Czarnobyl wzbudza niepokój; nasiliły się reakcje jądrowe
W stopionym rdzeniu reaktora czwartego bloku elektrowni w Czarnobylu wzrasta liczba reakcji jądrowych. Czy jest to jednak powód do zmartwień? Postaramy się przybliżyć sytuację w tej wiadomości.
- czy zrujnowany reaktor elektrowni w Czarnobylu znów nam zagraża? Na razie nie ma powodów do poważnych obaw;
- wzrost radioaktywności w niektórych pomieszczeniach czwartego bloku elektrowni to przewidziane wcześniej zjawisko związane ze spadkiem wilgotności.
W ruinach czarnobylskiej elektrowni jądrowej wykryto wzrost emisji neutronowych – nagłówki w takim i podobnym tonie można zauważyć od kilkunastu godzin w Internecie. Niektórzy nawet wprost piszą o możliwej powtórce wydarzeń z 26 kwietnia 1986 roku. Nic dziwnego, że wiele osób widząc takie „katastroficzne” treści może zacząć odczuwać strach przed energetyką jądrową. Raczej nie ma powodów do obaw. W stopionym rdzeniu czwartego bloku czarnobylskiej elektrowni nie dzieje się nic, czego naukowcy by nie przewidzieli. To prawdopodobnie tylko czasowy wzrost liczby reakcji jądrowych związanych z wysychaniem materiału radioaktywnego.
Takie zjawisko przewidywano już przed nasunięciem nowej kopuły ochronnej. Stary sarkofag miał charakter raczej tymczasowy, nie był szczelny, więc do wnętrza zrujnowanego budynku reaktora dostawała się woda deszczowa. Nowa budowla jest wodoszczelna, więc naturalne jest, że w środku zaczął spadać poziom wilgotności. W pomieszczeniu 305/2 pod studnią reaktora RBMK-1000 zaobserwowano większą aktywność neutronową. Mowa o różnicy dochodzącej do 40% względem poziomu z roku 2016. Nieznacznie zwiększone odczyty zauważono też w pozostałych pomieszczeniach pod rdzeniem.
Najbardziej radioaktywny element ruin czwartego bloku to tzw. korium, czyli mieszanina stopionej konstrukcji reaktora (paliwo jądrowe, produkty jego rozpadu, pręty kontrolne i elementy obudowy) przypominająca zastygłą lawę. Coś, co kiedyś było na tyle twarde, że wymagało obróbki z użyciem znacznej siły fizycznej, w wyniku utraty wilgotności przypomina dziś bardziej piasek. Ponieważ woda używana jest jako moderator (np. w reaktorach CANDU), zmiana jej zawartości może wpływać na procesy jądrowe zachodzących w tej masie.
Profesor Neil Hyatt z uniwersytetu w Sheffield twierdzi, że taki stan może mieć charakter chwilowy:
Widzieliśmy już takie przypadki z innymi resztkami paliwa. Podstawowa emisja neutronów wzrosła, ustabilizowała się i ponownie spadła. Mamy nadzieję, że tym razem także tak się stanie. (…) [Taka sytuacja – dop. autor] to powód do niepokoju, ale nie do alarmu.
Oznacza to, że gdy woda odparuje w całości z resztek rdzenia, poziom reakcji prawdopodobnie spadnie. Brak wody przestanie hamować neutrony i przyspieszą one na tyle, że nie powinny już w takim stopniu jak obecnie wywoływać kolejnych rozpadów. Warto też pamiętać, że wraz ze spadkiem wilgotności w powietrzu wewnątrz sarkofagu może znajdować się znacznie więcej radioaktywnego pyłu, który wpływa na pomiary. Dlatego zamontowana jest tam instalacja zraszaczy, które są uruchamiane co jakiś czas, aby zapanować nad pyleniem.
Takie informacje, znacznie potęgowane przez „clickbajtowe” nagłówki, mogą wywoływać strach przed technologią jądrową. Należy jednak wykazać się zdrowym rozsądkiem i w takich przypadkach szukać faktów. A przede wszystkim mieć na uwadze, że elektrownia jądrowa, jeśli powstanie w Polsce, bazować będzie na reaktorach wodnych (tzw. PWR), zupełnie odmiennej konstrukcji niż te użyte w czarnobylskiej elektrowni.