Prey 2 - E3 2011 - pierwsze spojrzenie
Choć Prey 2 nie ma wiele wspólnego ze swoim pierwowzorem, to zapowiada się na niezwykle ciekawą, sandboksową strzelaninę. Miłośnicy science fiction powinni już zacierać ręce.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Prey – Bio(System)Shock, czyli eksperyment udany
Artykuł powstał na bazie wersji XONE.
Choć finał gry Prey jasno sugerował, że misja Domasiego Towadiego nie została jeszcze zakończona, to jednak na razie nie będzie ona kontynuowana. W drugiej odsłonie zapoczątkowanego w 2006 roku cyklu studio Human Head radykalnie odcina się od postaci sympatycznego Indianina i dość nieoczekiwanie idzie w zupełnie innym kierunku. Zmiana głównego bohatera nie jest wyłącznie kosmetyczna – ku mojemu zaskoczeniu twórcy całkowicie zmienili też filozofię rozgrywki i wycięli wszystkie charakterystyczne dla pierwowzoru elementy. Portale, zabawy Tommy’ego z grawitacją, przemierzanie świata pod postacią ducha – nic z tych rzeczy nie uświadczymy w Preyu 2. Autorzy kompletnie zrezygnowali z tego, co sami wymyślili kilka lat temu, i zaproponowali zupełnie nowe rozwiązania. Z jakim efektem?
No cóż, przyznam, że początkowo drugi Prey kompletnie do mnie nie trafił. Pokaz tej gry na targach E3 rozpoczął się od pierwszego etapu, w którym nowy bohater – Killian Samuels – bez zbędnych ceregieli przystępuje do eksterminacji kosmitów za pomocą zwykłego pistoletu. Musicie bowiem wiedzieć, że nasz śmiałek nie jest w ciemię bity. Zanim doszło do spotkania z przedstawicielami pozaziemskiej cywilizacji, mężczyzna pełnił obowiązki powietrznego szeryfa na pokładach amerykańskich samolotów pasażerskich – sztukę radzenia sobie w trudnych sytuacjach ma więc we krwi. Do akcji wkraczamy w momencie, kiedy jedna z takich maszyn uderza w znaną z pierwowzoru Kulę. Cudem ocalały z katastrofy oficer wygrzebuje się z wraku i natychmiast przystępuje do działania. Po krótkiej wymianie ognia musi jednak uznać wyższość kosmitów. Ogłuszony pada na ziemię i traci przytomność.
Od tamtych wydarzeń mija kilka długich lat. Trudno powiedzieć, co działo się z Samuelsem w trakcie tej przerwy, wiemy natomiast, kim jest dziś. Killian zamieszkał w kosmicznym mieście Bowery i aktualnie trudni się fachem łowcy nagród. Wykorzystując nabyte w poprzednim życiu umiejętności oraz masę futurystycznych gadżetów, poluje na bandziorów i oddaje ich w ręce sprawiedliwości. Oryginalnie, prawda?
Tyle fabuła, teraz czas na konkrety dotyczące samej rozgrywki. Jak już zapewne wiecie, Prey 2 nie jest liniową strzelaniną, ale klasycznym sandboksem, w którym sami decydujemy, co chcemy robić. Do dyspozycji gracza oddano sporej wielkości futurystyczną metropolię, zamieszkaną przez podejrzanych gangsterów, wszelkiej maści szumowiny i bojących się wychylać cywilów. W tym tyglu kosmicznych ras i kultur będziemy poszukiwać przestępców, wykonywać bardzo dobrze płatne kontrakty, a także skupimy się na zaliczaniu zadań z głównego wątku fabularnego – czego on jednak ma dotyczyć, na razie nie wiadomo.
W wypełnianiu obowiązków pomoże Killianowi masa użytecznych zabawek. Widzieliśmy w akcji energetyczne więzy, które po wystrzeleniu oplatały ofiarę i powalały ją na ziemię, pocisk antygrawitacyjny, wybijający delikwenta w powietrze i ułatwiający jego zlikwidowanie, czy też noszone na ramionach wyrzutnie rakiet, automatycznie namierzające cele znajdujące się przed naszym herosem. Istotnym gadżetem w asortymencie Samuelsa jest też skaner, pozwalający odczytać stosunek znajdujących się w pobliżu istot do naszej osoby, a także lokalizujący poszukiwanych listem gończym przestępców. Sądząc po tym, co pokazano do tej pory, będzie to najczęściej używane urządzenie podczas rozgrywki.