House of the Dragon nie powstałoby, gdyby nie upór George'a R. R. Martina
House of the Dragon nie był jedynym serialem branym pod uwagę, który mógłby posłużyć za spin-off Gry o tron. Konkurencja była spora i praktycznie do końca nie wiadomo było, kto ostatecznie zostanie zwycięzcą.
Źródło: YouTube / HBO Max
The Hollywood Reporter opisał proces powstawania serialu House of the Dragon po tym, jak wcześniej dzięki portalowi poznaliśmy postaci i aktorów, których zobaczymy w produkcji. Tym razem przedstawiono historię tego, jak w ogóle doszło do wybrania okresu znanego jako Taniec smoków i wydarzeń go poprzedzających, które można było poznać w książce Ogień i krew.
Rycerz z Jajkiem i superbohaterowie Westeros
Jak donosi THR, koniec Gry o tron otwierał przed HBO całkowicie nowe możliwości. Korporacja miała szansę na zrobienie z marką tego samego, co Disney dokonał z Marvelem i jego kinowym uniwersum. Brakowało jednak doświadczenia, ponieważ we wtedy 40-letniej historii firmy nigdy nie stworzono spin-offu i jednocześnie brakowało pewności, czy Gra o tron ma sens jako franczyza, a nie jednorazowy fenomen. Wspominała o tym wiceprezeska HBO, Francesca Orsi:
Myślę, że brakowało pewności wewnątrz firmy, ponieważ serial był ogromny i wpływowy. Widzieliśmy to jako możliwość opowiedzenia niesamowitych historii, ale nie chcieliśmy zastępować Gry o tron jako najbardziej epickiego show.
Jeden z dwóch pierwszych pomysłów był związany z Opowieściami z Siedmiu Królestw (Tales of Dunk and Egg), które przedstawiały przygody rycerza Dunka i jego giermka Jaja, a akcja rozgrywała się na 90 lat przed wydarzeniami znanymi z Pieśni lodu i ognia. Drugim był Taniec smoków, którego fabuła poruszała konflikt o władzę pomiędzy dwoma obozami Targaryenów. To właśnie ta wojna zburzyła tamtejszy porządek na 180 lat przed Sagą.
Pierwsza propozycja na początku została odrzucona, ale druga spodobała się władzom HBO. Problem jednak polegał na tym, że nie bardzo chciano robić powtórkę z Gry o tron, a takie wrażenie sprawiała fabuła Tańca smoków. Zaczęto więc zbierać kolejne pomysły, a po drodze pojawiła się nawet koncepcja superbohaterska: opowieść o tym, jak siedmiu bogów, czyli Ojciec, Matka, Dziewica, Starucha, Wojownik, Kowal oraz Nieznajomy wędrowali po świecie, aż w końcu ich historia stała się wiarą. Idea nie pożyła zbyt długo.
Może Cię też zainteresować:
- Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a to szczyt nijakości – recenzja,
- Najlepsze filmy fantasy 2022, nasz ranking TOP 10,
- Najlepsze seriale na HBO Max 2022, nasze top 15.
House of the Dragon wygrało „Wojnę pięciu pomysłów”
Ostatecznie na placu boju zostało pięć koncepcji: pierwsza dotyczyła końca Imperium Targaryenów w starożytnej Valyrii, druga miała opowiedzieć historię Nymerii, która przywiodła swój naród Rhoynarów do Westeros, trzecia byłaby o Aegonie Zdobywcy podbijającym Siedem Królestw Westeros. Czwartym był Taniec smoków, a piątym The Long Night.
Ostatni pomysł to była legenda sprzed wieków, gdy pojawiły się pierwsze upiory i ludziom ostatecznie udało się odeprzeć ich inwazję. To właśnie na niego padł wybór, ponieważ HBO wciąż nie chciało kolejnej historii dotyczącej walki o tron. Seria otrzymała tytuł Bloodmoon i powstał nawet odcinek pilotażowy, ale ostatecznie projekt trafił do kosza, mimo że wszystko było zrobione dobrze, o czym wspominał były członek zarządu WarnerMedia, Robert Greenblatt:
To nie tak, że nie dało się go oglądać albo był beznadziejny. Był bardzo dobrze wykonany i wyglądał niesamowicie. Jednak nie porwał mnie tak, jak oryginalna seria. Brakowało mu też głębi i swoistej soczystości, jaką miał odcinek pilotażowy Gry o tron.
Pomysł na House of the Dragon powstał nad piwem. W 2018 roku George R. R. Martin zaprosił Ryana Condala na rozmowę, podczas której chciał przedstawić mu propozycję pracy. Panowie znali się od kilku lat, gdy Condal, przy okazji kręcenia odcinka dla NBC w 2013 roku, nawiązał kontakt z pisarzem, którego był ogromnym fanem.
Całe ich spotkanie w 2018 roku dotyczyło Tańca smoków. Martin nie mógł się pogodzić z odrzuceniem tego projektu, ponieważ za jego realizacją optował. Jak wspominał Condal, następnego dnia zadzwonili do niego jego agenci z pytaniami, czy tego właśnie dotyczyła rozmowa, ponieważ skontaktowało się z nimi HBO w sprawie House of the Dragon.
Tak szybkie działanie było wynikiem rosnącej pozycji Martina w HBO. W pierwszych latach poszukiwań następcy Gry o tron pisarz czuł się wykluczony, ale porażka ósmego sezonu, oskarżenia fanów o pochopne zakończenie fabuły (Martin chciał 10 sezonów) i ostateczne odrzucenie Bloodmoona sprawiły, że wpływy autora serii rosły.
W 2021 roku HBO podpisało z George’em R. R. Martinem pięcioletni kontrakt, a Condal potwierdził sprawne oko pisarza w wyborze odpowiednich ludzi. Stwierdzono, że jego skrypt był najlepszym z dotychczasowych, a całości dopełnił Miguel Sapochnik, który odpowiadał za jedne z najtrudniejszych i podobno najlepszych odcinków w całej serii Gry o tron. Nie chciał on wracać więcej do Westeros, ale zmienił zdanie i w ten sposób ekipa potrzebna do stworzenia projektu, którego chciał Martin, była kompletna.