autor: Marcin Serkies
Gears of War: Judgment - COG bez Marcusa, ale za to z Polakami z People Can Fly - Strona 2
Po zakończeniu trylogii Marcusa Fenixa, Epic nie zarzyna kury składającej złote jajka. Gears of War: Judgment jest dla nas wyjątkowo interesujący, bowiem w produkcji bierze udział polskie studio People Can Fly z Adrianem Chmielarzem na czele.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Gears of War: Judgment - Polacy kontra szarańcza
Nie tak dawno temu, bo pod koniec maja, opublikowaliśmy wiadomość potwierdzającą produkcję nowej odsłony Gears of War. Wtedy – jeszcze w kategoriach plotki – napisaliśmy, że podobno za tę część cyklu odpowiadać ma polskie studio People Can Fly. Dziś ta informacja jest już pewna, a my o samym Gears of War: Judgment wiemy trochę więcej, między innymi dzięki targom E3.
Byli wtedy młodzi i piękni
Nowa odsłona serii nie rozwinie historii, którą opowiadały poprzednie części. Zamiast tego zdecydowano się na zabieg tyleż popularny, co wygodny, czyli przeniesienie akcji gry kilkanaście lat wstecz. Dokładnie rzecz ujmując, wydarzenia na ekranie dotyczyć będą okresu po tak zwanym E-Day, czyli dniu, w którym Serę zaatakowały wraże hordy obcych. Głównymi bohaterami tym razem mają być Baird i Cole – oczywiście odpowiednio młodsi – oraz ich towarzysze z oddziału Kilo – Garron i Sofia. Członków zespołu dowodzonego przez Bairda oskarżono o zdradę, po tym jak podczas walk na terenie miasta Halvo Bay przywłaszczyli sobie sprzęt należący do COG. Proces dzielnych żołnierzy oraz ich zeznania staną się kanwą, na której osnuta zostanie cała fabuła.
Przedstawiona w trzech częściach historia Marcusa wydaje się nieco wyeksploatowana, więc tym razem postanowiono, że głównym bohaterem kampanii będzie Baird. Jak dokładnie potoczy się ta opowieść, jeszcze nie wiadomo. Nie ma nawet pewności, czy w grze spotkamy młodszego o kilkanaście lat Marcusa, ale na pewno nie zabraknie akcji i wzbudzających emocje momentów. Dość istotne w budowaniu atmosfery może okazać się to, że ludzkość jest jeszcze w szoku po ataku, nie odniosła znaczących zwycięstw w walce z Szarańczą, a co za tym idzie, nastroje nie są zbyt wesołe. Cofnięcie się w czasie oznacza oczywiście powrót do klasycznych przedstawicieli najeźdźcy.
Historia zostanie zaprezentowana jeszcze bardziej dynamicznie niż we wcześniejszych odsłonach serii. Ograniczono do minimum ilość przerywników filmowych, pozwalając graczowi ciągle przeć naprzód. To, co po drodze usłyszy i zobaczy, zbuduje całą opowieść. Ciekawie – w kontekście prowadzenia fabuły – zapowiadają się misje dodatkowe. Ich wykonanie spowoduje, że członkowie oddziału Kilo przypomną sobie fakty, o których w innym wypadku by nie wspomnieli.
Nie tylko sposób narracji został poddany zmianom w kierunku większej dynamiki. Również walka – w której wracamy do starych rozwiązań, jak np. wrzucanie granatów do dziur wypluwających Szarańczę – ma stać się szybsza i bardziej wymagająca. Szczególnie interesująco zapowiada się system, który w dynamiczny sposób wygeneruje nowych przeciwników. Do tej pory, powtarzając dany etap, spotykaliśmy dokładnie tych samych oponentów w tych samych miejscach, jedyna różnica to ich zmieniająca się wraz z poziomem trudności wytrzymałość. Teraz będzie inaczej. Tworzony na potrzeby nowej odsłony system wygeneruje nieprzyjaciół, biorąc pod uwagę wiele elementów, takich jak położenie gracza, kierunek, w którym się on porusza, i oczywiście poziom trudności. Dopóki nie sprawdzimy „Smart Spawn System” w praktyce, nie ma się co cieszyć, ale sam pomysł zapowiada się intrygująco.