Grając w R6 Siege X, czułem się, jakbym grał w nową grę na nowym silniku. DNA Siege’a zostało jednak dobrze zachowane
Nie ma drugiej takiej strzelanki jak R6 Siege. Odkąd ją znam, CS, Valorant lub hero shootery straciły smak. Od dawna czekałem na to, że Ubisoft na poważnie zabierze się za odświeżanie tej gry. Po przetestowaniu nowych zmian mogę napisać, że przyszłość Siege’a wygląda bardzo dobrze.

Gdy pierwszy raz zapowiedziano Rainbow Six Siege X, sądziłem, że szykuje się kompletnie nowa gra. To jednak – tylko lub aż – duża aktualizacja, której zadaniem jest odświeżenie rozgrywki i oprawy graficznej. W Siege’u X mapy rozgrywek rankingowych otrzymają między innymi poprawione oświetlenie (i tekstury wyższej rozdzielczości), co robi kosmiczną różnicę.
Niby małe zmiany, ale...
Może trudno w to uwierzyć, ale grając na mapie Clubhouse, odniosłem wrażenie, jakbym grał w nową grę na nowym silniku. To wciąż jednak to samo R6; w trakcie meczu czułem się jak w domu i jedyne, czego mi brakowało, to głosów znajomych, którzy przeżywali własną śmierć w grze lub byli podekscytowani wygraną rundą 1 vs 5, której zawsze towarzyszy sporo adrenaliny.
Nie wszystko jednak zostaje „po staremu”, bo twórcy postanowili odświeżyć obecne mapy – na szczęście w sposób, który mnie satysfakcjonuje. Otóż wraz ze startem R6 Siege X otrzymamy aktualizację pięciu lokacji, które poza lepszymi teksturami wprowadzą nowe interaktywne elementy: zniszczalne rury z gazem i gaśnice. Już w praktyce przekonałem się, jak dużo to zmienia.
Teraz jednym strzałem można odciąć drogę na gym, żeby zablokować położenie defusera, a zeskakując na moto przy churchu, rozwalam gaśnicę, która zasłania wizję obrońcom. Niepotrzebny jest rework żadnej z map, gdyż wprowadzenie tych rozwiązań samo z siebie sporo zmienia – i czekam na więcej. Zniszczalność ścian i podłóg jest jednym z elementów R6, który sprawił, że nie umiem już grać w żadną inną strzelankę. Dorzucenie interaktywnych rur z gazem i gaśnic to kolejny element, który wpasowuje się w rozgrywkę. Zmienia ją, ale poziom immersji pozostaje bez zmian.
Tym, na co jeszcze muszę zwrócić uwagę, jest zaimplementowanie widocznych dla nas samych cieni naszej postaci. Dotychczas my nie widzieliśmy cienia rzucanego przez operatora, którym gramy, co generowało problemy. Nie zliczę przypadków, ile razy ja sam w ten sposób dopadłem przeciwnika, bo zdradził go jego własny cień. To się w końcu zmienia i jesteśmy w stanie lepiej planować nasze poruszanie się po mapie, żeby przedwcześnie nie ujawnić swojej pozycji.
Nie spodziewałem się tego, ale jestem podekscytowany zmianami, jakie pojawią się w R6 Siege X. Oświetlenie wygląda bardziej realistycznie, ale to akurat najmniej mnie interesuje. Natomiast więcej interaktywnych elementów i dodatkowe cienie zmieniają sposób, w jaki będę grać na mapach, które znam. Ubisoft nie musiał ich kompletnie przeprojektowywać, wymuszając uczenie się ich od nowa. Obecne podejście jest zdecydowanie lepsze.
Dual Front, czyli starcia 6 vs 6
Do starć 6 vs 6 byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Myślałem, że walka będzie odbywać się na tych samych mapach, które znamy dotychczas. Sprawiłoby to problem z balansem, bo dodatkowych dwóch graczy sporo by zmieniło na już i tak dość niewielkich obszarach. Ubisoft na szczęście poszedł inną drogą.
Dual Front to w pewnym sensie MOBA, tyle że bez przeciwników kierowanych przez komputer. Zasady są bardzo proste: wielka mapa zostaje podzielona na bliźniacze połowy. Zadaniem obu drużyn jest przejęcie kolejnych sektorów przeciwnika aż do bazy głównej i jednoczesne bronienie swoich terenów.
To jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogły trafić do Siege’a. Nadal mamy do czynienia z trybem PvP, ale na zupełnie innych zasadach. Wystarczy wspomnieć, że pula operatorów jest mniejsza i możemy wybierać do obrony tych z ataku i na odwrót. Dzięki temu dowiedziałem się, jak niesamowita w ofensywie jest Azami: po przejściu na sektor wroga i położeniu defusera wystarczy odgrodzić wszystkie przejścia jej gadżetem i robota wykonana. W Dual Froncie Azami zdecydowanie okazuje się jedną z najlepszych postaci. Podobnie w obronie sprawdzi się Fuze. Jeśli wróg, jak Azami, schowa się w sektorze, broniąc defusera, łatwo można go wystraszyć gadżetem Fuze’a, który równie dobrze radzi sobie z nieprzyjaciółmi, jak i z zakładnikami.
Wrzucenie obrońców i atakujących do jednej puli operatorów obudziło we mnie chęć eksperymentowania. Byłem ciekaw, kto najlepiej wypadnie na danej pozycji. Atakujesz? Wzięcie Doca może być świetną decyzją, żeby w trakcie ofensywy przez cały czas mieć pełne życie.
Na razie Ubisoft wprowadza wyłącznie tryb Quick Play, ale podczas rozmowy z reżyserem gry Joshem Millsem dowiedziałem się, że pojawiło się tak dużo głosów ze strony społeczności, iż możemy spodziewać się w przyszłości rozgrywek rankingowych w Dual Froncie.
Nowy tryb jest czymś, czego oczekiwałem w R6 od lat. Potrzebne są dodatkowe opcje zabawy, które pozwolą oderwać się od gry rankingowej. W Dual Froncie mamy wszystko, co znamy: od operatorów po kamery i drony, ale rozgrywka w pewien sposób została postawiona na głowie. Wystarczy wspomnieć o odradzaniu się graczy. Śmierć nie oznacza siedzenia na kamerkach, bo po około 30 sekundach wracamy do walki.
Według mnie Dual Front bardzo szybko stanie się popularny i powstanie baza graczy, która porzuci dotychczasowe mecze na znanych mapach, takich jak Border lub Kafe, żeby w pełni poświęcić się Dual Frontowi, a lokacja ta i lista operatorów stworzą własną metę.
Teraz jedyne, czego oczekuję, to dodanie Extraction jako osobnego trybu rozgrywki. Dedykowany moduł PvE przywitałbym z otwartymi ramionami, zwłaszcza że Extraction pokazało, jak dobrze R6 i jego operatorzy się w tym sprawdzają.
Rainbow Six Siege X już wkrótce z nami
Chyba najbardziej zdziwiło mnie, jak szybko Siege X ma trafić na serwery. Wszystko odbędzie się wraz z sezonem drugim, co jest dość niespodziewaną decyzją, gdy weźmiemy pod uwagę, jak rewolucyjna jest aktualizacja. Ale nie narzekam. Wolę ją dostać teraz, niż czekać na Year 11.
Jedyne, co może martwić, to kwestia optymalizacji. Jeszcze do niedawna miałem problem z poprawnym działaniem R6 na DirectX 12. Na szczęście obecnie jest OK, ale trudno przewidzieć, jak będzie wyglądać premiera.
Co by jednak nie mówić, Siege pozostanie tą samą grą, mimo dodania „X” na koniec. Strzelanie jest bez zmian, gadżety są te same i mapy jako takie również. Nie miałem wcześniej sprecyzowanych oczekiwań co do nowego Siege’a, jednak odnoszę wrażenie, jakbym podświadomie czegoś chciał – i Ubisoft na to odpowiedział.
Nie ma drugiej takiej strzelanki jak R6 i potrzebuje ona wsparcia. Przez lata wydawało mi się, że gra znalazła się w cieniu większych marek i została przez Ubisoft zaniedbana. Siege X pokazuje jednak, że deweloperzy mają plan, co zrobić, aby pozostała żywa. Po wypróbowaniu nowości uważam, że z takiego otwarcia nowej dekady Siege’a fani będą zadowoleni.