Po dotarciu do skrzyżowania ze szlakiem żółtym, moja partnerka zrezygnowała z przeprawy tym szlakiem, gdyż dowiedziała się od starszego turysty, że na górze są do pokonania łańcuchy. Mnie to zachęciło jeszcze bardziej, jednak moja druga połowa wróciła w stronę Schroniska i ruszyła szlakiem niebieskim nad Morskie Oko. Ja wyruszyłem w stronę Szpiglasowej Przełęczy.
Nie taki diabeł straszny... Dużo łatwiej moim zdaniem się wchodzi po łańcuchach niż pod tą górkę tuż przed nimi :)
No i udało się, mimo że na znaku był pokazany czas wejścia na przełęcz w godzinę i 50 minut, udało mi się to zrobić w 1:15.
Stąd miałem ruszać do Morskiego Oka, ale że od Szpiglasowego Wierchu dzielił mnie taki kawałeczek, żal było nie skorzystać. Widok z Wierchu na stronę Słowacką.
Po zejściu z Wierchu, ruszyłem w dół żółtym szlakiem w stronę Morskiego Oka.
Widać szlak, Morskie Oko a nad nim Czarny Staw pod Rysami.
Samo zejście z Przełęczy nad Morskie Oko też poszło bardzo sprawnie, przyznam, że wolę truchtem schodzić niż wolnymi krokami, jakoś mi dużo wygodniej jak są takie duże głazy na szlaku. Więc zamiast zejść w 1:45 jak pokazywało na znaku, udało się zejść w 56 minut. Z Morskiego Oka poszedłem jeszcze pod szlak niebieski i czekałem ponad 20 minut na partnerkę. Spotkaliśmy się i ruszyliśmy asfaltem i tymi skrótami, którę są na drodze z Morskiego Oka. Tutaj cała trasa.
I kolejna świetna trasa. Byłem tam niedawno i cieszę się, że pogoda dopisała i udało ci się podziwiać Tatry ze Szpiglasowego. Czekam z niecierpliwością na relację z 3 dnia.
Niestety nie wyruszymy jutro bo moja luba ledwo chodzi po dzisiejszym dniu, ja czuję się świetnie, ale sam nie pójdę bo jutro jesteśmy ostatni dzień a w poniedziałek już wyjeżdżamy. Mimo wszystko cieszę się, że udało mi się wejść w te miejsca, choć wcale tego nie planowałem. Fajnie tak wyruszyć na spontanie i nacieszyć oko widokami. Ja, przyznam szczerze że po prostu się uśmiechałem sam do siebie jak patrzyłem z góry na te widoki :) No i co, pozostaje mi przyjechać za rok i kontynuować wycieczki :)
Fajna wycieczka i spoko ta apka ale spalanie kalorii to raczej źle pokazuje... Albo i dobrze. Niby na wagę 80 kg powinno się spalić w terenach górskich pieszo na godzinę około 500 kalorii.
Bukary, jak pakujesz się "fotograficznie" na wypady w góry? Pytam, bo sam mam z tym zawsze dylemat (w końcu i tak plecak jest zazwyczaj dość pełny) i zazwyczaj idę w tą najmniej wygodną opcję, czyli dodatkowa torba na aparat. Poza zmęczeniem szyi po paru dniach wędrówek, nie jest to taka zła opcja, ale jak ostatnio chodziłem tak po łańcuchach (nie w Tatrach), to nie czułem się zbyt bezpiecznie. A jakbym miał tak chodzić po trudnych szlakach w Tatrach, to chyba bym w ogóle podziękował.
Problem mam z tym taki, że trochę boję się wrzucić aparat luzem z troski o sprzęt, a plecaki foto mam wrażenie, że są kiepskie jeśli chodzi o dopakowanie ich piciem, żarciem i innymi gratami przydatnymi na szlaku.
Żona mu fotki robi smartfonem.
Bukary, jak pakujesz się "fotograficznie" na wypady w góry?
Mieszkam na Podhalu, więc zazwyczaj uskuteczniam jednodniowe wypady i po dotarciu do końca trasy wracam do domu, a nie do schroniska. Dlatego mam dwa typy niezbyt obszernych plecaków: 22 litry na lato i bodajże 30 na zimę.
https://www.deuter.com/DE/en/hiking/trail-22-3440119-blue-green.html
Oba są otwierane nie tylko od góry, ale też od przodu. Dzięki temu mam szybki dostęp do aparatu, który pakuję do plecaka. Jeśli potrzebuję aparatu na podorędziu, to albo przerzucam pasek na ukos przez ramię i apartat trzymam niejako pod pachą na plecach (ewentualnie przymocowany też paskami od plecaka), albo (w mniej wymagających miejscach trasy) zawieszam go na szyi, a obiektyw, który zwisa na brzuchu, dociskam pasem biodrowym plecaka.
Aparat w plecaku powinien się znajdować w foliowej torebce zapinanej np. na suwak. Kiedy ostatnio zrezygnowałem z tej "fanaberii", wylewałem deszczówkę nawet z wejscia na karty pamięci, pomimo że placak miał osłonę przeciwdeszczową. ;) Nie bawiłbym się w umieszczanie aparatu, który znajduje się w plecaku, w jakiejś dodatkowej torbie na aparat. Szkoda miejsca.
Gdybym nie miał miejsca w plecaku (w przypadku dłuższej wędrówki), na pewno wybrałbym pas biodrowy z torbą na aparat. Chyba najbardziej praktyczne rozwiązanie. Jeśli chcesz poczytać o różnych sposobach poruszania się z aparatem, polecam gorąco książkę Karola Nienartowicza, świetnego fotografa górskiego, który naprawdę wie, o czym pisze.
Żona mu fotki robi smartfonem.
Pudło.
Sytuacje takie jak ta dzisiaj pokazują jak góry są bardzo niebezpieczne. Pogoda w górach zmiana się w ciągu kilku chwil.
A ludzie myślą "tyle już wszedłem to już wejdę". Burza nie przychodzi w minutę ...
Decyzja o zawróceniu przed szczytem jest zawsze bardzo trudna. Zwłaszcza dla osób, które przyjeżdżają w góry bardzo rzadko. Niemniej jednak nie ma co liczyć na szczęście w takich wypadkach.
Ja też kiedyś w zimie nie zawróciłem, choć warunki pogodowe zrobiły się fatalne. I wylądowałem w szpitalu. A więc wiem, co mówię. ;)
Akurat pogoda w górach potrafi się zmienić drastycznie w ciągu kilkunastu/kilkudziesięciu minut.
Edit. Zresztą sami świadkowie są jednoznaczni w zeznaniach i twierdzą że burza wzięła się z nikąd i nie było żadnych oznak nadchodzącej zmiany pogodowej.
Nawet nie wiem co bym czuł widząc tych ludzi którzy są rażeni piorunami.
Damn mam ciary.
Bukary ---> Ty miałeś szczęście, oni nie ... Myślę, że tę liczby ofiar i rannych można było spokojnie zmniejszyć do minimum.
Face SHit ---> Kilkanaście minut spokojnie starczy, żeby zejść niżej, a druga sprawa co to znaczy "znikąd burza". Ja wiem co czuję zawsze, gdy słyszę burzę, bo w wieku 15/16 lat byłem świadkiem śmierci kobiety, którą zabił piorun. Piorun uderzył maksymalnie 20 metrów ode mnie. Tylko, że ja stałem pod daszkiem. I też nie było żadnego wcześniej grzmotu, pierwszy grzmot i piorun uderzył właśnie w tę kobietę - burza przyszła "znikąd", a ja jako dziecko potrafiłem się ustawić pod daszkiem.
Potwierdza się to co napisałem wyżej ... Ludzie zlekceważyli zagrożenie. Zapłacili najwyższą cenę.
Zdjęcia z uszkodzonego szlaku na Giewont:
Taternicy mówią o zachowaniu turystów:
https://natemat.pl/282633,tragedia-w-tatrach-ignorancja-turystow-prowadzi-do-tragedii
Sytuacja, w której turyści ignorują ewidentne oznaki pogarszania się pogody, nie jest rzadkością – przyznaje nasz kolejny rozmówca. Łukasz Kosut to przewodnik tatrzański i ratownik TOPR.
– Bardzo często ignorują i idą dalej licząc prawdopodobnie na łut szczęścia. Słychać komentarze: "może przejdzie bokiem" albo "zdążymy" – przyznaje Kosut. Zauważa, że takie historie jak ostatnie tragiczne wydarzenia w Tatrach nie wpływają na wyobraźnię ludzi.
– Tak było choćby wczoraj, czyli już po tragedii na Giewoncie. Schodząc z Kościelca również spotykaliśmy ludzi, którzy mimo późnej pory i oznak pogarszania się pogody, nie reagowali na uwagi kolegów i kontynuowali wchodzenie – dodaje.
Zawsze tylko dzieci szkoda, że trafili na rodziców idiotów. Sami zapewne też na takich wyrosną... i tak dalej, i tak dalej.
Znakomity filmik, który pokazuję akcję TOPR-u z perspektywy ratownika. Polecam!
https://www.youtube.com/watch?v=U3_8BWpOsKw
I przy okazji list autorki książki o TOPR-ze do polskich polityków:
Szanowni Państwo,
kurz bitewny opadł. Media, wycofują się z tematu akcji na Giewoncie, i to zrozumiałe – życie pędzi dalej, ale boję się, bo wiem, że wszystkie wielkie słowa, które padły w czasie relacjonowania zdarzenia, błyskawicznie wyblakną.
Bohaterowie z pierwszych stron gazet (także tych światowych) zakaszą rękawy, by szukać sponsorów na działalność TOPR-u, a po godzinach zabiorą się do kolejnej roboty, by wyżywić rodziny. Miłośnicy TOPR-u ogłoszą w mediach społecznościowych zbiórki pieniężne, by wspomóc herosów naszych czasów, a MSWiA roześle informację do mediów o gigantycznych zarobkach ratowników, przekonując, że 4,5 tys. brutto, wliczając w to z wysługę lat i wszystkie możliwe dodatki (żeby była jasność – młody ratownik, musi zadowolić się kwotą 2600 zł na rękę) to złote runo.
Czyżby?
Mówimy o 37 ratownikach zawodowych TOPR i 150 ratownikach GOPR – w sumie to grupa 200 osób. Ludzi, którzy ratują świat! Ratownicy górscy to najlepsi z najlepszych. Kto z nas miałby odwagę wyjść w góry, gdy walą w nie pioruny, trzęsąc nimi w posadach? Kto z nas chciałby ruszać na pomoc innym, w śnieżycę, w zawieruchę, w noc głuchą i ciemną? Kto z nas czołgałby się w ciasnych szczelinach pół kilometra pod ziemią? Kto z nas wyrwałby się z objęć żony i dzieci wiedząc, że być może już nigdy do nich nie wróci? W historii TOPR-u ośmiu ratowników nie wróciło z akcji.
"Dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów jestem, na każde wezwanie Naczelnika lub jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawie się w oznaczonym miejscu i godzinie odpowiednio na wyprawę zaopatrzony i udam się w góry według marszruty i wskazań Naczelnika lub jego Zastępcy w celu poszukiwań zaginionego i niesienia mu pomocy. […] Obowiązki swe pełnił będę sumiennie i gorliwie, pamiętając, że od mego postępowania zależne być może życie ludzkie. W zupełnej świadomości przyjętych na się trudnych obowiązków i na znak dobrej swej woli powyższe przyrzeczenie przez podanie ręki Naczelnikowi potwierdzam"...
Od 110 lat, czyli od czasu powstanie Organizacji, NIKT tej przysięgi nie złamał! Nikt nie odmówił wyjścia na akcję, choć wielu z nich, a właściwie każdy ratownik, z którym rozmawiałam, przyznał, że wielokrotnie był w bezpośrednim zagrożeniu własnego życia. Ale nie mówią o tym na co dzień, nie epatują swoim bohaterstwem. Po prostu robią swoje.
Jeden z ratowanych powiedział o nich: "To komandosi gór". Doskonałe określenie. Ratownicy TOPR to najwszechstronniej wyszkolona grupa ratowników górskich na świecie. Są ewenementem na skalę światową.
Dla naszych rządzących tymczasem są… namolnym petentem!
O godne wynagrodzenie walczą poza kamerami, w zaciszu ministerialnych gabinetów, gdzie odbijają się od ścian słysząc: "dajcie spokój, i tak dobrze zarabiacie!". Politycy, owszem, przypominają sobie o nich w gorących okresach kampanijnych, by przebierając się w czerwone polary, grzać się w blasku ratowników. Czegoż to oni wtedy nie obiecują? Zaraz potem wystawiają ich do wiatru, wiedząc, że kto jak kto, ale ratownicy TOPR nie będą protestować.
I mają rację. "Nie odmówimy wyjścia na akcję, zrobimy to, co do nas należy – bo daliśmy słowo honoru", przyznają nasi bohaterowie. Majstersztyk! Pokonać przeciwnika bez wysiłku, wykorzystując jego najmocniejszą stronę.
Ratownicy rzadko się skarżą, ale przyznają, że walką o godne wynagrodzenie są już zmęczeni i… stracili nadzieję. Dacie wiarę?! Ludzie, którzy niosą nadzieję, którzy są nadzieją dla potrzebujących pomocy, przestali wierzyć w sprawiedliwość i przyzwoitość. To przykre, smutne i zawstydzające.
Panie Prezydencie! Panie Premierze! Panie i Panowie politycy, miejcie honor! Zapłaćcie ratownikom TOPR-u tyle, ile są warci. To elita naszego kraju – ludzie na których zawsze możemy liczyć. Pokażmy im, że oni mogą liczyć na nas.
Beata Sabała-Zielińska
Żeby naładować akumulatory, trzeba się przespacerować.
W piątek sprawdziłem prognozę. W nocy i rano w sobotę miało padać. Cudnie! To oznacza, że w górach będzie ciekawa aura: mgły i chmury zniżające się do poziomu wierzchołków górskich. Rano ruszyłem więc w trasę. Niestety, odsypiałem trochę ciężki tydzień, więc do Kuźnic przybyłem dopiero ok. 9 rano. Pojawiły się, rzecz jasna, pewne problemy z parkowaniem, ponieważ sezon wciąż trwa, a ceny za całodzienny postój w okolicach wejścia do TPN-u wynoszą 30-50 zł. (Jeden parkingowy nachylił się do otwartej szyby samochodu i rzekł: "Pan jest tutejszy, więc nawet nie będę mówił, po ile mamy parking dla ceprów").
Wiedziałem, że mam czas do mniej więcej 11, żeby nie spóźnić się na przyrodniczy spektakl. "Okno pogodowe" szybko miało się zamknąć, więc wybrałem dość bliski cel: Czarny Staw Gąsienicowy. Na szczęście, wędrówka obfitowała w wiele atrakcji. Pułap chmur był niski, szybko się przesuwały, tworząc mnóstwo ciekawych formacji. Widziałem też dwie akcje Sokoła: na Hali Gąsienicowej i nad Orlą Percią. A w czasie pikniku nad Czarnym Stawem mogłem tradycyjnie pogłaskać trzy wygłodzone kaczki.
Obok kilka zdjęć. Szczególnie wzniośle w morzu chmur prezentował się tego dnia Kościelec i Kozi Wierch.
