autor: Krzysztof Gonciarz
Blizzard WWI08: wielka konspiracja
Po oficjalnym potwierdzeniu Diablo III, Worldwide Invitational stało się imprezą mniej dla mediów, a bardziej dla graczy. Tłumy ludzi zaczęły oglądać turnieje światowej czołówki zawodowców grających w StarCrafta, WarCrafta 3 i WoW-a, na chwilę zapominając o tym, co w istocie było główną atrakcją pokazu. Śledząc całą sprawę na bieżąco nie dało się nie zauważyć kunsztu, z jakim Blizzard zakamuflował istnienie swojego najnowszego projektu.
Po oficjalnym potwierdzeniu Diablo III, Worldwide Invitational stało się imprezą mniej dla mediów, a bardziej dla graczy. Tłumy ludzi zaczęły oglądać turnieje światowej czołówki zawodowców grających w StarCrafta, WarCrafta 3 i WoW-a, na chwilę zapominając o tym, co w istocie było główną atrakcją pokazu. Śledząc całą sprawę na bieżąco nie dało się nie zauważyć kunsztu, z jakim Blizzard zakamuflował istnienie swojego najnowszego projektu.
W środku jest bardziej tłoczno.
Od samego rana na WWI funkcjonują sklepy z gadżetami. Swoją drogą to niesamowite, jak olbrzymią bazę wiernych fanów zbudował przez te lata Blizzard: ani na moment czas oczekiwania na zakup figurek, koszulek i innych zajawek nie spadł poniżej pół godziny. Na końcu kolejek spotkać można asystentów rozdających karty z listą wszystkich dostępnych produktów, gdzie klienci mają zaznaczyć swoje zakupy. Co ciekawe, w momencie ogłoszenia D3 wszystkie takie karty zostały podmienione na nowe – takie, na których widać t-shirty z dumnym logo nowej gry. Można było wstrzymać sprzedaż gadżetów do południa i wystartować z pełnym asortymentem, ale nie, to by było dla Blizzarda zbyt proste.
Nikt nie zauważył braku numerów 1,10 i 11 na katalogu rozdawanym przed południem.
Inną ciekawostką są oficjalne programy imprezy: te z kolei w ogóle nie były dostępne aż do kluczowego dla nas momentu. Dlaczego? To proste: widniały na nich panele dyskusyjne i sesje autografów twórców trzeciego Diablo. W momencie, kiedy Mike Morhaime wystrzelił z armaty, ślicznie wydrukowane programy magicznie pojawiły się we wszystkich punktach informacyjnych.
Brak oficjalnego programu imprezy – niedopatrzenie?
Perfekcyjnie zorganizowana akcja marketingowa miała też miejsce w Internecie. Przypłacając zagrywkę słabym indeksowaniem w Google, Blizzard wstrzymał się z opublikowaniem oficjalnej strony gry do ostatniej chwili. Wszystko zadziałało jak w zegarku, a kilkadziesiąt rozsianych po świecie ludzi jednocześnie wcisnęło przycisk „OK.”. I jedyne, wobec czego można czuć niedosyt, to brak konkretnego skwitowania niezapomnianych grafik z powoli pękającym lodem.
„Jest Diablo III, jest!” – załamującym się głosem krzyczałem UV-owi przez telefon na dźwięk pierwszych akordów legendarnego podkładu muzycznego z Tristram. Piękny moment dla wszystkich graczy na świecie, którzy za pośrednictwem Internetu mogli wspólnie uczestniczyć w tym widowisku. Stojąc tuż obok kamerzysty GameSpota, spytałem mimochodem: „Robicie relacje video na żywo?”. Heh. „Nie ma sensu, Blizzard jest na to zbyt dobrze zorganizowany” – odparł. I miał rację. Jest tylko jedna taka firma robiąca gry na świecie.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz