Divinity: Original Sin II | PC
Ta gra nie powstawała dla modnych teraz trendów grania "wespół zespół"..
To po co Larian robił filmiki promujące granie ze znajomymi?
Z drugiej strony na forach i w komentarzach widywałem komentarze w stylu „słaba gra ale ze znajomymi staje się niezła", nie tylko w przypadku tej gry ale innych, znacznie gorszych.
Skoro gra daje taką możliwość, to nie rozumiem czemu z niej nie skorzystać? Dla przykładu, w Baldury, icewindy i inne stare rgpi grałem i sam i z ludźmi i bawiłem się tak samo dobrze niezależnie od sposobu, po prostu OS II nie daje mi funu
Z drugiej strony na forach i w komentarzach widywałem komentarze w stylu „słaba gra ale ze znajomymi staje się niezła", nie tylko w przypadku tej gry ale innych, znacznie gorszych.
Bo tak jest bardzo często, ale nie zawsze się sprawdza, ale przypuszczam, że w grze samemu tych 60h bym nie wycisnął
Mi się nie podoba DOS bo jest nastawiony wręcz na coop, a ja sobie nie życzę coopa i tyle. Immersje mi to zabija całkowicie. Za to dwójka jest świetną grą typowo singlową.
Za to dwójka jest świetną grą typowo singlową.
Teraz dystrybutorzy gier, dorabiają wszędzie gdzie się da, tryby grania zespołowego.
To zrozumiałe i w pewnym sensie korzystne dla gier i graczy. Niemniej trzeba pamiętać że tak jak Iselor pisze, DOS 2 to gra singlowa. Granie w singla umożliwia większe docenienie walorów gry.
Pierwsza część jest powiązana fabularnie w kwestii elementów świata i kilku pojęć występujących w części drugiej. Pustka, Źródło, Magister. Te wszystkie pojęcia się pojawiają i pozwolą lepiej zrozumieć część drugą. Uważam też, że część pierwsza jest fenomenalną grą w coopie i bardzo dobrą single player. Jest mniej przystępna niż część druga i często bez powodu rzuca graczowi klocki lego pod nogi (miny, które nic nie wnoszą, małe przyciski na ścianach, brak szybkiego leczenia). Jest to też gra z dość oryginalnym poczuciem humoru, które często uderza w gracza w niespodziewanych momentach. Mnie się podobało.
Druga część jest lepsza pod prawie każdym względem. Jedynie muzyka odstaje poziomem od części pierwszej (ale i tak jest dobra). Reszta stoi na co najmniej tym poziomie co w "jedynce". No i ta gra jest zrobiona tak by graczy singlowi też mogli się bawić.
No i ta gra jest zrobiona tak by graczy singlowi też mogli się bawić.
Wielce mnie ucieszyło to "też" dla "graczy singlowych". Co za ulga..
Przydatne info, ale i tak w związku z powyższymi komentarzami i tak miałem zagrać w pierwszą część, żeby wyrobić sobie samodzielnie opinię, bo widzę, że zdania są podzielone mniej więcej pół na pół. Dzięki Wszystkim!
Nikt nie wspomniał o jednym: Obie gry dzieją się w trochę innym świecie. Nazywa się tak samo, ma wspólnych bohaterów, ale jednak poszczególne koncepcje nie pasują do siebie.
Pierwsza część jest powiązana fabularnie w kwestii elementów świata i kilku pojęć występujących w części drugiej. Pustka, Źródło, Magister
Magistrowie jako członkowie zakonu Boskiego powstali 1000 lat po wydarzeniach z DOS1, pustka i źródło pomimo, że formalnie występują nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Pustka w DOS1 występowała samodzielnie, w DOS2 głównie jako dom dla kogoś. Pochodzenie źródła było całkiem inne i dużo mniej istotne dla fabuły.
Na początku gry jak się pozyskuje towarzyszy to po odprawieniu (w moim przypadku krasnoluda) by pozyskać kolejnego gdzie oni się pojawiają? Bo zniknął mi i nie wiem teraz czy na stałe?
Dopiero teraz zaczynam przygodę z gra, zastanawiam się który poziom trudności wybrać? Który polecacie ?
Polecam najwyższy dostępny. Jego zaletą jest fakt, że przeciwnicy są wzmocnieni nie tylko pod względem życia i pancerza, ale też możliwości taktycznych (dodane skrzydła, czy aury). Sam grałem na normalnym i było trochę za łatwo, a na trudnym sprawdziłem jak to wygląda i jest dużo ciekawiej. Poleca też nie korzystać z poradników, bo niezwykłą satysfakcję dało mi wymyślenie OP buildu dla siebie.
Jak nie miałeś styczności z serią to zacznij od najłatwiejszego.
No nie, bez przesady. Na łatwym straci większość zabawy. Bo system walki jest jednym z głównych filarów tego RPGa. Raczej jak gra średnio w jedną grę na rok, to niech na łatwym gra. Jeśli ma jako takie doświadczenie w zarządzaniu rozwojem postaci, to średni - trudny. Ale ja mogę mieć spaczone podejście, bo nawet w grach, gdzie jestem słaby (slashery / strzelanki) to włączam najwyższy poziom, żeby dawać z siebie 100%.
EDIT: Dodatkowo ciekawostka. Można się swobodnie przerzucać między łatwym i średnim poziomem trudności. Nie można jednak tak zrobić z trudnym. Jest to pewnie związane z tymi dodatkowymi zdolnościami przeciwników.
Jeśli zadajesz takie pytania to raczej od najłatwiejszego, średni to może jak masz nosa do gier taktycznych i w jakieś grałeś wcześniej.
Trudny? Tylko jak naprawdę ci się spodoba gra na tyle by wczytywać po kilka/kilkanaście razy. Za dużo chaosu i niespodzianek w walce już na niższych poziomach jest.
Sugerowanie komuś poziomu taktycznego jeśli dopiero zaczyna zabawę, to tak jakby kazać osobie pierwszy raz trzymającej w rękach pada splatynować któreś Soulsy :)
Albo jak polecanie Misery moda do Stalkera na początek :]
Aktualnie gram na poziomie classic mode, jestem w Forcie Radości wykonałem praktycznie wszystkie zadania, kusi mnie poziom tactican mode, jako że postęp gry nie jest zaawansowany (zmagalem się z błędem DirectX error), mam chęć żeby zacząć od nowa. Czy ktoś z was przeszedł grę lub gra na tym poziomie trudnosci, czy rozgrywka jest uciążliwa? Jak to wygląda
Jak podnieść punkty akcji, na razie na początku tury mam 4 podstawowe, chodzi o podniesienie ich ma stałe
Na stałe?
Jedynie przez wybranie talentu Lone Wolf przy tworzeniu postaci.
A żeby zaczynać każdą turę z 6 (zamiast 4) punktami trzeba wybrać talent Glass Cannon, który nie jest kompatybilny z Samotnym Wilkiem.
A czy istnieje sposób aby zmienić atrybuty w grze no 20 pkt siły przerzucić w zręczność ?
Nie ma takiej możliwości.
Jak nie, a przy lusterku?
Działa to na każdego z drużyny?
edit - z tego co czytam można, chodzi mi o ekipę z okładki, nie najemników.
A to nie mam pojęcia, graliśmy multiplayer :P
Bardzo dobra gra. Od czasów sagi Baldurs Gate i Pillars of Eternity nic mnie tak nie wciągnęło. Trochę obawiałem się systemu turowego, który ma być wprowadzony przez Larian Studios w BG 3, ale osobiście przekonałem się do tego w DOS 2, więc sądzę że będzie dobrze. Bardzo podoba mi się opcja zapisu w dowolnym momencie, nawet podczas walki. Polecam wszystkim fanom gier RPG.
Niedługo zaczynam grać w D:OS 2
Jaką postać najlepiej wziąć na pierwszy raz, woj czy mag? Czy może inna klasa?
"Wielka gra"
Nie jestem fanem gatunku typowego cRPG, ale bawiłem się przy tym tytule naprawdę dobrze.
Rozgrywka jest przemyślana i bardzo wymagająca, istotnych wad nie uświadczyłem.
Czy dużo stracę jeśli zacznę grać w dwójkę bez grania w jedynkę ?
Nic.
Fabularnie nie są powiązane, bo dzielą je o ile mnie pamięć nie myli setki lat, gdzie DOS:1 dzieje się później.
Ekspozycyjnie to w DOS wyszli z założenia, ze część graczy może być nowa w uniwersum i więcej gra tłumaczyła ze swojego Lore bezpośrednio, tutaj trzeba by sięgnąć po obecne w grze książki. Ale nie ma tego dużo.
Mechanicznie też niespecjalnie, DOS2 to dopracowana jedynka. Obie gry są wymagające.
Natomiast co do jakości samych gier, to dzieli je przepaść. Problemem jest klimat i fabuła DOS:1, które niektórym się podobają ale wielu irytują. Ta historia i kpiarska narracja są trochę przedrzeźnianiem typowych cRPG. W dwójce humor jest obecny ale już w wyważonej formie.
1 jest średnia
W 2 wszystko poprawili przez towarzyszy, zadania poboczne i fabułę która jest dużo ciekawsza niż 1
Spokojnie można grać w 2 nie znając 1, bo te gry dzieli 1000 lat w fabule
Ja osobiście byłem trochę rozczarowany 1, bo oprócz systemu walki i rozwoju postaci wszystko było przeciętne w tej grze, więc 1 może kogoś rozczarować
Ale 2, o panie, jaka dobra jest, pozytywnie się zaskoczyłem, polecam bardzo
Można grać w sequel bez grania w pierwszą część.