Smutna, ale ciekawa historia z Manaslu:
https://tatromaniak.pl/aktualnosci/tragedia-na-manaslu-polka-rita-bladyko-nie-zyje/
Jak się planuje zdobyć wysokie góry w towarzystwie jakiegoś przewodnika, to naprawdę trzeba zrobić porządne rozpoznanie, bo łatwo trafić na beztroskich patałachów.
A na deser focia z mojego ostatniego spacerku po Olczyskiej.
No i zaczęło się...
https://krakow.onet.pl/tatry-turysci-utkneli-w-drodze-na-rysy-akcja-topr/x409pbr
Ratownicy TOPR musieli wyruszyć na Rysy po dwóch turystów, którzy bez odpowiedniego sprzętu wybrali się na najwyższy w Polsce szczyt. W Tatrach panują obecnie zimowe warunki.
W czwartek w nocy spadł śnieg. Od tej pory spacer po wyższych partiach gór wymaga chociażby ubrania raków. Na zdjęciu, które zrobiłem w czwartek, dobrze widać, jak to wygląda: w dolinach jesień, a wyżej - zima.
Podhale zakorkowane... a część turystów przyjechała w góry na letnich oponach.
http://24tp.pl/n/63949
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,25548778,snieg-letnie-opony-i-korki-na-zakopiance-w-obie-strony-odcinek.html
Jakim trzeba być genialnym kierowcą, żeby wybrać się zimą w góry na letnich oponach... Może mi ktoś wyjaśnić ten fenomen?
Trzeba być idiotą bez pojęcia. Najwidoczniej taki pusty łeb nie wie, że zagraża wszystkim na drodze, nie tylko sobie. Ja osobiście jak bywam latem to stwierdziłem, że bałbym się wybrać w góry nawet na zimówkach z łańcuchami, chyba, że tylko dojechać do Zakopanego i dalej się poruszać na piechotę, komunikacją czy czymkolwiek innym, nie swoim samochodem. Trochę pojeździłem po okolicach w okresie wakacyjnym i niektóre drogi są mega wąskie i mega strome, wtedy właśnie zacząłem się zastanawiać jak Ci ludzie radzą sobie zimą.
BTW. Przydałaby się druga część wątku :)
Tak Krupówki bezpieczne, że choinka mogła kogoś zabić. Pytanie czemu choinka upadła? Kto ją montował? Pijany Jasiu z podlesia?
Niezależnie od tego, kto i jak montował... Wiesz, że wiał wtedy bardzo silny wiatr halny, co wcale nie tak często zdarza się o tej porze roku?
(To tak jako drobna uwaga także dla tych, którzy nie wierzą w zmiany klimatyczne).
Przy okazji: na Podhalu często coś komuś upada na głowę... :P
PS: Jak teraz jest w Zakopanem? Dużo turystów? Pyram z ciekawości, bo słyszałem, że wielu decyduje się tam spędzić Sylwestra.
Owszem, mamy, jak zwykle, najazd turystów. Na drogach wszędzie korki, sypie cały czas śnieg. W góry nie za bardzo można iść, ponieważ jest spore zagrożenie lawinowe, a widoczność zerowa. W tym momencie nie da się tutaj egzystować normalnie, dlatego wkrótce ewakuuję się na Sylwestra daleko stąd.
Patrząc na pogodę w zakopcu z miejsca bym tam pojechał :/ ale patrząc tez na to co się wyprawia na drodze tam i ile tłumów wali to trzeba sobie darować. Może w styczniu jak będzie jeszcze zima trzymać
Widok z okna. Miejscowość Ząb, około 11km od Zkopanego. Co drugi tutaj turysta ma letnie opony.
Zazdroszczę śniegu i obcowania z górami. Ja atakuje pod koniec stycznia Andalo we Włoszech, sprawdzone już kilkukrotnie warunki i okolica. Wymagające stoki narciarskie i piękne widoki.
Też nie popadajmy w skrajność. Obecnie w Zakopanem jest spęd ludzi z całej Polski, są pokoje od 25zł, jak również apart hotele za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Przekrój ludzi jest niesamowity i nie można oczekiwać, że każdy będzie przygotowany na każde warunki. Gro ludzi pierwszy raz spotkała się z tak dużym opadem śniegu, a przypominam, że ~tydzień/póltora temu w Zakopanem nie było grama śniegu i temperatury sięgały +15 stopni. Jest po prostu dużo śniegu, trzeba zachować większą ostrożność i jeździ się wolniej. W lecie są również korki, wielokrotnie większe, niż te obecne i nikt nie mówi o nieprzygotowaniu ludzi do warunków na drodze. Sam mam trzy samochody, dostawczaka przód napęd i zdarza mi się zakopać pomimo nowych opon zimowych Hankooka, terenówkę z dołączanym przodem, gdzie jazda na samym tyle oznacza jazdę bokiem i subaru ze stałym 4x4 gdzie na letnich oponach w zimie mam lepszą przyczepność, niż w dwóch pozostałych samochodach ...
Także mniej pocisków na turystów, więcej wyrozumiałości, mieszkam w centrum i jakoś korki mi nie doskwierają bo wszystko co mogłem załatwiłem przed świętami, a teraz jak wyjeżdżam samochodem to tylko rano i wieczorem. W dzień korki i tak są moim zdaniem mniejsze niż np. w Krakowie w godzinach szczytu, ale nikt w telewizji nie trąbi o korkach w Krakowie, bo przecież to są godziny szczytu :))
piszę o tym, bo już bardziej niż turyści, ,męczy mnie przerabianie tego samego ... w zimie spadł śnieg, na sylwestra przyjechali ludzie, zakopianka się korkuje, Krupówki pełne .. itd. itp. ...
O, ciekawy wątek.
Macie jakieś miejsce w górach (Tatry, Bieszczady?), gdzie można pojechać SAMEMU, napalić w kominku, nie wkurwiać się obecnością innych turystów i po prostu posiedzieć samemu trzy dni i poczytać?
Generalnie - miejsca, gdzie można samemu w rozsądnej cenie wynająć domek, z dala od zgiełku, nie spotykając przez parę dni innych ludzi?
Bez wifi, telewizji, latarni dookoła, sklepu za rogiem.
Ciężko w necie znaleźć coś takiego, ale może któryś z GOLowiczów pomoże?
Nie wiem, czy Zawoja pod Babią Górą będzie koledze pasować.
Przez to, że wiocha jest mocno rozległa ( około 20 kilometrów) dzięki czemu turyści są mocno rozproszeni mimo, iż na przełęczy z której najbliżej na Babią w południe nie ma już wolnych miejsc. Sklepy są tylko w centrum, choć znalazło się miejsce dla sklepiku z wódeczkami regionalnymi jakby przyszła odrobinka chwili na rozluźnienie.
Nie wiem jak tam jest zimą, ale latem nie czuć, że jest się w turystycznej miejscowości.
Choć pewnie i tak Bieszczady będą najlepszym wyborem, bo to najdzikszy górski teren w Polsce, ale w tym to już nie do mnie, bo jeszcze tam nie byłem.
W górach teraz takie warunki (filmik z ratownikami w linku):
https://tatromaniak.pl/aktualnosci/w-takich-warunkach-szli-dzis-na-akcje-ratownicy-topr-film/
A tu zdjęcia z akcji na Suchych Czubach:
http://24tp.pl/n/63991
Zaczęły się ferie. A w górach warunki tragiczne. Wszędzie lodowisko. Uważajcie!
https://tatromaniak.pl/aktualnosci/wypadek-na-rysach-trwa-akcja-ratunkowa-topr/
Przy okazji: zdjęcie z ostatniego wypadu w Tatry Zachodnie.
Dzisiaj wchodziłem na Ornak. Pogoda piękna. Powiedziałbym nawet, że zbyt piękna na tak intensywny "spacerek". Na szlakach niewielki ruch. Ale, niestety, oblodzenie spore. Trzeba bardzo uważać. Jeśli ktoś wybiera się w góry w najbliższym czasie (a są ferie), to powinien się zaopatrzyć w (co najmniej) raczki.
Zdjęcie z dzisiejszego dnia ----->
Wystarczy byc kierowca w firmie ktora wypozycza swoja flote i tnie koszty jak moze. U mnie tak jest. A jezdze po gorzystej czesci Szkocji. Na szczescie ten rok jest laskawy. A w firmie nie mam nic do gadania. Niebezpieczne warunki - jezdzij wolniej. Rozpieprzyles sie - plac...
Zaczynają się warszawskie ferie. Największy szturm turystów na Zakopane. Zimowa pogoda dopisuje! Zachęcam do wypadu w góry.
Wczoraj zdecydowałem się na relaksacyjny spacerek na Halę Stoły ---->
Bukary, moze tez bys sobie na Alpy popatrzyl? ;)
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/z-polski-mozna-zobaczyc-alpy-obserwacje-naukowca-z-wroclawia/19sg9yy
Jeśli ktoś przyjeżdża zimą w okolice gór na letnich oponach, to od takich osob nie oczekujemy logicznego myślenia. Tacy ludzie nie są w stanie wyciągnąć logicznych wniosków, więc za rok znów przyjadą na letnich oponach i znów będa zaskoczeni.
Zresztą już tyle zwiarowanych historii usłyszałem od ratowników TOPR i nie tylko, i wiem nie ma takich debilnych posunięć, których nie dopuści się turysta. Ludzie są zdolni do wszystkiego.
To jest nagminne: znaczna część kierowców spoza Podhala przyjeżdża tutaj na letnich oponach, więc tworzą się gigantyczne korki, ponieważ auta poruszają się albo z żółwią prędkością, albo po prostu blokują drogę, gdyż nie mogą wyjechać pod niezbyt stromą górkę.
W Zakopanem, jak w soczewce, skupia się głupota istotnej części polskiego społeczeństwa. No cóż, Suwerena się nie wybiera.
Bardzo ciekawy filmik z akcji ratunkowej TOPR-u. Zachęcam do obejrzenia:
https://tatromaniak.pl/aktualnosci/tak-wyglada-akcja-ratunkowa-topr-dokladny-przebieg-film/
Co prawda Sudety ale.. Przez przypadek natrafiłem na ciekawostkę. Może kogoś to zainteresuje :)
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/z-polski-mozna-zobaczyc-alpy-obserwacje-naukowca-z-wroclawia/19sg9yy
http://www.dalekieobserwacje.eu/alpy-ze-snieznika-most-wanted/
Koronawirus szaleje, więc górale mają góry na wyłączność. A zima wczoraj wróciła w Tatry. Jest pięknie...
Dzisiejsze zdjęcie z Doliny Małej Łąki --------------->
A może to po prostu jego podwórko?
A tak na serio. No trochę nieodpowiedzialnie. Sami ratownicy przecież apelowali aby nie chodzić po górach.
park jest zamknięty dla WSZYSTKICH
Nie, park nie jest zamknięty dla wszystkich, więc mnie nie poniosło. TPN jest otwarty dla mieszkańców powiatu tatrzańskiego, czyli między innymi dla mnie:
https://tpn.pl/nowosci/zmiany-w-zwiazku-z-zagrozeniem-koronawirusem
Od 13 marca do odwołania zamknięty dla turystów jest teren TPN (zakaz wejścia nie dotyczy mieszkańców powiatu tatrzańskiego).
Na szlaku strażnik TPN-u sprawdzał dowody, więc turystom nie radzę łamać zakazu. :P
Cudownie jest się przespacerować po pustych szlakach i odciąć się od koronawirusowej paniki. Zima wróciła, spadło dużo śniegu, szlaki są częściowo nieprzetarte, choć skiturowcy wszędzie się wciskają. ;) Na razie zagrożenia lawinowego nie było (stopień: jedynka).
Sami ratownicy przecież apelowali aby nie chodzić po górach.
Owszem. TOPR apeluje, żeby Sokół pozostał w kwarantannie. Dlatego ograniczam się (podobnie jak inni mieszkańcy Podhala) do łatwych szlaków, bez ekspozycji (doliny i okolice lub płaskie granie Tatr Zachodnich), gdzie wypadki się nie zdarzają. Na szlakach (w odległości stu metrów, a nie trzech) krążą przewodnicy, TOPR-owcy, strażnicy TPN-u i górale. Sami swoi. ;)
A to nie jest tak że ,,Góral góralowi góralem''?
Wszystko rozumiem i wiem że możesz, ale jednak.
Jak tak to zwracam honor. Zazdraszczam mieszkania tam, zwłaszcza teraz jak pierwszy raz w historii nie ma turystów w ogóle
No wiesz, jeden Bukary sie cieszy, dzisiatki tysiecy Gorali placze bo nie ma pieniazkow.
<Nie trudno się domyślić, że brak zakazu wejścia dla mieszkańców podyktowany jest raczej sprawną komunikacją i koniecznością np. dotarcia do swoich nieruchomości, a nie zrobieniem miejsca dla miejscowych na ładne zdjęcia/>
(zazdrość mode off).
A tak poza tym - to mega zazdroszczę :D
Jak nie masz, to koniecznie kup jakiś filtr polaryzacyjny - choćby jakąś podróbę Cokina z firmy Green. 60-70 zł za uniwersalny filtr do każdego obiektywu, a foty bez porównania lepsze. Zwłaszcza krajobraz. Jedyny filtr którego nie da się podrobić w PSie. (poza ND jeszcze).
Mam to szczęście, że zawsze jak jestem w Dolinie Małej Łaki, to mam mgłę i widoczność na 5 metrów.. :( Chyba nie udało mi się tam trafić na ładna pogodę, a byłem kilka razy.
Edit:
Ej, Kraków się nie łapie na brak zakazu wejścia? :(
Dzięki za radę! Miałem kupić w ogóle nowy sprzęt plus filtry, bo jadę na starym aparacie, ale obecna sytuacja sprawiła, że trzeba na razie oszczędzać. :(
Różnica jest kolosalna. Sam dopiero niedawno się przekonałem i w zasadzie mało kiedy nie używam polaryzacyjnego. Jest z nim trochę zabawy, wymaga kręcenia i dobrego kąta względem promieni słonecznych, ale efekt jest tego warty. Gołym okiem w wizjerze widać jak ciemnieje niebo i robi się idealnie niebieskie, zielenie mocno zyskują, a do tego niweluje odbicia - na wodzie, na śniegu, szkle, czy właśnie liściach. Można zajrzeć pod wodę :)
Wystarczy ten prosty filtr, żebyś poczuł mocnego kopa, jakbyś cały sprzęt wymienił :)
Te z systemu Cokin są świetne ze względu na uniwersalność. Pasują do każdego obiektywu. Do tego mają sporo tanich podróbek, od których polecam zacząć. Sam używam właśnie jakiegoś taniego odpowiednika, oryginalny Cokin potrafi i 700 zł kosztować za jeden filtr.. A tak kupiłem pełen zestaw za jakieś 400. Kilka ND, połówkowe i pełne (co prawda dają lekki zafarb, ale łatwo można się do pozbyć w postprodukcji), polaryzacyjny właśnie, fluorescencyjny, gwiazdowy... No cuda na kiju.
Bardzo żałuję, że dopiero teraz to odkryłem. I już nie mogę się doczekać aż skoczę na szlak z całym sprzętem.
Wyglądam jak bezdomny jak wszystko wezmę na szlak - statywy, dwa body, kupę obiektywów, filtry, rozkładany stołeczek, wężyki, wyzwalacze.. :D
A i tak zazwyczaj kończy się na jednym zestawie body+obiektyw i wiecznym gderaniu żony, że spowalniam..
