Dungeon Siege III - przed premierą - Strona 2
Obsidian Entertainment kontynuuje (u)znaną serię hack'n'slashy. Czy i ten sequel ich autorstwa będzie udany?
Przeczytaj recenzję Dungeon Siege III - recenzja gry
Z czym kojarzy się Wam nazwa Obsidian Entertainment? Gracze z dłuższym stażem z pewnością wiedzą, że firma ta powstała na ruinach legendarnego Black Isle Studios, którego erpegowe portfolio ma prawo zawstydzić absolutnie każdego innego dewelopera. Mniej zainteresowane zakulisowymi rozgrywkami osoby stwierdzą, że to ta firma, która robi same sequele cudzych gier i raczej nie stanowią one dobrego przykładu dopracowanej strony technicznej (bo historia zawsze stoi na wysokim poziomie). Owszem, Obsidian stworzył ostatnio swój własny Alpha Protocol, ale niestety – większość jest zgodna, że było to przedsięwzięcie dalekie od doskonałości. Jaki zatem będzie następny krok firmy?
Skoro czytacie ten tekst, na pewno znacie odpowiedź – Obsidian zajmuje się kolejnym sequelem marki opracowanej przez zupełnie inne studio. A nawet dwoma, ale Fallout: New Vegas to zupełnie inna historia – tym razem skupiamy się na Dungeon Siege III. Poprzednie dwie części powstawały pod czujnym okiem Chrisa Taylora i jego Gas Powered Games i zdobyły sobie przychylność sporej grupy graczy oraz recenzentów. Wszystko dzięki idealnemu wyważeniu najistotniejszych składników tworzących dobry hack’n’slash: dużo poziomów, dużo potworów, dużo przedmiotów, mnóstwo grywalności. Całość zamknięto w ładnym opakowaniu 3D widzianym w rzucie izometrycznym, dodano nieco inny niż tradycyjny sposób rozwoju bohatera (nie wybierało się klasy postaci, tylko korzystało z dostępnych umiejętności – jeśli ktoś częściej czarował, stawał się magiem, jeśli wybierał rozwiązania siłowe, mógł poszczycić się mianem wojownika itd.), a naszemu awatarowi zaoferowano towarzystwo drużyny i osiołka targającego nadwyżkę znalezionych na polu bitwy klamotów. Obydwie części gry doczekały się gorszych niż podstawki dodatków (ostatni pojawił się w 2006 roku), a potem o tytule tym jakby zapomniano. Dwa lata później marce z pewnością nie pomógł Uwe Boll, tworząc film W imię Króla luźno oparty na uniwersum Dungeon Siege, a Chris Taylor nie do końca sprostał zadaniu, wydając Space Siege. Można było sądzić, że o „Oblężeniu” nie usłyszymy już nigdy więcej. Tymczasem, jak już doskonale wiecie, stało się inaczej – erpegowi spece z Obsidianu zostali wezwani, by tchnąć w ten świat nowego ducha. I podobno tym razem strona techniczna ma iść w parze z fabularną.
Na samym wstępie informacja dla ludzi kochających miłością szczerą i prawdziwą oryginalne gry autorstwa Gas Powered Games: Dungeon Siege III powstaje przy istotnym udziale Chrisa Taylora, który co jakiś czas pojawia się w siedzibie Obsidianu i ocenia postępy. Czyli jest szansa na zachowanie klimatu. Zważywszy jednak na fakt, że liczba nowości znacznie przewyższa elementy już znane, istnieje ryzyko (?), że DSIII będzie zupełnie inną produkcją, którą z poprzednikami połączy jedynie nazwa. Zatem, co zostaje? Świat gry – królestwo Ehb. Nie zmieni się nacisk położony na akcję, a znany wszystkim dobrze nadmiar magicznych przedmiotów również nigdzie się nie wybiera. Oczywiście fakt, że trzeba po raz kolejny uratować świat, także nie powinien nikogo zdziwić (źle się dzieje w państwie ehbskim, trwa wyniszczająca wojna domowa, a gracz jako członek 10 Legionu musi zaprowadzić tam porządek). W grze znajdzie się również tryb kooperacji, tak ładnie opracowany w drugim odcinku sagi. I to by było na tyle. Cała reszta, w tym najważniejsze dla każdej szanującej się produkcji detale, zostaną w ten czy inny sposób zmodyfikowane.