Czy gracze są otwarci na zmiany? Nie wiem, ale nie zazdroszczę twórcom gier
Producent ogłasza, że nasza ukochana seria od następnej odsłony zmienia gatunek i będzie oferować inny styl zabawy. Dajemy kredyt zaufania czy ostro krytykujemy? Dziś o tym, na ile gracze są otwarci na zmiany i ile pozwalają wyciskać z marki.
Kolejna robiona od szablonu kontynuacja. Następny bezczelny remaster. Będący wyraźnym skokiem na kasę spin-off. W ostatnich latach gracze jeszcze częściej mają okazję narzekać na producentów i wydawców, którzy wyciskają ostatnie soki z lubianych marek i dobrze sprzedających się serii. Ilekroć pojawiają się takie zapowiedzi, media społecznościowe i sekcje komentarzy na portalach zapełniają się negatywnymi opiniami zniesmaczonych fanów. Czy rzeczywiście jesteśmy tak bardzo przeciwni tego rodzaju projektom? Czy istnieje granica, do której jako odbiorcy dopuszczamy możliwość „wyciskania marki”? Czy każda zmiana gatunku jest zła?
Do zadania powyższych pytań sprowokowało mnie studio Crystal Dynamics, które jakiś czas temu postanowiło nagle wybudzić z letargu społeczność fanów serii Legacy of Kain. W ramach udostępnionej w sieci ankiety zadało wiele pytań dotyczących marzeń graczy, a przy okazji wybadało też ich oczekiwania dotyczące najbliższych zapowiedzi. Wśród proponowanych opcji trudno było wybrać tę jedną najlepszą, bo równie kusząco prezentował się pomysł szybkiego remastera jednej z dotychczasowych odsłon cyklu czy wymagającego więcej pracy remake'u, jak też zupełnie nowej produkcji w świecie Nosgoth lub nawet kontynuacji losów Kaina i Raziela.
Obok wymienionych wyżej rozpalających wyobraźnię scenariuszy nie zabrakło również bardziej ogólnych kwestii, jak chociażby wyboru gatunku, który miałaby reprezentować najnowsza produkcja sygnowana nazwą Legacy of Kain. Zakres opcji do wyboru był naprawdę szeroki, bo obok przychodzącego fanom jako pierwsza myśl action adventure nie zabrakło także odważniejszych prób przedstawienia wydarzeń w Nosgoth. Od taktycznego RPG, przez MMO, po nawet tytuł z gatunku MOBA. Ile z nich byłoby policzkiem w twarz dla wieloletnich fanów marki? Trudno powiedzieć, gdyż wyników ankiety nie znamy, a i o gustach się nie dyskutuje. Tu dochodzimy jednak do tytułowego pytania: ile można wycisnąć z danej serii, odchodząc od mechanizmów rozgrywki jednoznacznie się z nią do tej pory kojarzących, by było to przez graczy akceptowalne?
Bądź mądry i utraf w oczekiwania
Nie zazdroszczę producentom gier, bo zaspokoić oczekiwania odbiorców jest piekielnie trudno i wie to każde studio działające w branży. W szczególności orientują się w tym wszyscy ci, którzy mają w swoim portfolio jakiś cykl – dysponują marką składającą się przynajmniej z dwóch produkcji. Bezpieczna kontynuacja w stylu „więcej, mocniej, lepiej” stanowi kuszące wyjście z sytuacji, ale nigdy nie wiadomo, czy różnic nie będzie zbyt mało i posiadacze konsol oraz komputerów nie poczują się oszukiwani na siłę doczepioną cyferką w tytule. A znowu większe zmiany to ryzyko rozminięcia się z wizją fanów, którą ci z reguły utkali misternie na bazie wielu godzin spędzonych z oryginałem.
Studia od dekad lawirują więc w tej materii, szukając optymalnego rozwiązania i odnosząc duże sukcesy oraz spektakularne porażki. Fani Legacy of Kain coś zresztą o tym wiedzą, wszak jak na razie ostatnim tchnieniem ich ukochanego cyklu było multiplayerowe Nosgoth, które nie wyszło nigdy poza fazę beta-testów. Raczej niewielu zdołało zachwycić ideą wieloosobowej rozwałki z udziałem ludzi i wampirów.
Czy więc twórcy powinni grać bezpiecznie i trzymać się pewnych przyjętych na początku pracy nad daną serią założeń? Gdyby przed laty narzucić im takie wytyczne, pozbawilibyśmy się całej gamy pierwszorzędnych produkcji, które dzisiaj wspominamy z rozrzewnieniem. Oczywiście można dyskutować, czy przejście Mario, Sonica i Raymana w trójwymiar jest porzuceniem schematu oryginału, czy raczej naturalnym rozwinięciem pewnej koncepcji. Ale już World of Warcraft, Fallout 3 czy jedna z mnóstwa gier z Pac-Manem wydanych po jego dwuwymiarowym debiucie pokazują, jak wiele autorzy są w stanie zaoferować, jeśli nie muszą trzymać się bardzo konkretnych ram.