Edit:
Ekstra też wyciąga szczegóły, jakby usuwał smog i mgłę.
https://sklepwideo.pl/images/filtr_cpl_example.jpg
mam do Ciebie takie pytanie/prośbę o radę. Jadę do Zakopanego z partnerką, która... kondycją nie grzeszy ;) Mógłbyś polecić jakieś ciekawe szlaki dla początkujących? Takie, żeby się nie umordowała bidula, ale żeby jednak zaszczepić miłość do łażenia po górach ;)
Widziałem to co polecałeś na początku tego wątku Dragonowi, ale może było by tego trochę więcej.
z góry dzięki.
Kiedy tutaj będziecie (wiosna? lato?)? Ile dni? I czy macie jakikolwiek sprzęt (chociaż buty z odpowiednią podeszwą, np. Vibram)? Pytam, bo od tego zależy to, co mogę polecić.
Na razie przedstawiam krótkie trasy (2-5 godz.), które są warte uwagi. To bezpieczne spacery, nie wymagają jakiejś szczególnie dobrej kondycji. Obok znajdziesz zrobione przeze mnie zdjęcia w niemal każdym z tych miejsc, żebyś mógł ocenić, czy warto się męczyć...
1) Nędzówka (parking) ---> Wielka Polana w Dolinie Małej Łąki ---> powrót na parking.
2) Nędzówka (Parking) ---> Wielka Polana w Dolinie Małej Łąki ---> Przysłop Miętusi ---> powrót na parking.
[Nieco dłuższa wersja wcześniejszej trasy. Obie nie wymagają właściwie większego wysiłku, a widoki przy dobrej pogodzie są boskie. Dolina Małej Łąki to mój ulubiony cel krótkich, spacerowych wypadów].
3) Kiry (parking) ----> Dolina Kościeliska ---> Polana na Stołach ---> powrót na parking.
[Ta trasa wymaga już troszkę wysiłku: 500 m podejść. Ale Hala Stoły jest bardzo urokliwa].
4) Jaszczurówka (parking) ---> Olczyska Polana ----> powrót na parking.
[Prosta trasa, praktycznie bez podejść. Polana Olczyska całkiem ładna, ale sugeruję kontynuowanie trasy wedle poniższej wersji].
5) Jaszczurówka (parking) ---> Olczyska Polana ----> powrót do rozstajów dróg ----> Polana Kopieniec ---> Kopieniec Wielki --- powrót na parking po zejściu z Kopieńca inną drogą.
[Nieco trudniejsza wersja wcześniejszej trasy, ale warto wejść na Kopieniec albo chociaż dojść do polany pod tym szczytem - bardzo ładna, z kilkoma chatami pasterskimi].
6) Dolina Filipka (parking) ---> Rusinowa Polana (przez Wiktorówki)---> powrót na parking.
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2819940,20.0878350;49.2628640,20.0903030#49.26664/20.09219/16
[Na Rusinowej piękne widoki na dużą część Tatr. Po drodze atrakcyjny kościółek w górach].
7) Dolina Filipka (parking) ---> Rusinowa Polana (przez Wiktorówki) ---> Gęsia Szyja ---> powrót na parking.
[Nieco dłuższa wersja wcześniejszej trasy. Wymaga trochę wysiłku (500 m podejść), ale szczyt wart zdobycia, bo widoki z niego rozległe].
Legenda do zdjęć:
1 - Przysłop Miętusi
2 - Hala Stoły
3 - Polana Olczyska
4 - Widok na Giewont z trasy na Stoły
5 - Rusinowa Polana
6 - Dolina Małej Łąki
7 - Dolina Małej Łąki
8 - Dolina Małej Łaki
9 - Widok z Rusinowej Polany
10 - Widok z Rusinowej Polany
11 - Widok z Gęsiej Szyi
(Nie mam akurat na dysku zdjęć z Kopieńca).
Gdybym miał wybrać tylko dwie trasy, to pewnie bym polecał najbardziej numer 2 (łatwa) i numer 7 (nieco trudniejsza). Ale wszystkie są dla osób początkujących, które nie lubią długo włazić pod górę. Rzecz jasna, im większy wysiłek, tym widoki lepsze. ;)
Jeśli jesteś zainteresowany, to chętnie nakreślę też nieco dłuższe (i jeszcze bardziej atrakcyjne widokowo) trasy, które nadadzą się dla początkujących. Warto na przykład zobaczyć jakieś tatrzańskie jezioro (Morskie Oko lub Czarny Staw Gąsienicowy). Myślę, że partnerka byłaby wniebowzięta w tak romantycznej okolicy.... ;) A jeśli chcecie się znaleźć wysoko (i zobaczyć na własne oczy potęgę Tatr) bez większego wysiłku, zachęcam do ruszenia kolejką na Kasprowy Wierch.
Bardzo dziękuje. Za propozycje, z których na pewno coś wybierzemy i przede wszystkim za poświęcony czas.
Jeżeli chodzi o jeziora to trochę się obawiam. Kiedyś, dawno temu zostałem zabrany na wycieczkę na Morskie Oko. Była majówka i szlak był pełen ludzi. W wyższych partiach zalegał śnieg i trzeba było iść gęsiego. Wędrówka w tłoku i po łydki w śniegu zakończyła się jednym z największych rozczarowań mojego, wtedy nastoletniego życia - jezioro było zamarznięte i pokrywał je śnieg ;) Zraziłem się wtedy do gór na wiele lat. Może Czarny Staw. Czy ten szlak też bywa tak zatłoczony jak Morskie Oko? No i czy nie jest zamarznięte o tej porze roku?
Tak czy inaczej, jeszcze raz dzięki!
Polecam trasę (nie ma szlaku) na Mięguszowiecki przez Przełęcz Pod Chłopkiem, dalej po południowej stronie od kopca do kopca.
Trasa jest średnia pod względem trudności, a wrażenia zostaną przez długi czas.
Trasa rzeczywiście niesamowita, ale absolutnie nie można jej polecać osobom początkującym.
Zacytuję:
Pomijając Orlą Perć, szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem uchodzi za najtrudniejszy w polskich Tatrach, aczkolwiek jest zdecydowanie krótszy i mniej męczący choćby od trasy na Rysy. Wiele wspinaczkowych fragmentów, nieliczne zabezpieczenia (tylko klamry, brak łańcuchów) i niezwykle duża ekspozycja najlepiej charakteryzują tę wymagającą tatrzańską perć, którą zdecydowanie należy odradzić turystom z jakimkolwiek lękiem wysokości.
http://natatry.pl/tatry-wysokie/okolice-morskiego-oka/przelecz-pod-chlopkiem
Obok fragment tej trasy ---->
Uwielbiam góry, mieszkam na południu Polski, więc w zasadzie wszędzie miałem blisko, schodziłem Beskidy, Pieniny Gorce, itd. itp. - najmilej jednak wspominam wyprawy w Tatry, to były lata 91 -94, chodziliśmy zawsze w wakacje, po dwa, trzy razy, długi dzień, krótkie i ciepłe noce, to była podstawa. Jechaliśmy pociągiem do Zakopanego - wyjazd o 19 w Zakopanym byliśmy przed północą, i ruszaliśmy prosto na szlak. Sprzętu odpowiedniego nikt nie miał, na nogach adidasy, trampki, jakieś półbuty, a plecaki… plecaki to tylko z nazwy były :) w plecakach po kilka piw, kanapki, herbata w miękkich plastikowych bidonach, która zimna robiła się już w Chabówce gdy czekaliśmy na przesiadkę. Wschody słońca oglądaliśmy z wysokich szczytów, prawdziwa rewia barw. Szczególnie dobrze zapamiętałem jedną trasę - Zakopane, wyjście przed północą, kierunek dolna stacja kolejki linowej, stamtąd niebieski szlak przez Boczań, Murowaniec, do Czarnego Stawu Gąsienicowego, tam pierwszy posiłek, dalej do czerwonego szlaku Orlej Perci, tam oglądaliśmy świt, sam szlak wije się szczytami powyżej 2000m, są tam między innymi: Zmarzłe Czuby, Kozie Wierchy, Kozie Czuby, Orli Granat itd. Z tego co pamiętam kilka łańcuchów było zerwanych, część była w dosyć kiepskim stanie, o ile się nie mylę były tam jeszcze drabinki, które na całe szczęście były :) i kilka metalowych stopni, czy raczej klamer - szlak raczej trudny. Dalej zejście żółtym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów, tam pod schroniskiem śniadanie, mogła być godzina 9-10 rano, bo ludzie zaczęli wychodzić ze schroniska. Następnie niebieskim szlakiem do Morskiego Oka, i dalej czerwonym przez Czarny Staw aż na same Rysy. A to jeszcze nie koniec, bo czekał nas jeszcze powrót. Sporą część tej i innej jeszcze wycieczki mam nagrane na kasetach VHS bo kolega targał ze sobą kamerę Panasonic VHS M25 - kawał ciężkiego klocka :D
Jest co wspominać, ach te góry, tyle przygód :)
To jest opisana przez ciebie trasa:
24 godziny na nogach. 38 km, w tym prawie 5 km podejść. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś (poza zawodowym maratończykiem) zdołał zaliczyć Orlą Perć i Rysy w ciągu jednego dnia. Jeśli tego dokonałeś - niesamowity wyczyn.
Miłe wspomnienia :)
W takim razie należy się wam wszystkim jakiś tatrzański medal. To naprawdę bardzo ciężka wyprawa. I wymagająca jeszcze dodatkowych umiejętności związanych ze skradaniem: skoro pomykaliście nocą, to musieliście też uważać na strażników; latem to nielegalne. ;)
Nie jestem pewien czy w tamtych latach, ktoś się przejmował turystami wędrującymi nocą po Tatrach :D
Zraziłem się wtedy do gór na wiele lat.
No cóż, maj to jeszcze końcówka sezonu zimowego w Tatrach. A ja, szczerze mówiąc, wolę łazić po górach właśnie w zimie. Bardzo lubię np. spacerować wtedy po zamarzniętej tafli Morskiego Oka i (zwłaszcza) Czarnego Stawu pod Rysami.
Na mapach Google'a znajdziesz wiele moich zimowych zdjęć z tych miejsc, np.:
https://goo.gl/maps/tXK6ShDs54kFsbLj6
Widać na nim właśnie zamarzniętą taflę dwóch stawów (Morskie i Czarny pod Rysami) o świcie. Wchodziłem wtedy w nocy na Bulę pod Rysami.
I jeszcze jedno:
https://goo.gl/maps/9CDWtyC8zBkx4KY36
Tutaj z kolei widać zamarznięty Czarny Staw Gąsienicowy (również o świcie) i ścianę Kościelca.
Nie musisz się jednak martwić. W tym roku tatrzańskie jeziora są już malowniczo płynne. W ostatnią sobotę miałem nawet okazję podziwiać z wysokości niemal 2200 m n.p.m. kilka stawów w okolicy Doliny Raczkowej. ;)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc pora na nieco dłuższe (powyżej 5 godzin) trasy ze stawami:
1) Palenica Białczańska (parking) ---> Morskie Oko ---> powrót na parking.
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2545460,20.1029760;49.2014420,20.0709270#49.22218/20.09550/14
[Łatwa trasa. Długi spacer po asfaltowej drodze.]
2) Palenica Białczańska (parking) ---> Morskie Oko ---> Czarny Staw pod Rysami ---> powrót na parking.
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2545460,20.1029760;49.1903830,20.0736950#49.21415/20.07287/14
[Nieco trudniejsza, ale bezpieczna trasa].
3) Kuźnice ---> Dolina Jaworzynki ---> Przełęcz między Kopami ---> Hala Gąsienicowa ---> Czarny Staw Gąsienicowy ---> powrót do Kuźnic przez Boczań (inna droga).
[Piękna trasa. Wiele ciekawych widoków po drodze. Myślę, że nawet początkująca osoba sobie tutaj poradzi. Jeśli starczy sił, polecam jeszcze szybkie wejście pod lub na Kościelec znad Czarnego Stawu].
4) Palenica Białczańska (parking) ---> Wodogrzmoty Mickiewicza ---> Dolina Roztoki ---> Dolina Pięciu Stawów ---> powrót na asfaltową drogę do Morskiego Oka przez Świstówkę ---> powrót na parking.
[Dość długa, ale wspaniała trasa. Widoki niesamowite. Można ją skrócić, wracając od razu z Pięciu Stawów do Wodogrzmotów. Polecam jednak drogę przez Świstówkę, bo pozwala spojrzeć na Pięć Stawów z góry].
Wszystkie trasy są bezpieczne i nie wymagają dodatkowego sprzętu. Myślę, że najlepszy stosunek jakości do wysiłku gwarantuje trasa numer 3. Morskie Oko również warto zobaczyć, ale zachęcam do ucieczki przed tłumem i obejścia jeziora wokół. Jest przepiękne z tej perspektywy. Największe atrakcje zapewnia natomiast trasa numer 4, ale jest też najdłuższa i wymaga najwięcej wysiłku.
Obok moje zdjęcia z każdego z tych miejsc (wszystkie w jednej tonacji, bo zrobione były chyba w tym samym miesiącu i w podobnych warunkach pogodowych) --->
Legenda do zdjęć:
1 - cały pierwszy rząd to okolice Morskiego Oka
2 - Dolina Pięciu Stawów
3 - Droga przez Świstówkę Roztocką (z lub do Doliny Pięciu Stawów)
4 - Czarny Staw Gąsienicowy
Warto sobie w internecie przejrzeć zdjęcia z tych miejsc. Zwłaszcza znad Czarnego Stawu Gąsienicowego, bo akurat nie mam teraz na dysku sensownej fotografii okolic tego jeziorka.
Bukary, wstawiasz te fotki na jakiegoś instagrama? Chętnie bym zaobserwował :D
Świetne fotki, po raz kolejny haha ;) Muszę sam zainwestować w Lightrooma, ze 4 dychy miesięcznie kosztuje?
Miałem na długi weekend jechac teraz do Zakopca z kumplem ale odpuściliśmy. Podobno na górze ciężki śnieg, spływa po drodze, a i burze od południa mają być :(
Kondzio8, gdzieś tam wstawiam... ;) Kto chce, ten znajdzie. A subskrypcja za LR (i PS), niestety, mniej więcej tyle kosztuje.
Co do warunków w górach: powyżej 2000 m n.p.m. leży gdzieniegdzie śnieg, więc w czasie wyjścia założenie raków w niektórych miejscach może być konieczne. To nie jest jednak główny problem, bo zawsze można się wybrać w wysokie miejsca, gdzie nie ma dużej ekspozycji (np. Tatry Zachodnie). Niestety, jak pisałeś, w najbliższych dniach szykuje się sezon burz. Sam się zastanawiam, czy gdzieś pójdę w długi weekend. Na razie czarno to widzę.
Z powodu burzowej pogody wyjazd r_ADM też może się nie udać.
Bukary, dlaczego wszystkie Twoje filmiki wyglądają tak samo? Najpierw widok na buty w rakach, a potem wjazd na panoramę gór? :)
Ha, ha...
Nie wszystkie. Te, które widziałeś, pochodzą chyba sprzed 2-3 lat. Od tego czasu nie wrzuciłem niczego na stałe. Zapominam ciągle zrobić porządek i zamieszczam tylko znikające po 24 godzinach relacje. Wkrótce się za to wezmę.
Niezwykle piękne zdjęcia! Widziałem również te z map - również cudowne. Mogę wiedzieć jakim sprzętem robione?