Wielu ludziom nie podeszła pierwsza część, tobie może też więc jakby co - można pominąć.
Mnie się pierwsza część podobała (i co czytam opinie innych to czuję się jak wyjątek, aż człowiek się zastanawia skąd w takim razie niezła sprzedaż gry), zarówno premierowa wersja jak i Enhanced Edition. Niby też wielka ale lepiej podzielona, przez co nie było takich przypadków jak bycie przytłoczonym przez zawartość Wybrzeża Żniwiarza po którym musiałem sobie robić przerwę.
SpecShadow - dla mnie jedynka była po prostu OK, ale w dziwny sposób. Łączyła genialny system walki z dobrym rozwojem postaci (w dwójce jest o tyle lepiej, że balans jest dużo lepszy) z naprawdę dziwna fabułą. Tj. z początku podobał mi się ten pastisz na typowe historie z RPG, ale na dłuższa metę robił się męczący.
W końcu ukończyłem D:OS 2 Definitive Edition
Świetny RPG, ale jednak nie idealny Postaram się napisać co nie pykło przy tej grze
Zalety to oczywiście oprawa audio wizualna oraz system walki, także ciekawe postacie i wątki towarzyszy
Do wad zaliczałbym wątek główny który mi się podobał ale jednak pozostawiał niedosyt
Był zbyt krótki i za mało rozwinięty
Do wad zaliczyłbym questy poboczne, które mi się nie podobały, zbyt mało interesujące były dla mnie
Jak w 1 części i także w 2 jest ten schemat
Mamy wyspy na których są questy główne i poboczne
Trochę gra mi się nużyła już gdy zwiedzałem wybrzeże żniwiarza i cytadele
Zdecydowanie lepiej wyszłoby grze na dobre gdyby całą grę skupiała się na liniowym wątku głównym jak icewind dale
Dla mnie Pillars of Eternity 2 był lepszym RPG niż D:OS 2
Także walka z finałowym bossem była za łatwa
Co tutaj dużo mówić, właśnie jestem w 3/4 drugiego podejścia, tym razem na trybie taktycznym, więc naprawdę dużo save/load do pewnego etapu gry, jednak potem jakoś wyszedłem na prostą i powtórkę bitwy robię tylko po to przy pierwszej sprawdzić z kim mam do czynienia i zaplanować taktykę na właściwe starcie.
Ale przechodząc do meritum, gra jest fenomenalna, to najlepszy "izometryczny" RPG od czasów Arcanum, Planscape Tormenta, Fallouta 2 czy BG2 i dołączy do mojej listy TOP wszech czasów. Oczywiście ma pewne drobne wady, ale każda gra je ma, jednak jako całokształt gra jest świetna. A już wcześniej myślałem, że Tyranny czy nowy Torment są grami świetnymi a tu proszę coś jeszcze lepszego.
Najważniejszą zaletą gry są walki. Wymagają myślenia, pomysłu, zaplanowanej taktyki, wykorzystania środowiska. Już pierwsza część błyszczała pod tym względem, ale tutaj jest jeszcze lepiej.
Klimat i fabuła są dużo lepsze niż w części pierwszej. Owszem tamta była przyjemnym pastiszem, ale na dłuższą metę trochę męczącym. Wiadomo świat i historia nie są tak oryginalne czy ciekawe jak w nowym Tormencie czy Tyranny, ale dalej stoją na naprawdę dobrym poziomie zachęcającym do poznania historii.
Towarzysze, w przeciwieństwie do poprzedniej części ci tutaj są świetnie napisani. Tak naprawdę w przeciwieństwie do takiego POE tutaj ich historii jestem ciekawy, a dodatkowo w przeciwieństwie do Tyranny mają świetnie nagrane dialogi (tam też były ciekawe, ale było ewidentnie za mało nagranych ścieżek dźwiękowych). W ogóle cieszy mnie, że poszli w jakość a nie ilość.
Pełen dubbing z narratorem, to jest świetne i klimatyczne rozwiązanie. Nie mam nic przeciwko grom z dużą ilością tekstu, ale z wiekiem doszedłem do wniosku, że sytuacja, w której jest on cały zdubbingowany, chociaż jak tutaj z wykorzystaniem narratora jest dużo przyjemniejsza w odbiorze. Są fragmenty, które pochłaniam szybciej i nie czekam na narratora, są takie które wolę wysłuchać.
Dalej jest jakość tekstu, który choć momentami trochę jest zbyt pompatyczny, to jednak w większości jest przyjemnie napisany. Tutaj znowuż mamy duży kontrast do POE, którego przynajmniej polska wersja językowa była napisana naprawdę słabo i męcząco. Ogólnie koło nowego Tormenta gra dla mnie plasuje się w czołówce.
Co do wad to trochę czepianie się na siłę.
Dziwne skoki poziomów trudności, otóż w ramach niektórych regionów idzie nam naprawdę łatwo z wyjątkiem tego jednego momentu, lub tej jednej bitwy, która pomimo tych samych poziomów przeciwników jest z jakiegoś poziomu znacznie trudniejsza. O ile jeszcze jest to przypadek Alice, gdzie jest to krótka pojedyncza bitwa i możemy się na szybko przed samą bitwą odpowiednio zbufować pod to konkretne starcie, tak gorzej gdy jest to potyczka będąca elementem dłuższego fragmentu, po której znowu bitwy są łatwiejsze. ale to naprawdę drobiazg.
Za dużo pojemników ze śmieciami, ja wiem, że na trybie taktycznym crafting jest koniecznością, jest on również tradycją serii, ale można było go trochę uprościć (mniej rodzi gratów) a i te rozłożyć rzadziej (mniej pojemników) ale za to w większych ilościach by to zbilansować. Ten aspekt gry to chyba jedyny męczący. Na niższych poziomach nie stanowi takiego problemu z racji, iż i bez craftingu idzie sobie spokojnie dać radę.
* zastrzegam, że nie grałem jeszcze w POE2, niby według recenzji lepsze od jedynki, ale jakoś nie mogę się przemóc.
Tak więc w skrócie, jest to jedna z najlepszych gier w jakie grałem w życiu i naprawdę nie pamiętam kiedy po raz ostatni w swoim życiu rozważałem 3-cie podejście do jakiegoś RPG (w młodości było to normalne, czy w latach posuchy w gatunku po upadki Troiki).
Teraz pozostaje sprawdzić Pathfindera i może w końcu przełamię się do POE2, bo BG3 ogram raczej po premierze w wersji definitive (u LAriana moim zdaniem warto poczekać).
Właśnie ukończyłem DOS 2 i mam wiele do napisania. W skrócie jest to gra bardzo długa, bardzo wymagająca i bardzo RPG. Jest wiele zagadek opierających się na wiedzy z gry, których się nie przejdzie szybko albo w ogóle bez poradnika (kolejność filarów, dźwigni, jakaś zagadka z czymś na ołtarzu itp. itd.), jest też wiele przeciwników, których się nie pokona nie znając właściwej metody na tą walkę. Generalnie trzeba mieć upór żeby przejść całą grę, ale w obecnych okolicznościach jest to gra bardzo przydatna i fajna. Co więcej granie bez poradników wymaga pytania wszystkich NPC i klikania na wszystko co się da poza walką. Na przykład nie wiedziałem o możliwości osłabienia pewnego bossa przed walką i męczyłem się z nim ponad 2h, a myślę że tylko dzięki doświadczeniu z podobnych gier nie skasowałem zapisu.
Nie mniej jest to rozrywka na długie godziny, która może przynieść dużo satysfakcji. 80h > 54% osiągnięć, nawet jeśli nie szukałem osiągnięć to i tak myślę że gry się nie da przejść poniżej 60h za pierwszym razem. I śmiem twierdzić, że przejdzie ją tylko ta osoba która stwierdzi że AI w tej grze jest głupie. ;) trust me
Próbowałem 3X podejść do tej gry i za każdym razem się od niej odbijałem po ok 7-8h grania, grafika plastik - fantastik ale w tej grze za dużo jest napaćkane wszystkiego, klimat też mnie nie uraczył, jest stanowczo za dużo mechanik i zbyt nawalone informacji na temat tego co robisz, z tego typu gier zdecydowanie bardziej podchodzą mi Pilasry i Tyranny.
Przegrywa z Pillars of Eternity 2 ale wciąż jest jednym z moich ulubionych i jednocześnie najlepszych erpgów jakie kiedykolwiek powstały. Twórcy nie zdecydowali się na żadną rewolucję zamiast tego udoskonalili większość elementów jakie były już w poprzedniej części.
Zalety.
1. Wątek główny. Tym razem nie jest tak sztampowy jak w jedynce, jest jeszcze lepiej poprowadzony i naprawdę wciągający. Nie mam mu niczego do zarzucenia.
2. Szalenie wciągająca i taktyczna walka. Więcej umiejętności i zaklęć i chyba nieco wyższy poziom trudności.
3. Bardzo ciekawe zadania zdecydowanie wybijające się ponad przeciętność. O tym, że możemy je wykonywać na więcej niż jeden sposób nie ma nawet co wspominać.
4. Dużo humoru często nieco absurdalnego choć też cięższy klimat niż w poprzedniej części, więcej dylematów moralnych, trudnych decyzji i przejmujących momentów.
