autor: Adrian Piotrowski
Przyczyny porażki Google Stadia okiem byłych i obecnych pracowników firmy
Brak zrozumienia branży, wydawanie ogromnych pieniędzy na porty największych tytułów i pośpieszna premiera - oto parę przyczyn porażki platformy streamingowej Google Stadia, które padły z ust kilku byłych i obecnych pracowników.
O Google Stadii było w tym roku głośno, lecz głównie w negatywnym kontekście. 1 lutego zamknięto dwa studia, które miały zajmować się produkcją ekskluzywnych gier dla tej platformy. Wczoraj ukazały się dwa artykuły, które rozwinęły temat fiaska tego przedsięwzięcia. Pierwszy autorstwa Jasona Schreiera z portalu Bloomberg oraz drugi pióra Cecilii D'Anastasio będącej dziennikarką Wired. Oboje powołali się na słowa byłych oraz obecnych pracowników Google’a, którzy zgodnie stwierdzili, że projekt Stadia to porażka niespełniająca podstawowych celów. Reporterzy wyszczególnili parę najważniejszych decyzji, które spowodowały m.in. rozwiązanie ekipy Stadia Games and Entertainment.
Ilość wykupionych subskrypcji, według źródeł D’Anastasio, nie spełniła celów postawionych przez zarząd w 2020 roku. Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że premiera Stadii okazała się fiaskiem, którego Google nie zdołał zakryć PR-owo. Natomiast technicznie platforma, przy swoich największych konkurentach, prezentowała się jak wersja demo.
Firma musiała sporo dokładać do interesu, ponieważ płaciła miliony dolarów dużym wydawcom, między innymi Ubisoftowi czy Take-Two, byleby ich gry, jak Assassin’s Creed Valhalla czy Red Dead Redemption 2, miały swoją premierę na Stadii w tym samym dniu co na reszcie platform. Równocześnie nie była w stanie zaoferować odpowiedniej ilości pieniędzy niezależnym deweloperom, by przekonać ich do swojej usługi.
Kolejnym grzechem Google’a miał być zbyt duży pośpiech związany z najważniejszymi biznesowymi decyzjami. Według artykułu Schreiera, Stadia miała pierwotnie zadebiutować jako wersja beta, lecz zarząd, w ostatniej chwili, zdecydował się na szybką premierę, która przyniosła dużo negatywnych recenzji. Podobnie było z zamknięciem wewnętrznych studiów. Pięć dni przed tym wydarzeniem wiceprezes Google’a, Phil Harrison, wysłał e-mail do deweloperów, w którym chwalił ich za progres, jakiego dokonali przez niecały rok. Pracownicy o decyzji zarządu mieli dowiedzieć się z Internetu.
Najważniejsza wypowiedź, jaka mogłaby posłużyć za podsumowanie postawy giganta IT, padła z ust jednego z byłych pracowników. Jego zdaniem Google skupia się na technologii oraz inżynierii, lecz tworzenie kreatywnych dzieł wymaga ról i pracowników, których w tej firmie zwyczajnie nie ma. Ponadto gry tworzone przez wewnętrzne studia miały służyć przede wszystkim jako pokaz możliwości technologicznych Stadii.
Inne źródła obu dziennikarzy uważają, że lepiej by było, gdyby Google podążył drogą Microsoftu, czyli wykupił paru pomniejszych deweloperów, dał im nieograniczone środki finansowe oraz sprzętowe i pozwolił robić gry. Tymczasem korporacja podzieliła los innego giganta, czyli Amazona. Firma Jeffa Bezosa również ma ambitne plany na podbój świata gier, jednak okazało się, że gigantyczna fortuna oraz potężne zaplecze nie wystarczają, by stworzyć udaną produkcję.
Bardziej szczegółowy opis przyczyn porażki platformy Google’a znajdziecie w artykule Jasona Schreiera oraz w felietonie Cecilii D'Anastasio. Gorąco zachęcamy do ich przeczytania.
- Oficjalna strona platformy Google Stadia
- Google nie jest w stanie naprawić błędu we własnej grze na Stadii