autor: Amadeusz Cyganek
Widzieliśmy Dead Rising 3 - zombie i sandbox nowej generacji - Strona 2
Dead Rising 3 na konsolę Xbox One będzie największą i prawdopodobnie najbardziej dopracowaną częścią serii. Otwarty świat, tysiące zombie i oryginalne gadżety to główne atuty tej produkcji.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dead Rising 3 na PC - rozgrzewka przed Dying Light
Zombie, zombie, zombie... Motyw nieumarłych w grach wideo ostatnio stał się niesamowicie popularny, a co za tym idzie – również szalenie wyeksploatowany. Na rynku pojawiły się dziesiątki gier poruszających tę tematykę, często różnej jakości, acz z kilkoma chlubnymi wyjątkami. Niemniej na wieść o nowym Dead Rising ani przez chwilę nie przyszło mi na myśl „o nie, znowu zombie, ileż można” – seria stworzona przez wewnętrzne studio Capcomu to klasa sama dla siebie, a jej dwie pierwsze odsłony do tej pory cieszą się licznym gronem fanów radosnej eksterminacji nieumarłych. „Trójka” nadal ma oferować masę dynamicznej i wymagającej zabawy, jednocześnie wprowadzając kilka ciekawych rozwiązań powodujących, że bezlitosne i efektowne likwidowanie poczwar sprawi nam jeszcze większą frajdę.
O tym, że Dead Rising 3 to gra zdecydowanie bardziej obszerna od swoich poprzedniczek, przekonujemy się już po krótkiej chwili – miasto Los Perdidos, w którym rozgrywa się akcja tej produkcji, ma większą powierzchnię od wszystkich lokacji z dwóch pierwszych odsłon cyklu razem wziętych. Co ważne, świat „trojki” będzie w pełni otwarty i interaktywny, a to oznacza szereg nowych opcji związanych z wykorzystywaniem budynków czy elementów otoczenia. Możliwości techniczne konsoli Xbox One i niewspółmiernie większa moc obliczeniowa pozwolą programistom z kanadyjskiego oddziału Capcomu na zaimplementowanie do gry aż trzy razy większej liczby zombie niż w „dwójce”. Jeśli macie w pamięci dynamiczne walki i różnorodne kombinacje pozbywania się wściekle atakujących grup umarlaków, pomnóżcie sobie skalę tych wydarzeń przez trzy – robi wrażenie, nieprawdaż? Momentami autorzy specjalnie zatrzymywali się na chwilę, by zademonstrować place pełne pełzających maszkar, i trzeba przyznać, że takie ilości cmentarnych pomiotów wyglądają wręcz przytłaczająco.
Twórcy odważnie stawiają na otwartość i pełną nieliniowość – tylko od gracza będzie zależeć, czy próbując pozbyć się hordy zombiaków, zastosuje tryb terminatora, pakując się w sam środek fali i uderzając na oślep, czy też zechce taktycznie i z pomysłem eliminować kolejne grupki, przemieszczając się po samochodach lub dachach budynków i atakując słabe punkty wroga. Bohater gry, Nick Ramos, jest mechanikiem, zatem nie dziwi fakt, że z kilku podstawowych typów broni, znajdowanych na przestrzeni całej gry, potrafi zmontować naprawdę przeróżne, śmiercionośne ustrojstwa. Dzięki zaimplementowaniu narzędzia craftingu możemy w każdej chwili sporządzić nowe spluwy czy zmyślne przedmioty wzbudzające postrach wśród zombie pod warunkiem, że wcześniej zdobędziemy przepisy rozrzucone w różnych częściach Los Perdidos. I tak oto do naszych rąk trafi zmontowany naprędce za pomocą taśmy klejącej pistolet z latarką czy siejący zniszczenie duet piły mechanicznej i ogromnego młota. Każdą bronią da się posługiwać na wiele sposobów, łącząc ciosy w rozmaite kombinacje, umożliwiające zadawanie jeszcze większych obrażeń niż w przypadku pojedynczych uderzeń. Twórcy nie zapomnieli również o rozwijaniu postaci Nicka Ramosa, implementując do gry prosty, acz czytelny system rozwoju – zdobycie każdego kolejnego poziomu doświadczenia uprawni nas do użycia punktów pozwalających na rozwinięcie danej cechy lub umiejętności, np. posługiwania się bronią palną lub białą.