5. Narrator który czyta wszystkie kwestie. Strach pomyśleć co by było gdyby nie robił tego tak dobrze.
6. Dalej świetne głosy postaci choć zwierzęta nie brzmią już tak cudownie jak w jedynce. Teraz brzmią po prostu bardzo dobrze.
7. Charakterystyczne postaci które spotykamy na swojej drodze, często przewijające się przez kolejne akty przez co mamy czas się z nimi zżyć.
8. Towarzysze. To dość skomplikowany temat. Z jednej strony są szalenie interesujący z drugiej wcale nie tak mocno aktywni. Ale za to sporo spotkanych postaci reaguje na nich w inny sposób, czasami od razu rozpoczynając rozmowę a czasami dopiero gdy sami z nimi zagadamy. Możemy próbować rozmowy z danym NPCkiem różnymi postaciami. Może np elfy będą miały coś specjalnego do powiedzenia naszej elfiej towarzyszce lub ona im? Albo krasnoludzka robotnica powie coś krasnoludowi czego nie powie człowiekowi? Dużą wadą jest to, że NPCki w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Nic a nic. W ogóle prawie siebie nie widzą. Chyba tylko raz mogłem pogadać z Czerwonymi Księciem o Sebilli i z Sebillą o Czerwonym Księciu. I nic więcej. Do nas również się nie odzywają poza momentami związanymi z ich zadaniami i wtedy gdy sami zagadamy. To znaczy przez cały pierwszy i drugi akt bo potem w trzecim, na wyspie, zaczynają dość często komentować nasze poczynania. Dziwnie to wygląda. Twórcy pomyśleli sobie, że warto rozbudować trochę nasze relacje z towarzyszami poprzez parę niezobowiązujących rozmów i wstawili to dopiero od 3 aktu? Zresztą później znowu się to całkiem urywa. Wspomniałem już o zadaniach towarzyszy, są one bardzo ciekawe i też ciągną się przez prawie całą grę. Smaczku dodaje również to, że źle potraktowani towarzysze lub tacy o których względy nie zabiegaliśmy mogą nas w pewnym momencie zdradzić. Choć prawdę mówiąc dość łatwo tego uniknąć. Ogólnie mam wrażenie, że sporo mechanik związanych z towarzyszami została pomyślanych tak by jeszcze lepiej grało z trybie kooperacji. No i są romanse. Nie trzeba się przejmować płcią potencjalnych partnerów. Ani tym, czy są żywi. Każdy może z każdym.
9. Dialogi. W dalszym ciągu dobrze napisane, nie nużące i odpowiednio długie.
10. Ogólna jakość wszystkich możliwych elementów, dbałość o szczegóły. Nic nie jest zrobione na odwal się.
Wady:
1. No ci towarzysze mogliby ze sobą trochę rozmawiać. W końcu jesteśmy drużyną więc wypadałoby by się nie ignorowali.
2. Brak cyklu dnia i nocy?
Gra ulepsza praktycznie wszystkie mankamenty poprzedniej osłony, dalej ciekawa walka, która nie nudzi nawet po 120 godzinach spędzonych w grze (tyle też mi zajęło jej ukończenie). Polecam, tak powinno się tworzyć kontynuacje gier.
Nareszcie po 3 latach, i przy 5 podejściu do tego tytułu udało mi się go ukończyć. Gra do momentu dotarcia do Cytadeli jest.. słaba. Dopiero po dotarciu do Cytadeli fabuła gry rozpościera skrzydła, zaczyna wciągać jak bagno dopiero od tego momentu, wreszcie wątki zaczynają się ze sobą sklepiać... troszeczkę za późno, i nie dziwię się, że przy poprzednich 4 podejściach za każdym razem odpadałem podczas pobytu na Nameless Isle, jest to zdecydowanie najbardziej nudna lokacja, przez którą dosłownie musiałem przebrnąć na siłę, ale było to warte, bo od momentu dotarcia do Cytadeli ta gra jest genialna. Szkoda, że w tym momencie już pozostaje nam zaledwie jakieś 25% gry do ukończenia, szkoda, że cała gra nie jest w takim stylu jak właśnie w Cytadeli, poprzednie rozdziały są naprawdę słabe i odstają od niego.
Zdecydowanie na tle wszystkich postaci zaproponowanych przez twórców wyróżnia się tutaj Fane, którym to właśnie grałem jako główny. Jego wątek deklasuje wszystkie pozostałe, świetnie napisana, ciągłe zwroty akcji, ciągłe odkrywanie kolejnych tajemnic jakie skrywa jego zagadkowa postać. Mimo wszystko naprawdę udało się twórcom napisać świetne postacie, z którymi podróżujemy, można poczuć do nich taką więź, taki smutek, gdy już kończymy, że to już koniec ich przygód, jeśli mam być szczery to coś podobnego czułem jedynie przy Wiedzminie 3.
Również muszę pochwalić bardzo satysfakcjonujący epilog po zakończeniu gry, długi, sprawiający, że chce się poznać pozostałe zakończenia.
Szkoda że nie można już zmienić ocen tutaj na portalu, bo obecnie z 6.5 zdecydowanie dał bym tej grze solidne 8.5, tylko tyle, bo niestety do momentu przybycia do cytadeli strasznie się ciągnie, ale 4 rozdział jest kwintesencją kunsztu twórców z Larian.
UWAGA DLA OSÓB, KTÓRE CHCĄ GRAĆ W COOPA
Kupujcie ze znajomymi grę tylko i wyłącznie w ramach jednej platformy (steam/gog). Razem z kumplem (ja GOG, on STEAM) już drugi tydzień męczymy się z coopem... Zazwyczaj dołączanie do rozgrywek polega na tym, że ja dołączam do niego i zajmuje nam to 20 min do 1h. Gra zwyczajnie wywala komunikat błąd połączenia/brak miejsc/nie udało się nawiązać połączenia.
Problem znany i, jakkolwiek szanuję Lariana, olewany.
Szczerze mówiąc, jest jedno rozwiązanie, przez które żałuję, że kupiłem grę oryginalną - hamachi.
Sama gra zasługuje na 9/10. Ale serwery Lariana, to porażka. Zwyczajnie w świecie steam z gogiem nie współpracują.
Po wielu bataliach z grą w trybie multiplayer dochodzę do wniosku, że gra jest zwyczajnie spier... jeśli chodzi o tryb kooperacji. Za każdym razem, gdy łączę się (a raczej usiłuję) przez Internet, jest błąd/crash/nieskończenie długie ładowanie.
Dlatego doceniając fabułę radzę każdemu 10 razy przemyśleć kupno gry na GOG, jeśli druga osoba do gry w trybie kooperacji ma grę na steam i na odwrót. Gra w takim wypadku jest zwyczajnie
NIEGRYWALNA
Divinity to niezwykła seria gier. Wiele zróżnicowanych tytułów o niezaprzeczalnej jakości, z ciekawymi pomysłami na mechanikę, która długo ekperymentowała z formułą. Divinity Original Sin 2 jest ukoronowaniem całych tych trudów. Twórcy skorzystali z przeszłych doświadczeń i przekuli je w moją ulubioną grę RPG.
Fabuła Divinity może nie przypaść do gustu każdemu. Nie uległa bardzo popularnemu schematowi, gdzie początek robi wszystko by przykuć gracza do ekranu, a z biegiem czasu co raz bardziej się rozmywa. Tutaj jest inaczej. Historia przez całą swoją długość powoli się rozwija, ujawnia co raz więcej tajemnic, pozwala graczowi chłonąć wiedzę o świecie. Dodatkowo zarzuca gracza kłamstwami, które często można zdemaskować na wiele różnych sposobów (odkrycia tych najważniejszych nie można uniknąć). Gra porusza temat wolności, jaskini platońskiej i związanych z tym poświęceń (z lekkimi alteracjami dylematu wagonika). Wszystkie te tamaty ciągną się jednak przez całą długość gry oraz są mocno związane z fabułą główną lub fabułą jednej z postaci. Ciężko opisując je uniknąć spoilerów. Historia pozbawiona jest dużych, wymuszonych zwrotów fabularnych. Zamiast tego liczy, że gracz sam zapewni sobie tę przyjemność powoli łącząć wszystkie fakty. Sprawia to, że wszystkie listy, dusze oraz książki czyta się z przyjemnością. Główny wątek nie jest tak elastyczny w kreowaniu historii, ale kilka decyzji może zmienić zakończenie. Zdarza się też, że zdecydujemy o losie kluczowej postaci. Gra pozwala jednak na swobodę w kreacji swojego bohatera.
A odgrywanie roli zdecydowanie zostało tu potraktowane priorytetowo. Do dyspozycji dostajemy szóstkę bohaterów z predefiniowaną przeszłością. Wszyscy są bardzo ciekawi, rozbudowani i idealnie dopasowani do świata. Nie pozbawia to jednak swobody, bo ich charakter jest tylko bazą, którą gracz może dostosować wedle własnych potrzeb (Ja odegrałem zupełnie innego Fane’a niż mój znajomy). Twórcy zadbali by możliwe było odegranie szerokiego spektrum poglądów. Wyszło im to znakomicie. Przeszedłem grę dwa razy i ledwie kilkukrotnie poczułem, że jestem zmuszony do wypowiedzenia kwestii, która nie pasuje do mojej postaci. Dodatkowo wszyscy bohaterowie otrzymali rozbudowane wątki fabularne, które pełnią rolę emocjonalnego przywiązania gracza do bohatera. Wyszło to o wiele lepiej niż gdyby generycznie próbować dostosować fabułę do każdego typu bohatera. Siłę bohaterów stanowią też ich niezwykle dopasowane głosy. Tutaj prym wiedzie Czerwony Książę (Harry Hadden-Paton), który potrafi oczarować słuchacza niczym sam Orfeusz. W zależności od postaci biorących udział w dialogu, ich tempo jest różne, a głos służy jako narzędzie do oddania charakteru adwersarza. Szczególnie widoczne jest to w rozmowie ze zwierzętami, które zostały spersonifikowane z poszanowaniem indywidualności każdego z gatunków. Całość dopełnia niezwykle utalentowany narrator, opisujący wydarzenia z lekką nutką ironii.
