Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 24 sierpnia 2024, 20:00

Horrory akcji mogły dziś wyglądać zgoła inaczej, gdyby The Suffering przekonało do siebie więcej osób

Marka The Suffering miała zadatki na ciekawą serię horrorów akcji. Niestety druga część nie sprostała oczekiwaniom graczy i recenzentów, przyniosła ogromne straty i pogrzebała nadzieje na dalsze kontynuacje. A szkoda, bo to wciąż dobre gry – szczególnie jedynka.

Źródło fot. Surreal / Encore Software Inc.
i

Rok 2004 zapisał się złotymi zgłoskami w historii gamingu. Światło dzienne ujrzały wtedy takie tuzy elektronicznej rozrywki jak GTA: San Andreas, Half-Life 2, Metal Gear Solid 3, Halo 2 czy Gran Turismo 4 – kontynuacje znanych i kochanych serii, sprzedające się w milionach egzemplarzy, z miejsca stające się klasykami wśród graczy. Na rynek trafiło też kilka nowych marek, a wśród nich The Suffering.

Tworzone przez studio Surreal Software oraz wydane przez Midway Games The Suffering to horror akcji stawiający na walkę z wszelkimi pokrakami rodem z koszmarów oraz okazjonalne proste zagadki środowiskowe. Jednak to fabuła oraz klimat sprawiają, że było to jedna z najciekawszych pozycji ery PS2.

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Kup Abonament Premium Gry-Online.pl

Silny, cichy główny bohater

Grę zaczynamy w więzieniu, gdzie strażnicy prowadzą naszego bohatera – Torque’a – do jego celi w więzieniu Abbott, gdzie będzie oczekiwał na karę śmierci. Od razu dowiadujemy się od nich, za co nasz bohater został skazany. Mianowicie wymordował swoją rodzinę i został odnaleziony nieprzytomny na miejscu zbrodni. Torque nie odzywa się ani słowem przez całą grę, więc nawet nie próbuje się bronić, tylko posłusznie wchodzi do celi. Gra na szczęście nie każe nam długo czekać na zawiązanie akcji, ponieważ już po chwili jesteśmy świadkami wstrząsów oraz odcięcia prądu, po czym słyszymy jak „koledzy” z celi obok zostają brutalnie zamordowani przez niezidentyfikowane siły. Jak się szybko dowiemy, trzęsienia ziemi otworzyły portale prowadzące wgłąb wyspy, z których zaczęły napływać hordy potworów.

The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna. - Horrory akcji mogły dziś wyglądać zgoła inaczej, gdyby The Suffering przekonało do siebie więcej osób - wiadomość - 2024-08-24
The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna.

Gra rozpoczyna się od ostrej jazdy, od razu poruszając wiele drażliwych tematów, takich jak przemoc domowa, a później wcale nie zwalnia. Te motywy nie sprawiają wrażenia wciśniętych na siłę ani zbytnio wyeksponowanych, ale też nie zostały przedstawione powierzchownie. Z racji miejsca, w jakim się znajdujemy, nikogo raczej nie zdziwi, że trafiamy na takie opowieści – w końcu wszyscy osadzeni w więzieniu na wyspie Carnate znaleźli się tam za popełnienie jakichś zbrodni.

Proszę Pana, czy ten horror straszy?

The Suffering, będąc koniec końców horrorem, rewelacyjnie buduje atmosferę. Od samego początku słyszymy warczenie potworów ukrytych w mroku czy zgrzyt ostrzy, jakie mają zamiast kończyn. Udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie i czasami potrafi zjeżyć włos na karku, pomimo tego, że bardzo szybko zdobędziemy solidny arsenał do obrony przez maszkarami. Znajdzie się też miejsce dla kilku jump-scare’ów, które jednak po tych 20 latach od premiery już nikogo nie przestraszą. Chociaż sam design poworów jest bardzo ciekawy – od razu widać, że powstały one w wyniku jakichś tragicznych działań i złych mocy. Za ich wygląd odpowiadał Stan Winston, czyli człowiek stojący m.in. za efektami specjalnymi w filmach z serii Obcy oraz The Thing.

The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna. - Horrory akcji mogły dziś wyglądać zgoła inaczej, gdyby The Suffering przekonało do siebie więcej osób - wiadomość - 2024-08-24
The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna.

Ważnym elementem budowania atmosfery są też wizje dręczące Torque’a. Bardzo często prześladują go „duchy” jego rodziny, a to, co do niego mówią, będzie zależne od moralności naszego protagonisty, do której przejdę później. Mary pojawiają się niespodziewanie w różnych momentach i najczęściej powodują spowolnienie czasu oraz rozmazanie obrazu. Jeszcze częściej jesteśmy częstowani migającymi obrazami, przedstawiającymi przeróżne sceny – czasami pokazujące okaleczone ciała, a czasami rzeczy, które wydarzyły się w przeszłości, jakby cała wyspa chciała nam ukazać okrucieństwa, które miały tam miejsce.