Informacja pogodowa dla wszystkich, którzy się wybierają na długi weekend do Zakopanego (w Tatry):
spoiler start
chujnia mrok ziąb zima sukin kot*
spoiler stop
Od dwóch dni gór nie widać, cały czas siąpi deszcz. I nie zanosi się na zmianę. Sam chciałem wyskoczyć gdzieś wyżej, ale wypad w góry nie ma teraz sensu. (Chyba że ktoś lubi chlupanie w butach i ścianę chmur przed oczami). Pewnie zapoluję w jakimś lesie na ciekawe efekty mgielne.
* To cytat z "Mechanicznej pomarańczy".
Niestety wieczor chujnia, mrok, ziab, zima, sukin kot, ale suchy juz nie :(
I tak czytam czasem co piszesz i zazdroszcze gor, ja na swoim nalesnikowatym mazowszu najwyzej moge wejsc na wydme w Kampinosie....
Byliśmy dziś na rozgrzewkę na Gęsiej Szyi. Pokrywa chmur trochę nisko, ale jak się przejaśni i odsłoni szczyty to widoki niesamowite. Ostatni raz w Zakopanem byłem 25 lat temu i zapomniałem już jak majestatyczne są Tatry. Wczoraj jak wjezdzalem do miasta i zza chmur wyłonił się Giewont to na gębie od razu pojawił mi się banan ??
Jutro trasa 3 albo 4 z tych dluzszych.
Cieszę się, że zdążyliście przed popołudniowym pogorszeniem pogody!
Jeśli zdecydujecie się na Czarny Staw Gąsienicowy, to spróbujcie też wejść na karb pod Kościelcem (albo na Zawrat, jak macie spore zapasy w nogach).
Jeśli z kolei wybierzecie Pięć Stawów, pospacerujcie po dolinie, wokół wszystkich jezior (i przynajmniej przejdźcie kawałek w stronę Świstówki, żeby popatrzeć na dolinę z góry). Prowadzą stamtąd szlaki na kilka szczytów. Może nabierzecie jeszcze ochoty na dalszą drogę.
Trzymam kciuki!
A dziś jeszcze zamieszczę listę z nieco dłuższymi szlakami.
Zapraszam na kolejny odcinek programu "Urokliwe tatrzańskie szlaki". ;)
Polecałem już trasy krótkie, spacerowe, idealne dla początkujących [129] oraz nieco dłuższe, ale bardzo bezpieczne i niewymagające szczególnej kondycji, których wspólnym elementem jest leżakowanie na brzegu tatrzańskiego jeziora. [133].
Wreszcie pora na nieco dłuższe wędrówki (co najmniej 8 godzin), które wymagają lepszej kondycji (więcej podejść), ale późną wiosną, latem i jesienią wciąż są dostępne dla osób nieposiadających zimowego sprzętu. To również szlaki w miarę bezpieczne i (poza jednym wyjątkiem) pozbawione miejsc z łańcuchami. Tak zaplanowałem kilka z nich, żeby można było po osiągnięciu celu kontynuować wędrówkę na kolejne szczyty, jeśli starczy sił.
1) Siwa Polana (parking) ---> Dolina Chochołowska ---> Schronisko ---> Grześ ---> powrót na parking
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2766430,19.8314810;49.2365830,19.7667810#49.26023/19.80618/14
[Warto wyjść na Grzesia, bo już z tego niewielkiego szczytu rozciąga się wspaniały, panoramiczny widok na Tatry Zachodnie].
2) Siwa Polana (parking) ---> Dolina Chochołowska ---> Schronisko ---> Grześ ---> Rakoń ---> Wołowiec ---> powrót do schroniska przez Wyżnią Chochołowską Dolinę ---> powrót na parking
[Dłuższa wersja wcześniejszej wyprawy. Obejmuje trzy tatrzańskie szczyty. Długo przemieszczamy się granią na sporej wysokości, a więc przez znaczną część trasy czekają nas rozległe widoki].
3) Siwa Polana (parking) ---> Dolina Chochołowska ---> grań Kulawca ---> Trzydniowiański Wierch ---> powrót do schroniska przez Dolinę Jarząbczą ---> powrót na parking
[Bardzo lubię Trzydniowiański Wierch. Jest nie tylko ciekawym punktem widokowym (po lewej Ornak, po prawej wszystkie szczyty z dwóch powyższych wypraw, a z przodu - najwyższy szczyt Tatr Zachodnich), ale też dobrym punktem wypadowym do kontynuowania marszu].
4) Siwa Polana (parking) ---> Dolina Chochołowska ---> grań Kulawca ---> Trzydniowiański Wierch - Kończysty Wierch ---> Starorobociański Wierch ---> powrót do schroniska przez Dolinę Jarząbczą ---> powrót na parking
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2766430,19.8314810;49.1995560,19.8197960#49.20916/19.83685/14
[Dłuższa wersja wcześniejszej wyprawy. Wypad idealny. Cel: najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. Po jego zdobyciu można wrócić tą samą drogą lub wybrać trasę przez Ornak do Doliny Kościeliskiej. Z Kończystego można też wejść na Jąrząbczy Wierch. Trasa zapewnia wspaniałe widoki, m.in. na słowacką Dolinę Raczkową z kilkoma jeziorami, Tatry Zachodnie i Tatry Wysokie].
5) Kiry (parking) ---> Dolina Kościeliska ---> schronisko na Hali Ornak ---> Iwaniacka Przełęcz ---> Ornak ---> powrót na parking
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2754810,19.8689300;49.2189990,19.8332620#49.20673/19.84441/16
[Kolejna ciekawa trasa, która zapewnia sporo interesujących widoków. Po wejściu na Ornak ma się ochotę zostać tam jak najdłużej. Z Ornaku można wrócić tą samą drogą lub zejść do Doliny Chochołowskiej].
5) Kiry (parking) ---> Dolina Kościeliska ---> schronisko na Hali Ornak ---> Iwaniacka Przełęcz ---> Ornak ---> Siwy Zwornik ---> Starorobociański Wierch ---> powrót na parking
[Dłuższa wersja wcześniejszej trasy, która również prowadzi na Starorobociański. Po zdobyciu tego szczytu można wracać tą samą drogą lub trasą nr 4].
6) Kuźnice (Zakopane) ---> Myślenickie Turnie ---> Kasprowy Wierch ---> powrót na parking (pieszo lub kolejką).
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2695070,19.9805100;49.2323680,19.9816520#49.24698/19.98251/14
[Kasprowy to bardzo wdzięczny cel wyprawy. Ze szczytu świetnie widać Tatry Wysokie (boska Świnica!), można też udać się dalej w wiele ciekawych miejsc. Niestety, ogromnym minusem w sezonie jest tłok w okolicach stacji kolejki].
7) Kuźnice (Zakopane) ---> Myślenickie Turnie ---> Kasprowy Wierch ---> Liliowe ---> zejście do Doliny Gąsienicowej (w tym momencie można też "odwiedzić" Czarny Staw Gąsienicowy) ---> powrót przez Boczań do Kuźnic
[Dłuższa wersja powyższego wypadu. Warto jednak podejść pod Świnicę, bo spacer po grani w stronę Liliowego dostarczy niezapomnianych wrażeń].
8) Kuźnice (Zakopane) ---> Myślenickie Turnie ---> Kasprowy Wierch ---> Goryczkowa Czuba ---> Przełęcz pod Kopą Kondracką ---> Hala Kondratowa - Kuźnice
[Znowu dłuższa wersja wcześniejszego wypadku. Bardzo lubię odcinek między Kasprowym a Kopą Kondracką. Dużo wrażeń estetycznych].
9) Kuźnice ---> Polana Kalatówki ---> Hala Kondratowa ---> Przełęcz pod Kopą Kondracką ---> Kopa Kondracka ---> Giewont ---> powrót przez Dolinę Małego na Halę Kondratową ---> powrót do Kuźnic
[Giewontu polecać nikomu nie trzeba. Nie warto tam jednak wchodzić w sezonie. Tłok i kolejki, a równie ciekawe widoki można znaleźć gdzie indziej].
10) Gronik (parking) ---> Dolina Małej Łąki ---> Kondracka Przełęcz (tutaj można alternatywnie zaliczyć Giewont) ---> Kopa Kondracka ---> Małołączniak ---> zejście przez Kobylarza na Przysłop Miętusi (ŁAŃCUCHY) ---> powrót na parking
[Bardzo ciekawa trasa, która prowadzi przez wiele urokliwych miejsc i punktów widokowych. To też dobra droga na Giewont. Uwaga: w jednym miejscu trzeba przejść po łańcuchach! Widziałem wiele osób, które miały z tym problem, więc warto mieć taką przeszkodę na uwadze. Aby uniknąć łańcuchów, można schodzić do Doliny Kościeliskiej przez Ciemniaka].
11) Kiry (parking) ---> Dolina Kościeliska ---> Ciemniak ---> Małołączniak ---> Kopa Kondracka ---> Kondracka Przełęcz ---> Dolina Małej Łąki ---> Przysłop Miętusi ---> powrót na parking
[Droga na Czerwone Wierchy. Piękne zwłaszcza jesienią].
Rzecz jasna, każdą z tras układałem z myślą o osobach z własnym samochodem (wyjście i powrót z tego samego miejsca). Żadna z tych tras nie nadaje się ponadto do przejścia zimą bez odpowiedniego sprzętu (raki, czekan).
Legenda do zdjęć:
1 - okolice Grzesia
2 - okolice Wołowca i widok ze szczytu na Tatry Zachodnie oraz Osobitą (w chmurach)
3 - okolice Starorobociańskiego Wierchu zimą i jesienią (grań Kulawca i widok ze szczytu)
4 - Dolina Raczkowa
5 - widok na Świnicę z okolic Kasprowego Wierchu
6 - Goryczkowa Czuba i droga na Liliowe
7 - Kopa Kondracka (widok na Giewont)
8 - widok z Czerwonych Wierchów
9 - na Ornaku, widok ze szczytu i widok na Ornak (w morzu chmur) z Trzydniowiańskiego Wierchu
10 - widok na Tatry Wysokie ze Starorobociańskiego Wierchu
Po raz kolejny miałeś rację - szlak numer 4 był niesamowity. Widoki były wspaniałe a dla mieszczucha z płaskiego Mazowsza, który góry odwiedza rzadziej niż by chciał, trasa zapewniła też wyzwanie kondycyjne i odrobinę mocniejsze wrażenia przy kamiennych i śnieżnych trawersach. Ze strony pogody mieliśmy rok w pigułce bo bylo słońce, ulewa, burza i pierwszy raz w tym roku chodziliśmy po śniegu ??
Niezapomniana wycieczka.
Jedyny minus to organizacja parkingu bo nie wiedzieć czemu zamknęli go na 45 minut pare minut przed naszym przyjazdem.
Bardzo się cieszę! No i mam nadzieję, że już się całkowicie wyleczyłeś z niechęci do gór! ;) To dopiero początek wspaniałych wypraw.
Bardzo zmokliście? Jak patrzyłem na mapę pogodową, to burza się przewalała nad Tatrami Zachodnimi. W okolicach Pięciu Stawów też waliły pioruny?
Ja z niechęci do gór wyleczyłem się dawno temu. Tylko do Tatr mi było nie po drodze, bo w górach szukam między innymi spokoju i wyciszenia. Bardzo zazdroszczę tego, że to Twoje podwórko i możesz bywać w okresach kiedy na szlakach jest pusto.
Zmoknąć bardzo nie zmoklismy bo byliśmy w miarę dobrze ubrani. Ulewa i burza złapała nas w połowie Świstówki, ale same pioruny uderzały kawałek obok choć nie byłem w stanie ocenić gdzie dokładnie. A zaraz po wyszło słońce.
A tak w temacie wątku - dziś na szlaku spotkaliśmy ojca z trójką małych dzieci, w tym jedno w plecaku, który o 1400 zaczynał szlak z Morskiego Oka do doliny 5 stawów. Jacyś ludzie nawet próbowali go zawrócić argumentując, że te malce w trampkach nie dadzą rady, ale był uparty.
Cześć,
Szukam mapy Polski w hd z zaznaczonymi wszystkimi większymi górami na terenie naszego kraju. Cel: chciałbym powiększyć, wydrukować i dać sobie na ściane zaznaczając flagami zdobyte przeze mnie szczyty :) Niestety w necie nic konkretnego dotychczas nie znalazłem, jeśli ktoś by coś miał to proszę o podzielenie się. Thank you for the mountain.
Wpisz w google mapa zdrapka polskie góry i masz nawet od razu wydrukowane i dobrej jakości - do kupienia oczywiście
Dobra, jeśli ten wątek ewoluował w stronę wątku tematycznego o turystyce górskiej, to chociaż pochwalcie się swoimi rekordami życiowymi:-) U mnie to:
Wołowiec- 2064 m.n.p.m.
Co nie znaczy, że nie będzie on poprawiany, bo tylko raz w Tatrach byłem, ale to prawdopodobnie za rok się tym zajmę
I wyniosłeś ze sobą w plecaku kilkanaście ton gruzu? Bo sporo ten Giewont urósł, kiedy na niego wszedłeś.
Też mam zdjęcie z torbą z biedronki na szczycie, ale przebiles mnie tą koszulą zonobijką :D
Niestety, w tym wypadku nie jestem w stanie pomóc. Bieszczady to zbyt dzikie tereny, w które się bałem do tej pory porządnie zapuścić.
Kurcze a to szkoda. Może któryś z użytkowników pomoże :)?
To może ja w żołnierskich słowach:
1) Smerek
2) Chatka Puchatka
3) Sobień
4) Kamień Leski
5) wszystkie połoniny xD
6) Otryt
7) Tarnica
8) Chata socjologa
9) Fereczata
10) Żubracze - Hyrlata
11) Bukowe Berdo
Wyguglaj zobacz jedź :P
Kolejne potwierdzenie tego, o czym tutaj piszemy:
W górach nie można kozakować. Zasad ustalonych przez TPN należy przestrzegać. Bo mają sensowne podstawy. Z szalejącą Naturą nie wygra nawet doświadczony i wyposażony w odpowiedni sprzęt sportowiec.
Wakacje się zaczęły. Zapraszamy w góry!
https://www.facebook.com/sytuacjawtatrach/posts/3055096244611526
https://turystyka.wp.pl/wakacje-2020-morskie-oko-brak-miejsc-parkingowych-na-palenicy-bialczanskiej-turysci-musza-zawracac-6528804162132672a
Pojechałbym na tydzień w góry, ale turyści mnie skutecznie zniechęcają... To co się tam dzieje, to jest paranoja.
Wczoraj byłem w najliczniej odwiedzanym miejscu (okolice Morskiego Oka). Przyjechałem ok. 6 rano. O tej porze padał cały czas deszcz. Widoczność praktycznie zerowa. A ludzi i tak na szlaku tysiące. Nie przesadzam. Wszędzie kolejki. Wszędzie tłumy.
Po godz. 8 miejsc parkingowych po prostu nie ma. A policja tylko czeka na tych, którzy próbują się zatrzymać w niedozwolonym miejscu. Tak więc: ostrzegam. :P
Pomimo niezbyt dobrej aury zdołałem sportretować ciemiężycę zieloną z samego rana... Potem - w obliczu tłumów, które cisnęły się w każdy kadr - skupiłem się już na robieniu jakichś filmików i nasłuchiwaniu kolejnych fal deszczu. ;)
Dzięki! Pstrykanie to duża część frajdy związanej z chodzeniem po górach.
Moja zdobycz sprzed tygodnia.