Swoboda w odgrywaniu postaci została dopełniona swobodą w mechanikach gry. Rozwój postaci daje praktycznie nieograniczone możliwości. Ciekawe jest zarówno skonstruowanie czystego zabójcy, wojownika, czy czarodzieja, jak i mieszanek między tymi archetypami. Dodatkowo każda z kombinacji zapewni nam możliwość stworzenia bardzo potężnej postaci, której z pozoru nie jest straszne żadne zagrożenie. A jednak! Mimo tego, że w ciągu jednej tury drużyna jest w stanie wyeliminować wszystkichc przeciwników, to gra na tym nie traci. Bo przeszkadza w tym ustawienie przeciwników, nieoptymalna pozycja sojuszników, czy odporności wrogów. Wiele walk stanowi tu swoistą minigierkę logiczną, gdzie poświęcenie 20 minut na początek walki jest konieczne do zakończenia jej bez odniesienia ran. Z drugiej strony gra nie wymaga takiego poświęcenia i dostarcza wiele narzędzi, które bardzo ułatwiają rozgrywkę, a z których ja nie korzystałem (granaty, zwoje, mikstury, zapisy podczas walk), by nie sprawić, że starcia stały się trywialne. Walka toczy się w systemie turowym, co sprawia, że starcia potrafią się dłużyć, ale pozwala też na pełne taktyczne podejście. Wykorzystywanie przewagi terenu, zarządzanie kontrolą tłumu i kontrola pola walki stoją tu na niezwykłym poziomie. Zwłaszcza dlatego, że wielu przeciwników zdaje sobie sprawę z tego, że są to aspekty ważne.
Gra została podzielona na kilka aktów, które dzieją się na osobnych mapach. Wszystkie są dopracowane, pełne unikatowych miejsc. Brak kopiuj-wklej bardzo dobrze wpyływa na całość, sprawiając, że wszystko eksplorujemy z pasją taką jak na początku gry. W wielu miejscach zostały zakopane skarby, których pozycji można się domyślić lub dowiedzieć podczas rozmowy, czy czytania listów. Dodatkowo możemy zostać nagrodzeni ciekawym dialogiem lub przedmiotem. Ale już kolekcjonowani tych zdobyczy potrafi mocno zirytować. Zarówno dziennik, plecak oraz ekran wytwarzania wykonano bez pomysłu. Stanowi to coś w rodzaju śmietnika, w którym możemy szukać coś wrzucone tam lata temu. Sortowanie ekwipunku tylko częściowo naprawia ten problem.
W grze występuje też trochę błędów, które występują raczej głównie w grze wieloosobowej. Czasem brak synchronizacji sprawi, że zaklęcie zostanie użyte przez jednego z graczy, ale efekt nie zostanie odczytany przez komputer hosta. Czasem czekają nas długie ekrany ładowania. Napotkałem tylko 1 błąd, który psułby coś ważnego w grze. Podczas jednej z kluczowych walk skrypty przeciwnika źle zadziałały i nie wykonywał on żadnej akcji aż do swojej śmierci. Niemniej jest to gra na ponad 100 godzin, więc jestem w stanie to wybaczyć.
Na koniec została warstwa artystyczna. Naprawdę chciałbym pochwalić muzykę. Świetny wybór pomiędzy instrumentami, idealnie eksponuje nasze akcje, styl rozgrywki, ale... To nie jest Kirill. Wraz ze śmiercią tego kompozytora, odeszła pokaźna tożsamość tej serii. Czy z nim muzyka w Divinity ewoluowałaby do tak interaktywnej? Być może nie, ale postawiłbym jego muzykę (miejscami lekko odseparowaną od rozgrywki) ponad tę, która poddała się tej rozgrywce. Grafika i styl artystyczny również idealnie współgrają z rozgrywką. Pomimo setki efektów na ekranie, zachowano czytelność efektów, statusów bez jakichkolwiek uszczerbków na urodzie gry. Dużą uwagę przyłożono do designów przeciwników, których obserwujemy głównie z dystansu. Ich modele są jednak szczegółowe i zmieniają się wraz z nałożonymi na nie efektami.
Radość płynąca z powyższych elementów jest o tyle większa, że jest to gra kooperacyjna. Dzięki temu wiele czasu można spędzić na wyborze umiejętności swoich postaci, walki nie są zależne tylko od naszych planów, a misje można zakończyć na wiele różnych sposobów, które czasami będą wymagały dyskusji. Nie uważam, że granie ze znajomymi jest kluczowe w Divinity, ale jest niewątpliwą zaletą i to właśnie taką rozgrywkę polecam.
Ja tam tylko przy pewnych eksperymentach po zakończeniu tej gry z mechanika i buildami utwierdziłem się w przekonaniu, że to gra 10 na 10 i jeden z najlepszych cRPG w historii.
Historia dobra, mechanicznie świetna, towarzysze jedni z lepszych i świetnie poprowadzeni.
Nie znaczy to, że gra nie ma wad, gównie irytuje nadmiar złomu wszędzie leżącego w późniejszych etapach gry. O ile na początku gry, przez pierwsze 4-5h crafting jest istotny jako całość i ten złom się przydaje tak w późniejszych lokacjach można trochę nim pozarabiać ale praktycznie na wyższych poziomach trudności tylko tworzenie mikstur okazało się dla mnie koniecznością, gdybym miał łucznika to doszło by pewnie robienie co lepszych strzał. Z tego powodu w dalszych lokacjach jak dla mnie mogli już nie rozstawiać na mapie tych wszystkich wiader, talerzy itd. albo chociaż wprowadzić filtr na podświetlanie przedmiotów by móc je ignorować.
Irytuje tez skok trudności na początku cytadeli, gdzie na wyspie człowiek szedł jak przez masło (pojedyncze walki do powtórzenia raz) a walkę w bramie musiałem powtarzać chyba z 10 razy (grałem na najwyższym poziomie trudności).
Jednak to i tak jedna z najlepszych gier w jakie grałem w ogóle i bez cienia wątpliwości mogę tą przygodę porównać do doświadczenia z BG2, Arcanum czy Falloutem 2.
Do tego w przeciwieństwie do powyższych wersja definitive edition naprawdę jest raczej bezbłędna i nie kojarzę żadnych bugów.
W sumie jak skończę PoE2 i Solastę oraz odpocznę od cRPG jakiś czas to może się skusze na drugie podejście. Tylko kurde, ona jest niewiarygodnie długa :/
I mały dodatek. Wiele osób narzekało na to, ze gra wymusza budowanie jednowymiarowych dużych ze względu na system pancerza. Tyle, że na najwyższym poziomie trudności to nie za działa ze względu na duże różnice w pancerzu magicznym i fizycznym u przeciwników. Nie raz jeden typ przeciwnika ma 3-4 krotnie wyższy jeden typ pancerza od drugiego, a że są one dość wysokie, tak zabójca ściągający magów sprawdza się o niebo lepiej niż walenie w nich z magii, podczas gdy ataki fizyczne dla wrogiego tanka nie mają sensu.
Ale krótki test na średnim poziomie trudności faktycznie pokazał, ze takie buildy mają tam sens.
I mały dodatek. Wiele osób narzekało na to, ze gra wymusza budowanie jednowymiarowych dużych ze względu na system pancerza. Tyle, że na najwyższym poziomie trudności to nie za działa ze względu na duże różnice w pancerzu magicznym i fizycznym u przeciwników. Nie raz jeden typ przeciwnika ma 3-4 krotnie wyższy jeden typ pancerza od drugiego, a że są one dość wysokie, tak zabójca ściągający magów sprawdza się o niebo lepiej niż walenie w nich z magii, podczas gdy ataki fizyczne dla wrogiego tanka nie mają sensu.
Oj tak. My graliśmy buildem:
mag żywiołów (głównie ziemia i woda) + trochę nekro dla ewentualnych obrażeń fizycznych
tank + nekro + trochę piro
łorzyk + hydro dla ccków
łucznik + odrobina aero
Dodatkowo każdy miał adrenalinę, teleportację, zamianę miejsc, przeszczep skóry i CCki. Wielu ludzi nie rozumie, że w tej grze obrażenia mają znaczenie drugorzędne, tak długo jak jesteś w stanie rozwiązać minipuzzle, które polegają na wiecznym CCkowaniu przeciwników.
Nie znaczy to, że gra nie ma wad, gównie irytuje nadmiar złomu wszędzie leżącego w późniejszych etapach gry. O ile na początku gry, przez pierwsze 4-5h crafting jest istotny jako całość i ten złom się przydaje tak w późniejszych lokacjach można trochę nim pozarabiać ale praktycznie na wyższych poziomach trudności tylko tworzenie mikstur okazało się dla mnie koniecznością, gdybym miał łucznika to doszło by pewnie robienie co lepszych strzał. Z tego powodu w dalszych lokacjach jak dla mnie mogli już nie rozstawiać na mapie tych wszystkich wiader, talerzy itd. albo chociaż wprowadzić filtr na podświetlanie przedmiotów by móc je ignorować.
