autor: Łukasz Kendryna
Fallout tygodnia #7: Activision kontratakuje
Ubiegły tydzień stał pod znakiem wstrząsających informacji zmieniających oblicze obecnego kształtu rynku gier i elektronicznej rozgrywki. Dowiedzieliśmy się między innymi o tym, że Polacy odpowiedzialni są nie tylko za obozy zagłady, ale również za stworzenie „najbardziej zdeprawowanej” gry w historii branży. Jakby tego było mało, Blizzard po raz kolejny zaskoczył wszystkich (nie)ustalając daty premier nadchodzących gier własnego portfolio na bliżej nieokreśloną, hen odległą przyszłość.
Ubiegły tydzień stał pod znakiem wstrząsających informacji zmieniających oblicze obecnego kształtu rynku gier i elektronicznej rozgrywki. Dowiedzieliśmy się między innymi o tym, że Polacy odpowiedzialni są nie tylko za obozy zagłady, ale również za stworzenie „najbardziej zdeprawowanej” gry w historii branży. Jakby tego było mało, Blizzard po raz kolejny zaskoczył wszystkich (nie)ustalając daty premier nadchodzących gier własnego portfolio na bliżej nieokreśloną, hen odległą przyszłość. To jednak nie koniec dramatycznych wieści. Activision Blizzard, według plotek krążących w sieci, planuje przejąć Take-Two.
Odstawiając ironię na bok, ostatni z wymienionych newsów nie na żarty zasługuje na większą uwagę. Zagraniczne serwisy branżowe, od rozrywkowych po analityczne, zaserwowały prawdziwy grom z nieba. Zaznajamiając się z nim odkrywamy, jakoby największa firma w biznesie elektronicznej rozrywki miała w planach kolejne przejęcia, znacząco zwiększające i tak nie mały udział na globalnym rynku. Ofiarą miałby paść amerykański wydawca, producent i dystrybutor, firma Take-Two.
Czym mogłoby się to skończyć dla branży i graczy... sporymi konsekwencjami. Activision znane jest z odważnych kroków, często kończących się masowymi zwolnieniami i kasacją mniej dochodowych marek. Ponadto warto zauważyć, że zniknięcie kolejnego znaczącego wydawcy (nie tak dawno pożegnaliśmy się z niezależnością Eidosa) to poważna strata dla konkurencyjności całego rynku.
Plotka
Zajmijmy się jednak samą plotką, gdyż to ona stała się główną przyczyną obaw. Zgodnie z tym co donoszą zagraniczne serwisy (vide: MCV), źródłem przecieku są osoby na wyższych stanowiskach kierowniczych, a same pogłoski są podobno „mocne”. To jednak nie wszystkie fakty przemawiające za tym, by bliżej przyjrzeć się sprawie.
O przejęciu Take-Two mówi się nie od dziś. Niemal dokładnie trzy lata temu, w lutym 2008 roku, firma Electronic Arts złożyła na ręce udziałowców Take-Two ofertę wykupu. Propozycja opiewała na kwotę dwóch miliardów dolarów w gotówce, przy cenie za akcję na poziomie $26 (ich prawdziwa wartość była znacznie niższa, oscylując w granicy $13 za sztukę, dając tym samym szansę czystego zysku w wysokości 64% w stosunku do ogólnej wartości firmy). Strauss Zelnick, ówczesny jak i obecny przewodniczący zarządu, odrzucił jednak ofertę pozostawiając pole na dalsze spekulacje.
A te rozgorzały blisko dwa lata później, pod koniec 2009 roku. Doszło wówczas do wykupienia przez Carla Icahna, amerykańskiego finansisty i jednego z najbogatszych ludzi na świecie (pierwsza sześćdziesiątka krezusów globu), ponad 11% akcji firmy Take-Two i zażądania zmian w zarządzie, w ten sposób robiąc miejsce bliskim współpracownikom, w tym dla własnego syna. Analitycy po dziś dzień utrzymują, iż zarówno zmiany w najwyższych szeregach administracji, jak i późniejsze wzmocnienie udziału Icahna w firmie do poziomu bliskiego 14%, jest wstępem do możliwości wystawienia przedsiębiorstwa na sprzedaż. W tym świetle ostatnie plotki przybierają innych, bardziej realnych barw.