2 tysiaczki w austriackich Alpach.
Prawie tam wbieglem.
Tutaj Zugspitze, najwyzszy szczyt Niemiec.
Zaliczony w maju.
A ludzi i tak na szlaku tysiące. Nie przesadzam. Wszędzie kolejki. Wszędzie tłumy.
Dlatego wolę Biesy, choć tam też zaczyna się robić pomału tłoczno :)
Gratulacje! Dzięki za zdjęcia! Zawsze miło popatrzeć na góry. A już zwłaszcza tak wspaniałe, jak Alpy!
Jaki jest ten szlak na Zugspitze? Łatwe czy trudne podejście?
Cos bys polecil ambitniejszego zdobyc w poblizu?
Najbliżej masz Pieniny (tam Trzy Korony i Sokolicę), potem Gorce i wreszcie Tatry. Nie wiem, które góry są dla ciebie interesujące. Jeśli wyższe, to trzeba się udać w Tatry, a tam możliwości są nieograniczone. ;) Oczywiście, jeśli masz kondycję i nie boisz się dużej ekspozycji, najlepiej uderzyć na Orlą Perć (trudna, ambitna trasa).
Na filmiku ciekawe przejście zimowe (autor już, niestety, nie żyje, zginął w tym roku w Tatrach):
https://www.youtube.com/watch?v=NZPy6L3fA7c&t=1s
Ale we wrześniu śniegu tam nie będzie, więc sprzętu nie potrzeba (oprócz ewentualnie kasku, rękawiczek na łańcuchy lub - dla kompletnego bezpieczeństwa - uprzęży), a przeciwwskazaniem może być głównie lęk wysokości.
Kilka tras o mniejszym (różnym) stopniu trudności omówiłem niedawno w tym wątku, więc też możesz sprawdzić.
Jednakze Orla Perc wydaje sie byc bardziej zdradziecka.
Zawsze czulem respekt przed ta nazwa.
@ Bukary.
Zugspitze zrobisz w dwa dni, stawiasz samochod pod stadionem w Garmisch-Partenkirchen.
Parking nic nie kosztuje, potem czeka Cie piesza wedrowka okolo 15-16 km w gore do schroniska Alpenapitz.
Tam nocujesz i nabierasz sil do porannego atakowania szczytu.
Ceny w ogole mistrzostwo, zadnego zdzierstwa.
W sierpniu powtorze to wejscie, bo bylo najlepsze ze wszystkich dotyczasowych.
Zimowe podejscie z ekipa.
Alpejskie szlaki wtedy puste.
Jestem w szoku nie wiedziałem, że Dominik nie żyje, razem z żoną często oglądaliśmy jego filmy.
Nawet nie wiem, jak to skomentować.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu...
spoiler start
W weekend pójdę zerwać.
spoiler stop
Chwilowo zawieszam swoje wyjazdy w gory. :(
Tydzien temu przeholowalem na treningach i nadwyrezylem sciegna w kostce.
Na szczescie nie ma zlaman.
W poniedzialek noga idzie w stelaz.
Przykro to słyszeć. Ale znam ten ból. Niedawno miałem kilkumiesięczną przerwę spowodowaną poważnym złamaniem...
Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia!
Dziekuje Bukary@ za zyczenia.
Do zobaczenia kiedys na szlaku.
UWAGA! Filmik może być dla niektórych dość drastyczny:
https://www.facebook.com/watch/?v=323761315318155
Tym razem w Dolinie Chochołowskiej, 8 lipca 2020 roku. Tego dnia było bardzo parno i choć dorożkarz twierdzi, że koń się potknął – trudno przyjąć taką wersję za wiarygodną. Konie bardzo źle znoszą upały i wysoką wilgotność powietrza. Autor filmu widział też krew cieknącą zwierzęciu z nosa.
[...] Koń po tym jak wstał został zaprzężony ponownie do dorożki i prawdopodobnie musiał kontynuować kurs. W dorożce jechało dwoje dorosłych z dwójką małych dzieci. Kiedy koń leżał – przez długi czas nawet nie zsiedli. Taka postawa nas zasmuca podwójnie – nawet tak ogromne cierpienie nie spowodowało, że zrezygnowali z wygody dla dobra zwierzęcia. Prawdopodobnie pojechali dalej...
To już enty przypadek męczenia zwierząt przez fiakrów w Tatrach. W związku z tym mam taką ogromną prośbę: jak macie zdrowie nogi, to na nich, do jasnej cholery, chodźcie! Bo ciągle widzę, jak wozami (np. na drodze do Morskiego Oka) jeżdżą przede wszystkim młodzi ludzie o posturze kulturysty (z piwem w ręce) lub zdrowo wyglądające nastolatki czy rodziny z dziećmi, a nie osoby niepełnosprawne czy starsze.
Dzisiaj Tatrzański Park Narodowy zamknął szlak prowadzący na Przełęcz Krzyżne (końcówka Orlej Perci) od strony Doliny Pańszczycy. Miałem nosa i wczoraj ruszyłem w góry właśnie tym szlakiem. Obok znajdziecie krótką fotograficzną relację z podejścia pod Krzyżne.
No i widok z Krzyżnego na Dolinę Pięciu Stawów...
Cos pieknego !
Widoki super, ale odniosę się do tego męczenia koni w poście powyżej.
Ile koni Bukary hodujesz? Bo jeśli żadnego to trochę hipokryzją zalatuje z Twojej strony, że piszesz aby nie korzystać z usług w których konie pełnią główną role. Rozumiem, że nie lubisz koni i najlepiej, żeby wyginęły? A dlaczego? Bo nie znam żadnego entuzjasty, który hoduje konie tylko po to, aby go karmić od małego i opiekować się nim do końca jego żywota. Są to zwierzęta hodowlane, używane do pracy od X lat. Gdyby nie fiakrzy, rolnicy, drwale itd. konie widziałbyś tylko w zoo. Znam wielu fiakrów i każdy dba o swoje zwierzęta bardziej niż o siebie, bo bez konia nie ma roboty. Konie w Morskim oku są przemęczone? To nie widziałeś jaką koń odwala pracę w lesie czy na polu ... Ale tam nie ma turystów ze smartfonami, którzy nagrają 3 minutowy film jak koń leży z właściwym komentarzem ... Czy te konie, które jeżdżą w Morskim oku czy w Chochołowskiej czy po Zakopanem są dzikie i zostały złapane i wykorzystywane do roboty? Są rozmnożone przez hodowców, którzy wykorzystują je do pracy czy sportu i opiekują się nimi od małego. Przejdź się kiedyś na kumoterki, albo obejrzyj np. Ostatnich górali i dzwoń do Vivy ... Sorry, ale oczywiście 1 na 1000 może zdarzyć się jakiś sadysta, ale górale kochają konie i bez nich, koni na Podhalu by nie było.
https://www.youtube.com/watch?v=db8rKyjgSU4&t=1s
edit: oczywiście krzyż na Giewoncie Pan Bóg zesłał, w żaden sposób Górale z końmi nie wytaszczyli konstrukcji na szczyt .. a jeśli już tak było, to go zlikwidujmy bo to symbol niewolniczej pracy i wykorzystywania zwierząt ...
dla tl;dr od 4:50
https://www.youtube.com/watch?v=y8Yc375OC9k
ogarnijcie się ...
A świstak zawijał twoje opowieści w sreberka?
Człowieku, wychowałem się i mieszkam na (podhalańskiej) wsi. W mojej rodzinie zawsze były (i są) konie, które pracowały w polu. Jestem góralem. Byłem kierownikiem zespołu regionalnego. W imprezach z udziałem koni uczestniczyłem wiele razy. W górach jestem co tydzień i często obserwuję to, co się wyczynia na szlakach. Mówiąc krótko, trafiłeś kulą w płot.
Po pierwsze, wielką miłością górali nie są konie, tylko "dutki". Kto twierdzi inaczej, ten albo ma jakiś interes związany z ceprami, albo powinien przybić piątkę Lucjanowi Rydlowi, bo w swojej naiwności przeniósł się wehikułem czasu do epoki chłopomanii.
Po drugie, radziłbym nie przywoływać tego rodzaju filmików, które promują mit górala chodzącego na co dzień w stroju regionalnym, kierującego się w życiu tradycyjnymi wartościami i kochającego "ślebodę". Tym bardziej że już w trailerze występuje mój znajomy, który udaje prostego człowieka gór, a w rzeczywistości jest obrotnym i bogatym biznesmenem (i twarzą wielu bilbordów na Podhalu).
Powtarzam: zdarza się, że konie na trasach górskich były (i są) wykorzystywane przez fiakrów ponad siły, co potwierdzały tzw. badania wysiłkowe (o wyrokach sądów nawet nie wspominam). W konsekwencji część z nich albo pada na szlaku, albo oddawana jest do rzeźni już w wieku 10 lat (czasem po kilku miesiącach takiej "pracy"). I to nie są jakieś jednostkowe przypadki. Rzecz jasna, ekspertyzy TPN-u i obrońców praw zwierząt bywają różne, ale chyba nietrudno sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest.
Bajki o miłosnej więzi między fiakrem z Palenicy i koniem ciągnącym fasiąg to można opowiadać nieświadomym ceprom. Mówimy tutaj o wielkim biznesie, w którym obraca się co roku setkami tysięcy złotych.
I tak, masz rację: jak na drodze do Morskiego Oka będzie więcej kontroli, a koń będzie ciągnął wóz z mniejszą liczbą turystów i wykonywał mniej kursów, to z pewnością "konie wyginą". A ludzie, którzy walczą o dobre traktowanie tych zwierząt, "nie lubią koni".
Bukary, dawaj te badania, dawaj te wyroki sądów, dawaj cokolwiek o czym piszesz :D Podaj te setki artykułów o padających koniach na szlakach bo skoro część z nich pada to muszą być jakieś ślady po tym, chyba że słyszałeś od sąsiada?
Wielki biznes? Ogromny i nie mówimy o setkach tysięcy tylko o milionach, 60 licencji na samo Morskie Oko.
Na filmiku, który wrzuciłeś jest dorożka i para dorosłych z dziećmi, kto powinien wysiąść? Przeładowany koń? Idź do lasu na ścinkę i licz ile świerków konie ciągną, przelicz później to na ceprów ....
Ruch na palenicy jest mocno uregulowany i jestem pewien, że nikt nie przegina pały bo strata licencji = strata pracy.
Przepraszam Cie, ale głupio się czyta takie bzdury pisane przez gościa, który jak piszesz mieszka na Podhalu i jest w górach co tydzień. Wrzucaj foty z tego wykorzystywania koni skoro to tak nagminny proceder, a skoro jesteś tak często w górach to masz dużo okazji do zrobienia zdjęć?
Mi bliżej do płaczu.
edit super, że znasz Majerczyka i jego restauracje, ale w tym filmie bardziej chodzi o jego dudy, że jako jeden z ostatnich na Podhalu tworzy ten instrument. Ale spoko, widzę już skąd te Twoje wymysły, wyciągnięte po nagłówkach artykułów :)
edit 2: wszyscy na Podhalu mają interes związany z ceprami, przykro mi że dopiero dziś się dowiadujesz ...
Przeładowany koń? Idź do lasu na ścinkę i licz ile świerków konie ciągną, przelicz później to na ceprów ....
Wybacz, ale to wyjątkowo bzdurny argument, który nie uwzględnia właściwie żadnego kontekstu. Zerknij na poniższe ekspertyzy, które przywołuję. Zresztą skoro opinie ekspertów do ciebie nie przemawiają, weź sprawę na chłopski rozum... Z pewnością jesteś w stanie przenieść worek cementu. Rozumiem więc, że bez żadnego uszczerbku na zdrowiu możesz takie worki nosić przez co najmniej kilka dni. I nie padniesz. To też dość idiotyczne porównanie (z wielu względów), ale może przynajmniej dzięki niemu choć trochę zastanowisz się następnym razem, zanim coś napiszesz.
Ruch na palenicy jest mocno uregulowany i jestem pewien, że nikt nie przegina pały bo strata licencji = strata pracy.
Zabawne. Po pierwsze, regulacje ruchu nie muszą się zgadzać z ekspertyzami na temat przeciążeń (zresztą o to właśnie jest cały raban), więc ich przestrzeganie czy nieprzestrzeganie o niczym jeszcze nie świadczy. Znów na pomoc przychodzi chłopski rozum: jeśli regulamin zakładu pracy dopuszcza 100 przerw na papierosa dziennie, to znaczy, że jeśli nie łamiesz regulaminu i wypalasz 100 papierosów, a nie 150, to wszystko będzie z twoim zdrowiem w porządku?
Po drugie, jakoś groźba utraty licencji nie przeszkadza niektórym fiakrom świadomie katować zwierząt (o czym piszę poniżej i co potwierdził sąd) - tym bardziej że po wykryciu nieprawidłowości TPN raczej licencję zawiesi, a nie zabierze (o czym również piszę poniżej). Twoja pewność jest więc w tym wypadku kompletnie nieuzasadniona.
w tym filmie bardziej chodzi o jego dudy, że jako jeden z ostatnich na Podhalu tworzy ten instrument
No i co z tego? Po co wrzucałeś ten trailer? Co mają dudy wspólnego z przeciążaniem koni na drodze do Morskiego Oka? Co ma wspólnego ten bałwochwalczy filmik z problemem? Że niby górale to święci w kierpcach? Jasne...
dawaj te badania, dawaj te wyroki sądów, dawaj cokolwiek o czym piszesz :D
Ależ proszę bardzo...
W skrócie:
- Normy zawarte w regulaminie konnych przewozów TPN-u są - zgodnie z ekspertyzami niezależnych od tej organizacji specjalistów - zbyt duże, a więc powodują przeciążenie koni i (cytuję) "ekstremalnie ciężką pracę".
- TPN nie prowadzi sensownych badań przeciążeniowych, a coroczne badania wysiłkowe umyślnie przeprowadzane są w warunkach, które uniemożliwiają uzyskanie rzetelnych wyników (np. bada się konie po dłuższym odpoczynku i po ciągnięciu wozu bez pasażerów).
- Stwierdzenie, że wszyscy fiakrzy dbają o konie bardziej niż o siebie, jest wyjątkowo naiwne. Zdarza się, że górale rozmyślnie katują zwierzęta pracujące na drodze do Morskiego Oka. Potwierdzają to wyroki sądowe.
- TPN nie zgłasza stwierdzonych przypadków znęcania się nad końmi odpowiednim organom ścigania. Potwierdza to wyrok sądowy.
A teraz konkrety i szczegóły:
Tutaj pierwsze ekspertyzy "przeciążeniowe" polemizujące z normami TPN-u (żeby nie było: zarówno z serwera TPN-u, jak i obrońców praw zwierząt):
tpn.pl/filebrowser/konie/ANALIZA OBCIE MECHANICZNYCH KONI W ZAPRZGACH.pptx
http://ratujkonie.pl/wp-content/uploads/2013/07/ekspertyza_drWPewcy.pdf
Fragment:
Wykonana analiza obciążenia mechanicznego koni na trasie turystycznej do Morskiego Oka wykazała, że na całym jej odcinku zwierzęta pracują z dużym uśrednionym uciągiem przekraczającym znacząco (o blisko 50%) uciąg normalny (bezpieczny), a w niektórych miejscach tej trasy muszą one rozwijać ekstra duży uciąg, przekraczający nawet o 160% uciąg normalny. Z tego względu, a także i z tego powodu, że przejazd jest realizowany w krótkim czasie (pod górę średnio około godziny), pracę koni na tej trasie należy uznać za ekstremalnie ciężką.