Z craftingu najbardziej tworzenie / ulepszanie run się przydaje. Dodatkowo zatrucie broni jest pomocne. Ale w pierwszej części crafting był ciekawszy.
Grałeś może w pozostałe gry z serii? Jeśli tak, to co uważasz o poprzednich częściach?
No tak, jeszcze runy.
Co do DoS 1 to gra ma swoje zalety jednka dwójka pod każdym wzgledem jest lepsza dla mnie. Walka wciąga równie bardzo, choć w dwójce jest bardziej dopracowana, ale niestety jedynka ma fabułę w stylu wręcz prześmiewczym by nie rzec parodystycznym, niektórym się to podoba a innym nie. No i totalnie OP crafting ;P
Ogólnie gra pszyjemne. Co do starszych cześci, to one na swoje czasy były swietne, ale to zupełnie inne gry i dzisiaj mogłyby wydac się toporne, tutaj po prostu trzeba sppróbować czy ten typ gier czlowiekowi leży.
Witam
Divinity: Original Sin 2014 - ma dość nudny początek i jest zbyt cukierkowo, nieciekawa fabuła, nudne dialogi, kiepsko napisane postacie, ale siłą jest grywalność, pomysłowość twórców, stawianie na kreatywność i inteligencje gracza jak w Ultimach i staro szkolnych RPG z lat 80' i 90'.
Divinity-Original SIn II 2017 poprawił wiele względem poprzednika jak grafikę, muzykę, postacie, ale nadal było zbyt cukierkowo, a fabuła i dialogi zbyt sztampowe. Ale grywalność mega. Kreatywność jak za czasów klasycznych gier. Cudeńko. To z pewnością jedno z lepszych cRPG poprzedniej dekady obok Skyrim zmodowanego, Wiedźmin 2 i 3, Pillars of Eternity 1 i 2, Kingdom Come, Persona 5, NieR Automata i Disco Elysium.
Ale coś mi w niej brakowało do doskonałości.
Divinity-Original SIn II na 2017 bardziej postrzegam jak Neverwinter Nights 2+Maska zdrajcy na 2007. Bardzo podobne odczucia.
Większe wrażenie jako RPG od Divinity-Original SIn II robią całościowo na mnie np:
Ultima VI 1990, Ultima VII 1992, Wizardry 7 1992, System Shock 1994, Final Fantasy VII 1997, Might and Magic VI 1998, Might and Magic VII 1999 System Shock 2 1999, Planescape Torment 1999, Deus Ex 2000, Baldur's gate II 2000, TES-Morrowind 2002 + mody, G2NK + mody Returning 2.0 + Alternative Balance, Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2004. A z ery casualowej chyba Wiedźmin 3 oraz zmodowany potężnie Skyrim.
Nie da się ukryć, że Piranha Bytes przy Gothic i Larian przy swoich Divinity kopiowały sobie z serii Ultima bardzo mocno.
Pierwsza gra Lariana Divine Divinity 2002 to świetna gierka. Mix Diablo 2 z Ultima. Stawiałbym ją na 2 miejscu wśród gier Lariana póki co za D-OS 2. Ale pewnie zmieni się to po premierze BG3.
Pozdro
Gdzieś umknęło mi, by wśród najlepszych RPG jakie mnie rozłożyły na łopatki wymienić też Fallout 1 i 2. To też ścisła elita dla mnie. Arcanum dobre, ale nie tak bardzo jak pierwsze Fallouty.
Świetna gra. cRPG to zupełnie nie moja bajka, chyba że w wydaniu Larianów. Kilka razy się odbijałem od tego tytułu ze względu na poziom trudności. Klasyczny trochę mnie męczył a łatwy był zbyt łatwy. Teraz przy kolejnym podejściu zmieniłem trochę swoje nastawienie i sposób gry i przyniosło to efekty. 30 godzin za mną a wyczyściłem dopiero Czarne Doły, oczywiście dlatego że dokładnie eksploruję każdy zakątek mapy. Gram na klasycznym i większość walk nie stanowi dla mnie problemu. Zdarzają się ciężkie potyczki jak np. z Alice Alisceon bądź Odwieczną Eterą, ale po chwili kombinowania i maksymalnie kilku powtórzeniach udaje się wygrać, co jest bardzo satysfakcjonujące. Na temat fabuły się nie wypowiem bo nie znam jej całej. Z minusów to myślę że zbyt dużo złomu leży dookoła. Różowe i fioletowe itemki lecą co chwila i niema zbytnio radości gdy znajdzie się taki przedmiot. Po za tym nie mam większych zastrzeżeń. Z oceną końcową wstrzymam się do ukończenia fabuły.
Gra jest jak była dziewczyna/żona, piękna grafika, ciekawie zapowiadająca się historia i mamy wrażenie, że będziemy się świetnie bawić. Nic z tych rzeczy. Jak to z byłymi dziewczynami bywa obok pięknych elementów pojawiają się frustrujące. Niektóre postacie towarzyszące są bardzo denerwujące - Jaszczur, Elfka. Nie akceptuje tego jak pokazano elfy, dla mnie to chore i nie pasuje do bajkowego klimatu gry. Dialogi z NPC są nudne i jałowe, brak jakiegokolwiek humoru - typowa cecha byłej dziewczyny. Momentami gra jest infantylna. Brak rozmów, interakcji miedzy towarzyszami, a rozmowy między nimi a nami są bardzo drętwe. Questy to jednak zabij, znajdź, przynieś. Ścieżka dźwiękowa, bardzo przeciętna. Bardzo często słucham muzyki z gier, nawet po wielu latach od grania w dany tytuł, a tutaj nic nie zapadło w ucho. System walki - choć początkowo zapowiadał się dobrze, to jednak po 1 rozdziale zaczął drażnić, w bardziej skomplikowanych walkach razi niska inteligencja przeciwników i naszych towarzyszy, co chwila ktoś się klinuje gdzieś, o wciągnięciu wroga w zasadzkę można właściwie zapomnieć, a walki z trybu skradania ciężko przeprowadzić. Walka sprowadza się do kalkulatora, w którym oceniamy co ile zadaje obrażeń i ile mamy osłon z rękawiczek, nogawek, hełmu, co jakiś czas dajemy efektywniejszy czar. Walki bym podzielił na albo bardzo łatwe albo bardzo trudne. Pojawiają się błędy fabularne. Bez spojlerów, ale chodzi o to, że np.: zabijasz kogoś - masakrujesz go - z ciała zostaje papka przepalonego mięsa i kałuża krwi, a on za kilka chwil pojawia się w grze. Klimat gry - nieco bajkowy, ale poza tym nie poczułem nic, sytuacje próbuje ratować narrator, ale to trochę mało bo interakcje z npc torpedują to. W wielkich rpgegach były elementy epickie, tutaj nie czuje tego. Jeśli ktoś chce sobie trochę pograć w grę dla młodszych graczy z turowym systemem walki to proszę bardzo, ale jeśli chcecie epickiej przygody rodem z Pillars of Eternity Baldur's Gate, Skyrima, Wiedźmina 3 to wyinstalujcie tą grę i kupcie wyżej wymienione.
jak pierwszy raz zagralem pare lat temu to mi sie znudzila po wyjsciu z fortu radosci, pewnie dlatego ze mnie przytloczyla ilosc dialogow a niektore questy trzeba rozwiazywac z poradnikiem bo maja zbyt wymyslne rozwiazanie
ale wrocilem do tej gry w 2022, przeszedlem i jest to jedna z najlepszych gier w jakie gralem
pytanko czy to jest gra AAA?
Ni hu hu nie zauroczyla mnie ta gra, podobnie jak jej czesc pierwsza. Zamiast prostych questow do rozwiazywania po kolei mamy lazenie w kolko i rozwiazywanie pojedynczych skladnikow skomlikowanych zagadek kryminalnych. Nie jest to wciagajace. a frustrujace - nawet w polskiej wersji jezykowej. Wiekszosc gier daje wieksza przyjemnosc z grania, nawet po angielsku.
Jedna z najlepszych gier w historii. O ile już pierwszy Divinity Original Sin był dla mnie grą na 10/10 to tu jest jeszcze lepiej. Szczególne różnice widać w systemie walki, który jest jeszcze bardziej rozbudowany.
System pancerza fizycznego/magicznego na który było dość dużo narzekań moim zdaniem to super pomysł, bo w jedynce zaczynałem wszystkie walki paraliżując wrogów piorunem posłanym przez Jahana. Tutaj się tak nie da, bo najpierw trzeba się przebić przez pancerz. W dodatku w DOS 1 gra po dobiciu do 14 levela i odblokowaniu najsilniejszych skillów w grze takich jak deszcz meteorytów i deszcz strzał stawała się śmiesznie łatwa, całe grupy wrogów eliminowało się w jednej rundzie. Tutaj endgame'owe skille nie są aż tak potężne, a żeby ich użyć trzeba mieć punkty źródła. Oprócz tego walka poszerzona o takie bajery jak przewaga wysokości, w zasadzie wszystko zależało od dobrego ustawienia drużyny.
Kolejna sprawa to poziom trudności, o ile w DOS 1 gra w pewnym momencie stawała się po odblokowaniu silnych skillów banalnie prosta, w DOS 2 poziom trudności nie odpuszczał do samego końca. Po opuszczeniu Fort Joy zajęło mi dużo czasu aż stałem się koksem, który może rozwalić każdego w Reaper's Coast i wbijając ten 18 level na Nameless Isle myślałem że Arx to będzie czysta zabawa, a okazało się że walki w ostatnim akcie są bardzo trudne i znowu trzeba wbijać level.
