autor: Amadeusz Cyganek
Pierwsze spojrzenie na Medal of Honor: Warfighter
Lepszy, bardziej efektowny i obłędnie wyglądający – tak w założeniach twórców ma przedstawiać się kolejna odsłona serii Medal of Honor. Czy starzy znajomi z poprzedniej części odnajdą się w nowych wojennych realiach?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Medal of Honor: Warfighter - GROM na froncie Call of Duty
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Medal of Honor to marka, która niezależnie od okoliczności zawsze będzie działała na wyobraźnię graczy, zwłaszcza w czasach, gdy w segmencie FPS-ów dominują takie tuzy jak Call of Duty czy Battlefield. Wielki powrót cyklu w 2010 roku okazał się sukcesem połowicznym, ale ekipa Danger Close nie zamierza składać broni. Twórcy chcą udowodnić, że uczą się na błędach, a Warfighter spełni wszystkie oczekiwania fanów, które po ostatniej odsłonie serii z pewnością są niemałe.
Wodne gry wojenne
Głównym bohaterem Medal of Honor: Warfighter będzie stary znajomy z poprzedniej części, czyli Preacher (w polskiej wersji dumnie zwany Klechą). Jak podkreślają autorzy, fabuła zostanie oparta na faktach, a cała intryga będzie kręcić się wokół PETN – wyjątkowo niebezpiecznej substancji, szeroko wykorzystywanej przez terrorystów do (jak na razie) nieudanych zamachów. W pogoni za bezwzględnymi przeciwnikami odwiedzimy m.in. Somalię, Jemen, Bośnię czy Filipiny – i właśnie do ostatniego z wymienionych rejonów przenieśliśmy się podczas krótkiego pokazu.
Wraz z pozostałymi członkami drużyny, doskonale znanymi zresztą z poprzedniego Medal of Honor, trafiamy do Isabela Bay – miasta, które zostało znacznie zdezorganizowane na wskutek szalejącego tajfunu. Niecodzienną sytuację skrupulatnie wykorzystują separatyści z organizacji Sayyaf, natychmiast zajmując jeden z największych budynków i więżąc kilkunastu bezbronnych cywilów. Sytuacji nie ułatwia powódź, która doszczętnie zniszczyła wnętrze budowli i znacznie utrudnia prowadzone operacje.
Już od pierwszej sekundy zabawy z ekranu telewizora uderzają niesamowite wręcz pokłady dynamiki – początkowe fragmenty rozgrywki skupiają się głównie na eliminacji za pomocą snajperki ukrytych za filarami na górnym piętrze wrogów, ale myli się ten, kto spodziewa się żmudnego przeskakiwania od osłony do osłony i wyczekiwania momentu, w którym nieprzyjaciel wychyli głowę. Przeciwnicy nie próżnują – praktycznie z każdej strony prowadzony jest zaporowy ostrzał, a podmyte betonowe przeszkody po jednej serii z karabinu maszynowego nie nadają się praktycznie do niczego. Dodatkowo w wysokiej wodzie co chwilę pluskają granaty, a natrafienie na jeden z nich w tych warunkach naprawdę nie okazuje się wielką sztuką. Trzeba przyznać, że komputerowi wrogowie zachowują się bardzo sprytnie – w tym wypadku robią doskonały użytek z przewagi liczebnej, okrążając Klechę oraz resztę ekipy i pilnując strategicznych dla powodzenia akcji miejsc. Opór stawiany przez terrorystów w końcu jednak słabnie, a akcja przenosi się do kolejnego pomieszczenia. Oczywiście nie przebiega to bezproblemowo – już na samym wejściu wita nas oskryptowana eksplozja, dająca możliwość szybkiej kontry ze strony grupy terrorystów. Twórcy otwarcie przyznają, że takich momentów będzie zdecydowanie więcej – gra dzięki nim ma jeszcze lepiej przekazać emocje i brutalność na polu walki. Reżyserowane wstawki w zaprezentowanym fragmencie robią naprawdę dobre wrażenie – są widowiskowe i nieźle zrealizowane, a przede wszystkim bardzo dobrze umiejscowione, co pozwala trzymać opowiadaną historię w ryzach.
Bezkompromisowa kompania braci
Nie sposób również narzekać na pracę reszty elitarnego oddziału – podczas rozgrywki doskonale widać, że gracz nie jest osamotniony w swoich poczynaniach, a pozostali członkowie ekipy stanowią rzeczywiste wsparcie i aktywnie uczestniczą w przełamywaniu linii wroga. Już po chwili prowadzący pokaz napotyka na zamknięte drzwi, pokazując kolejną interesującą nowinkę – twórcy zaimplementowali w grze panel szybkich wejść. Po zgromadzeniu całej ekipy przed zamkniętym przejściem możemy dostać się do następnego pomieszczenia za pomocą kilku efektownych posunięć – wyłamując drzwi soczystym kopniakiem, wrzucając do środka granat błyskowy lub podkładając ładunek wybuchowy. Po wyjątkowo głośnym entrée pozostaje kilka sekund na to, by błyskawicznie oczyścić pomieszczenie pełne wrogów – czas w tym momencie ulega spowolnieniu, a gracz spokojnie eliminuje kolejnych przeciwników. Choć nie jest to nowatorskie rozwiązanie (mieliśmy okazję podziwiać je chociażby w Call of Juarez: The Cartel), doskonale wpisuje się w dynamiczny charakter nowego MoH-a – szybkie wejścia prezentują się bardzo efektownie i zapewne będą często wykorzystywane przez twórców na przestrzeni całej kampanii.