Inne krytyczne wobec TPN-u ekspertyzy:
http://ratujkonie.pl/wp-content/uploads/2013/07/oswiadczenie-dr-Pewcy.pdf
http://ratujkonie.pl/wp-content/uploads/2013/07/ekspertyza_AGagola.pdf
Po tych ekspertyzach i różnych wypadkach TPN zmienił nieco swoje normy. Ale sprawa jest nadal kontrowersyjna, więc mamy kolejne ekspertyzy. Pierwsza jest przychylna normom TPN-u:
tpn.pl/filebrowser/Ocena wynikw bada z 23.10.2014 - R. Kolstrung.pdf
A druga nie:
tpn.pl/upload/filemanager/konie/POMIARY- wersja z podpisem.pdf
Cytuję:
Wynik sumowania sił oporu wozu oraz samoprzenoszenia koni plasuje się mniej więcej na poziomie sił uciągu charakterystyki oznaczonej kolorem „niebieskiem” z ekspertyzy dr inż. W.Pewcy ( Rys.2), wykonanej dla Fundacji Viva! w październiku 2014r. Należy podkreślić, że uzyskane w dniu 23.10.2014r wyniki pomiarów są nieco niższe od obliczonych z uwagi na usterki i błędy metody pomiaru sił oporu wozu omówione wcześniej. Można jednak oczekiwać, że poprawnie wykonane pomiary wykażą przeciążenie koni na omawianej trasie nawet większe niż w ekspertyzie dr W. Pewca.
Jak widać, nawet ekspertyzy zamieszczone na stronie TPN-u nie są jednoznaczne. A co robi TPN? Oczywiście, opisuje liczne badania itd., jawi się jako obrońca zwierząt i stwierdza (cytuję za stroną TPN-u):
Mimo że dotychczasowe badania nie wykazały przeciążeń koni, a opinie specjalistów przeczą tezom o przemęczeniu koni, wyszliśmy naprzeciw osobom, które uważają, że praca dla koni na tej trasie jest zbyt ciężka i rozpoczęliśmy prace nad wspomaganiem elektrycznym wozów.
No i jak opinie (ekspertyzy) przeczą tezom o przemęczeniu, skoro wykazały przeciążenia (różnice między regulaminem TPN-u a prawdziwymi normami)? :P
Cała sprawa z punktu widzenia TPN-u (IMHO stronniczego) opisana jest w tej zakładce: https://tpn.pl/zwiedzaj/przewozy-konne
Na szczęście, kolejne przypadki, kiedy konie padały na trasach, zostały nagłośnione przez media, a TPN zaczął prowadzić stosowne badania (wysiłkowe, a nie przeciążeniowe!), zamieszczać informacje o konnym transporcie i zapraszać do współpracy lekarzy organizacji prozwierzęcych. Ale i tego rodzaju badania nie są jednoznaczne czy miarodajne (także z winy fiakrów i TPN-u). Pomijam już nawet kwestię tego, kto wyznacza czas, miejsce badania i stawiające się na nim konie, ale istotne jest również to, że badaniu poddawane są konie, które nie przejechały trasy z dopuszczalnym obciążeniem; w znacznej części są to konie które jechały z (sic!) pustym wozem. Np. w ostatnim z nich (2019 r.) tylko 20% zwierząt przebadano po odbyciu trasy z pełnym obciążeniem dopuszczalnym regulaminem TPN-u:
tpn.pl/upload/filemanager/Raport 2019- lek. wet. Bo%C5%BCeny Latochy.pdf
A ile fasiągów na trasie do Morskiego Oka nie porusza się z pełnym obciążeniem w sezonie? I jeszcze jedno: jak często konie jadą pod górę, nie przekraczając dopuszczalnych limitów czasowych? Warto też zwrócić uwagę na fakt, że rok po roku TPN nie stwarza warunków do przeprowadzenia badania ortopedycznego koni. O jeździe saniami po asfalcie nawet nie wspominam.
O koniach, które padły (lub upadły z wysiłku), można poczytać w różnych miejscach (oczywiście, według strony TPN-u każdy z nich padł z wielu różnych przyczyn, ale jakoś dziwnie nie wiąże się tych przyczyn zupełnie z przemęczeniem wskutek pracy w takich warunkach), np.:
https://www.ratujkonie.pl/konie-z-morskiego-oka/ratujmy_konie_z_morskiego_oka/
https://www.facebook.com/RatujmyKonieZMorskiegoOka
I cytat:
Wszystkie opinie, dotyczące pracy koni z Morskiego Oka, zweryfikował na początku 2015 roku na prośbę dziennikarki TVP Kraków, Magdaleny Hejdy, prodziekan Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, dr hab. Grzegorz Cieplok. Zadaniem prodziekana było sprawdzenie poprawności wyliczeń i założeń ekspertyz. Potwierdziło się, że wiele z nich jest obarczonych błędami wynikającymi ze złych obliczeń sił uciągu lub błędnych założeń metodologicznych, co przez długi czas podkreślali działacze prozwierzęcy. Pozostaje wrażenie, że czegokolwiek by nie mówili – traktuje się te słowa jak histerię i z założenia odrzuca wszystko, powołując się na brak stopni naukowych i wykształcenia hipologicznego. Tymczasem okazuje się, że ci „histerycy” mają większą wiedzę na temat mechaniki i umieją poprawnie wyliczać obciążenia koni, w przeciwieństwie do utytułowanych hipologów. – Dobrze, że niezależny ekspert w końcu udowodnił to, co mówiliśmy przez wiele lat – mówi Cezary Wyszyński – Niestety cenę za te błędy zapłaciły konie, które przez wiele lat ciągnęły wozy ze zbyt dużą ilością pasażerów – podkreśla.
– Prace doktora Macieja Jackowskiego zawierają błędy – tłumaczył prodziekan AHG Grzegorz Cieplok podczas debaty na temat przyszłości transportu konnego do Morskiego Oka, jaka odbyła się w Krakowie – Powiedziałbym nawet, że kardynalne –dodawał. Hipolog Maciej Jackowski w jednej ze swoich najwcześniejszych opinii obliczył, że na wozie mogą jechać 22 osoby. Z poprawionych obliczeń (przy założeniach o wadze pasażerów i wozu z tamtego czasu) wynika, że na wozie mogłoby jechać zaledwie 10 osób. Prodziekan AGH podkreślał, że wyliczenia Jackowskiego obejmują sam wóz z pasażerami, bez uwzględnienia siły samoprzenoszenia koni, czyli wysiłku, jaki konie muszą dodatkowo wydatkować, by same dojść do Morskiego Oka.
Prodziekan AGH potwierdził też to, co organizacje podkreślały od 2014 roku – dr hab. Ryszard Kolstrung posłużył się w ówczesnej opinii pomiarem obarczonym tak zwanym grubym błędem, sięgającym 30%. Grzegorz Cieplok podkreślał, że badanie to dało wyniki kompletnie nierealne. – Tam była zła technika pomiarowa – tłumaczył – Taki pomiar poprawnie wykonany powinien dać błąd rzędu ułamka procenta. Ja bym tego jako materiału badawczego nie przyjął, a obliczenia oparte na tym pomiarze trzeba odrzucić – podkreślał ekspert Akademii Górniczo-Hutniczej. Tymczasem hipolog bezkrytycznie zastosował te wyniki do napisania opinii, w której udowadnia, że konie z Morskiego Oka pracują w warunkach zachowania dobrostanu. Warto podkreślić, że od pierwszych pism organizacji ochrony zwierząt w sprawie tych błędów minęło prawie 1,5 roku, a konie wciąż pracują na podstawie norm określonych wadliwą ekspertyzą.
W związku z weryfikacją opinii na temat pracy koni przez prodziekana AGH Fundacja Viva wystąpiła do TPN o usunięcie ze strony internetowej Tatrzańskiego Parku Narodowego wadliwych ekspertyz i umieszczenie informacji, że przez wiele lat transport konny do Morskiego Oka i regulamin go dopuszczający odbywał się na podstawie wadliwych ekspertyz. W pisemnej odpowiedzi dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego, Szymona Ziobrowskiego czytamy: „Niestety nie widzimy podstaw, aby uwzględnić żądania”.
Tatrzański Park Narodowy powołuje się w tym piśmie również na badania weterynaryjne, które rzekomo miały nie stwierdzić przeciążania zwierząt. Tymczasem lekarze weterynarii, badający komisyjnie konie przed sezonem letnim, nigdy nie zajmowali się tematem przeciążeń, a jedynie ograniczali się do badania wysiłkowego i spoczynkowego tętna i oddechów koni. Zresztą Fundacja Viva! miała wiele zastrzeżeń również co do miarodajności tych ograniczonych zakresowo badań – w 2015 roku wiele pomiarów wysiłkowych wykonano nawet po 20 minutach od wjechania koni na górę. Tymczasem takie badanie powinno się wykonywać niezwłocznie po wysiłku. W ten sposób statystyki, dotyczące zdrowia zwierząt, mogą być w znaczny sposób zaburzone.
W raportach z badań nigdy też nie napisano, że do przeciążeń nie dochodzi. Zresztą sami lekarze weterynarii badający konie wielokrotnie podkreślali, że metodologia tych badań nie jest wystarczająca do stwierdzenia wpływu pracy na zdrowie zwierząt. Lekarz weterynarii Paweł Golonka w 2014 roku w raporcie z badań podkreślał wręcz, że badania wykonywane w ramach komisji nie są wystarczające nawet do oceny stanu zdrowia koni „tu i teraz”: „konie nie są badane w kłusie, w związku z tym nie można wyciągać bez badania indywidualnego żadnych wniosków, co do możliwości pracy”.
To też jest smakowity kawałek:
Z tego powodu Fundacja Viva! zawnioskowała o przebadanie koni, u których stwierdzono zmiany w układzie ruchu, w dodatkowym terminie badań w listopadzie 2015 roku. Niestety takiej zgody nie wyrazili wszyscy członkowie komisji dopuszczającej konie do pracy. Komisja, zgodnie z regulaminem, składa się z 3 członków. Jednym jest lekarz weterynarii wyznaczony przez organizacje ochrony zwierząt i przez nie opłacanym. Drugim – lekarz weterynarii opłacany przez furmanów. Trzecim – niezależny hipolog, wyznaczony przez Tatrzański Park Narodowy. Hipologiem tym był w 2015 roku dr hab. Ryszard Kolstrung, autor opinii podkreślającej dobrostan zwierząt, opartej na błędnym pomiarze.
O jego „bezstronności” z pewnością świadczy fakt, że w prasie branżowej opublikował tekst o rzekomym dobrostanie koni z Morskiego Oka, opatrzony informacją: „Sfinansowane z Funduszu Promocji Mięsa Końskiego”. Kolstrung sugerował w nim finansowy interes osób walczących o konie: „Nagłaśnianie w sposób nieobiektywny przykrych wypadków dotyczących koni, „uczłowieczanie” koni i apele do „dobrych serc” postronnych osób, często niemających pojęcia o prawdziwej sytuacji, nieuprawnione szermowanie hasłami o „znęcaniu się” prowadzą do niekompetentnych komentarzy na forach internetowych. Ma to zapewne na celu także uzyskanie większych datków na różne fundacje prozwierzęce”
Zachęcam zresztą do lektury całego tekstu.
I do przejrzenia danych uzyskanych w 2012 roku od Polskiego Związku Hodowców Koni:
http://www.qnwortal.com/artykul_2145
Tylko od stycznia 2012 r. do połowy czerwca br. do rzeźni trafiły już 44 konie, w tym zwierzęta 4 i 5-letnie, czasami po zaledwie kilku miesiącach pracy na trasie do Morskiego Oka. W tym okresie 3 konie padły, z czego dwa w szczycie sezonu (w sierpniu). Oznacza to, że nie żyje już 20% koni z tzw. Populacji 2012 (235 koni), czyli co piąty koń z monitorowanej grupy. Średnio konie żyją około 30 lat, i to takie, które pracują normalnie w polu. Tymczasem średni wiek konia oddanego do rzeźni wynosił 8,8 lat, a średni czas pracy na trasie do Morskiego Oka – 10,8 miesięcy.
Rzecz jasna, od tego czasu - jak pisałem wyżej - TPN nieco zmienił normy. Ale, o ile wiem, sensownych badań przeciążeniowych dalej nie przeprowadził.
Polecam też wywiad z Beatą Czerską z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki na Zwierzętami:
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/tatry-sytuacja-koni-nad-morskim-okiem/gjkdcrf
Tutaj podsumowanie (więcej szczegółów w tekście):
W mojej opinii, przy udziale fachowców i specjalistów, stworzono system, który umożliwia niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt użytkowanie koni pracujących na trasie do Morskiego Oka. Organizacje prozwierzęce od lat usiłują ulżyć tym zwierzętom w pracy, wskazując na błędy w ekspertyzach, regulaminie przewozów konnych czy niedostatecznym planie badań. Chcemy doprowadzić do naprawienia tych błędów, które skutkują pracą w przeciążeniu i szybką utratą wartości użytkowej zwierząt. Według naszych analiz pierwsze dają znać o sobie problemy narządu ruchu. Nic dziwnego, skoro konie w dół kłusują z dużym ładunkiem po asfalcie i w podkowach z hacelami. Już na początku XX wieku kniaź Urusov pisał w "Knidze o Łoszadi", że w jeździe pod górę należy chronić końskie płuca, a jadąc w dół - nogi. Ta stara zasada hipologiczna oznacza, że podczas jazdy w dół z dużym ładunkiem i na stromych trasach, należy jechać stępa. Konie z Morskiego Oka w dół stromej trasy, podczas wyhamowywania prawie dwutonowych wozów z 15 pasażerami kłusują. A to tylko jedna z wielu kwestii, do jakich odnosimy się przy okazji analizowania warunków pracy koni z trasy do Morskiego Oka. Szczegółowe opracowanie zagadnienia liczy 42 strony - podsumowuje Beata Czerska.
A co do wyroków sądowych... Proszę bardzo:
https://www.rp.pl/Prawo-karne/302269934-Furmani-z-Morskiego-Oka-skazani--za-znecanie-sie-nad-konmi.html
https://www.national-geographic.pl/artykul/jest-wyrok-furmani-z-morskiego-oka-zaplaca-za-znecanie-sie-nad-konmi
Jedną sprawę wykryto tylko i wyłącznie dlatego, że koń padł. Zwróć też uwagę, jak problem "rozwiązał" w tym wypadku TPN: zawieszenie (a nie utrata) licencji i niepowiadomienie organów ścigania. Ciekawe, czy to jest standardowa procedura postępowania władz Parku przy wykryciu podobnych zdarzeń, o których nie wiemy. I jak to się ma do twojego stwierdzenia: "jestem pewien, że nikt nie przegina pały bo strata licencji = strata pracy"?
