Widzieliśmy grę Pillars of Eternity - Baldur's Gate nowej generacji - Strona 3
Na zakończonych w ubiegłym tygodniu targach E3 mieliśmy okazję przyjrzeć się po raz pierwszy nowej grze firmy Obsidian Entertainment - Pillars of Eternity. Klasyczne do bólu RPG jest tym, czym powinno być Baldur's Gate HD.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Pillars of Eternity - wybitnego RPG, opus magnum Obsidianu
Czy możemy już otwarcie mówić o renesansie klasycznych RPG? Moim zdaniem – jeszcze nie. Droga do prawdziwego odrodzenia gier, które według dzisiejszych standardów serwują wyłącznie archaiczne rozwiązania, jest daleka. Trudno jednak przemilczeć fakt, że w temacie oldskulowych rolplejów dzieje się dziś naprawdę sporo. Odważne próby przywrócenia blasku dungeon crawlerom, wykopywanie rogalików z grobów, wreszcie porywanie się na te najbardziej ambitne projekty, oferujące ogromne, przekonujące światy i wciągające fabuły. Dzięki deweloperom niezależnym nie jesteśmy już skazani wyłącznie na erpegi nastawione na akcję, gdzie najbardziej charakterystyczne dla gatunku elementy są często mniej istotne niż efektowna sieczka z użyciem miecza lub broni laserowej. Główny bohater niniejszego artykułu, czyli Pillars of Eternity studia Obsidian Entertainment, jest idealnym przedstawicielem produktów tej „nowej” fali. Jeśli w kalifornijskiej siedzibie firmy nie dojdzie do klęski żywiołowej lub jakiegoś innego nieszczęścia, jeszcze w tym roku dostaniemy do rąk grę, której opis można zamknąć w krótkim stwierdzeniu – Baldur’s Gate HD.
Próbowaliśmy dowiedzieć się od twórców, ile czasu pochłonie nam ukończenie przygody w Pillars of Eternity – niestety, na próżno. Obsidian za nic w świecie nie chce na razie zdradzić konkretnej liczby. Zapewniono nas jedynie, że bez względu na długość gry, warto będzie zmierzyć się z nią więcej niż jeden raz.
Po prezentacji gry na targach E3 w Los Angeles jej twórcy tylko uśmiechnęli się, gdy krótkim porównaniem do Wrót Baldura skomentowałem obejrzane przedstawienie. „Nigdy nie ukrywaliśmy, że jest inaczej!” – usłyszałem na odchodne. Podobieństwa są absolutnie uderzające. Statyczne tła, rzut izometryczny, portrety bohaterów, ściany tekstu, rozbudowane dialogi, walka w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą, a nawet identyczny kursor. Do kompletu brakuje jedynie reguł Advanced Dungeons & Dragons, ale to akurat nie wydaje się problemem, bo Obsidian chcąc, nie chcąc, stworzył swoje własne rozwiązania. Prawda jest taka – każdy kto z rozrzewnieniem wspomina produkty tworzone na silniku Infinity (Baldur’s Gate, Icewind Dale, Planescape: Torment), poczuje się po odpaleniu Pillars of Eternity jak w domu.
Akcja gry toczy się w stworzonym od podstaw, fantastycznym świecie Eora, a konkretniej – w jednej z jego obszernych krain, która nosi nazwę Dyrwood. Podczas pokazu mieliśmy okazję zobaczyć krótki fragment z początkowego etapu kampanii, gdzie bohaterowie zmierzali wraz z karawaną do doliny Gilded Vale. Z racji tego, że naszego herosa trapi jakieś dziwne choróbsko, cała hałastra postanowiła zatrzymać się w pobliżu starożytnych ruin, by się wyleczyć. Postój był oczywiście pretekstem do otwarcia worka z zestawem luźnych i, co tu dużo mówić, prostych questów. Uzupełnianie zapasów wody, zrywanie owoców i poszukiwanie zaginionego strażnika nie są wyzwaniami godnymi wybawicieli świata, ale jak już wspomniałem, to zaledwie początek opowieści. Producent udawał się więc grzecznie w wyznaczone miejsca, wykonując narzucane przez grę polecenia. Odciągnięcie bohatera od reszty świty pod pozorem fedeksowych zadań miało oczywiście głębszy sens – gdy wróciliśmy w końcu na miejsce, cała załoga karawany leżała brutalnie rozczłonkowana na ziemi. Co działo się dalej, nie powiem. Poczekajcie cierpliwie na premierę.