Activision na tak
W ubiegłym tygodniu przy okazji opublikowania wyników finansowych za ostatni kwartał koncern Activision podzielił się z wszystkimi zainteresowanymi planami na przyszłość. Planami, o czym warto wspomnieć, w niczym nieprzypominających zwykłych liczb i excelowskich zestawień. Najważniejszym doniesieniem był mocny cios w i tak dogorywający gatunek gier muzycznych, przejawiający się decyzją o kasacji serii Hero oraz zwolnieniu 500 osób. Na pierwszy ogień poszło studio 7 Studios, współodpowiedzialne za markę DJ Hero. To jednak wciąż nie koniec daleko idących posunięć. Kolejnymi przegranymi w zaistniałej sytuacji są Tony Hawk i True Crime. Pierwsza z wymienionych marek wylądowała w poczekalni, podczas gdy druga trafiła pod nóż.
Tak oto zestaw liczących się marek giganta skurczył się do skromnych rozmiarów, biorąc pod uwagę wielkość przedsiębiorstwa i jego udział w globalnym rynku. Poza IP w posiadaniu Blizzard Entertainment oraz serii Call of Duty, gigant nie może pochwalić się niczym więcej (prawa do tajemniczego tytułu Bungie pozostają bowiem w rękach dewelopera). Licencje na gry spod znaku 007, Spider-Mana czy X-Menów nie wystarczą, tym bardziej, że sektor licencjonowanych tytułów boryka się z poważnymi problemami (zarówno Electronic Arts, jak i Ubisoft, wycofują się z niego, skupiając wyłącznie na wewnętrznej własności intelektualnej).
W świetle przytoczonych faktów, przejęcie Take-Two byłoby idealnym rozwiązaniem dla Activision. W ten oto sposób szybko uzupełniono by poważne braki w katalogu wydawniczym. Takie pozycje jak GTA, Red Dead Redemption, BioShock czy gry sportowe z 2K w tytule, idealnie wpasowałyby się w obecne menu giganta. Ten nie tylko otrzymałby mocne pozycje sandboxowe, ale również wszedłby na rynek gier sportowych, na którym wcześniej był nieobecny (a jak udowadnia Fifa, ten potrafi być wysoko dochodowy i to przy relatywnie niskim nakładzie budżetowym). Spekulacje nie ominęły również True Crime: Hong Kong. Mówi się, że tytuł mógł zostać skasowany, aby nie konkurować z GTA, którego nowa, piąta już odsłona, zostanie prawdopodobnie zapowiedziana przy okazji tegorocznych targów E3.
Take-Two to firma, która pomimo, iż jeszcze do niedawna uchodziła za wydawcę jednego tytułu – serii Grand Theft Auto –, zdołała zrestrukturyzować własne zaplecze IP odważnie wprowadzając na rynek nowe marki. Dziś takie gry jak BioShock czy Red Dead Redemption są rozpoznawalne i cenione przez wszystkich, a zwłaszcza przez graczy i ich portfele (nie tak dawno poinformowano o sprzedaży 8 mil egzemplarzy RDR). Co więcej, nadchodzące miesiące przynieść mogą kolejne czarne konie. Niema dziś chyba nikogo, kto nie oczekiwałby premiery L.A. Noire.
Pamiętać jednak należy, że to wciąż nie wszystkie aktywa do wzięcia. Take-Two posiada również prawa do Maxa Payne’a (ze zbliżającą się trójką), Mafii, Midnight Club czy Cywilizacji Sida Meiera. Ponadto w drodze jest jeszcze reboot XCOM i tajemniczy Agent wyłącznie na PS3.