W ogólnym rozrachunku, biorąc pod uwagę rok, w którym wyszła gra, to całkiem niezły horror, co potwierdzają recenzje z okresu premiery. Dzisiaj The Suffering raczej nikogo nie przestraszy, ale nie stracił ani grama ze swojego klimatu.

Co ja robię tu? Co ty tutaj robisz?

Właściwie od samego początku przyświeca nam jeden cel: uciec z wyspy opanowanej przez potwory. Torque biegnie więc przed siebie, po drodze zbierając broń, rozwiązując proste zagadki środowiskowe oraz dosyć często spotykając na swojej drodze innych ludzi, którym jakoś udało się przeżyć. I tu wkracza do akcji jedna z ciekawszych mechanik gry, czyli system moralności. Napotkanych ludzi możemy bowiem z miejsca pozbawić życia, dzięki czemu zabierzemy im broń i nie będziemy musieli się nimi przejmować. Oczywiście taki czyn jest uważany za zły, co od razu zakomunikuje nam zmarła żona głównego bohatera, karcąc go. Możemy też pozostawić ich samych sobie, przez co najpewniej zginą bardzo szybko, i w końcu możemy im pomóc. Najczęściej wiąże się to z obroną przed atakiem potworów i przejściem z nimi kawałka etapu. Pozytywne czyny spotkają się z pochwałami od ducha małożonki.

The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna. - Horrory akcji mogły dziś wyglądać zgoła inaczej, gdyby The Suffering przekonało do siebie więcej osób - wiadomość - 2024-08-24
The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna.

Moralność bohatera odbija się na jego wyglądzie, ponieważ im więcej nikczemnych czynów popełnimy, tym brudniejsze stanie się jego ubranie, a ciało pokryją blizny i rany. Torque nosi też stale przy sobie zdjęcie swojej rodziny, i na nim też odbiją się skutki naszych czynów, ponieważ stanie się brudne i zachlapane krwią. To fajny detal, podkreślający ciężki klimat produkcji.

Gameplay, grafika, halucynacja, taka sytuacja

W The Suffering grałem po raz pierwszy bardzo dawno temu na PS2 i pamiętam, że bardzo podobał mi się gameplay. Nie zwracałem wtedy uwagi na wiele rzeczy, ale wiem, że przeszedłem grę kilka razy, ponieważ nie jest zbyt długa. Sednem rozgrywki jest prucie do wszelkich maszkar ze zdobytego arsenału, chociaż dosyć biednego nawet jak na rok 2004. Mamy tu dwie bronie do walki w zwarciu, których nie będziemy używać prawie wcale, rewolwer (możemy też strzelać z dwóch naraz), pistolet maszynowy Thompson, shotgun (według mnie jeden z najlepiej udźwiękowionych shotgunów w grach – strzela bardzo soczyście, a dźwięk spadających łusek rozbrzmiewa w uszach jeszcze długo po walce) oraz miotacz ognia.

The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna. - Horrory akcji mogły dziś wyglądać zgoła inaczej, gdyby The Suffering przekonało do siebie więcej osób - wiadomość - 2024-08-24
The Suffering. Źródło: GOG, grafika promocyjna.

Samo strzelanie jest zrealizowane całkiem nieźle, chociaż w tym samym roku wyszedł np. Half-Life 2, który robił to o wiele lepiej. W każdym razie, jeżeli ktoś zdecyduje się odpalić ten tytuł teraz, musi wykazać się odrobiną wyrozumiałości. Oprócz strzelania dosyć szybko odblokowujemy też formę „demona”, gdzie Torque zmienia się w górę mięśni z ostrzem zamiast ręki. W tym trybie możemy dosłownie w kilka sekund rozszarpać wszystkich przeciwników albo użyć ataku obszarowego, a im częściej to robimy, tym więcej efektów on zyskuje. Należy jednak wziąć pod uwagę, że jeżeli nie powrócimy w porę do postaci ludzkiej (gdy pasek naładowania mocy spadnie do zera), to umrzemy.

Graficznie The Suffering wygląda jak tytuł z ery PS2. Bywa bardzo brzydko, bywa znośnie, ale zwykle jest klimatycznie. Więzienie jest klaustrofobiczne i ciemne, dom dla psychicznie chorych wygląda jak każdy dom dla psychicznie chorych w każdej grze. Najgorzej wypada sama wyspa – lokacje są dosyć puste i proste, może z kilkoma małymi wyjątkami. Ogólnie powrót do gry po latach był raczej bezbolesny. Chociaż dosyć krótki, o czym wspomnę na końcu.