No i jeszcze jedna z ulepszonych względem DOS 1 rzeczy to towarzysze. W jedynce właściwie jedynym ciekawym towarzyszem z rozbudowaną historią był Jahan. W DOS 2 historie postaci idealnie splatają się z główną fabułą i warto zagrać po prostu każdym. Oczywiście najlepsza postać to Fane.
Jedyne do czego można się przyczepić to ekwipunek, bo w późniejszej części gry ma się w nim niezły burdel i ciężko cokolwiek znaleźć.
Pozostaje mieć nadzieję że Baldur's Gate 3 będzie tak samo dobry albo i lepszy.
Grę przeszedłem z dwoma przerwami na inne gry. Zeszło ze dwa lata. Soczyste RPG ale za długie. Pod koniec musiałem się trochę zmuszać. Walki ciekawe ale za bardzo zależne od różnicy poziomów doświadczenia. Jak przeciwnik ma +2 to nawet nie podchodź. I to był minus, bo z góry był wiadomy wynik potyczki. Dopiero po dobiciu poziomem do przeciwnika można było go pokonać właściwie bez problemu. I tutaj trochę ponarzekam na walkę finałową,
spoiler start
bo moim zdaniem bez odpowiedniego wyboru dialogowego ta bitwa jest nie do przejścia, bo twoi postaci napakowani przez dziesiątki godzin padają jak muchy od nadmiaru przeciwników.
Najlepsze jest to że ten wybór nie ma wpływu na zakończenie, tylko na to z iloma przeciwnikami trzeba będzie się zmierzyć. Po ponownym wczytaniu i odpowiednim wyborze walka finałowa poszła za pierwszym razem, choć nie było prosto.
spoiler stop
Ciekawi mnie czy grę dałoby się przejść jedną postacią, skracając przez to pobyty w sklepach itp., żeby trochę bardziej skupić się na fabule i akcji zamiast na buildach.
Dzięki DOS2 przekonałem się do pojedynków turowych. Na razie muszę odpocząć od cRPG, może kiedyś zdecyduję się na pierwszą część.
O mój Boże, jak mi ciężko było dokończyć tę grę :/ W październiku skończyłem jedynkę i strasznie mnie wymęczyła i rozczarowała. Myślałem, że z dwójką będzie lepiej. I na początku faktycznie różnica była naprawdę na plus. Gdy kończyłem pierwszą lokację (Fort Radość) byłem bardzo pozytywnie nastawiony na kontynuowanie przygody i przekonany, że mniej niż 8 jej nie wystawię. Niestety z czasem mój entuzjazm coraz bardziej malał, bo coraz bardziej wychodziły jej bolączki, które dwójka (niestety) odziedziczyła po jedynce. Największą wada gry jest jej mozolność. Z czasem gra robi się bardzo żmudna, a każda walka męcząca i za długa.
Ale - to też nie jest tak, że Divinity OS 2 jest grą słabą. Po prostu chyba nie do końca przemawia do mnie turowy model walki, którego używa Larian (mam tu na myśli ten konkretny model walki turowej, którego używa Larian, a nie gry turowe w ogóle - te lubię). Poniżej zalety i wady, które wyłapałem. Sporo z nich będzie odnosić się do jedynki, bo tak jak już pisałem - niedawno ją ukończyłem i naturalne jest, że takie porównania same mi się nasuwają.
Zalety
- Dużo lepszy niż w jedynce dziennik - jest bardziej przejrzysty i przyjazny, ale i nie prowadzi za rączkę
- W porównaniu do jedynki jest mniej toporna i nieprzystępna, choć również nie jest w tej kwestii bez wad
- Ciekawsza, bardziej przyziemna i angażująca niż w jedynce fabuła (choć bez szału)
- Towarzysze, którzy maja swój charakter, opinie i własne, interesujące zadania
- Więcej niż w jedynce czarów i umiejętności (i też nie trzeba nie wiadomo ile na nie czekać, jak to miało miejsce w pierwszej części)…
- …przy jednoczesnym zmniejszeniu częstotliwości lootu - wbrew pozorom to plus, bo w jedynce od pewnego momentu w co drugiej beczce leżały legendarne przedmioty, wiec ich zdobywanie nie dawało żadnej satysfakcji. Tu jest to trochę bardziej zrównoważone
- Nowe klasy są ciekawe i mocno urozmaicająca rozgrywkę
- Bardziej angażujące i dające więcej możliwości walki (niż w jedynce)
- Przyjemna grafika, muzyczka, dźwięki
- Możliwość grania nieumarłymi - świetnie obmyślanie cechy i mechaniki takich postaci (np. trucizna je leczy, są odporne na krwawienie czy trupią mgłę)
- Usprawnienia niektórych mechanik w grzej, jak np. usunięcie nieprzydatnych umiejętności, które występowały w pierwszej części (np. kowalstwo) czy crafting, który nie wymaga już inwestowania w niego punktów umiejętności (a nadal jest ciekawy)
- Zrezygnowano z dwóch głównych bohaterów (i tak nie mających nic ciekawego do powiedzenia) z jedynki na rzecz klasycznego podejścia z jedna główna postacią otoczona naprawdę ciekawymi kompanami
- Pierwsza i ostatnia lokacja (Fort Radość i Cytadela) i zadania w nich występujące są sporo ciekawsze, niż inne duże miejscówki w grze
Wady
- Już o tym wspomianłem - ogromnym minusem gry jest to, że po jakimś czasie robi się żmudna, męcząca i mozolna. Głównym powodem tego są walki, które są z powodu użycia mechaniki turowej za długie. W pewnym momencie też toczymy ich zdecydowanie za dużo, w zasadzie z jednej bitwy wchodząc po chwili w drugą, co powoduje powtarzalność, bo nie rożnią sie one mocno jedna od drugiej
- Gra jest moim zdaniem też zdecydowanie, trochę ma siłe, za długa. Tak jakby Larian chciał pokazać, że umie zrobić wielkie i długie gry. Tylko, że nie zawsze to jest plusem danego tytułu.
- Dziennik jest może i bardziej przejrzysty niż w jedynce, ale nadal dość chaotyczny i generalnie dużo zadań jest niejasnych, trzeba się sporo domyślać, zgadywać. Często nie wiadomo o co w ogóle chodzi i co trzeba zrobić. To meczy i po jakimś czasie zaczyna się zerkać do solucji
- Męczące zagadki środowiskowe. Mniej niż w pierwszej części, ale równie irytujące. Moim zdaniem w większości przypadków nie były potrzebne a wrzucono je głownie po to, by sztucznie wydłużyć grę
- Brak ekscytujących artefaktów czy przedmiotów unikatowych. Jest ich dużo ale nie wywołują większych emocji. W np. stareńkim Baldur''s Gate 2 gdy znaleźliśmy jakiś unikatowy przedmiot to naprawde robił różnicę i cieszył nas przez pół gry. Tutaj tylko porównuje się statystyki i wymienia ekwipunek bez większych sentymentów
- Dialogi, sposób przedstawiania informacji czy opisy są trochę zbyt "rozdmuchane" czy czasem niepotrzebnie rozbudowane
- Przez większość gry nie ma skąd brać punktów źródła, przez co sporo fajnych umiejętności nie jest używanych (bo wymagają ww. punktów). Rozumiem, że te czary czy zdolności są mocniejsze i dlatego nie powinny być jakoś super łatwo dostępne, ale też bez przesady - niektórych zdolności w ogóle nie użyłem przez całą grę, bo jak już się miało jakiś punkt źródła to się go trzymało "w razie czego" na jakąś poważniejszą bitwę...
- Czasem mało przejrzyste pole walki
- Nawet podsumowanie gry i naszych wyborów trochę przynudzało
Generalnie większość gry była dla mnie męcząca przez źle wyważoną walkę turową. Lubie gry i walki turowe, ale w DOS2 (i pierwszej części też) została (moim zadaniem) nie do końca przemyślana, przez co po kilku godzinach zaczyna być już trochę żmudna a później wcale nie jest lepiej. Walka była na tyle mozolna i męcząca, ze w połowie gry obniżyłem pozioma trudności, nie po to, zeby było łatwiej, ale po prostu przyjemniej. Od tej pory grało mi się szybciej i płynniej. Fakt - było też łatwiej - ale mniej żmudnie i męcząco. Choć przyznam, że czasem tez miałem trudniejsze momenty. Sam świat gry też nie do końca mi przypasował, ale tutaj wiedziałem na co się piszę, bo mam za sobą jedynkę, zresztą - to już wyłącznie kwestia gustu. Sporo tu narzekam, ale prawda jest też taka, że w wielu momentach bawiłem się przy niej całkiem nieźle. Gdyby twórcy trochę inaczej podeszli do podstaw gry (walka), to byłoby jeszcze lepiej. Po jej ukończeniu poczułem się też w pewien sposób "wolny", bo był to tytuł na samej górze kupki wstydu :) Ostatecznie w mojej ocenie - 7/10.
