autor: Aleksander Kaczmarek
Czy masz prawo odsprzedać legalnie kupioną grę?
Cytowani przez Dziennik Gazeta Prawna eksperci nie mają wątpliwości. Wydawcy gier w Polsce nie mają prawa zabraniać graczom odsprzedaży legalnie nabytych egzemplarzy, a stosowne adnotacje umieszczane na pudełkach tylko wprowadzają w błąd klientów.
Producenci, wydawcy oraz dystrybutorzy gier w Polsce uważnie przyglądają się obrotowi używanymi egzemplarzami i różnymi metodami próbują przekonywać graczy, że nie mogą oni odsprzedawać legalnie nabytych kopii. Eksperci cytowani w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazeta Prawna są jednak zdania, że takie działania nie mają podstaw prawnych, a osoby decydujące się na sprzedaż gry nie łamią przepisów.
Wśród użytkowników największych polskich portali aukcyjnych trwają dyskusje dotyczące legalności sprzedaży używanych gier. Powodem są stosowane przez producentów obostrzenia, w tym zakaz odsprzedaży. Dziennik Gazeta Prawna rozwiewa jednak wątpliwości. To nie gracze, ale wydawcy łamią prawo.
- Jeżeli ktoś nabędzie legalny egzemplarz utworu, np. płytę z grą komputerową, to jest uprawniony do jego odsprzedaży – uważa cytowany w artykule dr Arkadiusz Michalak z Centrum Praw Własności Intelektualnej im. H. Grocjusza. Jego zdaniem ma tu zastosowanie zasada „wyczerpania prawa do zezwalania na dalszy obrót”.
Innymi słowy, jeżeli dana gra została już wprowadzona do obrotu na terenie Polski lub Unii Europejskiej, to producent (w tym rozumieniu także wydawca bądź dystrybutor – przyp. red.) nie może zgłaszać sprzeciwu, jeśli nabywca zdecyduje się na jej późniejsze odsprzedanie. Co więcej, nawet umowy licencyjne nie mogą ograniczać tej reguły. – Przepis o wyczerpaniu praw jest przepisem bezwzględnie obowiązującym i strony nie mogą zmodyfikować go umownie.
Andrzej Oryl, radca prawny z Kancelarii Marka Czernisa zwraca jednak uwagę, że nie dotyczy to dystrybucji elektronicznej, czyli sytuacji, gdy gra nie jest dostępna na płycie, ale można pobrać ją bezpośrednio ze strony internetowej producenta.
Eksperci Dziennika Gazeta Prawna mają też sporo zastrzeżeń odnośnie praktyk stosowanych przez producentów, w tym chociażby ograniczania możliwości gry online oraz umieszczania na okładkach informacji o zakazie odsprzedaży. Zdaniem mecenasa Tomasza Lustryka powoduje to, że klienci nie są do końca świadomi, czy kupując grę nabywają rzecz, czy też zawierają umowę, na mocy której producent zobowiązuje się dostarczyć im rozrywkę.
Przypomnijmy, że obostrzenia w obrocie grami na rynku wtórnym to nie tylko polska domena. Przykładem może być koncern Electronic Arts, który forsuje wprowadzoną w 2010 roku usługę Online Pass. Wiele gier tego wydawcy pozwala bezproblemowo cieszyć się rozgrywką sieciową jedynie pierwotnemu nabywcy. Gracze, którzy nabyli egzemplarze z drugiej ręki, jeśli chcą zagrać online, muszą dodatkowo za to zapłacić. Szacuje się, że w ciągu roku od wprowadzenia Online Pass firma mogła zarobić na tym nawet 15 milionów dolarów.