Historia kołem się toczy
Historia lubi się powtarzać, to też spójrzmy w przeszłość i przypomnijmy sobie jak potoczyły się losy dotkniętych ostatnimi głośnymi fuzjami, tymi z 2008 roku. Doszło wówczas do spektakularnego połączenia się dwóch mocnych graczy na rynku elektronicznej rozgrywki: Activision oraz Vivendi Games. Drugi z wymienionych podmiotów był wówczas holdingowym przedsiębiorstwem zarządzającym Sierrą Entertainment i Blizzard Entertainment, będąc jednocześnie własnością wielkiego francuskiego konglomeratu, Vivendi.
Vivendi jest przedsiębiorstwem ogromnych rozmiarów, działającym na wielu biznesowych polach, tj. w dostarczaniu telewizji, Internetu czy usług telekomunikacyjnych, do odbiorców na kilku kontynentach. W jego posiadaniu jest Canal+ Group, Universal Music Group, Maroc Telecom, a do niedawna – do sprzedaży doszło nieco ponad dwa tygodnie temu – NBC Universal. Ponadto przedsiębiorstwo jest w posiadaniu kontrolnego pakietu akcji (52%) Activision Blizzard.
Sama fuzja wywołała lawinę zmian przetasowując aktywa niemal wszystkich dotkniętych operacją. Największym przegranym okazała się Sierra, która po niemal 30-letniej obecności na rynku przestała istnieć. Wszystkie ówczesne jej projekty zostały zawieszone lub przejęte przez konkurencję. Za przykład posłużyć może Ghostbusters: The Video Game, której istnienie zawisło na włosku. Na szczęście projekt przejęło Atari i gra ostatecznie pojawiła się na rynku zbierając wysokie noty, oscylujące w granicy 80%. Inne świetne tytuły również znalazły się w trudnej sytuacji. Brutal Legend, WET, 50 Cent: Blood on the Sand, Chronicles of Riddick: Assault on Dark Athena były zmuszone zmienić wydawców, co niemal zawsze wiąże się ze sporymi perturbacjami i możliwością kasacji. Taki los spotkał chociażby World in Conflict: Soviet Assault w wersji na konsole - gra nigdy nie trafiła na sklepowe półki.
W przypadku przejęcia Take-Two można śmiało przypuszczać, jednocześnie nie stroniąc od obaw, podjęcia podobnych kroków. Jeśli doszłoby do wchłonięcia nowego podmiotu, część z dotychczasowych marek mogłyby trafić do zamrażarki, bądź też na sprzedaż. Takie tytuły jak GTA czy BioShock z pewnością byłby bezpieczne, podobnie jak gry sportowe (przynajmniej te bardziej dochodowe, czyt. NBA 2K11), ale co z serią Midnight Club, Mafią czy nawet Maxem Paynem? Wielką niewiadomą stałaby również przyszłość niektórych deweloperów. Casualowy 2K Play czy Rockstar New England to stosunkowo mało ważne grupy deweloperskie, które szybko mogłyby paść ofiarą restrukturyzacji.
Czarny scenariusz nie jest jednak jedynym możliwym. Podobnie jak w przypadku Blizzard Entertainment, Take-Two mógłby zachować część suwerenności, opierając się głębokim przemianom we własnych strukturach. Take rozwiązanie byłoby najbardziej pożądane zarówno dla pracowników przedsiębiorstwa i ich kreatywności, jak również samych graczy.
Zagrożenie dla rynku
Dziś w marce Call of Duty upatruje się jedno z największych zagrożeń branży. Seria ta w pojedynkę pochłania lwią część rynku, dominując na listach sprzedaży podczas najgorętszego okresu handlowego przedświątecznej gorączki zakupowej. W okresie, w którym kolejne Call of Duty debiutuje na rynku nikt nie stara się z nim konkurować. Rywale przesuwają premiery nawet o kilka dobrych miesięcy wiedząc, że Activision pochłonie niemal całą przestrzeń w gatunku shooterów (jak i pozostałych multiplayerowych tytułów). W ten sposób zabijając nie tylko konkurencyjne gry, ale przede wszystkim te, które teoretycznie mógłby powstać. Wyobraźcie sobie ile różnych pozycji mogłoby trafić na rynek zamiast jednego Black Ops, będąc jednocześnie wciąż opłacalnymi.
