autor: Przemysław Zamęcki
Graliśmy w GRID: Autosport - Mistrzów kodu próba powrotu do korzeni serii
Codemasters nie zasypia gruszek w popiele i nim nowa generacja rozkręci się na dobre, rzuca na rynek kolejną część popularnej marki wyścigów samochodowych. Pozbawione cyfry w tytule Grid: Autosport jest tylko skokiem na kasę czy pełnoprawną kontynuacją?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry GRID: Autosport - świetne wyścigi na pożegnanie generacji
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- pięć wariantów rozgrywki, oferujących różne doznania z jazdy;
- kampanię pozbawioną fabularyzowanej otoczki;
- rywalizację w teamach;
- powrót widoku z wnętrza pojazdów, choć na razie nie prezentują się one najlepiej.
Istnieją serie, które niczym jak w szwajcarskim zegarku punktualnie co roku meldują się na sklepowych półkach. Ilość w ich przypadku nie zawsze idzie w parze z jakością, o czym co najmniej kilkakrotnie przekonali się ich wydawcy. Pomiędzy obiema dotychczas wydanymi częściami GRID-a mamy jednak pięcioletnią przepaść i chyba mało kto spodziewał się, że nieco ponad rok po premierze części drugiej na rynek trafi jej kontynuacja. Na miesiąc przed premierą GRID-a: Autosportu mieliśmy okazję zagrać już w nowe dzieło Codemasters, dzięki czemu możemy podzielić się pierwszymi wrażeniami.
Mistrzowie Kodu od jakiegoś czasu serwują swoje gry wyścigowe i rajdowe udostępniając graczom nie tylko możliwość rywalizacji podczas kolejnych imprez, ale obudowując całość odpowiednią otoczką fabularną, nadającą zmaganiom znamiona realizmu również poza torem. W Dirtach przechadzaliśmy się po kamperze i jego najbliższym otoczeniu, w GRID-ach mieliśmy widok na garaż i mogliśmy przebierać w ofertach sponsorów, a w serii F1 posunięto się nawet do tego, że odpowiadaliśmy na pytania dziennikarzy w czasie konferencji prasowych. Autosport pozbawiony jest niemal w zupełności owego tła, co sugerowałoby żeby raczej nie traktować go jako właściwej kontynuacji, a jako pewne podsumowanie, zbierające najciekawsze pomysły z serii i aplikujące je w ramach jednego programu.
Uruchamiając karierę nie mamy co spodziewać się, że za chwilę ujrzymy garaż i trzymane w nim rumaki. Menu jest proste i bardziej przypomina to, co pamiętamy z pierwszych Colinów McRae. Przesuwające się na dolnym pasku ikonki, a ponad nimi wyświetlany model auta. Skromnie, ale schludnie. Wybierając rozpoczęcie nowego sezonu mamy do wyboru rodzaj rywalizacji, w jakim chcemy uczestniczyć. Kampania została podzielona na pięć oddzielnych modułów, z których każdy oferuje innego rodzaju doznania.
Pierwszym z nich jest możliwość ścigania się sportowymi samochodami turystycznymi. To klasyczne zawody, w których zasiadamy za kierownicą popularnych marek, oczywiście odpowiednio „dopakowanych” sportowymi wspomagaczami. Zarówno w tym, jak i pozostałych modułach możemy wybrać jednego z kilku sponsorów, w którego barwach będziemy startować. Każdy z nich ma jakieś oczekiwania względem nas i naszego teamu (o czym za chwilę) i jeżeli uda nam się je spełnić, po zakończeniu konkurencji otrzymujemy dodatkowe punkty doświadczenia pozwalające awansować na następny poziom. W miarę czynionych postępów odsłaniane są przed nami coraz bardziej wymagające zawody i otrzymujemy także możliwość prostej zmiany ustawień wozów – balans hamulców, przekładnia skrzyni biegów itp. Modyfikacji jest zaledwie kilka i nie pozwalają one na precyzyjne dostosowanie wszystkiego pod nasze widzimisię. Skala podziałki zmienia się co 50 przy zakresie od -100 do 100, więc wielkich możliwości manewru nie ma.