autor: Amadeusz Cyganek
Testujemy multiplayera w Medal of Honor: Warfighter - bez współpracy ani rusz - Strona 2
Kolejna prezentacja trybu multiplayer w nowym Medal of Honor przynosi porcję świeżych informacji na temat sieciowych zmagań. Wszystko wskazuje na to, że otrzymamy produkcję gdzieś pomiędzy Call of Duty, a Battlefieldem 3.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Medal of Honor: Warfighter - GROM na froncie Call of Duty
Jak zapowiada ekipa Danger Close, odpowiedzialna za nadchodzące wielkimi krokami Medal of Honor: Warfighter, zróżnicowany i widowiskowy tryb multiplayer ma być głównym powodem, dla którego gracze zostaną z ich produkcją na długie miesiące. Oczywiście dla rodzimych fanów serii najważniejszą informacją ostatnich miesięcy jest obecność polskiej jednostki w sieciowych zmaganiach, jednakże Greg Goodrich i spółka co rusz atakują nas ciekawymi nowościami i prezentują kolejne fragmenty gameplayu. Nie inaczej było i tym razem.
Wraz z siódemką innych graczy trafiłem do pogrążonej w konflikcie zbrojnym Bośni. Tryb rozgrywki, w którym miałem okazję wziąć udział, to niejako miks znanych wszystkim fanom sieciowej rywalizacji modułów zabawy. Osią konfliktu pomiędzy dwoma czteroosobowymi grupami żołnierzy są flagi rozstawione na polu walki. Całość zmagań została podzielona na dziesięć trzyminutowych rund – w pierwszych pięciu zadaniem jednej z drużyn jest obrona swoich punktów i wyeliminowanie szturmujących wrogów, z kolei w drugiej części zabawy musimy za wszelką cenę postarać się o zabranie flagi z obozu przeciwnika. Przeniesienie znacznika do bazy naszej ekipy oznacza zdobycie dwóch punktów, z kolei skuteczna obrona lub zwycięstwo w statystykach nagradzane są jednym oczkiem.
Walka prowadzona jest w sposób dynamiczny, czemu zdecydowanie sprzyja architektura mapy, na której toczone są działania. Nie brakuje tu ciasnych uliczek i zbombardowanych pomieszczeń, w których łatwo natknąć się na przebiegającego rywala, choć miłośnicy polowania z karabinem snajperskim również mogą wykazać się w wielu miejscach umiejętnością posyłania precyzyjnych headshotów. Twórcy oddali nam do dyspozycji sześć klas – oprócz wspomnianego snajpera pojawili się chociażby uniwersalny szturmowiec, żołnierz ciężkiego wsparcia czy członek sił specjalnych, lubujący się w cichych akcjach i likwidowaniu wrogów z bliskiej odległości. Każdy z wojaków odznacza się nie tylko odrębną charakterystyką prowadzonych działań, ale również indywidualnym zestawem broni czy specjalnymi cudami najnowszej techniki wojskowej – wśród nich znajdziemy chociażby małe samolociki naprowadzające pocisk lub łaziki z zamontowanym na pokładzie ładunkiem wybuchowym.
Zabawa w tym module stanowiła także znakomity pretekst do przedstawienia sporych możliwości, jakie oferuje Fire Team, czyli model sieciowej współpracy pomiędzy dwoma graczami. Mimo iż do walki przystąpiły dwie czteroosobowe ekipy, tak naprawdę na swoje osiągnięcia i wyniki pracowały poszczególne duety. System sowicie nagradza wspólne akcje obydwu żołnierzy – wysoko punktowane są asysty, zwłaszcza z użyciem broni białej, oraz wyeliminowanie przeciwnika, który w ciągu ostatnich kilkunastu sekund zabił naszego kompana. Swoje odzwierciedlenie w statystykach znajdują również sytuacje, w których dzielimy się zapasami amunicji lub udzielamy pomocy medycznej – dodatkowo istnieje także możliwość respawnu w okolicy naszego partnera pod warunkiem, że nie jest on w tym momencie ostrzeliwany. Szeroko zakrojona współpraca przynosi na polu walki sporo korzyści i można mieć uzasadnione nadzieje, że Fire Team okaże się motorem napędowym sieciowej rywalizacji.