Gran Turismo 7 vs. Forza. Porównaliśmy liczbę samochodów
Wraz ze zniesieniem embarga na recenzje Gran Turismo 7 możemy wreszcie wgryźć się w tę grę i przeanalizować ją dokładniej. Na początek porównujemy, jak wypada zawarty w niej zbiór samochodów na tle serii Forza (z Motorsport 7 na czele).
Skoro zeszło już embargo na recenzje i mamy otwarty wgląd w całą listę samochodów, które znajdą się w Gran Turismo 7 na premierę, możemy pokusić się o pewne refleksje. Albo jeszcze lepiej – o porównanie z konkurencją. Mówiąc „konkurencja”, mam oczywiście na myśli serię Forza, bo żaden inny gracz w tym gatunku nie dysponuje „samochodozbiorem” porównywalnej wielkości.
A propos recenzji – polecam Waszej uwadze naszą opinię:
Pojedynek na liczby
No właśnie, wielkości. 424 pojazdy nie stanowią już dziś wartości, która uniosłaby komukolwiek brwi ze zdumienia. Cóż, dziesięć lat temu też nie zrobiłaby na nikim wrażenia. Forza Motorsport 4 miała na starcie prawie dwieście modeli więcej (599), a Gran Turismo 5 mogło pochwalić się kolekcją sięgającą tysiąca maszyn. Oczywiście ten tysiąc trzeba wziąć w nawias, bo zdecydowana większość aut w „piątce” pochodziła z GT4 na PlayStation 2 i rażąco odstawała jakością od tzw. samochodów „premium”, które wymodelowano od podstaw i wyposażono w kamerę z kokpitu. Takich okazów było raptem 243, w Gran Turismo 6 natomiast ich liczba wzrosła do 474. Ten rezultat wyglądał już przyzwoicie.
Jednak przy przeskoku do ósmej generacji konsol Polyphony Digital odrzuciło dawne sztuczki i zaczęło zapełnianie wirtualnego garażu od początku – tak samo zresztą jak Turn 10 Studios wraz z premierą gry Forza Motorsport 5. Przez to, że GT6 ukazało się dopiero pod koniec 2013 roku (kilka tygodni po premierze PS4), Japończycy mieli dużą stratę do „zielonego” rywala już na starcie tego wyścigu. W efekcie Gran Turismo Sport zadebiutowało jesienią 2017 roku z zaledwie 162 pojazdami, podczas gdy wychodząca w tym samym czasie Forza Motorsport 7 mogła pochwalić się przeszło cztery razy większym parkiem maszyn (673 sztuki).
Na szczęście Polyphony Digital podwinęło rękawy i zaczęło odrabiać straty. Gdy wsparcie dla GT Sport zostało ostatecznie wygaszone, lista aut obejmowała 337 pozycji – nadal znacznie mniej niż w FM7, która do końca „żywota” dorobiła się 785 wozów, ale takiej liczby Japończycy już nie musieli się wstydzić. I to był punkt wyjścia do tworzenia Gran Turismo 7, w którym znajdziemy na start wspomniane 424 pojazdy.
Diabeł tkwi pod maską
Przewaga „Forzy” nie tkwi jedynie w liczbie samochodów. Gry Microsoftu pokrywają szersze spektrum typów pojazdów, a do tego pozwalają przyjrzeć im się dokładniej. W Gran Turismo nie zajrzysz pod maskę, nie usiądziesz na miejscu pasażera (z przodu lub z tyłu) ani nie zbliżysz kamery do karoserii, by odczytać maleńki napis na emblemacie przed błotnikiem (chyba że w trybie fotograficznym w trakcie powtórki wyścigu).
Polyphony Digital odrabia jednak stratę na innych płaszczyznach. Przede wszystkim – Gran Turismo opisuje samochody. Nie chodzi tylko o bardziej szczegółowe dane techniczne, ale też historię poszczególnych modeli i ich osiągnięcia, pozycję rynkową czy znaczenie „kulturowe”. Gran Turismo 7 wykonuje na tym polu kolejny wielki krok naprzód, wplatając w karierę śliczne prezentacje wybranych modeli. Bardzo brakuje mi takich atrakcji w „Forzie” (a trzymanie włączonej Wikipedii na drugim ekranie jakoś mnie nie satysfakcjonuje).
Poza tym Polyphony Digital podchodzi bardziej pieczołowicie do modelowania pojazdów. O ile na pierwszy rzut oka w obu seriach mogą wyglądać one na jednakowo szczegółowe, bliższe spojrzenie ujawnia różnice w grafice na korzyść Gran Turismo. Dość spojrzeć na reflektory i animację zapalania świateł (zwłaszcza tylnych); Forza wypada tu zdecydowanie mniej spektakularnie. Japoński cykl zyskuje też dzięki zastosowaniu m.in. lepszego wygładzania krawędzi.
Ponadto Polyphony Digital zapewnia bardziej rozbudowane możliwości tuningu wizualnego poszczególnych samochodów. Nawet przy montowaniu tylnego spoilera w Gran Turismo 7 można wybierać spośród dziesiątek wariantów różnych jego elementów, podczas gdy Forza oferuje z reguły tylko jedną opcję. Do tego dochodzi więcej zajęcia dla entuzjastów grzebania pod maską.
Kto wygrywa?
Odpowiedź jest prosta: wygrywają gracze. Przynajmniej ci, którzy odsuną na bok animozje i odmówią udziału w wojenkach gier, a zamiast tego spróbują cieszyć się i jedną, i drugą serią. Gran Turismo i Forza tworzą razem wielką samochodową encyklopedię, uzupełniając się nawzajem – pierwszy cykl dostarcza graczowi wiedzy opisami, a drugi raczy go prezentacją „multimedialną” w trybie ForzaVista. Obie marki zapewniają też przy tym pozytywne – zadowalająco realistyczne – wrażenia z jazdy wszystkimi tymi autami. Problem jest tylko jeden: trzeba zaopatrzyć się w dwie różne platformy sprzętowe, by zasmakować tej „synergii”.