W chwili przejęcia Take-Two sytuacja mogłaby ulec dalszemu pogorszeniu. Activision z łatwością – będąc w posiadaniu sporego zaplecza finansowego – zamienia markę GTA w coroczny blockbuster, wchłaniając podobną część rynku w okresie przedwakacyjnym, co Call of Duty jesienią. Zamieniając liczne studia Rockstar Games w maszynki do robienia kolejnych odsłon sandboxowej serii, podobnie jak to ma teraz miejsce w przypadku wspomnianego shootera, konkurencja znalazłaby się w niebezpiecznej sytuacji. Wraz z World of Warcraft Bllizarda i nowym projektem Bungie, pozycja Activision jako lidera byłaby nie do podważenia.
Alternatywa
Pozostaje pokładać wiarę w konkurencję Activision i w to, że ta nie dopuści do podobnej sytuacji. Jeśli zarząd Take-Two z Carlem Icahnem rzeczywiście wystawią przedsiębiorstwo na sprzedaż, miejmy nadzieję, że zwycięzcą oferty nie będzie Activision Blizzard.
Jeśli do zakupu przystąpiliby ponownie Elektronicy, obecny lider na rynku mógłby stracić pierwsze miejsca na liście największych. Jednak takie rozwiązanie również nie byłoby najlepszym z punktu widzenia przeciętnego gracza. EA jest obecnie największym deweloperem gier sportowych, a jego jedynym, poważnym przeciwnikiem jest właśnie Take-Two. Przejmując go, amerykański producent sportowych tytułów pozbyłby się konkurencji uzyskując monopol w sektorze (Konami i jego PES czy THQ z UFC Undisputed są zbyt mali, aby móc się liczyć, nie wspominając już o Ubisoft i Pure Football).
W przypadku chęci sprzedaży najlepszym rozwiązaniem okazałoby się przejęcie przez jednego z mniejszych graczy w branży, tworząc w ten sposób trzeciego giganta, sprawnie konkurującego z Activision Blizzard i EA. Ubisoft już od wielu lat zdaje się stać w miejscu, nie zwiększając swoich wpływów. Fakt znaczącego wzmocnienia Ubisoft Montreal czy przejęcia Reflections Interactive to wciąż za mało, zważywszy na obecną sytuację na rynku. Inicjatywa EA Partners, Activision Blizzard, Square Enix z Eidosem, to wciąż nie wszystkie przykłady umacniania wpływów w czym Ubisoft zdaje się zostawać w tyle (a jeszcze kilka lat temu to o nim mówiło się jako o jednym z liderów branży).
Podsumowanie
Jeśli plotka okaże się prawdziwa i Take-Two faktycznie zostanie wystawione na sprzedaż, jego przejęcie przez Activision może okazać się kłopotliwe dla całej branży. Pozostaje mieć zatem nadzieję, by pogłoski pozostały w sferze spekulacji. Nie dlatego, że Activision to Imperium Zła, ale z powodu jego niezwykłej skuteczności i sprawności prowadzenia biznesu w kapitalistycznym świecie elektronicznej rozrywki. Życzę zatem sobie i Wam graczom, by w chwili domniemanego rozpoczęcia procesu sprzedaży przedsiębiorstwa Take-Two, konkurencja Bobbiego Koticka również przystąpiła do walki o prawa do nowych marek, ze szczerym zamiarem zwycięstwa i realną szansą na sukces.
Łukasz „Crash” Kendryna
- Fallout Tygodnia #1: Czy Natal kocha hardcore?
- Fallout tygodnia #2: Medal of Duty
- Fallout tygodnia #3: Książę Blockbuster
- Fallout tygodnia #4: Polityka w grze
- Fallout tygodnia #5: Śmierć pecetów jakie znamy
- Fallout tygodnia #6: Czy długość ma znaczenie?