filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Wiadomość filmy i seriale 13 listopada 2024, 12:17

autor: Pamela Jakiel

Finał Pingwina mógł wyglądać inaczej. Twórcy zdradzają niezrealizowany pomysł na zakończenie najbardziej emocjonalnego wątku w serialu Max

Ostatni odcinek Pingwina z Colinem Farrellem już za nami. Finał dostarczył wielu emocji, ale w oryginalnym scenariuszu wyglądał on nieco inaczej.

Źródło fot. Pingwin, Lauren LeFranc, HBO, 2024
i

Uwaga, tekst zawiera spoilery dotyczące finałowego odcinka serialu Pingwin.

Finał Pingwina już za nami. Ostatni odcinek pierwszego sezonu świetnie przyjętej serii HBO dostarczył wiele emocji, a sam epizod jest wysoko oceniany również ze względu na to, jak zakończyła się relacja między Ozem a Victorem. Jak się okazuje, w pierwotnych planach twórców zamknięcie serii wyglądało inaczej.

Przypomnijmy, że sprawy między Ozem a Victorem w finale przyjmują zaskakujący i brutalny obrót po tym, jak chłopak odsłania swoją wrażliwość i nazywa Pingwina swoją rodziną. Tytułowy bohater w impulsywnej reakcji na te słowa zabija swojego pomocnika. W oryginalnym scenariuszu nie było takiej sceny.

Choć los Vica od początku miał zakończyć się tragiczne, to jednak w pierwotniej wersji to Sofia była odpowiedzialna za jego śmierć, tak manipulując Ozem, by dokonał zbrodni.

Jedna rzecz miała być inna jeśli chodzi o śmierć Vica. W oryginalnym pomyśle Sofia podważyła to, w jaki sposób Vic zajmował się mamą Oza – że poszło to źle. Sofia była w stanie zmanipulować Oza tak, że zwrócił się przeciwko Vicowi. I na tym polegałby tragizm – wyjawił Matt Reeves w wywiadzie dla The Hollywood Reporter.

Zakończenie, które ostatecznie znalazło się w serialu, lepiej podkreśla jednak to, kim w istocie jest Pingwin – złoczyńcą. Kibicując Ozowi w tym sezonie, czasami można było o tym zapomnieć.

Pamela Jakiel

Pamela Jakiel

Redaktorka działu filmowego Gry-Online od kwietnia 2023 roku. Absolwentka filmoznawstwa i MISH Uniwersytetu Jagiellońskiego. Miłośniczka dzieł Romana Polańskiego, Terrence’a Malicka i Alfreda Hitchcocka. Woli gnozę od grozy, dramaty od komedii, Junga od Freuda. Tęskni za elegancją kina klasycznego i wciąż wraca do Bulwaru Zachodzącego Słońca. W muzeach tropi obrazy symbolistów, a świat przemierza gravelem. Uwielbia jamniki.

więcej