Przypomnijmy jeszcze raz to, co napisałeś:
Znam wielu fiakrów i każdy dba o swoje zwierzęta bardziej niż o siebie
I zestawmy twoje słowa z tym:
Pierwszym ze skazanych mężczyzn był Jan W. Uznano go winnym znęcania się nad schorowanym koniem Maksem poprzez zmuszanie go do pracy. W 2016 roku, kiedy Maks miał 7 lat, jedna z turystek zgłosiła władzom Tatrzańskiego Parku Narodowego, że na trasie do Morskiego Oka pracuje koń z pękniętym kopytem. Funkcjonariusze straży TPN jeszcze tego samego dnia potwierdził uraz kopyta, nakazując wycofanie zwierzęcia z pracy oraz natychmiastowe rozpoczęcie leczenia. Okazało się, że zwierzę odczuwa ogromny ból, a furman tłumaczył się tym, iż nie wiedział, że taki uraz może być bolesny. Po dwóch pracownicy TPN wrócili do stajni w towarzystwie weterynarza i odkryli że rana nadal nie została opatrzona, a koń cały czas bardzo cierpiał. Nie było więc mowy o niewiedzy, czy celowym zaniechaniu niesienia pomocy rannemu zwierzęciu.
Tak ten fiakier dbał o konia. A teraz drugi:
Drugim furmanem uznanym za winnego jest Wojciech Ch. Śledztwo udowodniło, że w 2016 roku nie wymieniał koni podczas kolejnych kursów, nie zapewniał im niezbędnych przerw w pracy, a także zmuszał zwierzęta do kłusowania na odcinku, na którym jest wyraźny zakaz pracy koni w takim chodzie. Sprawa wyszła na jaw, kiedy podczas wjazdu na Morskie Oko Shann, jeden z dwóch koni zaprzęgniętych do przewożenia turystów, upadł na trasie i nie był w stanie samodzielnie wstać. Furman zabrał wówczas zwierzę samochodem do przewozu koni, a furmankę samodzielnie zwiózł na dół drugi koń, Okaz.
W prowadzonym przez siebie dzienniku pracy koni Wojciech Ch. pod tą datą zapisał inną parę koni, tymczasem zapis monitoringu udowodnił, że tego dnia furman pokonał trasę trzykrotnie, za każdym razem używając tych samych koni.
Rzeczywiście, każdy góralski fiakier to wielki miłośnik koni. I kto tutaj wygaduje bzdury, co?
Filmik, który wyśmiałeś, również dobrze pokazuje "miłość" fiakra do konia, a także stosunek górali do turystów. Jak to było? "Idźcie, pani, w *****"?
Gra, jak widać, idzie o wielką stawkę (i ogromne pieniądze dla TPN-u). TPN nie jest w tym wypadku dla mnie wiarygodny, chociażby dlatego:
Natomiast informacje Fundacji Viva! o zanieczyszczeniu środowiska parku narodowego i jednocześnie terenów Natura2000, nie spotkały się z żadną reakcją Ministerstwa Środowiska ani samego parku. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Fundacji w 2015 roku wynika, że praca koni doprowadziła do zniszczenia całej asfaltowej części drogi do Morskiego Oka, wyremontowanej w 2009 roku za kwotę 12 mln zł. Do atmosfery parku mogło przedostać się nawet 70 ton pyłów bitumicznych z dużą zawartością metali ciężkich. Dzieje się tak w wyniku skuwania asfaltu przez konie, pracujące w podkowach gryfowych wyposażonych w hacele. Podkreślić tu należy, że niebezpieczny pył bitumiczny wdychają także turyści, którzy w Tatrach szukają między innymi czystego powietrza.
I żeby była jasność: wbrew temu, co sugerujesz, a czego nigdzie nie napisałem, nie jestem zwolennikiem całkowitej likwidacji konnego transportu (czy "uwolnienia" koni od jakiejkolwiek pracy). Uważam, że normy (przeciążeniowe) powinny zostać obniżone do poziomu sugerowanego przez najbardziej krytyczne ekspertyzy. I tyle. Według tych ekspertyz normy zawarte w nowym (już zmienionym po licznych awanturach o konie) regulaminie TPN-u (link poniżej) wciąż są za duże.
tpn.pl/upload/filemanager/janczy/Zarzadzenie_7_2018_w_spr_regulaminu_przewozow_M_Oko (1).pdf
Dlatego apelowałem, żeby ludzie jak najmniej korzystali z transportu konnego. Ze względu na osoby starsze, schorowane, po kontuzjach, wyjątkowo zmęczone itp. - ten transport powinien nadal funkcjonować (choć wolałbym coś elektrycznego). Z moich doświadczeń wynika jednak, że pasażerami fasiągów są bardzo często "młode byczki z puszką piwa w ręce".
Ale w porządku, rozumiem, że góralski biznes się musi kręcić. Nawet kosztem zwierząt. Oczywiście, nie wszyscy woźnice to bezduszne świnie. Tylko nie wciskaj nam tutaj kitu dla naiwnych turystów, że odciążenie koni na drodze do Morskiego Oka spowoduje ich wyginięcie, a fiakrzy dbają o zwierzęta bardziej niż o siebie (tym bardziej że konie wymieniają dość często, a na nowego zarobią w krótkim czasie).
No i gdzie są obiecane wozy z "elektrycznym wspomaganiem"?
Bukary, z pełną szczerością napiszę, że nie będę czytać tego co wrzuciłeś. Wszystko co podlinkowałeś jest z fundacji która jest nieobiektywna i nastawiona tylko na całkowite zlikwidowanie transportu konnego. Chyba ostatni raz jak protestowali to fiakrzy ich olali i zawiesili kursy w tym dniu, a jakaś ekipa co z nimi współpracowała nawet nie zgadzała się koniec końców z ich postulatami .. bądźmy poważni.
Cieszę się, że te setki padających koni nie istnieją, cieszę się, że według Ciebie rożne zródła to te same zródła, ciesze się, że wiekszość tego co wrzuciłeś, a tylko rzuciłem okiem,dotyczy dwóch spraw. Cieszę sie, że tpn wg. Ciebie jest stronniczy, ale fundacja Ratujcie konie wcale. Widać, że proceder zabijania koni przez fiakrów nie jest tak powszechny. Cieszę się, że dochodzisz do tego, że wszystko toczy się wokół pieniądza. TPN również jest instytucją, która powinna zarabiać, za Ziobrowskiego bardziej idzie w kierunku kasy, niż ochrony przyrody, no ale zobaczymy co będzie dalej.
Temat znam dosyć dobrze także wiem, że to co linkujesz i cytujesz dotyczy maks kilku spraw, jak mówiłem licencji jest 60, a ile fiakier koni ma? dajmy że średnio 6. Z tych 360 koni w takim razie ile pada w roku?
Dla mojej przyjemności i Twojej ochrony przyrody i zwierzą, zamknął bym Tatry na 4 spusty jak to były ostatnio zamknięte podczas wirusa. Szło się samemu w góry i obcowało się z przyrodą tak jak powinno. Także ja w sumie po częsci sie zgadzam z Tobą ale idę krok dalej. Nie jeździjcie w fasiągach, nie jeździjcie w góry, zostawcie biednie dzikie zwierzęta w spokoju. Po co im zatruwać życie w ich domu???
Co do Majerczyka, wytłumaczyłem Ci jego role w filmie, która nie zgrywa się z Twoim opisem. Ale ok przecież to Twój znajomy, nie mój.
Nigdzie nie twierdzę, a nawet piszę wprost że NIE wszyscy fiakrzy dbają wzorowo o swoje konie. Wszyscy, których ZNAM są przykładem, że ich zwierzęta są ich pasją i pracą. Ale spoko, widzę zę jesteś mocno zajawiony w tym zestawianiu cytatów i moich słów.
Dopiszę tylko o tym Twoim góralskim biznesie .. obecnie w Zako biznes robi Krakówek i Warszawka, ostatnio pojawił się mocny gracz z Tarnowa, ale na szczęście mieszkańcy coś go przystopowali. Takie historie się dzieją w Zakopanem, że nie zdziwie się jak ta Twoja viva jest sponsorowana przez firmę produkującą meleksy :)
edit. nie będę Ci już psuć wątku z ładnymi zdjęciami tylko dla prawilnych turystów, eot ;)
edit2: doczytałem o tych Twoim papierosach xd. Na chłopski rozum, co będzie lepsze dla przyrody w parku narodowym? 15 tys turystów versus 15 mieszkańców Zakopanego ... :D
Bukary, z pełną szczerością napiszę, że nie będę czytać tego co wrzuciłeś.
Prosiłeś o badania i ekspertyzy. Dostałeś to, o co prosiłeś. I nie raczyłeś nawet przeczytać, ale mimo to skwitowałeś wszystko stwierdzeniem: "bądźmy poważni". No właśnie...
Wszystko co podlinkowałeś jest z fundacji która jest nieobiektywna i nastawiona tylko na całkowite zlikwidowanie transportu konnego.
Słucham? Przecież wyraźnie napisałem, że każda ekspertyza znajduje się zarówno na stronie obrońców zwierząt, jak i na stronie TPN-u. Podawałem za każdym razem dwa adresy.
Cieszę się, że te setki padających koni nie istnieją
Sam sobie wymyśliłeś owe "setki", więc możesz teraz sobie samemu pogratulować. ;) Rada na przyszłość: lepiej argumentować, a nie hiperbolizować, a tym samym - sprowadzać wszystko do wymiaru karykaturalnego. Przy okazji, nie cieszyłbym się tak bardzo z tego, że konie nie padają "setkami": znaczna część tych przemęczonych zwierząt nie zdąży dokonać żywota na drodze do Morskiego Oka, ponieważ w miarę szybko są wymieniane na inne i - jako że nie nadają się już do niczego - oddawane do rzeźni w wieku 10 lat (a wiesz zapewne, że to mniej więcej jedna trzecia ich "normalnego" żywota). Dlatego też twoja ironiczna tyrada znowu była nie na miejscu.
cieszę się, że według Ciebie rożne zródła to te same zródła
Nie za bardzo rozumiem. Dostałeś chronologicznie uporządkowane ekspertyzy dotyczące przeciążeń. Znajdują się one zarówno na stronie TPN-u, jak i na stronach organizacji prozwierzęcych. To kilka różnych ekspertyz. Żebyś nie wyjeżdżał z jakimiś uwagami o mojej stronniczości, starałem się za każdym razem podawać dwa adresy, z których można pobrać konkretną ekspertyzę.
Widać, że proceder zabijania koni przez fiakrów nie jest tak powszechny.
"Nie jest powszechny"? Ale, jak widać, jednak występuje. Zaczynasz się więc wycofywać ze swoich kategorycznych stwierdzeń... Ja też się cieszę. Bo w końcu zauważyłeś, że fiakier święty nie jest i że kieruje się przede wszystkim pobudkami finansowymi, a nie jakąś intymną więzią z koniem. Poza tym niektórzy z rzeszy fiakrów konie katują, postępując niezgodnie nawet ze zmienionymi normami TPN-u (co niedawno pokazały wyroki sądu); z kolei inni - również (świadomie bądź nieświadomie) katują, ale w świetle prawa, czyli postępując zgodnie z normami, które nie zostały jednak oparte na stosownych ekspertyzach. W przypadku tych pierwszych - zdarza się, że konie padają, zanim zostaną "wycofane z użytku"; w przypadku tych drugich - wyeksploatowane w tempie ekspresowym konie trafiają w młodym wieku do rzeźni. Nie wątpię, że zdarzają się chlubne wyjątki i że znaczna część "dorożkarzy" to porządni ludzie. Ale twoje opowieści o dobrotliwych fiakrach, którzy bardziej mają na względzie dobro koni niż swoje własne, można między bajki włożyć.
Cieszę się, że dochodzisz do tego, że wszystko toczy się wokół pieniądza.
Nie muszę do takich wniosków dochodzić. Od nich rozpocząłem całą dyskusję. To według ciebie fiakrzy otaczają szczególną miłością konie, a nie "dutki".
TPN również jest instytucją, która powinna zarabiać, za Ziobrowskiego bardziej idzie w kierunku kasy, niż ochrony przyrody, no ale zobaczymy co będzie dalej.
Owszem, tak właśnie jest. Ale, w przeciwieństwie do tego, co wypisujesz, nie jestem całkowitym przeciwnikiem "komercjalizacji" Tatr.
Dla mojej przyjemności i Twojej ochrony przyrody i zwierzą, zamknął bym Tatry na 4 spusty jak to były ostatnio zamknięte podczas wirusa.
Mam ochotę odpowiedzieć w tonie równie ironicznym, ale zamiast tego powtórzę to, co napisałem, a czego najwyraźniej nie zauważyłeś: góry powinny być otwarte dla ludzi; osoby, które mają problemy ze zdrowiem itp., powinny mieć możliwość dotarcia w możliwie najdalej wysunięte na południe miejsca w dolinach; cieszę się, że istnieje kolej na Kasprowy Wierch itd. Jak widzisz, nie jestem jakimś fanatycznym obrońcą nienaruszalności tatrzańskiej przyrody. Powtarzam: chodzi wyłącznie o to, żeby konie na drodze do Morskiego Oka (i w innych miejscach) pracowały w warunkach, które nie doprowadzą ich po kilku latach prosto do rzeźni. Wystarczy zmienić w odpowiedni sposób regulamin konnych przewozów TPN-u. Ale żeby tak się stało, trzeba naruszyć interesy fiakrów i nieco zmniejszyć prędkość strumienia "dutków".
I niezależnie od twojego dowcipkowania na temat firmy produkującej meleksy... najchętniej bym zobaczył jakieś pojazdy elektryczne w dolinach, ponieważ i tak co kilka minut mija mnie tam jakiś samochód TPN-u albo osób z urzędu miasta czy starostwa (i ich rodzin), które mają po znajomości pozwolenia na zasuwanie zwykłymi autami w górach. Ale to też by wymagało naruszenia interesów fiakrów.
Co do Majerczyka, wytłumaczyłem Ci jego role w filmie, która nie zgrywa się z Twoim opisem.
Widziałem chyba ten film. Podobnie jak dziesiątki innych tego typu, bo sam (chociażby jako nastolatek wystrojony po góralsku i tańczący w zespole) brałem udział w ich kręceniu, a poza tym w miarę regularnie uczestniczę w Spotkaniach z Filmem Górskim. I dalej nie wiem, co ten film ma wspólnego z problemem, o którym tutaj piszemy. Propagowanie fałszywego mitu dobrotliwego górala, który ponad wszystko ceni tradycję, nie przysłoni tego, co złe.
obecnie w Zako biznes robi Krakówek i Warszawka, ostatnio pojawił się mocny gracz z Tarnowa, ale na szczęście mieszkańcy coś go przystopowali
"Na szczęście"? O, widzę, że z ciebie tzw. lokalny patriota. ;) Pewnie: lepiej, żeby pewien łysy góral ze swoimi ochroniarzami robił tutaj ciemne interesy. Albo żeby inny lokalny watażka blokował pozytywne inwestycje, dzięki którym w kinie można byłoby zobaczyć coś więcej niż "przebój" sprzed dwóch miesięcy. Ważne, że to "swoi". Ceprom wara od góralskiej schedy!
Twoja viva
Żadna "moja". Jeśli jeszcze się nie zdążyłeś zorientować, staram się - w przeciwieństwie do ciebie - zachować choć jakieś pozory obiektywizmu. Jestem przeciwnikiem obecnych norm TPN-u i działań fiakrów, ale też nie postuluję wycofania koni z transportu turystów.
Ogólnie rzecz ujmując, po przeczytaniu twojej odpowiedzi mam wrażenie, że nie odniosłeś się do żadnego pytania, tylko kontynuowałeś karykaturalne wyolbrzymianie problemu, który według ciebie nie istnieje. Tak przynajmniej twierdziłeś na początku. A potem się okazało, że jednak istnieje. Przytoczyłem konkretne ekspertyzy, artykuły i wywiady z danymi, wyroki sądu itp. O to prosiłeś. Ale odpowiedziałeś w myśl zasady: jeśli fakty nie zgadzają się z tym, co myślę, tym gorzej dla faktów.
