Grałem w King of Meat i mam poważne wątpliwości, czy Amazon zawojuje świat tą grą. Jest fajna, ale zbyt nijaka
Amazon Games podejmuje kolejną próbę trafienia do serc graczy grą-usługą. King of Meat może mieć z tym jednak problem, ponieważ na pierwszy rzut oka wydaje się po prostu nijakie – choć po zagraniu dostrzegam pewien potencjał.
W końcu Amazon Games zamierza zaproponować coś innego niż kolejne MMO. Nie da się ukryć, że New World radzi sobie słabo. Tym razem Amazon próbuje wydać grę w zupełnie innym gatunku.
Gdy trafiłem na pokaz King of Meat, odniosłem wrażenie, że patrzę na najbardziej nijaką grę, jaka kiedykolwiek powstała. Konwencja telewizyjnego show połączona z prawie bajkowym stylem graficznym sprawiała wrażenie, jakby próbowano zainteresować głównie najmłodszych. To odczucie dodatkowo pogłębiał wygląd postaci, ponieważ całość prezentowała się niczym jakiś miks Fortnite’a z Fall Guys i wszystkim, co tylko uznano za chwytliwe.
Spójrzmy na pozytywy: przynajmniej nie jest to extraction shooter
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pozostałem tak obojętny na widok gry. Zwiastun King of Meat był praktycznie o niczym. Niby zdradzał tematykę tej produkcji, ale nie potrafił w żaden sposób wzbudzić ekscytacji. King of Meat pierwszy raz pokazano publicznie na tegorocznym gamescomie i sporo potencjalnych graczy zostanie tylko z tym: zwiastunem i kilkoma zrzutami ekranu.
To za mało, by utrwalić się w pamięci potencjalnych odbiorców – wiem to po sobie. Choć wrażenie robi raczej mierne, King of Meat to jednak całkiem fajna gra, tylko trzeba w nią zagrać, by się o tym przekonać. Problem polega na tym, że nie będzie pozycją darmową, więc prawdopodobnie mało kto da jej szansę. Deweloperzy określili ten tytuł jako „mid-price premium”, zatem prawdopodobnie zostanie wyceniony na 30–40 dolarów.
Moim zdaniem lepiej sprawdziłby się tu model F2P, ponieważ w grze i tak znajdą się mikropłatności, aczkolwiek dotyczące wyłącznie przedmiotów kosmetycznych. Tak naprawdę ten model dystrybucji dałby tej produkcji większą szansę na zdobycie graczy. W szukaniu towarzyszy do wspólnej zabawy z pewnością pomoże crossplay, który ma obsługiwać konsole oraz pecety.
To na czym polega King of Meat?
W uniwersum gry King of Meat to najsłynniejsze show telewizyjne, a my staramy się zostać jego gwiazdami i zdobyć tytuł „króla mięsa”. King of Meat to po prostu kooperacyjna platformówka nastawiona na ustanawianie i bicie rekordów, w grupie lub samotnie.
Ważny element stanowią tu tabele wyników – najlepsi gracze są wyświetlani na banerach, można sprawdzać swoje statystyki dla każdej z map i tym samym rywalizować z innymi. W King of Meat ma się pojawić również kampania, więc nie zabraknie też fabuły. To jednak rozgrywka wieloosobowa znajduje się w centrum tej produkcji, zaraz obok kreatywności graczy (o czym za moment).
Jak wspomniałem wcześniej, pomimo nijakiego pierwszego wrażenia King of Meat to fajna gra. Naszym zadaniem jest jak najszybsze pokonywanie etapów, z jak najmniejszą liczbą zgonów i jak największą punktów. Te zdobywamy za zbieranie skarbów, rozprawianie się z wrogami w jak najbardziej efektowny sposób, nieumieranie oraz za czas przebycia planszy. W zależności od danej mapy do boju staje od jednego do czterech graczy, ale domyślnie rozgrywka jest przewidziana dla czteroosobowej ekipy.
Mapy, które mogliśmy wypróbować na pokazie, zostały przygotowane przez deweloperów i niektóre były pomysłowe, pełne różnorodnych przeciwników, zagadek platformowych czy pułapek – lub wszystkiego naraz. Takie same narzędzia do tworzenia poziomów, jakie wykorzystała ekipa studia Glowmade, mają zostać oddane do dyspozycji graczy.
Bez tego elementu King of Meat prawdopodobnie szybko by się znudziło. Kreatywne osoby będą jednak miały okazję się wykazać. Po stworzeniu poziomu gracze mogą go przetestować i jeśli dana plansza otrzyma akceptację społeczności, oficjalnie trafi do gry. Część map może wylądować w Komstruct Koliseum, czyli miejscu rozgrywki rankingowej – o ile okażą się popularne wśród graczy, a ich tematyka będzie pasować do motywu przewodniego danego sezonu.
Jedną z największych zalet King of Meat jest sterowanie. Podczas testów korzystałem z kontrolera od Xboksa – umiejętności oraz akcje postaci zostały przypisane do przycisków tak, że poruszanie się, skakanie, omijanie pułapek i walka przychodziły mi naturalnie. Tak jak wspomniałem wcześniej, gra jest bardzo platformowa, więc ciężaru broni lub siły uderzeń specjalnie tu nie czuć (twórcy starali się stworzyć iluzję tego przy walce dwuręcznym młotem, ale to wciąż nie było to).