PS. Takie moje przemyślenie na koniec - jestem OGROMNYM fanem Baldur''s Gate 2, to jedna z 3 gier którą oceniam na 10/10, wielokrotnie ją przeszedłem i nie do końca jestem przekonany, czy Larian spełni ogromne wymagania względem Baldur''s Gate 3 (nad którym od dawna pracują). Rezygnacja z aktywnej pauzy na rzecz walki turowej znów sztucznie może wydłużyć rozgrywkę, zwłaszcza jeśli nie poprawią jej działania. Mam też nadzieję, że w BG3 nie będzie znów tony często niepotrzebnych i irytujących zadań środowiskowych (w których Larian tak sie zakochał). Nawet bohaterowie, których póki co można było poznać w becie, też mnie nie przekonali. Niemniej i tak pewnie kupię grę na premierę, ale mam poważne wątpliwości, czy BG3 w rękach Larian Studios nie będzie po prostu DOS3 w innym settingu. A po przejściu DOS i DOS2 wcale by mnie to nie cieszyło.
Jedynka jest przeciętna, niemniej to dobre wprowadzenie do dwójki.
Generalnie większość gry była dla mnie męcząca przez źle wyważoną walkę turową. - akurat walka turowa w tej grze była idealna.
Kurde, dwa razy odbijałem się od DD2 (początek mnie trochę odrzucał - nawałnica statystyk do wyboru, a ja po WoWie mam zboczenie w tworzeniu zoptymalizowanych postaci) ale w końcu przysiadłem na spokojnie, i jestem zachwycony.
Piękny, szczegółowy świat (warto zaglądać w zakamarki, jest mnóstwo detali), super klimat, satysfakcjonująca walka (świetne uczucie jak się skosi wroga w jedną turę po przygotowaniach buffami/CC/pozycjonowaniem), leży mi też humor gry (bywa zabawna, ale nie ma żartów na siłę "in your face").
Są drobne upierdliwości (np. musiałem często wczytywać save, bo zapomniałem rozpoczynać dialog postacią z wysoką perswazją, czy wysokim handlem), uważam że niektóre zagadki są prawie nie do zgadnięcia (ktoś sam wpadł na to jak "uratować" kronikarza w labiryncie gargulców?), czy fakt że wyłączono mi achivementy bo odpaliłem sobie mod (wbudowany w grę) na szybsze poruszanie się poza walką, ale poza Elden Ring nie pamiętam kiedy ciorałem w grę 12h w jednej sesji.
Inna sprawa jest taka że mam 22h na liczniku i mam wrażenie że przygoda dopiero się rozkręca też jest ogromnym plusem, po grach za 269zł które można skończyć w 6h miła odmiana.
Leci preorder na Baldur's Gate III (to dopiero będzie bomba, D&D 5E akurat znam i bardzo lubię).
Dobra gra, ale po łącznie prawie 100h (odpowiednik ~40h dla typowego gracza, bo taki wolny i dokładny jestem) z czystym sumieniem, bez żalu i bez kończenia ją ostatecznie odstawiłem. Przyczyna indywidualna, subiektywna, prozaiczna, wynikająca trochę z cech gatunku, trochę z samej gry - implementacja izometryka, fabuła i mozolność formuły przepalająca tony pustego czasu. Gdybym miał wystawić ocenę to 7.0 co uznaję za "dobrą", nawet jak mi nie pasuje. Myślę, że można jej wystawić każdą ocenę między 6.0 a 9.0, w zależności co kto lubi i czy mu ta formuła podejdzie i zaklika.
Przygoda - Part I. Nie mam doświadczenia z cRPG. Wybrałem do zabawy D:OS2 przeglądając różne zestawienia i analizy, które zawsze ją rekomendują jako #1 lub #2 do spróbowania. Pierwszy raz zagrałem na Switchu kilka miesięcy temu i zrobiłem jakieś 60h. Pierwsze wrażenia po uruchomieniu były nazwijmy to delikatnie dziwne, archaiczne, niewygodne, ale szybko się przyzwyczaiłem do gameplay'a. Fabuła wydała się mało interesująca, za to system walki bardzo i na tym się skoncentrowałem plus na dokładnej eksploracji. Samo granie na Switchu było super wygodne, sterowanie w porządku, interfejs świetnie dostosowany i większy niż na dużych sprzętach, fajne wrażenia graficzne, wydawało mi się tylko, że pole widzenia przy max oddaleniu kamery jakieś 20% mniejsze niż na PC/XBOX, co mi trochę uwierało przy walkach. Ponieważ miałem ochotę zainwestować w porządne przejście gry i zabawę tym ciekawym systemem walki, chciałem to zrobić porządnie, max wygodnie, więc postanowiłem się przesiąść na XSX.
Przygoda - Part II. W wersję XSX grałem sobie od ponad 2 tygodni. Podszedłem do wszystkiego bardzo dokładnie - fabuła, postaci, dialogi, książki, notatki, czytanie, eksploracja każdego kąta, przemyślana drużyna i dopieszczany na każdym etapie build. XSX dał trochę większe pole widzenia z oddalonej kamery w walce, ale nie poprawił specjalnie ogólnych wrażeń graficznych, a interfejs okazał się trochę mniej przyjazny niż na Switchu. Ale nie narzekam, ogólnie sterowanie i obsługa gry bardzo w porządku na obu konsolach. Po jakimś czasie okazało się jednak, że straciłem świeżość i zainteresowanie, odstawiałem grę kilka razy, potem wracałem, wciągałem się w jakieś wycieczki czy walki, znowu odstawiałem, i tak po dotarciu i chwilowej eksploracji Reaper's Coast ostatecznie dałem sobie spokój. Powód to wypadowa wrażeń z aspektów gry wymienionych poniżej, wiele z nich to mix pozytywnych i negatywnych. Ostatecznie szala przechyliła się na Nie. Nie bawi mnie ta implementacja izometryka, cały czas mi to zawadza, nijakość fabularna, zero relacji emocjonalnej z postaciami i przepalanie masy pustego czasu w gameplay'u.
Jakość i feel produkcji. Tu jest pozytywnie. Ma się wrażenie obcowania z dopracowaną w szczegółach produkcją o wysokiej jakości wykonania. Jedyne wrażenie taniości i tandety miałem z dzienniczkiem, logiem, archiwum śledzącym wątki fabuły, postaci i zadania. Ciężko się w tym było połapać, tak jakoś niedbale, chaotycznie i brzydko zrobione.
Izometryk, widok, obsługa, sterowanie. Nie mam dużego doświadczenia z klasycznymi izometrykami. Ale gram czasem na Switchu w prostsze gry typu Bravely Default II czy Octopath Traveler I i II, z podobną pracą kamery i tam nie ma w ogóle problemu. Tutaj po prawie 100h wciąż nie byłem w stanie przywyknąć. Jest fajne przybliżanie/oddalanie/bieganie kamerą wokół, ale cały czas przy normalnej grze jest ten odruch spojrzenia przed siebie, bo jest niewygodnie, czegoś nie widać, coś zawadza, niby można, ale dlaczego akurat tak się męczyć... Do tego dochodzi szczegółowość graficzna różnych elementów otoczenia, bo grafika jest bardzo ładna, ale czasem te elementy zlewają się w jakąś nierozróżnialną masę, zwłaszcza w niektórych walkach masakra. Ciężko też czasem złapać ogólną orientację w terenie, tak się to zlewa, nawet po wielu godzinach przebywania w jakiejś lokacji. Np. Fort Joy zapamiętałem mentalnie w głowie i chodziłem na pamięć z "zamkniętymi oczami". Do reszty obsługi i sterowania nie mam zastrzeżeń. Interfejs, na który widziałem różne narzekania, bardzo mi się podobał, i to w wersji podstawowej, bez stosowania pojemników sortujących.
Budowa świata, lokacji, eksploracja, zagadki. Jeżeli pominiemy model izometryczny to sama budowa świata jest bardzo ciekawa. Fort Joy, tzn. cała ta wyspa Aktu I, jest świetny jako lokacja początkowa ze wszystkimi zagadkami, niespodziankami, przejściami, skrótami itd. Gdyby to było 3D - rewelacja. Raj dla pedantów, zbieraczy i odkrywców. To mi się podobało. Bo ogólnie lubię takie dzierganie. Przyczepię się tylko do jednej rzeczy, która z czasem nawet mnie wyprowadzała z równowagi. Typowa lokacja w grze, z 10 pudeł, beczek, półek, pierdół w jednym miejscu. Okiem tego nie rozróżnisz. Zatem aktywne szukanie, działa ładnie, otwiera człowiek po kolei każde takie pudło z listy. 8 pustych, w 1-2 coś całkiem ciekawego można znaleźć. Następnym razem to samo. Taka złośliwość twórców? Dla pedantów to jest dość upierdliwy dylemat, zaglądać nie zaglądać, klikać po 10 razy, bo może coś się ciekawego znajdzie? Co za frajda w zabawie znajdź 1/10 z dziesięciu pudeł gdzie coś jest?
