autor: Szymon Liebert
Gears of War 2 - na pewno nie na PC
W związku z nadchodzącą premierą drugiej części jednej z najbardziej cenionych i wpływowych gier ostatnich lat, jej twórca, Cliff Bleszinski udziela mnóstwa wywiadów (także nam), w których podaje nowe informacje. Dziś ponownie zaprzeczył możliwości wydania swojego dzieła w wersji na pecety. Powód? No cóż, wskutek pewnych aspektów, czyli mówiąc krótko piractwa, taka inwestycja się niezbyt opłaca.
W związku z nadchodzącą premierą drugiej części jednej z najbardziej cenionych i wpływowych gier ostatnich lat, jej twórca, Cliff Bleszinski udziela mnóstwa wywiadów (także nam), w których podaje nowe informacje. Dziś ponownie zaprzeczył możliwości wydania swojego dzieła w wersji na pecety. Powód? No cóż, wskutek pewnych aspektów, czyli mówiąc krótko piractwa, taka inwestycja się niezbyt opłaca.
W jednym z wywiadów na podwójnie zadane pytanie o ewentualną wersję Gears of War 2 na PC Bleszinski dwa razy odpowiada krótkim „nie”. Wydaje się więc, że Marcus Fenix i Dominic Santiago nie będą mogli uratować świata (szukając przy okazji żony tego drugiego) na komputerach osobistych. Autor podaje dwa powody tej sytuacji. Pierwszym jest sama architektura pecetów – czyli występowanie różnych konfiguracji i chipsetów graficznych. Drugim, w zasadzie decydującym (bo przecież pierwszy żadnym argumentem nie jest) jest główny problem tej platformy, czyli siejące postrach wśród wydawców piractwo. Według Bleszinskiego konwersja nowego projektu jest mało lukratywna, gdyż część użytkowników komputerów wolałaby wydać pieniądze na lepszą kartę grafiki, czy inne podzespoły, bo przecież najnowsze gry (a raczej ich pirackie wersje) i tak będą dostępne w Internecie, a ściągać pliki dzisiaj potrafi już prawie każdy.
Trudno dziwić się twórcy – pierwsza część Gears of War na pewno sprzedała się z tych powodów gorzej. Chociaż gra teoretycznie wymagała założenia profilu w sieciowym systemie Microsoftu, bez którego nie można było np. zapisywać naszych postępów, to bardzo szybko pirackie grupy stworzyły oprogramowanie będące obejściem tej kwestii. Udostępniało ono także możliwość wspólnej zabawy w sieci lokalnej, której stworzenie nie stanowi już dzisiaj problemu nawet przez Internet (za sprawą odpowiednich programów typu Hamachi). Okazywało się więc, a przynajmniej tak sądzili niektórzy, że piracka wersja w niczym nie ustępuje oryginałowi. Piraci zapytali pewnie: po co wydawać pieniądze na oryginał? Nie wspominając już o konsekwencjach prawnych, chociażby po to żeby twórcy mieli powód, dla którego warto byłoby zrobić kolejną część.
Zostawiając kwestię piractwa, która z hukiem powraca co jakiś czas, warto wspomnieć, że brak wersji na pecety wiąże się z jeszcze jednym elementem – konwersję poprzedniej części wykonała przecież jedna z ciekawszych polskich firm deweloperskich, czyli People Can Fly, wykupiona przez Epic jakiś czas temu. Częścią drugą ekipa raczej się więc nie zajmie. Wiemy jednak o tym, że deweloper zajmuje się nieogłoszonym jeszcze projektem.
Więcej informacji o nowym dziele Epica w naszej relacji oraz wywiadzie z samym twórcą. Mamy też nadzieję, że w nieco odleglejszej przyszłości uda się jednak przenieść ten świetny produkt na komputery osobiste. Niestety, jak na razie w naszej rzeczywistości, światu gier komputerowych zagraża inna Szarańcza – piractwo, z którą Fenix i spółka walczyć nie zamierzają.