Twórcy Gry o tron dopuścili się tortur przy jednej ze scen. Poszkodowana aktorka wspomina ciężkie chwile
Hannah Waddingham, odtwórczyni roli septy Unelli w Grze o tron, wspomina zakulisowe chwile z planu zdjęciowego szóstego sezonu serialu, kiedy to była podtapiana przez swoją koleżankę z planu, Lenę Headey.
Do dziś Gra o tron pamiętana jest jako jeden z najbardziej spektakularnych i najdroższych seriali w historii telewizji - to fakt, z którym trudno dyskutować. Miliony wydane na sceny batalistyczne, wiele złożonych komputerowych efektów specjalnych i szereg elementów scenograficznych to zaledwie część wydatków potrzebnych na produkcję. Twórcy spędzili mnóstwo czasu nad tym, aby dopieścić każde ujęcie od strony technicznej, nawet kosztem zdrowia fizycznego i psychicznego aktorów.
Za przykład niechaj posłuży pamiętna scena z 10. epizodu 6. sezonu serialu, kiedy to Cersei Lannister torturuje septę Unellę, stosując technikę waterboardingu polegającą na podtapianiu ofiary. Kręcono ją przez 10 godzin i rzeczywiście dopuszczono się duszenia za pośrednictwem płynu, aby całość wybrzmiała bardziej realistycznie. Bardzo nieprzyjemne wspomnienia związane z nagrywaniem tych ujęć ma Hannah Waddingham, czyli aktorka, która wcieliła się w Unellę. Artystka do dziś musi radzić sobie z fobiami, których źródłem była właśnie ta męczarnia na planie zdjęciowym (via Collider):
Zostałam przywiązana do drewnianego stołu za pomocą odpowiednio dużych pasów na 10 godzin. Nie licząc porodu, był to najgorszy dzień w moim życiu. Lena [Headey, aktorka odgrywająca Cersei Lannister – dop. red.] nie czuła się dobrze, lejąc mi płyn na twarz, a i ja kryłam w sobie mnóstwo frustracji. W takich chwilach trzeba jednak się zastanowić, czy zrobi się to w imię sztuki, czy też stchórzy i powie: „Nie na to się pisałam, bla, bla, bla”.
Zabawne było to, że po tym, jak skończyliśmy kręcić potrzebne ujęcia przez cały dzień, ludzie tacy jak Miguel Sapochnik [jeden z reżyserów serialu – dop. red.] przechodzili obok z filiżanką herbaty i kanapką w ręce i mówili: „Cześć, kochanie, wszystko w porządku?”. A ja na to: „Niezupełnie”. Ekipa chciała mi uświadomić, że naprawdę mnie podtapiała, ale dałam im do zrozumienia, że doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Zajęło mi trochę czasu zorientowanie się, że sytuacja ta wzbudziła u mnie fobię wobec wody. Pamiętam, kiedy oglądałam program, w którym kamera skierowana jest na twarz aktorów zanurzany w wodzie, przodem do obiektywu – wpadłam wtedy w straszną panikę. Musiałam udać się wtedy w pewne miejsca i odbyć odpowiednie rozmowy na ten temat. Okazuje się, że 10-godzinny waterboarding, z którego do serialu trafia tylko 1 minuta i 30 sekund nagrania, potrafi być szokującym przeżyciem.
Można więc zadawać sobie pytanie, czy aby przesadą nie jest tak staranna próba odtworzenia średniowiecznych scen tortur, kiedy za kamerą mamy do czynienia z żywymi ludźmi, którzy muszą przez takie przechodzić? Mimo to jesteśmy pewni, że Waddingham zdawała sobie sprawę z tego na co się pisze, o czym zresztą sama wspomina. Największą przykrość sprawia głównie fakt, że wydarzenie to miało bardzo negatywny wpływ na jej dalsze życie i nawet wysoka gaża nie zrekompensuje ciągle powracających traumatycznych wspomnień.