Mężczyzna podejmuje decyzje, niewolnik jest posłuszny

Jak wspomniałem wcześniej, w trakcie rozgrywki możemy dokonywać decyzji dotyczących losów niektórych postaci. Głosy w głowie Torque walczą ze sobą o dominację, a nasze czyny spowodują, że któraś ze stron zwycięży. W trakcie rozgrywki prześladują nas też wizje trzech duchów: Doktora Killjoy’a, Horacego oraz Hermesa. Każdy z nich reprezentuje inną moralność i spróbują nas oni naprowadzić na swoją ścieżkę. Przy okazji posłuchamy też ich historii, które idealnie wpasowują się w atmosferę gry oraz potrafią wywołać lekkie ciarki.

Podobnie jak inne historie oraz wizje, jakie zaserwuje nam wyspa Carnate w trakcie rozgrywki. W efekcie ujrzymy jedno z trzech zakończeń dostępnych w grze i dowiemy się prawdy o tym, jak zginęła rodzina głównego bohatera. W erze PS2 istniała możliwość wczytania zapisanej gry z pierwszej części, żeby nasze wybory były wzięte pod uwagę w sequelu, lecz nie mogłem znaleźć informacji, czy to samo da się zrobić na PC.

Jak dzisiaj grać w The Suffering?

Obecnie najlepiej kupić wersję PC na platformie GOG. Normalnie obie części serii kosztują po 40,49 zł, jednakże bardzo często w promocji można je wyrwać za niecałe 11 zł za sztukę. Wersje na PS2 i Xbox są sporo droższe – ja znalazłem ceny zaczynające się od około 60 zł na eBayu i tym podobnych serwisach aukcyjnych, ale sytuacja jest bardzo dynamiczna.

The Suffering kończy żywot na PC?

Wkrótce nie będzie już można kupić The Suffering i The Suffering: Ties That Bind na PC w dystrybucji cyfrowej. Żadna z gier nie jest dostępna na Steamie, a GOG potwierdził, że od niedzieli 1 września (godzina nie jest znana) oba tytuły zostaną wycofane ze sprzedaży na prośbę wydawcy, firmy Warner Bros. Interactive Entertainment.

Część użytkowników GOG-a zastanawia się, czy aby oryginalne wersje The Suffering nie są wycofywane w związku z planowanym remasterem lub chęcią wydania nowej kolekcji. Ich domysły jak dotąd nie znalazły potwierdzenia.

Wcześniej wspomniałem też, że moja przygoda z powrotem do tej części była dosyć krótka. Niestety, po około godzinie grania zawiesiła się, razem z całym laptopem. Restart spowodował, że straciłem sejwy. Postanowiłem dać produkcji jeszcze jedną szansę, więc uruchomiłem ją ponownie, ale znów zaliczyła crash, prawie w tym samym miejscu. Różnica polegała na tym, że tym razem po restarcie program nie chciał już uruchomić się wcale. Na forum GOG-a jest mnóstwo postów na ten temat – z nich dowiedziałem się o kilku sposobach na „załatanie” problemu, niestety żaden z nich u mnie nie uratował sytuacji. Wiele osób pisze jednak, że „u nich działa”, więc myślę, że mimo wszystko warto dać szansę Cierpieniu.

Tytuł został bardzo ciepło przyjęty przez recenzentów – chwalili oni dynamiczny gameplay oraz gęsty klimat. Dlatego też studio szybko zabrało się za sequel, który niestety nie odniósł sukcesu, sprzedając się miernie. Było to głównym powodem schowania marki do szuflady. A szkoda, może teraz czekalibyśmy na kolejne części serii równie mocno, co na kolejne odsłony Resident Evil?

Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Łukasz Michalak

Łukasz Michalak

Z GRYOnline związany od 2023 roku. Gracz od momentu, gdy brat przyniósł do domu coś, na co każdy wtedy mówił „Pegasus”, a co tak naprawdę było tylko bazarowym „famiklonem”. Jego pierwszy tekst w internecie ukazał się w 2011 roku na opuszczonej dawno stronie Gieromaniak. Wieczny student filologii angielskiej. Oprócz szeroko pojętego gamingu, interesuje się głównie science fiction i w mniejszym stopniu fantasy. Bardzo dobrze czuje się też otoczony technologią. Średnio raz na dwa tygodnie rozmyśla nad Imperium Rzymskim.

więcej