autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Wolfenstein: The New Order - Blazkowicz, naziści i Bękarty wojny w jednym - Strona 2
Nowy Wolfenstein łączy stare z nowym. Z jednej strony wykorzysta wszystkie dobrodziejstwa techniki 2013 roku, z drugiej powróci do apteczek i zabijania 100 nazistów na minutę. Blazkowicz znowu narozrabia!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wolfenstein: The New Order - nowy porządek w FPS-ach
Na Wolfensteinie 3D wychowało się wielu graczy z mojego pokolenia, nawet mimo faktu, że kiedy ukazała się ta legendarna strzelanka, mieliśmy zaledwie po kilkanaście lat (ja miałem dziesięć!). Można powiedzieć, że strzelanie do nazistów jest pewną tradycją w świecie rozrywki nie tylko elektronicznej. A tradycję trzeba kultywować. Z podobnego założenia wychodzi firma Bethesda, która wraz ze studiem MachineGames szykuje Wolfensteina: The New Order. Pewnie widzieliście już zwiastun gry i być może, tak jak ja, byliście nim rozczarowani lub zdziwieni. Średnio przypadł mi do gustu industrialny klimat, pójście w stronę technologii i muzyka niepasująca do uniwersum Wolfensteina. Nie wierzyłem, że taki kierunek przysłuży się serii i powątpiewałem w jej unikatowy charakter. Czym jest Wolfenstein, skoro tak bardzo może się zmienić?
Trzeba mocnych argumentów, żeby przełamać taki sceptycyzm. Na szczęście Wolfenstein: The New Order uzbrojony jest w potężne karabiny i strzelby, fabułę w stylu Bękartów wojny i rozgrywkę, która przywodzi na myśl najciekawsze trendy w gatunku. Skąd to wiem? Bo na specjalnym pokazie spędziłem z grą kilkadziesiąt minut, przepytałem jej twórców i ponownie stałem się fanem Wolfensteina, puszczając w niepamięć chwilowe rozczarowanie. Naziści wracają, wraca Blazkowicz. Wraca Wolfenstein!
Fabularny fragment gry, od którego zaczęła się część pokazu poświęcona Wolfensteinowi, przedstawili panowie ze studia MachineGames: Jens Matthies i Andreas Öjerfors. Musicie wiedzieć, że ta dwójka była istotna dla stworzenia odpowiedniej atmosfery wokół gry. Spójrzmy na przykład na Jensa. Gość nosi czapeczkę moro, długą brodę i zwyczajne ubrania w kolorystyce khaki, doprawione paroma dziwnymi akcentami (co powiecie na kolorowe skarpetki w autka?). Istotny jest też styl tego producenta, który emanuje postawą kogoś, kto woli robić gry niż uczestniczyć w wydarzeniach marketingowych. Kogoś, kto ma dystans do przełożonych, co w tym przypadku przejawiło się wypunktowaniem Pete’a Hinesa z Bethesdy za nieumiejętność wymówienia szwedzkiego nazwiska. Kiedy Jens tłumaczył po prezentacji komuś z widowni system szybkiej zmiany broni, używał wyrazistych określeń: „Stawiamy na akcję, a nie zabawę karabinami. Chodzi o to, żebyś szybko srał nabojami”. Wiecie, co mi to przypomina? Lata 90., kiedy na jednego dewelopera nie przypadało trzech PR-owców.
Projektując kampanię, twórcy z MachineGames nie myślą w kategoriach geograficznych, ale po prostu szukają ciekawych lokacji. Alternatywna, mroczna wersja Londynu jest jedną z nich. „Pojawią się też poziomy w Polsce” – ujawnił w rozmowie z nami Matthies. Producent nie chciał zdradzać szczegółów, chociaż powiedział, że nie będzie to żadne konkretne miejsce, co zostanie zresztą wyjaśnione fabularnie. Może ma to związek z jedną ze znajdziek, którą są fragmenty kodu Enigmy? Przekonamy się w pełnej wersji.
Zanim przejdziemy do – nazwijmy to eufemistycznie – „zasypywania wrogów pociskami”, pozwólcie, że wprowadzę Was w fabułę The New Order. Jest to o tyle istotne, że scenariusze dotychczasowych Wolfensteinów nie były wybitne, bo – powiedzmy sobie szczerze – mało komu na tym zależało. Gra MachineGames zmienia to podejście, gdyż ma wyrazisty pomysł na siebie. Zacznijmy od tego, że B.J. Blazkowicz, odwieczny bohater serii, przysnął sobie niczym Śpiąca Królewna. A konkretnie przekimał w komorze kriogenicznej do 1960 roku. Ten zabieg ma prosty cel: wraz z bohaterem będziemy poznawać nową rzeczywistość. I nie chodzi tu o doskonale znaną z filmów i opowieści rodziców falę wolności oraz narkotyków, która porwała sporą część ówczesnej młodzieży. Chodzi o alternatywny dla naszego bieg historii, w którym naziści wygrali wojnę za pomocą technologii owianej tajemnicą. Nie na długo, bo – jak ujawnili deweloperzy – kampania odsłoni przynajmniej część sekretów źródła potęgi armii Hitlera. Na marginesie – pytaniem pozostaje, czy spotkamy samego Adolfa. Jens nie chciał tego zdradzić, chociaż zapytany o tę ważką kwestię, łypnął porozumiewawczo spod czapki. Mam wrażenie, że on rozumie, czego chcemy my, gracze. Bo chyba chcecie dokopać typkowi z charakterystycznym wąsikiem?
Ktoś tu lubi Tarantino?
Bękarty wojny – to obraz, który momentalnie przychodzi na myśl podczas oglądania scenki fabularnej prezentowanej przez MachineGames. Blazkowicz jedzie pociągiem do Berlina u boku Anyi, kompanki z ruchu oporu. Dzielny B.J. odbiera kawę i ciasteczka z wagonu restauracyjnego, aby umilić sobie podróż. Pech chce, że w tym samym momencie do „Warsa” wkraczają wysokiej rangi nazistowscy mundurowi w eskorcie strażnika oraz... mecha. Tak, przez wagon przetacza się dwumetrowa, wielotonowa machina uzbrojona w potężne działa. Nazistowscy oficerowie rozsiadają się przy jednym ze stolików – to znana z pierwszych screenshotów Frau Engel i jej zniewieściały towarzysz vel kochanek Bubi. Blazkowicz bierze tacę, tu deweloperzy przejmują już pełną kontrolę nad postacią, i rusza pewnie przed siebie. „Stać” – obwieszcza mech. „Połóż tacę na stole, mam dla ciebie test” – dodaje niepokojąca Engel.