Coś nowego dla graczy konsolowych
Interesujące w tym kontekście było, widoczne szczególnie wyraźnie na początku wieku, podejście wielu producentów do przenoszenia niektórych serii pomiędzy PC a konsolami. Próbując „dopasować” swoje marki do zabawy na padzie i rzekomo zupełnie innych oczekiwań odbiorców konsolowych, tworzyli inne gatunkowo wersje tak znanych serii, jak Commandos, Total War czy Fallout. Czasami wychodziło to świetnie, jak w przypadku Spartan: Total Warrior, czasami nieźle, bo tak wypada ocenić FPS-a Commandos: Strike Force, a czasami „dyskusyjnie”, żeby już nie rozdrapywać ran zadanych fanom przez Fallouta: Brotherhood of Steel. W każdym z tych przypadków oddalono się mocno od mechanik, które jednoznacznie się z danym cyklem kojarzyły do tej pory, by ugryźć temat inaczej. Niektórzy powiedzieliby nawet, że tylko przyszyto nazwę do projektu, który trudno uznać za część danej serii. Powiązania jednak dało się znaleźć, więc nie był to jedynie cwany sposób na zwiększenie sprzedaży.
Koronnymi przykładami udanej operacji przeszczepu marki na inny gatunek są Crash Team Racing czy Jak X, dwie gry wyścigowe Naughty Dog, w których mamy do czynienia z całkowitym odejściem od wcześniejszej formuły. Bardzo pomysłowym i udanym, jak pokazały ciepło przyjęte premiery tych produkcji. Przed ich wydaniem mało kto zakładał, że Crash czy Jak odnajdą się tak dobrze w świecie gier wyścigowych. A jesteście w stanie sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby Naughty Dog postanowiło z lubianymi bohaterami eksperymentować dalej?
Kiedy w lipcu 1999 roku sympatyczny jamraj szykował się do swojego debiutu na nowym poletku wyścigowym, redakcja amerykańskiego Oficjalnego Magazynu PlayStation postanowiła pójść o krok dalej i zapytała czytelników:
W jakim następnie gatunku powinniśmy zobaczyć Crasha?
Odpowiedzi:
RPG – 2308
bijatyka – 1230
strzelanka – 633
sportowa – 473
logiczna – 302
Wyniki, musicie przyznać, bardzo intrygujące. Znaczna grupa wyobrażała sobie niezbyt lotnego herosa w RPG, co przy dotychczasowej prezentacji uniwersum jawi się jako dość odważne posunięcie, by nie powiedzieć: szalone. Druga na liście bijatyka wydaje się mieć więcej sensu, wszak Bandicoot i spółka mogliby wystąpić w czymś na wzór uwielbianego przez miliony Smash Bros. Trzecią w kolejności strzelankę również trudno połączyć z Crashem w dobrze zapowiadającą się całość, ale ktoś tam kiedyś widział taki tytuł w swoich marzeniach.
Gdzie leży granica naszej tolerancji?
Teraz wyobraźmy sobie sytuację, w której pewien wysoko postawiony i decyzyjny jegomość dostaje w ręce wyniki badania rynku wskazujące na takie oczekiwania graczy i postanawia pójść tym tropem.
Do sprzedaży trafia PlayStation 2, a miliony fanów wypatrują debiutu maskotki platformy na mocniejszym sprzęcie. Zamiast zapowiedzi Crasha platformówki dostają trailer pokazujący Crasha RPG, który zdobywa poziomy, rozwija umiejętności, zbiera elementy ekwipunku, wykonując questy, i poświęca godziny na do bólu powtarzalne zadania poboczne. Jaka byłaby reakcja fanów? Rozczarowanie czy zadowolenie wyłaniające się z zaskoczenia? Nie sposób przewidzieć. Rozum podpowiada pierwszą opcję, ale gracze już nieraz zadziwiali swoimi decyzjami.
Sam, wypełniając ankietę dla Crystal Dynamics, skrzywiłem się na niektóre propozycje. W sercu zrodziły się obawy, że może nowe pokolenie graczy, niemające tak wielu wspomnień z czasów Soul Reaverów i Blood Omena, wybierze teraz opcję z mojej perspektywy nieprzystającą do wampirzego uniwersum. Czy jednak MOBA Legacy of Kain byłaby kołkiem w serce dla każdego, czy może tylko dla grupki wieloletnich fanów, która na tle całego potencjalnego grona odbiorców nie musi wcale wypadać zbyt licznie?
Czasami trudno nam przyjąć do wiadomości, że nasz gust wcale nie wpisuje się w oczekiwania większości. Wiele zmiennych kształtuje nasze postrzeganie growej rzeczywistości. Wystarczy chociażby fakt, że zaczynaliśmy w innych latach i na innej platformie, by dzisiaj stawiać Final Fantasy wyżej niż Gothica lub Uncharted nad Tomb Raidera. Wielu coś takiego może zdumiewać, a dla nas nie być niczym nadzwyczajnym. Niedługo więc być może dowiemy się, czego tak naprawdę oczekują gracze od Legacy of Kain.
Jak zapatrujecie się na pomysł przenoszenia uznanych serii do innych gatunków? Jesteście otwarci na takie projekty czy traktujecie je jako niepotrzebne i szkodzące danemu cyklowi?