autor: Marek Grochowski
Homefront - już graliśmy! - Strona 3
Już po raz drugi mieliśmy okazję przekonać się, jak Homefront wygląda w trybie multiplayer. Produkcja Kaos Studios nabiera coraz ciekawszych kształtów.
Przeczytaj recenzję Homefront - recenzja gry
Wśród gier, jakie THQ planuje na ten rok, można znaleźć wszystko – od pseudozapasów w wykonaniu amerykańskich wrestlerów (WWE All-Stars), poprzez platformówkę o kulkach malujących świat (deBlob 2), aż po wzruszającą historię małej matrioszki (Stacking), wymyśloną nie przez kogo innego, tylko przez Tima Schafera. Na tle takich produkcji wojenny Homefront prezentuje się aż nazbyt normalnie – to w końcu tylko brutalna strzelanina, w której Koreańczycy okupują USA.
Projekt Kaos Studios jest wewnętrznym faworytem THQ, tytułem, którego sukcesu firma od samego początku jest całkowicie pewna. Już teraz mówi się o kilku DLC (z czasową wyłącznością dla Xboksa), a w dalszej perspektywie widnieją też plany sequeli. Zanim jednak Homefront stanie się maszynką do zarabiania pieniędzy, będzie musiał udowodnić, że stanowi godną alternatywę dla Battlefielda czy Call of Duty. Pomóc ma mu w tym dopieszczany od miesięcy multiplayer.
W trakcie kilkugodzinnej sesji z grą mogliśmy zaznajomić się z sieciowymi trybami Team Deathmatch i Ground Control – obydwoma w wariancie klasycznym oraz wzbogaconym o opcję Battlefield Commander. Różnica polega na tym, że w BC nad poczynaniami graczy na polu bitwy czuwa dodatkowo wirtualny dowódca, który przydziela im indywidualne zadania (np. odnalezienia i zniszczenia wskazanego obiektu albo zestrzelenia określonej liczby pojazdów). W ten sposób multi zyskuje wymiar strategiczny, a działania żołnierzy stają się lepiej skoordynowane.
Niezależnie od preferowanej odmiany w drużynowym 24-osobowym deathmatchu zaciera się różnica pomiędzy tłamszonym w singlu wojskiem USA a potencjałem militarnym Korei. W trybie multiplayer obie armie są równorzędne, a na ich wyposażeniu znajduje się łącznie kilkadziesiąt rodzajów broni, pojazdów i pancerzy. Z uwagi na to, że akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości (w roku 2027), część z dostępnych urządzeń to sprzęt postrzegany dziś w kategoriach prototypu.
Pierwsza z zaserwowanych map to jedno z opustoszałych amerykańskich przedmieść, gdzie z uwagi na gęstą zabudowę najlepiej przemieszczać się pieszo bądź atakować z powietrza. Czołgi są w takich labiryntach mniej efektywne, a jako żołnierz piechoty i tak jesteśmy całkiem nieźle wyposażeni. Na dzień dobry możemy korzystać z sześciu predefiniowanych typów uzbrojenia – ofensywnych zestawów Assault i SMG, zawierającej potężny karabin maszynowy LMG opcji Heavy, w miarę lekkich pakietów Tactical i Stealth oraz pozostawionego na deser schematu Sniper, gdzie czeka na nas m.in. pięciostrzałowa snajperka M110 oraz dedykowane strzelcom wyborowym M200.