autor: Amadeusz Cyganek
Testujemy próbną wersję Splinter Cell: Blacklist - Sam Fisher znów rusza na łowy
Minęły trzy lata, Fisherowi przybyło siwych włosów, ale umiejętności nadal posiada nieprzeciętne. Tylko czy Splinter Cell: Blacklist spełni wymagania fanów serii?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Splinter Cell: Blacklist - seria powoli wraca do swoich korzeni
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Sam Fisher szykuje swój kombinezon, kompletuje uzbrojenie i niecierpliwie oczekuje kolejnego starcia z terrorystami. Najnowsza odsłona bestsellerowej serii Splinter Cell za kilka tygodni z gracją i wdziękiem niezwykle skutecznego agenta do zadań specjalnych wyląduje na półkach sklepowych, a my już teraz mieliśmy okazję sprawdzić, czy trzy zielone lampki z gogli bohatera nadal skutecznie namierzają przeciwników. Na razie nic nie wskazuje, by Sam miał trafić na czarną listę stworzoną przez graczy – produkcja kanadyjskiego oddziału Ubisoftu zapowiada się na jeden z ciekawszych tytułów tego lata.
Dla każdego coś dobrego
Wielu graczy z pewnością zwróci uwagę na podobieństwo w stylu rozgrywki do Conviction, inni zatęsknią za trudnymi i złożonymi misjami z Chaos Theory, zaś fakty są takie, że twórcy mają ambicję i chęć pogodzenia zarówno fanów efektownej zabawy, jak i hardkorowych skradanek – co więcej, wydają się być na dobrej drodze do sukcesu. To, co jest w tym wszystkim najważniejsze, to dobre wyważenie stopnia trudności – i pod tym względem Blacklist nie powinno zawieść, również tych, którzy czekają na porcję niełatwej i przemyślanej rozgrywki. Najtrudniejszy poziom wymaga nie tylko ścisłego zwracania uwagi na poczynania wrogów, ale i wykorzystywania ukształtowania terenu czy wreszcie robienia dobrego użytku z posiadanej broni i gadżetów, których podczas pościgu za terrorystami z organizacji Blacklist nie zabraknie. Na wyposażeniu Fishera znajdzie się chociażby pozwalający na lokalizację wrogów oraz podsłuchiwanie rozmów latający dron. Innym ciekawym ustrojstwem jest mobilna kamerka potrafiąca prześlizgiwać się pod drzwiami i badać pozycję wroga, ułatwiając jednocześnie pokonywanie kolejnych fragmentów planszy. To oczywiście dopiero początek długiej listy przedmiotów, których użyjemy w warunkach bojowych.
Wszystkie te ustrojstwa zakupimy za pomocą specjalnej waluty otrzymywanej za postępy w grze. Po zakończonej misji nastąpi krótkie podsumowanie – podczas którego każde zabójstwo zostanie przeliczone na punkty, a te z kolei na pieniądze. Oceniana będzie również szybkość, z jaką ukończyliśmy dany scenariusz, a kwota otrzymanej na konto gotówki zostanie przemnożona przez współczynnik wyliczony na podstawie poziomu trudności. Zgromadzone środki wymienimy w rozbudowanym panelu ulepszeń, pozwalającym na naprawdę poważną modyfikację uzbrojenia – dokonamy tu nie tylko zakupu nowych części bojowego uniformu czy kolejnych sztuk broni, ale i dopasujemy je do warunków bojowych, wymieniając ich składowe w celu osiągnięcia najlepszych parametrów. Co ważne, gra umożliwi zapisanie trzech predefiniowanych przez nas zestawów ubioru i uzbrojenia, zatem nie będziemy zmuszeni do spędzania długich minut na personalizacji Sama Fishera przed każdym zadaniem.
Po nitce do kłębka
Po przetestowaniu próbnej wersji gry mogę stwierdzić, że misje w kampanii dla jednego gracza raczej nie odbiegają od aktualnie przyjętych standardów ze strzelanek – rozgrywka jest całkowicie liniowa, a do celu zawsze wiedzie tak naprawdę jedna, z góry ustalona przez twórców droga. Projekty map, na których prowadzimy tajne operacje, to zwykle kombinacje korytarzy i ciasnych ścieżek patrolowanych przez pojedynczych wrogów oraz większych lokacji z proporcjonalnie wyższą liczbą przeciwników do pokonania. Rozmiary plansz nie są ogromne – charakteryzuje je raczej ścisła zabudowa i niewielka liczba miejsc, w których możemy pozwolić sobie na otwartą wymianę ognia. Trudno jednak się temu dziwić, biorąc pod uwagę taktyczny rodowód serii. Niemniej nie oznacza to, że jesteśmy zmuszeni do przenikania przez oddziały wroga i długiego oczekiwania na ruch niczego niespodziewających się terrorystów – jeśli mamy ochotę zaprowadzić porządek wytłumionym pistoletem lub strzelbą, to nie stanowi to absolutnie żadnego problemu, choć wyeliminowanie rywala za pomocą broni jest słabiej punktowane niż pacyfikacja poprzez ogłuszenie bądź przyduszenie.