autor: Szymon Liebert
Lost Planet 3 - jak Capcom chce straszyć Akridami
Do trzech razy sztuka – mówi Capcom i zaprasza na kolejną wyprawę na mroźną planetę E.D.N. III. Tym razem przygotuje ją zachodni deweloper, znany z dość „kontrowersyjnych” dzieł. Czy Lost Planet 3 jest w dobrych rękach?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Lost Planet 3 - zwrot w stronę Gears of War i Dead Space
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Lost Planet to jedna z tych serii, które mają potencjał, ale nigdy nie zdołały w pełni przekonać recenzentów i graczy. Co nie znaczy, że jej twórcy nie szukali na to sposobu. Pierwsza część cyklu Capcomu zaskoczyła niejednego fana akcji ciekawym tłem – mroźną planetą E.D.N III – oraz dynamicznym systemem walki z olbrzymimi Akridami. W dwójce deweloper poszedł w stronę rozgrywki wieloosobowej, zachęcony zapewne sukcesem marki Monster Hunter. Niestety, pomysł nie był trafiony, głównie ze względu na kiepską sztuczną inteligencję. Po znalezieniu partnerów do zabawy gra miewała jednak swoje dobre momenty.
Po kilku latach ciszy Capcom szykuje się do kolejnej wyprawy na E.D.N III, która ponownie będzie poszukiwaniem nowego, bardziej wyrazistego stylu. Główny projektant serii, Kenji Oguro, przekonuje, że otrzymamy grę najbliższą jego pierwotnej wizji. Tym razem przygotuje ją zachodni deweloper – Spark Unlimited. Jaka to wizja? Chodzi o człowieka odizolowanego od swoich towarzyszy i walczącego o życie w skrajnie ekstremalnych warunkach.
Bohater, którego polubisz
Nie wiem jak wy, ale ja mam dość bezpłciowych, stereotypowych herosów. Osiłków z łysymi głowami, którzy w każdym zdaniu muszą zaznaczyć swoją przewagę nad światem i wrogami przy pomocy ciętej riposty. Lost Planet 3 najwyraźniej postara się przełamać lub lekko nagiąć ten schemat.
Akcja rozgrywa się na mroźnej planecie E.D.N. III, którą ludzkość próbuje skolonizować ze względu na pogarszające się warunki życia na Ziemi. To niełatwe zadanie, bo na tym obcym globie panuje drakoński klimat i grasują przerażające bestie zwane Akridami.
W grze prześledzimy losy niejakiego Jima, cywilnego pracownika „produkcyjnego”, który przybył z Ziemi na E.D.N III w grupie pionierów, aby pomóc w kolonizacji i zarobić na rodzinę. Więzi emocjonalne z tym zwyczajnym i sympatycznym gościem zostaną zbudowane przy pomocy zgrabnie wyreżyserowanych scenek rodzajowych – na przykład rozmowy z żoną w zaciszu kolonialnej bazy. Dowiemy się z niej, że w Jim w zastępstwie za kolegę podjął się niebezpiecznego zlecenia, polegającego na zebraniu energii termicznej z terenów opanowanych przez lokalne istoty. W ten sposób mężczyzna chce szybciej wrócić do domu. Niestety, sytuacje tego typu nigdy nie są łatwe i bezproblemowe.
Historia Jima rozegra się przed wydarzeniami z poprzednich dwóch odsłon i będzie powrotem do wyrazistej, silnie zarysowanej fabuły. Ludzie dopiero przybyli na obcą planetę i nie do końca wiedzą, czego się spodziewać. Jednym z największych niebezpieczeństw, jakie czyhają na kolonistów (oprócz samych warunków pogodowych), będą wspomniane bestie. Te kreatury z charakterystycznymi pomarańczowymi miejscami, symbolizującymi ich słabe punkty, przyjmują wszelkie kształty i rozmiary. Od zwykłych czworonogów przypominających ludzkie zwierzęta aż po gigantyczne, kilkudziesięciometrowe potwory. Przeciętny człowiek w starciu z takim olbrzymem nie ma szans. Na szczęście bohater otrzyma wsparcie technologiczne – największego mecha w historii serii Lost Planet.
Mech mechowi nierówny
Spark Unlimited podchodzi do serii w dość zaskakujący sposób, stosując dwie odmienne perspektywy. Akcję za sterami robota będziemy obserwować oczami bohatera. Taka forma przedstawienia rozgrywki ma podkreślić ciężar maszyny i zagwarantować dodatkowe atrakcje. To przy okazji zaskakująco miłe nawiązanie do takich reprezentantów klasyki jak np. MechWarrior i kolejna gra wpisująca się w trend powracającej mody na „bojowe machiny kroczące”. Dopiero po wyjściu z bezpiecznego kokpitu ekran zawiśnie nad ramieniem postaci jak w poprzednich Lost Planet, a sama gra zamieni się w standardową strzelankę TPP.