Cieszę się jednak, że w ogóle wywiązała się jakaś dyskusja na ten temat. Przyjemnie jest pogadać z kimś z rodzinnych stron. Nawet w formie sporu. Jak widzisz, starałem się, żebyśmy spotkali się w pół drogi. Nie mam jednak zamiaru wybielać fiakrów, bo daleko im do świętości. Nie interesuje mnie też rozsiewanie lokalnej propagandy na temat górali, bo jestem jednym z nich i żyję na Podhalu, a więc wiem, że to w znacznej mierze ludzie, którzy przed turystami udają kogoś, kim już dawno nie są, a dla pieniędzy sprzedaliby diabłu duszę. Rozumiem potrzebę propagowania pięknych mitów, które mają przyciągać turystów i zapewniać kasę, ale to nie znaczy, że będę przymykał oko na ewidentne przejawy bezduszności i cynizmu. I tyle.
Cześć, śledzę ten wątek od dłuższego czasu, dzięki za super zdjęcia i ciekawe posty oraz dyskusje. Chciałam się przywitać też z jakimś ładnym zdjęciem, więc w zeszłą środę weszłam z całym szpejem fotograficznym na karkonoskie Śnieżne Kotły, a dostałam to -_- --->
Góry to nie top model.
Witaj w wątku!
Ileż razy mnie to spotkało! Czasami nie sposób wybrać dogodnej pod względem pogody pory na wypad.
Niemniej jednak zdjęcia z mgłami wychodzą nieraz wyjątkowo klimatycznie.
To ja też zrobię "coming out" ;)
Zdjęcie Małża, jestem ciekawa, czy Bukary rozpozna, skąd to widok i na co to widok ;)
Pogoda w gorach to zawsze rosyjska ruletka.
Wchodzisz w pelnym sloncu, a na szczycie czeka burza jakiej swiat nie widzial. :D
PS:Normalnie mgla jak w Thief II...
Zdjęcia robię albo lustrzanką, albo moim starym telefonem (LG G4). Lustrzanka padła jakieś 2 miesiące temu i jeszcze nie miałem okazji dostarczyć aparatu do serwisu w Krakowie, więc wszystkie zdjęcia w ostatnich tygodniach robię komórką w trybie zapisu plików RAW, które następnie podaję obróbce głównie w Lightroomie.
Komórka się jako tako sprawdza w normalnych warunkach pogodowych. Problem pojawia się wówczas, kiedy mamy do czynienia z różnym oświetleniem w obrębie kadru, np. z dużym kontrastem między krajobrazem a niebem. Wtedy trudno zrobić zdjęcie w ten sposób, żeby część nie była prześwietlona (biała plama). Zwróć zresztą uwagę np. na fragment zdjęcia Megery między horyzontem a chmurami. Pojawia się tam biała plama w miejscu nieba. To również często mój problem. Dlatego używam w komórce trybu manualnego i zmieniam ręcznie wartość "elektronicznej przysłony" (matryca przyjmuje mniej światła). Zdjęcia prosto z aparatu wyglądają jak ciąg ciemnych plam (obróbka, zwłaszcza rozjaśnienie cieni, jest konieczna), nie są najlepszej jakości, ale przynajmniej nie ma obszarów bez danych kolorystycznych. Lustrzanka (z oczywistych względów: prawdziwy obiektyw, porządna elektronika) lepiej sobie radzi w takich sytuacjach. Ale i tak przydałyby się wtedy odpowiednie filtry na obiektywie, które "przyciemniają" niebo.
Jeśli zapisujesz zdjęcia (robione aparatem lub komórką) wyłącznie jako JPG, to nie będziesz mógł dokonać później jakiejś sensownej obróbki. Wtedy rzeczywiście lepiej może wypróbować jakieś automatyczne tryby (np. "Krajobraz") w aparacie. Ale zachęcam do przetestowania trybu manualnego - zyskasz większą kontrolę nad tym, co robisz.
Ta jasne, tylko ze żaden ze mnie fotograf. Raczej taki niedzielny cykacz zdjęć krajobrazowych, więc wszystko leci na automacie. Muszę sobie na szybko ogarnąć jakiś poradnik do tego aparatu.
Face SHit
jak wspominałam, to nie są moje zdjęcia, tylko mojego małżonka - ja nie mam talentu do "zamrażania chwili" ;) Mąż, IMHO, ma bardzo dobre oko do kadrowania. Te trudne pytania techniczne przekazałam i ma złożyć oświadczenie ;) Generalnie cyka manualnie i obrabia w Lightroomie.
W załączeniu zdjęcie, które dość dobrze obrazuje chyba, czemu Czarny Staw jest Czarnym Stawem, a Morskie Oko jest morskie ;)
Fajny mieliście, jak to się mówi, warun! Uwielbiam takie mgliste foty. Jeśli jest ich więcej, śmiało wrzucaj, bo cieszą oczy. :)
Bukary
dziękuję w imieniu małża i własnym :)
Odkopujemy archiwa, właściwie to mglistych zdjęć mamy mało - sam wiesz najlepiej, jak szybko zmienia się pogoda w górach - te "chmurki" najpierw są, a po 3 minutach nie ma po nich śladu! No chyba że mówimy o twardych warunkach pogodowych, gdzie cały dzień jest chmurzysty - ale wtedy nie ma ładnych zdjęć, tylko mleko.
Pozwolę sobie za to wrzucić kolejne zdjęcie małżonka - już ostatnie - pragnę przypomnieć, że wszystkie te zdjęcia zostały zrobione w ciągu max. 0,5h. To mnie chyba najbardziej zachwyca, ta zmienność i ulotność natury, prawdziwy kalejdoskop.
Czarny Staw pod Rysami czasem jest różowy ;)
Ale ekstra te mgliste zdjęcia Tatr! :) Fotografowanie mglistych Śnieżnych Kotłów musiałam odpuścić, bo jednocześnie deszcze zacinał w poziomie i szkoda było aparatu bez woodpornych zabezpieczeń. Oczywiście, kiedy zeszło się mokremu na dół, to "wow, super wycieczka!" Pogoda i tak była najlepsza z możliwych, bo mieliśmy opcje 'wchodzimy dzisiaj, mimo deszczu' albo 'odpuszczamy spacer, w kolejne dni i tak ma być burza', a opcja nr 2 oczywiście nie wchodziła w grę.
W temacie Tatr, dorzucam zdjęcie, które kadrem łapie chyba wszystkie małżowe zdjęcia naraz :P
Robione w na początku lipca zeszłego roku z lotu Podgorica-Warszawa. A najlepsze w tym wspomnieniu jest to, że dobę później meldowałam się w "Piątce" na glebowanie, aby nazajutrz o 5.30 jeść śniadanie nad Przednim Stawem w towarzystwie kruków, przed wyruszeniem na szlaki :)
Wracając do Karkonoszy - na zdjęciu Kaskady Myi, nieopodal Przesieki i Wodospadu Podgórnej. Mam wolną niedzielę, to pobawiłam się obróbką zdjęcia.
Sprzęt: lustrzanka Canon EOS 600D + Tokina AT-X 11-16 mm f/2.8 PRO DX II (obiektyw szerokokątny).
Pewnie na tym sprzęcie dałoby się wykręcić coś lepszego, ale dopiero się uczę tego obiektywu. Daje sporo frajdy, mimo nadal trudności w łapaniu ostrości przy braku stabilizacji i dobierania ustawień do jakości zdjęcia ;) Zasadniczo, ekspozycję koryguję w Corel After Shot, a resztę kręcę w Photoshopie CS4. After Shot dostałam w gratisie przy zakupie tabletu, a Photoshopa mam jeszcze ze studiów, więc dlatego taki zestaw.
Hardware mam w całości z olx, bo wychodził o połowę taniej niż nówki ze sklepu. Na szczęście, trafiałam na uczciwych sprzedawców i odbierałam osobiście z możliwością przetestowania.
Byłem ostatnio na Szrenicy, Łabskim szczycie, Śnieżnych kotlach, Skalnym stole, Szczelińcu, Błędnych skałach oraz czeskich Adrszpaskie Skalne miasto i Teplickie Skały. Wszystkie bardzo polecam, czasem trochę więcej ludzi, a często w ogóle - ale fantastyczne widoki i doznania.
Hej, jak jest z trasami w tatrach? Są dostępne od jakiejś godziny? Co jakbym chciał zacząć wchodzić o 4 w nocy, żeby było jaknajmniej ludzi? Szlaki mogą być zamkniete czy coś? Można wtedy bilet kupić czy szlabanowi wtedy jeszcze śpią? Jak to z tym jest?
Od 1 marca do 30 listopada wszystkie szlaki tatrzańskie są zamknięte w nocy. (Chodzi m.in. o ochronę przyrody i uniknięcie milutkich spotkań z dość dużymi drapieżnikami). Jeśli po zachodzie i przed zachodem słońca znajdziesz się na szlaku, możesz dostać mandat. Spory. Strażnicy czuwają w nocy, a TPN jest łasy na kasę.
W zimie Tatry są otwarte dla turystów o każdej porze dnia i nocy (choć jest znacznie bardziej niebezpiecznie niż latem). Dlatego wtedy zazwyczaj ruszam na szlak ok. 1-2 po północy.
Też zostanę zjedzony.
Jestem wysportowany jakby to miało jakieś znaczenie...i chcę wejść na Rysy, wcześniej to co najwyżej wlazłem na Kasprowy Wierch.,
Co muszę zakupić NIEZBĘDNEGO żeby w przyszłym tygodniu podjąć taką próbę?
Widziałem że spore kolejki tam są na rysach...czyli to nie jest CHYBA mission imposible dla laika?
I ile zajmuje czasu takie wejście i zejście...
Nie wiem, czemu wszyscy się pchacie na Rysy, skoro w Tatrach jest tak wiele wspaniałych miejsc widokowych. :P
Ale jeśli chcesz tam wejść, musisz mieć porządne buty. Najlepiej z podeszwą Vibram. Nie wiadomo, jaka cię czeka pogoda, więc mieszanka gumy powinna być na tyle miękka, żebyś nie ślizgał się na mokrych skałach. Pamiętaj, że w górach zazwyczaj pada w wakacje, a pogoda zmienia się w mgnieniu oka.
Problem z butami górskimi (Scarpa, La Sportiva, Salewa, Lowa) jest taki, że są drogie. Ale jeśli planujesz bywać w Tatrach (górach) częściej, to warto wydać pieniądze. Bo na bezpieczeństwie się nie oszczędza.
Co jeszcze polecam ze sobą wziąć?
- Skórzane rękawiczki bez palców (na mokre lub zimne łańcuchy).
- Lekka kurtka membranowa (przeciwdeszczowa) z (to ważne!) regulowanym kapturem, który ciągle nie spada na oczy. Zabieramy ją ze sobą nawet wtedy, gdy przewidywana jest piękna pogoda.
- Woda, czekolada i żelki. ;)
I ubierz na siebie jakąś bieliznę termoaktywną (a nie np. bawełnianą koszulkę). :)
Jakich błędów nie powinieneś popełniać?
- Wychodzić w góry późno. Na szlaku do Morskiego Oka powinieneś być ok. 6 rano (im wcześniej, tym lepiej).
- Wychodzić w góry, jeśli przewidywane są burze (lub intensywne deszcze). Koniecznie dzień wcześniej trzeba sprawdzić pogodę, np. na stronie TPN-u (dla Morskiego Oka) lub na ICM Meteo (dla Bukowiny Tatrzańskiej, a nie Zakopanego). Powtarzam: dzień wcześniej, a nie kilka dni wcześniej.
Wyjście i zejście (tą samą trasą) zajmie średnio ok. 12 godzin. Dodaj do tego czas na postoje, posiłki i podziwianie natury:
Mój zestaw na cały letni dzień w górach na wymagającej trasie (np. Rysy) wygląda tak, jak na zdjęciu. Plus 22-litrowy plecak z osłoną przeciwdeszczową, mapa, komórka (aparat), powerbank, woda, termos z herbatą i jakieś kanapki. Czasem zamieniam też spodnie na spodenki (ale wtedy biorę dolną część długich spodni do plecaka). TOPR zaleca również branie czołówki o każdej porze roku. Niestety, rzadko tak robię, ale dorzucam wtedy małą apteczkę. ;) Kijów używam dość rzadko i niemal wyłącznie przy schodzeniu, choć zdecydowanie się przydają w przypadku problemów kondycyjnych i są wybawieniem dla kolan. Zestaw zimowy jest bardziej rozbudowany, cięższy i wymaga większego plecaka.
I jeszcze jedno ważne pytanie: czy wybierasz się w góry samochodem?
Dzięki za odpowiedź. Dlaczego Rysy? Lubię wyzwania, nie to że trasa jest trudna i Ti będzie wyzwaniem, tylko fakt że to u nas najwyżej położony szczyt. Jak pod wzgkeden widoków i innych czynników są lepsze wybory to jeszcze muszę się zastanowić. Morskie Oko jednak chciałbym też odwiedzić bo pomimo tego że tam tłumy to ja jednak nigdy nie byłem i tam a chyba warto. Będę jechał prawdopodobnie komunikacja miejską. Na bank moje podejście o ile nie będzie niesprzyjających warunków będzie trwało szybciej... Ja raczej bedziwiatr jestem i choć bym chciał na spokojnie to mnie poniesie.
Morskie Oko jednak chciałbym też odwiedzić bo pomimo tego że tam tłumy to ja jednak nigdy nie byłem i tam a chyba warto.
Jak nie byłeś, to pewnie, że warto.
Znad Morskiego Oka masz jeszcze co najmniej dwie trasy do bardzo widokowych miejsc - na Przełęcz pod Chłopkiem i na Szpiglasowy Wierch. W przypadku tej ostatniej możesz wrócić inną drogą i zaliczyć jeszcze przepiękną Dolinę Pięciu Stawów.
Skoro idzie na Rysy, to i na Chłopka może iść. :)
Szpiglasowy nie jest jakoś szczególnie trudny, choć są fragmenty z łańcuchami. Za to widoki wspaniałe, a trasa prowadzi po jednej stronie przez Dolinę Pięciu Stawów, a po drugiej - przez Staw Staszica i Morskie Oko. Może w przyszłym tygodniu się tam wybiorę, to jakieś zdjęcia "najgorszych" fragmentów zrobię.
Prawdopodobnie wybieram się na 3dni, w sensie trzy dni chciałbym pochodzić...jeden dzień to dojazd i powrót bo niestety kawałek mam. Mam kontuzję nogi co troche niepokoi...ale myślę że dam radę bo czuje się że te 30km bym z bólem ale przebiegł na ten moment. Martwi ta pogoda bo ja pechowy jestem :) Jednak burzy bym nie chciał.
Ta trasa z uwzględnieniem Doliny 5 Stawów to jak rozumiem też w spokojnie do ogarnięcia dla amatora w jeden dzień?
Od trzech tygodni nie zdolalem do konca wyleczyc naciagniecia sciegna w kostcce i w ten weekend ominal mnie wypad z ekipa.:(
Pod gore sie inaczej wchodzi, nigdy nie wiadomo jak kontuzjowana noga sie zachowa.
Dlatego odpuscilem, bo nie chce dla chlopakow byc balastem.
Pamietaj, w gory tylko z glowa.