Testujemy wersję beta gry Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu - Strona 2
Pięć lat fani gier FPS osadzonych w okresie II wojny światowej czekali na kolejną odsłonę Red Orchestry. Czy druga część serii wciąż stawia na realizm, a może twórcy złagodzili swoją wizję frontu wschodniego?
Po pojawieniu się informacji o wprowadzeniu do Bohaterów Stalingradu systemu osiągnięć, rang i przeróżnych bonusów do odblokowania, wielu fanów serii zaniepokoiło się, że Tripwire wpisuje się w popularną wśród wysokobudżetowych multiplatformowych FPS-ów modę. Śpieszę z wyjaśnieniem, że pomimo wielu nowych pomysłów Red Orchestra 2 nie odbiega daleko od swoich korzeni. Tripwire Interactive wzięło nowy silnik o dużych możliwościach, oparło na nim „stary” produkt, po czym rozpoczęło ewolucję.
Testowana wersja beta trzyma wiele kart zakrytych, mam na myśli głównie kampanię dla pojedynczego gracza. Do spróbowania dostaliśmy multiplayer, a konkretnie trzy tryby rozgrywki. Firefight na mapie Apartments, to kolejne wcielenie Team Deatchmatcha, gdzie gracze respawnują się blisko swoich kolegów z drużyny. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z taktycznym shooterem, tryb ten można potraktować jako proste szkolenie z zakresu poruszania się i strzelania. Territory to rozgrywka znana z pierwszej części Red Orchestra. Obie strony walczą o konkretne obiekty na planszy. W przypadku np. mapy Grain Elevator są to hale fabryczne. Jeśli dane miejsce zostanie zajęte, jedna ze stron musi bronić tej lokacji oraz atakować kolejną, by zwyciężyć. Po śmierci możemy odrodzić się w jednej z dwóch lokacji lub obok dowódcy swojego oddziału.
Widać tu inspirację klasycznym Battlefieldem 2. W grze pojawił się podział na drużyny piechoty. Jest „commander”, czyli dowódca konkretnej strony, pod nim dowódca drużyny dyrygujący szturmowcami, strzelcami oraz obsługą ręcznych karabinów maszynowych. Ilość takich drużyn zależy od liczby graczy na mapie. Możliwości commandera, oprócz dowodzenia drużynami, poszerzone są o korzystanie z radia. Ten wspaniały wynalazek daje dostęp do rozpoznania lotniczego, zaznaczającego co bardziej widocznych żołnierzy wroga na mapie. Przydatna jest również opcja wymuszania odrodzenia wszystkich martwych graczy danej strony. Na deser zostaje wsparcie artyleryjskie, które skutecznie trzyma przeciwników w okopach. Dowódca drużyny nie ogranicza się do rzucania granatów dymnych i robienia za punkt odrodzenia. Do kierowania podkomendnymi czy ostrzegania przed wrogiem służy znana z drugiego Battlefielda „róża dowodzenia”. Jednym kliknięciem klawisza rozwijamy wachlarz rozkazów, pozwalający sprawnie wydać towarzyszom polecenie chociażby przemieszczenia się do konkretnej osłony.
Nowością w Bohaterach Stalingradu jest tryb Countdown. Jedna ze stron, wzmocniona możliwością trzech odrodzeń (nazywanych posiłkami), szturmuje obiekt broniony przez drugą. Obrońcy nie mają szansy respawnu – jeśli polegną, kończy się pierwsza faza bitwy i niezbędna jest obrona dalszych lokacji. Po rozstrzygnięciu pierwszej serii walk strony zamieniają się rolami. Ostatecznie wygrywa ta, która dłużej się broniła czy też skutecznie odparła natarcie.