Gralingrad - struna
Publikowanie wyników wszelkich plebiscytów zaczyna mi przypominać coraz bardziej granie na gitarze.
Publikowanie wyników wszelkich plebiscytów zaczyna mi przypominać coraz bardziej granie na gitarze.
Ktoś kiedyś powiedział, że ludzka dusza jest jak instrument strunowy, na którym różne autorytety grają. Jeśli pójdziemy tym tropem, to możemy całkiem ciekawie zacząć patrzeć na wszelkie plebiscyty. W końcu każdy wynik w jakiś sposób na nas wpływa, coś wywołuje. A to złość, bo nasz faworyt nie wskoczył na podium, a to znowu szok, radość lub zniesmaczenie. Tyle, że w takich głosowania na strunach gramy sobie sami.
W plebiscycie Gry-OnLine w kategorii na najlepszą oprawę artystyczną zwyciężył Prince of Persia. Nie powiem, żebym nie ucieszył się z tego werdyktu, bo przygoda Księcia wygląda niesamowicie. Nie wiem czemu, ale zaledwie po kilku materiałach wideo zakochałem się w dziele Ubisoftu. Gra wygląda niepowtarzalnie i coś mi mówi, że idealnie nadaje się na jeszcze chłodne wieczory spędzone w fotelu przed telewizorem. Mimo tego pozytywnego nastawienia ja nowego Księcia na razie odpuszczam. Mam przed sobą całą trylogię na PlayStation 2, którą wypadałoby poznać i ocenić bez ciężaru najnowszej edycji na plecach.
Idąc dalej tropem grających na naszych duszach plebiscytów, natrafiłem na ranking serwisu IGN dotyczący grafiki w grach od czasów pierwszego PlayStation. Cóż to była za dynamiczna i krótkotrwała wyprawa do przeszłości! Przesuwając tekst w dół i czytając tytuły kolejnych zwycięzców, otwierałem na kilkanaście sekund klapki przypominające genialne chwile spędzone z danym tytułem. Odpuszczę już kolejne pisanie o wspaniałości Metal Gear Solid i skupię się na innych przełomowych grach. Tekken 3. Ach, ile to godzin spędziło się z samym tylko demem, w którym dzielnie walczyli z sobą Eddy z Xiaoyu. Podobnie Final Fantasy VII, którego kończyło się łącznie chyba ze trzy razy. Wszystko przez niemieckojęzyczną wersję, którą ograniczyła odbiór pozycji do domysłów i delektowania się systemem. Z drugiej strony, na jakich obrotach wtedy pracowała wyobraźnia. Czemu Cloud gania Sephirota, co zrobił Cait Sith? Wszystko niezrozumiałe, oparte na własnej inwencji twórczej i trochę na wydarzeniach na ekranie.
Dalej jest równie fajnie. Hity Dreamcasta czy wspomnienie Mariana z Nintendo 64. Kilkusekundowa migawka przelatuje przed oczami, przypomina się jakaś walka z Soul Calibura czy kawałek poziomu z Mario. Na twarzy pojawia się uśmiech, wzdycha się i zamyka stronę z rankingiem. Znajdę czas na powrót do przeszłości?
Gry mają podobny wpływ na nas, co na przykład filmy i książki. Wystarczy, że po latach przerwy od danego dzieła ktoś nam o nim przypomni i już zaczynamy nabierać chęci, by powrócić do oglądania czy czytania. A jeszcze kilkanaście miesięcy temu wierzyło się, że daną płytę odkłada się na półkę na wiele, wiele lat. Niektórzy sądzili, że na zawsze. Każdy z nas ma taką swoją strunę, którą wystarczy uderzyć i zaczyna w nas grać znana melodia. Może to być autor danego tekstu, może to być kolega z pracy czy nawet przypadkowo znaleziony filmik w sieci. Jeżeli mamy wiele takich tytułów, które dzisiaj są poza naszym zasięgiem albo które schowaliśmy głęboko w szafie i mamy je w swojej pamięci to bardzo dobrze. Zawsze będzie do czego wracać, a i każdą sytuację będziemy mogli przeżyć czy odczytać inaczej.
Chyba każdy z nas od czasu do czasu, w ramach sprzątania, odpoczywania czy po prostu walki z nudą przegląda odłożone gdzieś starsze materiały prasowe o grach. Wyciągamy dawne pisma i czytamy recenzje porywających hitów, które pociągnie tylko Pentium 166 MMX. Trafiamy na zapowiedź szerzej nieznanej gry Gran Turismo, nad którą Japończycy od paru lat pracują. Można się pośmiać, ale i można się wpakować po uszy. W końcu wystarczy, by dany tekst chwalił, opisywał „naszą” grę z przeszłości, a zrobimy wiele, by znów się z nią skonfrontować. Gdy takiej możliwości zabraknie można naprawdę oszaleć. W końcu, czy nie odświeżyłbyś sobie pierwszego Drivera, gdybyś przeczytał w starym Secret Service – „to gra, na którą czekałem całe życie. Co prawda nigdy nie wyobrażałem sobie, że TA gra będzie wyglądała tak czy inaczej, lecz gdy zagrałem w DRIVER-a, uświadomiłem sobie, że to jest właśnie TO. Nowe dzieło REFLECTIONS przyciąga swoją świeżością, dziewictwem, poraża genialnymi pomysłami i wypluwa kompletnie uzależnionego gracza. To jest nowa religia, która już wkrótce omota ludzi na całym świecie” .Ja nabrałem chęci na kolejne spotkanie z Tannerem.
Poniżej poprzedni odcinek serii: