autor: Amadeusz Cyganek
Widzieliśmy Destiny - sieciową strzelaninę od twórców Halo
Klimaty SF, kooperacja oraz wielkie bitwy sieciowe - Destiny ma duży potencjał, szczególnie na rynku amerykańskim, gdzie seria Halo otoczona jest prawdziwym kultem. Podobieństwa do poprzednich produkcji Bungie widoczne są gołym okiem.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Destiny - co jest nie halo w nowej grze twórców Halo?
Artykuł powstał na bazie wersji XONE.
Życie po Halo jednak istnieje. Choć niektórzy fani tej niesamowitej sagi z Master Chiefem w roli głównej nadal nie przyjmują do wiadomości, że ekipa studia Bungie zaprzestała tworzenia kolejnych przygód ich ulubionego bohatera, to autorzy, już pod egidą Activision, kreują zupełnie nową historię, aczkolwiek osadzoną w uniwersum momentami jako żywo przypominającym świat z ich poprzednich dzieł. Destiny, mimo że pracuje wyłącznie na własne konto, raczej nie uniknie porównań z serią Halo. Bungie stoi przed niezwykle trudnym wyzwaniem zmierzenia się z legendą, ale któż inny ma szansę temu sprostać?
Destiny to jednak w założeniach zupełnie odmienna gra. Tym razem autorzy mają ambicję stworzenia odrębnego i ogromnego żyjącego świata, w którym coś dla siebie znajdą zarówno miłośnicy sieciowych potyczek, jak i samotni gracze, choć ten drugi wariant rozgrywki ma być tylko przystawką do głównego dania. Bungie stawia na multi, możliwość dołączenia do walki praktycznie w każdym momencie i rywalizację w zespołach, co w obliczu sukcesu Halo wydaje się naturalne.
W grze trafiamy do XXVIII wieku. Ludzkość chyli się wówczas ku upadkowi, a ostatnim bastionem życia jest Traveler – statek, dzięki któremu udało się przetrwać nielicznej garstce przedstawicieli naszego gatunku, pragnących przywrócić Ziemię do dawnej świetności. W tym celu założyli oni Ostatnie Miasto, które miało stać się zaczątkiem odradzającej się cywilizacji. Niestety, tradycyjnie nie wszystko poszło po ich myśli, a wróg ponownie dał o sobie znać. Gracz wciela się w jednego ze strażników, mając do wyboru trzy klasy: Titana, Huntera i Warlocka – rzecz jasna każda z nich posiada własny zestaw broni, umiejętności oraz warunków bojowych, które określają ich przydatność na polu walki. Znakomicie uzupełniają się one w akcji, co stanowi solidny fundament pod zróżnicowaną, a jednocześnie świetnie pomyślaną zabawę w trybie kooperacji dla trzech graczy.
Niestety, na oddzielnej prezentacji twórcy nie pokusili się o przedstawienie nowych elementów – ponownie zostaliśmy zatem rzuceni na rozległe tereny starej Rosji, pod względem krajobrazowym absolutnie nieprzypominającej dzisiejszej. By unaocznić zgromadzonym, z jak wielkim światem mamy do czynienia, autorzy przez chwileczkę podążali w kierunku odwrotnym do miejsca akcji, którym jest niewielkie, obwarowane murami miasto. Widok bezkresnej pustyni robił z oddali spore wrażenie, jednak prowadzący nie zdecydowali się na pokazanie choćby części tej przestrzeni. Szkoda, ale w końcu nie można mieć wszystkiego naraz.