autor: Amadeusz Cyganek
Test multiplayera i trybu kooperacji w grze Splinter Cell: Blacklist
Kolejne starcie Sama Fishera z terrorystami rozpocznie się już niedługo! Na razie mieliśmy okazję sprawdzić, czy szpieg jest lepszy od najemnika i czy kooperacja to skuteczny sposób na szybkie unieszkodliwiane wrogów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Splinter Cell: Blacklist - seria powoli wraca do swoich korzeni
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
To już szósty raz, kiedy Sam Fisher spróbuje wskazać terrorystom ich miejsce w szeregu. Zarazem jednak pierwszy po wielkiej rewolucji, jaka dokonała się wraz z Conviction – już w sierpniu Blacklist będzie kontynuować wyznaczony blisko trzy lata temu trend, starając się udowodnić, że seria Tom Clancy’s Splinter Cell to nadal pozycja obowiązkowa dla fanów widowiskowych skradanek. Biorąc pod uwagę to, co udało nam się zobaczyć w siedzibie oddziału Ubisoftu w Toronto, wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze!
W pierwszej części pokazu do naszej dyspozycji oddano sieciowy tryb Spies vs Mercs – jeden z najlepiej wspominanych przez fanów serii modułów zabawy multiplayerowej, którego niestety zabrakło w poprzedniej odsłonie cyklu. Powróci on aż w dwóch różnych wariantach – pierwszym jest tytułowy Blacklist, stawiający zdecydowanie na rozgrywkę grupową. Mierzą się w nim dwie czteroosobowe drużyny szpiegów oraz najemników – sesja składa się z dwóch rund, zatem każdy z graczy ma okazję wcielić się w obydwie postacie. Centrum zainteresowań poszczególnych zespołów są trzy strefy ulokowane na niewielkich mapkach – w każdej z nich znajdziemy stację przesyłu danych, którą możemy zhakować, jednocześnie przechwytując transfer. Jak nietrudno się domyślić, zadaniem szpiegów jest włamanie się do systemu, z kolei druga strona konfliktu za wszelką cenę stara do tego nie dopuścić, najlepiej likwidując rywali bez zbędnych ceregieli.
Zawód: szpieg
Podczas wizyty w kanadyjskim oddziale Ubisoftu mieliśmy okazję odwiedzić powstałe tam studio motion capture, z którego usług korzystano w trakcie prac nad większością ostatnich produkcji tej firmy. Jak widać na załączonym zdjęciu, przedstawiony instruktaż często mroził krew w żyłach!
Przed wkroczeniem na pole walki otrzymujemy do dyspozycji niezwykle rozbudowany panel konfiguracji postaci, pozwalający użyć setek kombinacji uzbrojenia oraz pancerza. Każda z części uniformu – kask, gogle, buty oraz inne składowe – posiada kilka wariantów wpływających na poszczególne umiejętności: zwinność, celność czy walkę wręcz. Jeszcze dalej możemy posunąć się w kwestii oręża – oprócz wyboru odpowiedniego modelu broni długiej, krótkiej i białej dopasowujemy także elementy wpływające na jej osiągi. Za ulepszenia płacimy wirtualną walutą, którą gromadzimy podczas sieciowych potyczek, na przykład za rosnącą liczbę zabójstw czy zhakowanych podstacji. Co ważne, każdy stworzony przez nas zestaw da się zapisać, by skorzystać z niego w dowolnej chwili, co pozwala na opracowanie wyposażenia przeznaczonego do różnorodnych potyczek.
Choć na polu walki znajduje się zaledwie ośmiu graczy, na ekranie dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy, a sytuacja zmienia się naprawdę dynamicznie. Rzecz jasna większość akcji ma miejsce w pobliżu stacji – proces hakowania każdego punktu zajmuje co najmniej kilkadziesiąt sekund, a wyeliminowanie szpiega odpowiedzialnego za włamanie wcale nie oznacza końca zabawy. Ekipa „cichociemnych” ma wówczas chwilę, by wznowić transfer. Sporym utrudnieniem dla ukrywającego się hakera staje się fakt, że musi on znajdować się na ściśle określonym terenie – opuszczenie go skutkuje natychmiastowym przerwaniem transmisji.
Potyczki na niewielkich mapkach to konfrontacja dwóch zupełnie różnych stylów walki. Najemnicy to bestie nastawione na bezkompromisową eksterminację przeciwników, najlepiej podczas bezpośrednich wymian ognia, co nie znaczy, że stronią od najnowszych technologii (na ich wyposażeniu znajdują się m.in. użyteczne drony czy miny z kamerami termowizyjnymi). Szpiedzy z kolei preferują głównie walkę wręcz i infiltrację z ukrycia, do czego mają sposobność dzięki zastosowaniu specjalnych umiejętności – „bezszelestni eksterminatorzy” mogą skorzystać z niewidzialności czy też dezaktywacji wszelkich urządzeń elektronicznych, zarówno rozstawionych przez najemników, jak i znajdujących się w okolicy, co pozwala działać w jeszcze większych ciemnościach.