autor: Kamil Zwijacz
Idą zmiany na lepsze? Valve usunęło ze Steama blisko 200 gier
Valve usunęło w ostatnim czasie blisko 200 śmieciowych produkcji, które okazały się bublami stworzonymi, by generować zyski z kart kolekcjonerskich. Czy oznacza to, że firma wreszcie zabrała się za tzw. crapy?
O tym, że Steam ma problem z zalewem nijakich gier, które często są zwykłymi klonami bardziej znanych produkcji, wie chyba każdy, w tym także Valve. Firma niedawno zastąpiła niesławny Steam Greenlight nowym programem o nazwie Steam Direct. W ogólnych założeniach nowe rozwiązanie miało jednocześnie ułatwić życie deweloperom, którzy nie muszą już liczyć na głosy graczy, by dostać się na Steama, oraz ukrócić zalew szemranych produkcji, poprzez ustalenie progu cenowego 100 dolarów dla każdego wydanego tytułu. Dodatkowo Valve obiecało dokładniej sprawdzać wnioski o dopuszczenie gry do sprzedaży i walczyć z oszustwami związanymi z kartami kolekcjonerskimi. Dość szybko okazało się, że wszystko to działa dość słabo, a na platformie jak ukazywały się klony, tak ukazują się dalej.
Niewykluczone jednak, że Valve wreszcie zaczęło coś z tym robić, gdyż usunęło blisko 200 śmieciowych gier, w większości od dwóch firm – Silicon Echo Studios oraz Zonitron Productions, które tylko w kilku ostatnich tygodniach wypuściły łącznie blisko 90 produkcji. Ostatecznie okazało się, że te i jeszcze inne studia należały do jednej osoby. Właściciel sklepu ponoć zwrócił na nie uwagę ze względu na prośby o generacje wielu kluczy, które następnie były rozdawane lub sprzedawane za grosze, by farmić karty kolekcjonerskie i z nich czerpać prawdziwe zyski.
Wydaje się, że w końcu coś się ruszyło i Valve wzięło się za oszustów. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej oświadczeniu przesłanemu serwisowi Polygon, to zauważymy nieciekawą sprawę. Z jednej strony gigant twierdzi, że ma zespół, który cały czas monitoruje sytuację, sprawdza raporty itd., ale:
„Te konta generowały mnóstwo raportów od naszych klientów i innych deweloperów oraz wywoływały ich frustrację.”
Nie powiedziano tego wprost, ale z tych słów można wyciągnąć jeden wniosek – dopóki śmieciowe tytuły bardzo nie przeszkadzają społeczności i uczciwym deweloperom, dopóty nie ma problemu. Osobną kwestią jest fakt, że Valve nawet jeżeli faktycznie się stara, to robi to chyba tylko z myślą o nadużywaniu systemu kart kolekcjonerskich. Natomiast jeżeli deweloper wypuszcza byle co, ale nie narusza zasad, to amerykański gigant daje zielone światło i zapomina o takich „perełkach”, np. Suicide Simulator. Sprawia to, że obecnie naprawdę ciężko samodzielnie wyszukać fajne gry, które toną w zalewie nijakich DLC i gier za 1 euro. Wystarczy spojrzeć na wypuszczone dziś pozycje – w momencie pisania tej wiadomości było ich dwadzieścia. To jednak pikuś w porównaniu do wczorajszego dnia, w którym na Steamie pojawiło się ponad sto pozycji (gry, dodatki itd.). W skali całego miesiąca mówimy zapewne o dwóch, może trzech tysiącach tytułów, z których na uwagę najpewniej zasługuje mała garstka, ale jak do niej dotrzeć, skoro przeglądnięcie pierwszych kilku stron skutecznie zniechęca do dalszych poszukiwań? Pozostaje jedynie to, co do tej pory, czyli liczenie, że część z twórców będzie stać na reklamę na stronie głównej, a o części dowiemy się drogą pantoflową.