Buildy i walka. To najsilniejsza i najciekawsza część gry. Sam system, różnorodność, patent ochrony/obrażeń fizycznych lub magicznych, w którą stronę pójść lub jaki mix zastosować, fajne rozkminki na początek. Tu bawiłem się świetnie, z ustawianiem drużyny, buildów, cech, skilli, ekwipunku. Mógłbym się trochę poprzyczepiać, głównie do cyklu wymiany broni i zbroi przy każdym levelu, ale to ostatecznie też przyjemny min-max. Grałem na Classic bez żadnych wspomagaczy z worka prezentów. Określiłbym walkę jako wymagającą świadomości tego co się robi, ciekawą, ale nie miałem wrażenia, że trudną. Jest też kilka dziwnych efektów, które zwróciły moją uwagę. Poznając system przy pierwszym podejściu, robiłem sobie najpierw różne eksperymenty, ale w końcu stwierdziłem - po co ja mam tak kombinować, dałem każdemu członkowi drużyny kuszę i tak bez problemu szło do przodu, przewaga walki dystansowej spowodowała, że nie widziałem sensu używania melee. W drugim przejściu zrobiłem sobie ciekawszy build i więcej się bawiłem różnymi możliwościami, aby nie było za nudno. Dziwiło mnie też RNG przeciwników w niektórych walkach. Np. walki z tą wiedźmą Redeką czy Alexandrem przed Lady Vengeance były super ciekawe. Przy pierwszych podejściach poległem i to tak z kretesem. Przeciwnicy rzucali na hurra z 10 zaklęć, efektów, biegali po całym polu walki, blokowali mnie już na początku, ten wielki robal Voidwoken pojawił się w takich miejscach, że byłem bez szans. Uruchamiałem od razu walkę drugi raz, bez żadnych zmian w buildzie czy pozycjonowaniu, bez zaglądania do loga walki, tylko aby jeszcze raz zobaczyć co przeciwnik robi i się potem przygotować, a tu za drugim razem niespodziewanie wygrana bez problemu, inne RNG decyzji przeciwnika, czy ten robal pojawił się akurat tam, gdzie mnie sam rozdzielił od drużyny Alexandra. Wygrałem z palcem bez strat i nie wiedziałem nawet dlaczego wcześniej przegrałem, co nie jest jednak powodem do pełnej satysfakcji.
Fabuła, postaci, dialogi, wybory. Tu jest najgorzej. Fabuła jak fabuła, coś tam nawet można w głowie złożyć, pewnie dalej jest lepiej. Natomiast z postaciami to nie wiem co się rypło. Zero emocji, przywiązania, relacji z mojej strony. Nie pamiętam gry, w której miałbym tak wywalone na postaci w grze, łącznie ze swoją drużyną. Jakbym się bawił pudełkiem z ołowianymi żołnierzykami, i to za jakimś lustrem weneckim. Nastawienie miałem pozytywne, ale może to ten izometryk + styl gry to sprawił. Już w tych retro 16-bitowych jrpgach potrafię poczuć jakąś nić sympatii do tych paru pixeli. Tu nic, no może Malady mnie trochę zakręciła. Reszta zero. Dialogi w większości nudne jak flaki z olejem. Czasem z 6 opcji do każdego zdania wypowiedzi, czasem mających jakieś znaczenie, czasem bez znaczenia. Wiem, że niektóre osoby to bawi, mnie w ogóle. Ponieważ założyłem dokładne przejście, to rozmawiałem z każdym i przez to wszystko skrupulatnie przechodziłem, ale na widok jakiejś rozmowy wcale się nie cieszyłem. Dialogi wydawały się albo nudne, albo na siłę wyrafinowane, albo od czapy, albo z dość sztucznym humorem - ani razu się nie uśmiechnąłem, mimo oczywistej humorystycznej intencji twórców w pewnych miejscach. Natomiast mogę bardzo pochwalić voice acting (angielski). Tu klasa. Świetny głos na słabych tekstach. Wybory niektóre oczywiście miały znaczenie, ale były też takie, które mi osobiście zwyczajnie przeszkadzały. Rozmawiam w jakiejś nowej sytuacji, 3 opcje dotyczące czegoś o czym nie mam zielonego pojęcia z kontekstu gry, nie wydaje mi się żeby to miało jakieś znaczenie, nie wiem w ogóle po co mam coś wybierać, ale mam się zastanawiać A, B czy C? Na siłę. Bardzo rzadko zastanawiałem się też, co by było gdybym wybrał inaczej. Pewnie to nie mój styl gry.
Podsumowując, ogólnie dobra gra, tylko z formułą akurat nie dla mnie, nic mnie specjalnie nie zdenerwowało, ale doszedłem do takiego momentu, gdzie dalsze "szydełkowanie" straciło na atrakcyjności, ale na pewno niektórym osobom się bardzo (s)podoba.
7/10
No to może kilka słów ode mnie, choc podkreślam, że to wyłącznie moja subiektywna ocena.
Do obu części D:OS podchodziłem z dystansem i bez przekonania. Choć uwielbiam cRPG i na Pillars of Eternity oraz Torment: TON czekałem niecierpliwie tak szał na gry Lariana mnie ominął.
w D:OS grałem i w pewnym momencie po prostu grę porzuciłem bo nie trafiła po prostu w mój gust.
Do części 2 zostałem zachęcony w wątku BG3 przez graczy, którzy mówili, że warto i zachwalali tytuł.
Divinity: Original Sin 2 ogrywam na XSS i nie wiem czy to kwestia platformy, ale po ukończeniu aktu 1 i aktualnie będąc w akcie 2 znowu czuję się zmęczony tą produkcją i granie znacznie straciło na przyjemności.
Ma na to wpływ kilka elementów kluczowych:
- wąski zakres prac kamery przez co obserwowanie pola walki lub nawigowanie po mapie jest bardzo upierdliwe,
- walki turowe oczywiście są wolniejsze od aktywnej pauzy ale obsługa interface'u z pada to nieustanna klikanina i przeszukiwanie umiejętności lub ataków,
- grafika dla mnie nieczytelna - elementy nachodzą na siebie i pomimo, że silnik graficzny stara się to ułatwić, grając na telewizorze oddalony kilka metrów dużo elementów jest niewidocznych lub nieczytelnych, a podczas walki kiedy efekty środowiskowe (jak np. płomienie) potrafią sprawić, że modeli postaci lub wrogów wgóle nie widać,
- dostosowanie interface'u do konsoli niestety nie daje rady, czcionki nieczytelne i ogólnie panuje tu raczej lekko uporządkowany chaos niż rozplanowany ład.
- ogólnie sposób prowadzenia fabuły nie do końca do mnie trafia, ale to jak z książkami - jednych autorów lub reżyserów lubimy bardziej od drugich.
- wbrew pozorom wielka i rozległa mapa nie jest wcale tak obszerna, często łapię się na tej zmyłce perspektywy,
Gra ma również wiele zalet:
+ wspaniała, przecudowna muzyka - słucham godzinami na słuchawkach i utwory są skomponowane wzorowo, jest epicko ale też intymnie, wzbudza emocje,
+ wątki poboczne, smaczki, znajdźki, drobne spotkania, historie postaci niezależnych oraz zagadki,
+ system rozwoju postaci i mechaniki są jasne, choć myślę, że umiejętności powinny wchodzić od razu z levelem a nie każdej uczymy się z książek.
Ogólnie, dla mnie, NIE jest to dzieło wybitne choć warte poznania. Jest to gra wyważona z pewnymi problemami a granie na padzie i telewizorze jest upierdliwe i męczące na dłuższą metę.
Bardziej preferuję to co serwowały gry z dwuwymiarowymi tłami jak znane klasyki, choć np. w Wasteland 2 grało mi się przyjemnie.
Na pewno jest to tytuł warty poznania i zagrania. A opinię każdy musi mieć swoją :)
Wchodzę postaciami na wieżę, żeby mieć komfort atakowania z góry, starcie się z zaczyna, ale jeden z nich (stojący metr dalej) nie dołącza do bitwy, bo nie. Przez ten metr różnicy, gra nie uznaje, że kompan partycypuje w starciu, dlatego stoi jak głupek, gdy reszta teamu się zarzyna. Techniczne dno. Chociaż to i tak nic w porównaniu do rozmowy Lohse z elficką wyrocznią w obozie - quest sprawił, że zakończyło się ono starciem, w którym wraz z drużyną pomogłem ją uspokoić. A ona jako AI kogoś trzepnęła i gra mi policzyła jej ataki jako moje przez co rzuciła się na mnie cała lokacja. Brawo, Larianowcy.
W ogóle ten Divinity jest taki toporny; na cholerę mi te cztery ekwipunki do każdego towarzysza, po co tyle nudnych i powtarzalnych starć, w dodatku tak chamsko długich. System walki jest niezwykle prymitywny, postacie to typowa larianowa pilśnia i karton, chociaż nie są tak tragiczne jak w poprzedniej części. Mniej też głupich gagów, co cieszy, bo w jedynce co jeden NPC to głupszy; i na dodatek ten głos narratora, który sprawia, że nic w tej grze nie umiem traktować serio.
Ach, ja zatęskniłem do mroczno-megalomańskich Pillarsów z White March albo do Pathfinder: Wrath of Righteous i rzucania 50 buffów na start w każdej lokacji. To Divnity I i II to są po prostu kupy, która zaczynają śmierdzieć, gdy tylko przestanie się jarać tym, że do skrzyni można napchać złomu i rzucić nią przy użyciu telekinezy. Wbrew temu, co tu wypisują, to nie jest gra to której się wraca. To nawet nie jest „w sam raz na raz”, bo już D:OS I miała fabułę, jakby ją pisał jakiś średnio zdolny nastolatek zakochany w marnych powieściach Fabryki Słów; nie ma też za cholerę klimatu ta bajkowa produkcja. Nic tylko odinstalować. Tak swoją droga to nie widzę jakoś, by ci zakochani w niej recenzenci z YT (których są całe rzesze) jakoś w nią grali.
W ten weekend zacznę grać w ten tytuł z moją żoną w trybie kanapowej kooperacji. Udało nam się przejść razem całego BG3 (150h) ale przy Divinity: Original Sin I odpadliśmy bardzo szybko :P. Będę edytował post w trakcie ogrywania gierki.