Z drugiej strony i tak nie spodziewałem się większej głębi po pozycji, której atmosfera nie jest poważna. Natomiast poruszanie się postaci bardzo skojarzyło mi się z Fall Guys (w podobny sposób można się rzucać do przodu podczas skoku), ale w King of Meat sterowanie pozwala na większą precyzję. Jest też bardzo responsywne: po naciśnięciu przycisku od razu widziałem akcję na ekranie. Testy były jednak przeprowadzane w zamkniętym środowisku i nie wiadomo, jak to będzie wyglądało przy obciążonych serwerach.
Wszyscy gracze spotykają się w jednym miejscu
Zanim jednak ruszymy na podbój podziemi, trzeba przygotować się do walki. Ironlaw Plaza to główny hub, gdzie spotkamy się z innymi graczami i zakupimy potrzebne przedmioty oraz superumiejętności, jak np. leczącą drużynę nekromancję lub tarczę odbijającą ataki przeciwników. W trakcie rozgrywki gromadzimy wiele rodzajów walut – inne za osiągnięcia, a inne za zdobycie złotego pucharu na końcu danej mapy.
Poza tym w hubie zmienimy broń, której ma być łącznie kilka rodzajów. Podczas testów mogliśmy jedynie sprawdzić tarczę z mieczem (szybkie ataki wymierzone w jednego wroga) oraz dwuręczny młot (powolne ataki obszarowe). Ponadto do dyspozycji otrzymamy kuszę/granatnik – użyteczność dodatkowej broni dystansowej nasuwa skojarzenia z Wiedźminem 3, ponieważ jest bardzo sytuacyjna.
Każda z głównych broni zdobywa doświadczenie, dzięki czemu jej ataki specjalne zadają więcej obrażeń lub mają większy zasięg. Mamy zatem do czynienia z pewną progresją naszej postaci, ale tylko w aspekcie oręża. Wygląd okazuje się już czysto kosmetyczny i nowa zbroja w żaden sposób nie poprawi naszych statystyk. Ciekawym motywem są akcesoria, które możemy dowolnie pomniejszać i powiększać, co pozwala jeszcze bardziej wyróżnić się w tłumie.
W Ironlaw Plaza kupimy również mikstury leczące, zwiększające zadawane przez nas obrażenia lub zmniejszające te otrzymywane za sprawą pułapek czy wybuchów. To pozwala przygotować się na różne mapy, które akurat planujemy przejść – zawsze są trzy do wyboru i to drużyna decyduje, na który teren woli się teraz wybrać.
Moje obawy związane z King of Meat
King of Meat wciąż znajduje się w fazie produkcji, więc może część moich obaw zostanie z czasem rozwiana, ale na ten moment się na to nie zapowiada. Podejrzewam, że dość szybko pojawią się w King of Meat różnoracy oszuści. Gra obsługuje Easy Anti-Cheat, który – jak wiadomo – nie należy do najskuteczniejszych i nie uważam za dobrą decyzji powierzenia temu programowi walki z cheaterami.
Bardziej złożonym problemem, mogącym poskutkować nieprzyjemnymi konsekwencjami, jest natomiast friendly fire. W King of Meat możemy wyrzucić naszych towarzyszy z platformy lub zadać im obrażenia. Najbardziej odczułem to na planszy, na której z innym graczem pobiegliśmy w dół, żeby walczyć ze szkieletami, a pozostali członkowie ekipy z oddali rzucali we wspomniane szkielety wybuchowymi beczkami, które nas też dość mocno raniły.
Grając ze znajomymi, człowiek będzie się śmiał – i my też mieliśmy niezły ubaw. Mam jednak świadomość, że podczas zabawy z nieznajomymi przez internet może się to okazać znacznie mniej przyjemne. Friendly fire może zostać łatwo nadużyty do „griefowania” i zmusić kogoś do wyjścia z drużyny. Co wiąże się z innym problemem, ponieważ – jak zdradzili mi twórcy – na razie nie przewiduje się automatycznego dodawania graczy do już trwających misji. A jako że niektóre przyciski otwierające bramę wymagają całej drużyny, niepełny skład zwyczajnie oznacza koniec gry. King of Meat ma mieć wbudowany system zgłaszania toksycznych graczy, ale na razie nie wiemy, jak duża będzie skuteczność studia Glowmade w eliminowaniu takich osób. Część moderacji zostanie zautomatyzowana, co oczywiście ma swoje zalety oraz wady.
Los King of Meat jest niepewny
Największe obawy budzi we mnie jednak wspomniana populacja graczy. King of Meat nie zachęca do zakupu – rozmawiając z innymi zaproszonymi na pokaz, dowiedziałem się, że nie tylko ja odniosłem takie pierwsze wrażenie. Dopiero rozgrywka pokazała, że gra ma potencjał – jedyne, czego jej brakuje w takiej rozrywkowej kooperacji, to tryb wieloosobowy na dzielonym ekranie.
Żeby jednak mieć z kim grać, trzeba liczyć na to, że znajdą się chętni do zakupu. Moim zdaniem nastąpi to prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy jakiś bardziej znany streamer pokaże King of Meat szerszej publiczności. W innym przypadku nie wróżę tej pozycji sukcesu, chociaż bardzo chciałbym się mylić. Marketing gry skupia się głównie na podkreślaniu, jak śmieszna jest rozgrywka, co jednak wypada sztucznie.
Jeśli natomiast promocja zostanie dobrze poprowadzona, King of Meat z łatwością zyska większą popularność niż New World. Największy potencjał drzemie w trybie kreatywnym, który pozwala tworzyć nowe mapy. Jeżeli Glowmade będzie rozwijało to narzędzie, pozwalając przygotowywać coraz bardziej rozbudowane i szalone plansze, może przyciągnąć uwagę speedrunnerów, którym wewnętrzne tabele ze statystykami pomogą porównywać się z innymi graczami.