autor: Amadeusz Cyganek
Need for Speed: Most Wanted na gamescomie 2012 - twórcy Burnouta dają kopa wyścigowej serii - Strona 2
Szybkie wozy, efektowne kraksy i dynamiczne wyścigi – powrót uwielbianej serii zapowiada się bardzo ciekawie. Sprawdzamy, czy twórcy potrafią wykrzesać pełnię radości z wygrywania kolejnych zawodów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Need for Speed: Most Wanted - NFS na modłę Burnout Paradise
Twórcy gier Burnout: Paradise i NFS: Hot Pursuit po raz kolejny stają przed misją przywrócenia w pełni nieskrępowanej „potrzeby prędkości” do jednej z najbardziej znanych i posiadającej szerokie grono fanów serii z szybkimi wozami w roli głównej. Saga Need for Speed po mocno kontrowersyjnym The Run potrzebuje solidnego „kopniaka”. Ekipa Criterion Games po raz kolejny chce pokazać, że zna się na tym fachu jak mało kto.
Przebieg i cel kilkunastominutowej rozgrywki zaprezentowanej podczas kolońskich targów gamescom był niezwykle prosty do przewidzenia – uczestniczyliśmy w serii zróżnicowanych zawodów, które w ostatecznym rozrachunku miały wyłonić najlepszego kierowcę spośród ośmiu rywalizujących ze sobą graczy. Najczęściej powtarzającym się w tej sesji typem pojedynków na ulicach ruchliwego miasta był oczywiście klasyczny wyścig, w którym trasa została podzielona na kilkanaście checkpointów. Za osiągnięcia na drodze system przyznawał odpowiednią liczbę punktów w zależności od miejsca, które zostało zajęte na finiszu, ale nagradzane były także różne akcje specjalne, wśród których prym zdecydowanie wiodły tzw. „takedowny”, czyli zniszczenia wozów przeciwnika poprzez uderzenie i zepchnięcie go z trasy (a najlepiej wpakowanie na betonową przeszkodę).
Tego typu sekwencje zostały bardzo efektownie zrealizowane i przywodziły na myśl styl, w jakim prezentowano kraksy we wspomnianym na początku tekstu Burnoucie. Szybkie, dynamiczne ujęcia i odpadające kawałki pojazdu potwierdzały, z jak ogromną prędkością mamy do czynienia. Świetnym pomysłem, umożliwiającym wprowadzenie równej rywalizacji pomiędzy graczami podczas walk na ulicach inicjowanych z lotnego startu, jest instytucja falstartu. Ci bardziej nadgorliwi zapłacą za to nie tylko zdobytymi punktami, ale i opóźnionym rozpoczęciem wyścigu w stosunku do zawodników, którzy ruszą o czasie.