Tom Clancy's Splinter Cell: Blacklist – witajcie w Czwartym Eszelonie
Sam Fisher jako tajny agent po raz kolejny pojawi się na naszych pecetach i konsolach. Wprawdzie taktyczny kombinezon powraca, ale nie dajcie się zwieść: seria Splinter Cell wciąż dryfuje w stronę efektownej gry akcji.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Splinter Cell: Blacklist - seria powoli wraca do swoich korzeni
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Niedawno minęła dekada, odkąd Sam Fisher zawitał do świata elektronicznej rozrywki, zaś marka Splinter Cell stała się jednym z flagowych produktów Ubisoftu. Przez lata gry z agentem Third Echelon w roli głównej poddawane były diametralnym zmianom – w rezultacie przeobraziły się z trudnej skradanki do efektownego shootera. Oczywiście ewolucja w stronę mniej wymagającej produkcji akcji nie spodobała się najbardziej konserwatywnym miłośnikom cyklu. Czy Blacklist przywróci serię do łask tych, którzy najlepiej bawili się w pierwszych częściach, jednocześnie nie tracąc fanów najnowszych odsłon?
- fabuła osnuta wokół ataków terrorystycznych na USA;
- uproszczone elementy skradankowe;
- powrót do tradycyjnego kombinezonu taktycznego, który można modyfikować;
- obsługa komend głosowych w wersji na Xboksa;
- możliwość zarabiania wirtualnych pieniędzy i kupowania za nie ulepszeń;
- multiplayer zarówno w kooperacji, jak i przeciw innym graczom;
- silnik graficzny rodem ze Splinter Cell: Conviction;
- animacje stworzone za pomocą techniki motion capture.
Po wydarzeniach z Conviction Sam spędza około pół roku bezczynnie i raczej nie zanosi się, by szybko powrócił do pracy jako agent tajnych służb. Wkrótce jednak następuje coś, co przekonuje go do tego: przedstawiciele najgroźniejszych organizacji terrorystycznych na świecie rozpoczynają tytułową operację, sukcesywnie atakując ważne dla Stanów Zjednoczonych cele. Postawione ultimatum zakłada zakończenie agresji dopiero w momencie, w którym Amerykanie wycofają wszystkie swoje siły z obcych terytoriów. To zresztą nie jedyny problem urzędującej prezydent USA Patricii Caldwell; Trzeci Wydział Agencji Bezpieczeństwa Narodowego musi zostać zamknięty, zaś wszystkie jego działania – przerwane. Sam dostaje więc zadanie powstrzymania zarówno swojej byłej jednostki, jak i terrorystów odpowiedzialnych za Czarną Listę – na potrzeby tej misji powstaje nowy oddział.
Stary kombinezon nie oznacza niestety, że seria wraca do korzeni.
Czwarty Eszelon, dobrany i dowodzony przez samego Fishera, odpowiada wyłącznie przed głową państwa, jest wyposażony w najnowsze technologie, otrzymuje też pozwolenie skorzystania z „piątej wolności”, czyli działania wbrew prawu, jeżeli zagrożone jest życie i niepodległość narodu amerykańskiego. Tak wygląda zarys fabuły, przez którą przewiną się postacie znane z innych odsłon serii: wspomniana już Caldwell, Victor Coste czy Anna Grimsdottir.
Główny bohater, w Conviction nieprzypominający wyglądem najlepszego agenta Ameryki, przeszedł szereg zmian. Przede wszystkim autorzy rozstali się z Michaelem Ironsidem, który do tej pory podkładał głos Samowi. Jego miejsce zajmie Eric Johnson, co przez fanów już jest komentowane jako potężna wpadka. Powróci natomiast dobrze znany z pierwszych czterech części taktyczny kombinezon, wyposażony w szereg gadżetów: wielofunkcyjny OPSAT, pozwalający skanować najbliższe otoczenie w poszukiwaniu wrogów gogle sonarowe, drony czy kuszę strzelającą wieloma rodzajami bełtów. Do tego ekwipunku dojdzie tradycyjny pistolet, karabin oraz zakrzywiony nóż, którym dokonamy egzekucji z bliska. Dodatkowo Fisher, jako dowódca Czwartego Eszelonu, otrzyma teraz większe możliwości na polu walki – chociażby wezwanie nalotu.