Diego Luna długo nie wierzył w sukces Andora. „Miałem wrażenie, że coś pójdzie nie tak”
Serial Andor okazał się jednym z najlepszych, jakie w ostatnim czasie powstały w świecie Gwiezdnych wojen. Odtwórca głównej roli wolał jednak przedwcześnie nie cieszyć się z sukcesu.
Andor jest jedną z największych serialowych niespodzianek ostatnich miesięcy. Produkcja, która koncentruje się na historii przed wydarzeniami znanymi z filmu Łotr 1. Gwiezdne Wojny – Historie, zaszokowała wszystkich. Duża w tym zasługa showrunnera Tony’ego Gilroya, który w ciekawy sposób pokazał wątki w pierwszym sezonie.
Niewiele jednak osób wierzyło w sukces serial. Ostatecznego wyniku nie był w stanie przewidzieć nawet odtwórca roli Cassiana Andora. W ostatnim wywiadzie dla The Hollywood Reporter Diego Luna wyznał, że obawiał się, że w pewnym momencie podczas produkcji coś pójdzie nie tak.
Zawsze miałem wrażenie, że to nie ujrzy światła dziennego. Ciągle powtarzałem: „To jest zbyt idealne, to wszystko działa”. Całość stawała się coraz lepsza, a ja miałem wrażenie, że coś pójdzie nie tak. Ale tak się nie stało. Mieliśmy pełne wsparcie Disneya i Lucasfilm oraz zaufanie Kathy Kennedy względem serialu.
Pierwszy sezon ukazał Cassiana Andora, który z odcinka na odcinek stawał się ważniejszą częścią tworzącej się rebelii. Widzowie w nowych epizodach w dalszym ciągu będą oglądać jego metamorfozę w dzielnego bohatera, znanego z filmu Łotr 1. Gwiezdne Wojny - Historie.
Cassian oznajmił, że chce być częścią rebelii, ale mam wrażenie, że nie do końca wie, co to tak naprawdę znaczy. Powiedział: „Chcę mówić tym językiem”, ale teraz musi się go nauczyć. To trochę potrwa. W drugim sezonie przeniesiemy się o cztery lata i dowiemy, że Andor jest kompletnie innym bohaterem, niż na końcu pierwszej serii. To facet, któremu można zaufać w przypadku takiej misji.
Przypomnijmy, że pierwszy sezon serialu Andor dostępny jest na platformie Disney+. Na razie nie wiadomo, kiedy zadebiutują nowe odcinki.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!