George Lucas w ostatniej chwili usunął z Mrocznego widma bardzo istotny element, który na zawsze zmieniłby to, jak patrzymy na Star Wars
Oryginalnie George Lucas planował, by w Mrocznym widmie znalazła się wzruszająca scena z udziałem Obi-Wana i Qui-Gona. Twórca Star Wars w ostatnim momencie zrezygnował z tego pomysłu i alternatywnego podejścia do imion bohaterów.
Gwiezdne wojny to jedna z najsłynniejszych i najbardziej lubianych franczyz sci-fi. Co jakiś czas twórcy tego uniwersum dzielą się z fanami ciekawostkami dotyczącymi decyzji kreatywnych podejmowanych na planie lub w momencie pisania scenariuszy do filmów z tej serii, uświadamiając widzom, że czasami niewielka zmiana miała duży wpływ na to, jak dziś postrzegamy Star Wars.
Z okazji 25. rocznicy premiery Mrocznego widma amerykański ilustrator Iain McCaig udzielił wywiadu dla StarWars.com, podczas którego zdradził kolejną taką ciekawostkę, a dotyczy ona mistrzów Jedi. Jak się okazuje, początkowo starszy Jedi (Liam Neeson) miał nazywać się nie Qui-Gon, lecz Obi-Wan. Dopiero w pewnej wzruszającej scenie uczeń (Ewan McGregor) przejąłby imię swego mistrza.
Swego czasu starszy Jedi miał na imię Obi-Wan, a młodszy – Qui-Gon. Na końcu zaś był bardzo wzruszający [moment – dop. red.], kiedy Obi-Wan umiera, Qui-Gon pokonuje Dartha Maula i jest ze swoim mistrzem, kiedy ten odchodzi. Przejmuje wtedy także jego imię – Qui-Gon staje się Obi-Wanem.
To właśnie dlatego w Nowej nadziei widzimy, jak Alec Guinness zsuwa swój kaptur i mówi: „Obi-Wan? To nie jest imię, które słyszałem” […].George zmienił to w ostatniej chwili.
Gdyby George Lucas nie zrezygnował z tego oryginalnego pomysłu, z pewnością zupełnie inaczej postrzegalibyśmy nie tylko Mroczne widmo czy Nową nadzieję, ale także inaczej patrzylibyśmy na bohaterów, jakimi byli wspomniani mistrzowie Jedi.
Przypomnijmy, że już 3 grudnia na Disney+ zadebiutuje nowy serial z uniwersum Star Wars – Załoga rozbitków, na horyzoncie pojawiła się także szansa na drugi sezon serii Obi-Wan Kenobi z Ewanem McGregorem.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!