AgreGOLmat (9 - 15 maja 2009)
Uwielbiam skradanki. Kocham czaić się w mroku i wpatrywać bez końca w przechodzących strażników. A nuż któryś zrobi coś niespodziewanego. Coś, od czego spocą mi się dłonie z emocji. Chwila, w której gorączkowo rozglądam się po najbliższym otoczeniu szukając ratunku przed wykryciem i napytaniem sobie niepotrzebnych kłopotów. Jeszcze bardziej kocham moment, w którym uda mi się uciec w bezpieczne mie
Uwielbiam skradanki. Kocham czaić się w mroku i wpatrywać bez końca w przechodzących strażników. A nuż któryś zrobi coś niespodziewanego. Coś, od czego spocą mi się dłonie z emocji. Chwila, w której gorączkowo rozglądam się po najbliższym otoczeniu, szukając ratunku przed wykryciem i napytaniem sobie niepotrzebnych kłopotów. Jeszcze bardziej kocham moment, w którym uda mi się uciec w bezpieczne miejsce bez ujawnienia swojej obecności. Kiedy wykiwani strażnicy wracają na ścieżkę rutynowego patrolu przygotowaną zawczasu przez zespół level designerów.
Z takimi właśnie chwilami wiążą się moje najlepsze wspomnienia dotyczące gier komputerowych i video. Wszystko zaczęło się w 1994 roku, kiedy światło dzienne ujrzał jeden z najbardziej dojrzałych tytułów, z którymi miałem do czynienia. System Shock sprawił, że w mojej głowie zaistniała świadomość istnienia interaktywnej Opowieści przez wielkie O. Program przygotowany przez legendarną, nieistniejącą już firmę Looking Glass Studios, był pokłosiem doświadczeń zebranych przy produkcji serii Ultima Underworld i jednocześnie przystankiem na drodze ewolucji do tego, co wydarzyło się nieco ponad cztery lata później. Pod koniec 1998 roku świat po raz pierwszy ujrzał Garreta, głównego bohatera i alter ego gracza zapoczątkowanej właśnie serii Thief.
Tak naprawdę to właśnie Thief i różne tytuły pokrewne ukształtowały w ogromnej mierze mój dzisiejszy gust. Chyba u każdego, kto pamięta pierwsze zetknięcie z zombie na początku drugiej misji czy późniejsze „zwiedzanie” posiadłości lorda Bufforda lub Katedry, nawet po latach pozostała jakaś cząstka podziwu dla wysiłku autorów w stworzeniu niezapomnianej atmosfery zabawy i świetnego, jak na owe czasy, scenariusza. A i dzisiaj Thief, nawet pomimo prymitywnej oprawy graficznej, znakomicie broni się wśród ton tandety, którą jesteśmy zalewani każdego dnia.
Osobiście ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś może nie doceniać serii Thief. Rozumiem, że można nie przepadać za wielominutowym staniem w bezruchu i oczekiwaniem na dogodną chwilę, aby przemknąć za plecami strażników. Ale docenić trzeba, ponieważ Looking Glass Studios udało się ustanowić nowe standardy wirtualnej zabawy, bez których, obawiam się, nie byłoby dzisiaj zarówno Splinter Cella, jak i Bioshocka.
Ojej! Oni gwałcą moją wyobraźnię!
Kilka dni temu Eidos oficjalnie potwierdził, że trwają prace nad Thief 4. Nie żadnym ThiAfem, jak chcieliby różni mało śmieszni prześmiewcy, którzy nie znając jeszcze żadnych założeń projektu, zawczasu zdążyli zdyskredytować całą inicjatywę. Inna sprawa, że autorzy wypuszczając w świat takie, a nie inne logo, jakby nie zdając sobie sprawy z istnienia zwyczajnych trolli, sami się o to prosili. Już abstrahując zupełnie od tego, w jaki sposób na jakość produktu miałby wpłynąć wygląd logotypu, dopóki panowie jasno nie powiedzą, że targetem czwartej części są amerykańskie nastolatki, lepiej dać sobie na wstrzymanie. Poza tym, jakby w odpowiedzi na niepotrzebne słowa krytyki, na oficjalnym forum szybko pojawiła się notka, z której można dowiedzieć się, że jest to tylko logo robocze.
Drugą sprawą jest opinia tzw. znawców i zaślepionych fanów, którzy od razu stwierdzili, że jeżeli Thiefa 4 nie robi Looking Glass, to gra nie ma prawa się udać. Innymi słowy, lepiej nie mieć nic, niż miałoby pojawić się na rynku coś, co wykorzystuje tytuł kultowej serii.
Aj waj, Eidos zamierza zniszczyć wyidealizowane wyobrażenia kilku krzykaczy! Sytuacja analogiczna do tej z Fallout 3. Tam też o zamachu na świętość grzmiała co najmniej połowa biorących udział w dyskusji, a jak już przyszło co do czego, to wszyscy zgodnie pobiegli do sklepu po swoją kopię. I co, ubyło komuś, że Bethesda zrobiła dobrze milionom normalnych ludzi, wyciągając trupa z Interpleyowej szafy?
Tak samo będzie z Thiefem. Parę osób pokrzyczało wczoraj, pokrzyczy kiedy zobaczy pierwszy zwiastun, a później i tak zagra. A jeżeli będzie gorzej niż źle, to będę zmuszony odszczekać dwa powyższe akapity. Zanim to jednak nastąpi, o tkwiącym w brytyjskiej firmie potencjale przekonamy się za sprawą Deus Ex 3. Wierzę, że tu też będzie dobrze.
Tymczasem, pomimo nawału wiadomości, redaktorzy Gry-Online nie zasypiają gruszek w popiele i przygotowali kilkanaście tekstów, z którymi wypada się zapoznać. Na pierwszy ogień idzie pięć zapowiedzi. Ze swojej strony szczególnie polecam zwrócić uwagę na Dragon Age: Początek. Dla bardzo wielu osób będzie to najprawdopodobniej najważniejsza gra tego roku. I to nawet pomimo dużej konkurencji na erpegowym poletku. Wybaczcie, ale uważam, że Risen choćby nie wiem jak wspaniały miał być, to dziełu Bioware nie podskoczy. A ta firma szykuje również Mass Effect 2. Oj, szykuje się wyjątkowo udany rok. Tyle dygresji, zapraszam do klikania:
- Dead Rising 2 - Pierwsze spojrzenie
- Anno 1404
- Fight Night Round 4 - Już graliśmy!
- Overlord II - Już graliśmy!
- Dragon Age: Początek - Już graliśmy!
W naszym serwisie możecie przeczytać również pięć nowych recenzji. Tym razem polecanek nie będzie, bowiem nie miałem okazji zapoznać się z żadnym z poniższych tytułów. Nawet Fallout 3 leży u mnie na dysku rozgrzebany gdzieś w 1/3. Życie…
- Fallout 3: Broken Steel
- Demigod
- Neverwinter Nights 2: Wrota Zachodu
- Velvet Assassin
- Grand Ages: Rome
Na zakończenie dwa artykuły. Pierwszy dla fanów strzelanek, drugi dla miłośników przekraczania ostatecznych granic. Nowy Star Trek zdaje się otwierać zupełnie nowy rozdział tego uniwersum. Po obejrzeniu filmu w łódzkim Silver Screenie (okropny, rozmazany obraz!!!) jestem na tak i życzyłbym sobie, aby sukces filmu przekuł się na powstanie kolejnego serialu.