Dobry humor i broń obracająca cały świat. Armed and Dangerous to ostatnia gra w duchu Shiny Entertainment
Armed and Dangerous to druga gra od Planet Moon Studios, która miała na siebie oryginalny pomysł. Sprawdźmy, co takiego sprawiło, że do dzisiaj cieszy się ona sympatią graczy.
Rok 2003 to czas, w którym studio Shiny Entertainment weszło w drugą, niestety tę gorszą połowę swojego „życia”, w pełni koncentrując się na tworzeniu produkcji opartych na głośnych licencjach. Niemniej na fali był wtedy inny zespół, czyli Planet Moon Studios, który przejął schedę po deweloperach z Laguna Beach.
Planet Moon Studios zdobyło rozpoznawalność na całym świecie za sprawą gry Giants: Obywatel Kabuto, która spotkała się z ciepłym przyjęciem ze strony graczy i recenzentów, a po latach doczekała się statusu kultowej. Więcej na jej temat przeczytacie w jednym z naszych wcześniejszych artykułów z cyklu Retro Gaming. Po premierze tej produkcji jej autorzy ochoczo zabrali się do pracy nad swoim następnym, równie oryginalnym i wciąż wartym uwagi projektem. Panie i panowie, oto Armed and Dangerous.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
Monty Python w formie
Armed and Dangerous zabierało nas w podróż do świata science fiction, a dokładnie – na planetę Milola. Głównymi bohaterami gry byli najemnicy z oddziału Lionhearts, którzy mieli za zadanie stawić czoła złowrogiemu władcy – królowi Forge’owi – i odzyskać magiczną księgę, nim trafi w jego chciwe ręce, zapewniając mu niesamowitą moc.
Na czele „Lwich serc” stał żołnierz imieniem Roman, w którego wcielaliśmy się podczas zabawy, i który wydawał się najbardziej standardowym członkiem ekipy. Oprócz niego tworzyły ją bowiem tak nietypowe postacie, jak Q1-11 – robot o wyglądzie inspirowanym rzymskimi legionistami, kret imieniem Jonesy o iście wybuchowym charakterze (czyniącym go ekspertem od, a jakże, materiałów wybuchowych) oraz sprawiający wrażenie szalonego Rexus, którego fizjonomia mogła budzić skojarzenia z filmowym Gollumem (ale takim, który widział w życiu zdecydowanie zbyt wiele).
Choć zarys przedstawionej w grze opowieści sprawiał wrażenie nader poważnego, twórcy poszli ścieżką wytyczoną przez Kabuto i wypełnili swoje dzieło iście brytyjskim humorem. W grze można było znaleźć liczne odniesienia do innych dzieł kultury, na czele z Monty Pythonem, a nawet Gwiezdnymi wojnami czy Władcą Pierścieni. Co jednak najważniejsze – autorzy zaimplementowali je umiejętnie (najpewniej świetnie się przy tym bawiąc), toteż całość nie męczyła (co niestety nie jest standardem w produkcjach próbujących rozśmieszyć gracza).
To jest Milola i tu się (głównie) strzela
Przez większość czasu w Armed and Dangerous oglądaliśmy plecy Romana. Wyjątek stanowiły momenty, w których zasiadaliśmy za sterami potężnego działa czy równie potężnego CKM-u i pruliśmy do atakujących nas przeciwników, posyłając ich do piachu w iście hurtowych ilościach. Niemniej, takie okazje zdarzały się dość rzadko.
Znacznie częściej eliminowaliśmy nieprzyjaciół, robiąc użytek z szerokiego wachlarza broni palnej i rozmaitych gadżetów bojowych. Choć w grze nie brakowało standardowych narzędzi mordu, jak karabin maszynowy i snajperski, wyrzutnia rakiet czy moździerz, na uwagę zasługuje kilka bardziej nietypowych elementów wyposażenia protagonisty. Roman mógł bowiem korzystać między innymi z Land Shark Guna, który strzelał... rekinami nurkującymi w ziemi i siejącymi popłoch w szeregach wrogów. Poza tym na jego podorędziu znajdowała się miniaturowa czarna dziura, która wciągała z biletem w jedną stronę wszystko, co znalazło się w jej polu rażenia, a także śruba, która dosłownie wywracała świat gry do góry nogami, przez co wrogowie „spadali” z niego w stronę nieba, zaś po przywróceniu grawitacji – z impetem uderzali o podłoże.
Ponadto Roman mógł zrobić użytek z plecaka odrzutowego, któremu poświęcono nawet wybrane etapy. A skoro o poziomach mowa – kampania fabularna składała się z 21 misji, na przestrzeni których odwiedzaliśmy takie miejsca, jak leśne gęstwiny, skute lodem obszary, rozpościerające się po horyzont tereny górskie, a nawet futurystyczna metropolia. Przemierzając je, nie tylko mierzyliśmy się z nieprzyjaciółmi, lecz również realizowaliśmy powierzane nam zadania. Oprócz obrony określonych lokacji czy ataków na pozycje wroga, od czasu do czasu musieliśmy np. ratować mieszkańców Miloli oraz eskortować ich w bezpieczne miejsca. Na marginesie warto odnotować, że w odwiedzanych przez nas miejscach pojawiały się puby, w których mogliśmy odpocząć od bitewnego zgiełku i zregenerować nadwątlone zdrowie.
Choć przygoda cieszyła różnorodnością, a liczba czekających na nas misji mogła wydawać się imponująca, w praktyce Armed and Dangerous nie było długą grą, gdyż ukończenie kampanii było zadaniem na około 6 godzin. Autorzy przygotowali też bonusowe etapy – ich przejście wydłużało czas gry o około 3 godziny (według serwisu HowLongToBeat).
Lata lecą...
Giants: Citizen Kabuto, czyli pierwsze dzieło Planet Moon Studios, cieszył oko ładną grafiką, która prezentuje się nieźle nawet dzisiaj. Podobnie mają się sprawy z Armed and Dangerous, aczkolwiek na tle swojej starszej siostry opisywana produkcja wydaje się nieco „wyprana” z kolorów. Niemniej projekty poziomów, postaci (Q1-11!) i elementów wyposażenia wciąż potrafią przykuć oko.
Ciekawym zabiegiem, zapewne mającym na celu uzyskanie efektu „filmowości”, było zaimplementowanie charakterystycznych, czarnych pasów na górze i na dole ekranu. Niestety raczej nikt nie zaryzykowałby stwierdzenia, że zbliżyło to opisywany tytuł do kinowych produkcji.
Jak dzisiaj zagrać w Armed and Dangerous?
Armed and Dangerous jest dostępne zarówno na platformie GOG.com, jak i na Steamie (w obu przypadkach – za 27,50 zł). Gracze, którzy bardzo chcą nabyć pudełkowe wydanie, muszą przygotować co najmniej dwa razy tyle; ceny używanych egzemplarzy na PC zaczynają się bowiem od 50 zł, z kolei edycja na pierwszego Xboksa kosztuje ponad 120 zł.
Co było potem?
Armed and Dangerous doczekało się solidnych ocen od branżowych mediów, oscylujących w okolicach „ósemki”. Niestety była to ostatnia gra Planet Moon Studios, która zdołała trafić do masowej świadomości graczy. Dość powiedzieć, że „łabędzim śpiewem” studia była wydana w 2010 roku zręcznościówka oparta na filmie animowanym pod tytułem Zaplątani. Niedługo po premierze tej ostatniej, bo w styczniu 2011 roku, zespół Planet Moon Studios został kupiony przez Bigpoint Games, a samo studio zniknęło z branżowej mapy.
Retro Gaming
Cykl Retro Gaming rozwijamy od października 2023 roku. Teksty wchodzące w jego skład znajdziecie w tych miejscach. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Mamy Diablo w domu. Bez Get Medieval nie byłoby wielu kultowych gier
- 21 lat temu ta strategia oszałamiała liczbą jednostek. Impossible Creatures to unikalne dzieło twórców CoH
- Chciałem napisać o wybitnej strategii Myth. Przepraszam, że skończyłem z tekstem na 23 tysiące znaków
- Ten Need for Speed jechał pod prąd. EA powinno częściej eksperymentować z takimi odsłonami jak Porsche 2000
- W 1993 roku ta gra paliła najmocniejsze pecety. Dzisiejsze narzekania na crunch w gamedevie to niemal nic przy historii powstawania Strike Commandera
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!