autor: Marek Grochowski
FIFA Online - test przed premierą
Po niewątpliwym sukcesie w Azji, FIFA Online próbuje podbić zachodni rynek. Czy nastawiona na rywalizację przez sieć odmiana słynnej kopanki ma szansę przyciągnąć do gry zawiedzionych pecetowców?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
W swoim aktualnym kształcie pecetowa FIFA – nawet, gdy patrzeć na nią przez różowe okulary – jest przy wersjach konsolowych jedynie biednym kopciuszkiem, któremu od kilku lat należy się wymiana silnika i całej mechaniki rozgrywki, a nie tylko składów zespołów. EA Sports, jak ta zła macocha, nie chciało do tej pory postępu, a tym bardziej rezygnacji ze sprzedawania graczom zacofanego produktu za nowoczesną cenę. Na szczęście w tej bajce na horyzoncie pojawił się też podstawiony książę. Jego imię to FIFA Online, producent ten sam, a plan działania następujący: odesłać wydane dotąd FIF-y PC do lamusa, przyciągnąć pecetowców do zabawy w sieci, a autorom zapewnić zyski mimo braku obowiązkowego abonamentu.
Gwoli ścisłości: omawiana w niniejszym artykule FIFA Online to projekt wykorzystujący stary engine i traktowany całkowicie odrębnie od (zgroza!) FIF-y na Facebooka oraz nieujawnionej jeszcze blaszakowej FIF-y 11. Ta, wedle spekulacji, przejdzie technologiczną rewolucję i dorówna wreszcie edycjom na PS3 i X360 (nawet, jeśli to nieprawda, to ładnie wymyślone).
Trwające w sieci beta-testy FIF-y Online pozwalają z kolei orzec, że wprawdzie internetowa produkcja EA dalej będzie tak samo brzydka jak FIFA 10, ale przynajmniej znacznie bardziej grywalna i – co najważniejsze – darmowa! A to już wystarczający powód, by przyjrzeć się jej bliżej.
O tym, że FIFA Online to strzał w dziesiątkę, przekonali się najpierw gracze w Azji, gdzie kopanka Elektroników przecierała firmie szlaki, jeśli chodzi o system mikropłatności. Potem, m.in. dzięki niskim wymaganiom sprzętowym i symbolicznym kwotom, za jakie można było kupić ulepszenia dla zawodników, gra zyskała taką popularność, że doczekała się nawet kontynuacji (a raczej: aktualizacji). Na rynku europejskim sieciowa FIFA będzie dopiero nowością, przystosowywaną stopniowo do oczekiwań zachodniego gracza. Te, jak nietrudno się domyśleć, małe bynajmniej nie są, toteż części zachcianek autorzy starają się sprostać już w trwających beta-testach.
Na dzień dobry, zaraz po odpaleniu klienta gry i zalogowaniu się w charakterze menadżera, otrzymujemy przepustkę do wszystkich lig z FIF-y 10, w tym do rodzimej Ekstraklasy, mamy także możliwość wystartowania w tegorocznym mundialu – pod tym względem FIFA Online jest jedyną produkcją na PC, która zapewnia licencjonowany dostęp do Mistrzostw Świata w RPA. Gdy jeszcze nam mało, możemy zorganizować turniej samodzielnie albo poczekać, aż twórcy zaproszą nas na kolejną, oficjalną imprezę.
Właściwą rozgrywkę najlepiej rozpocząć od kilku meczów z komputerem – pozwala to dostosować sterowanie do indywidualnych potrzeb i skonfigurować klawiaturę albo gamepad (gra nie obsługuje jeszcze wszystkich modeli), tak jak sobie tego życzymy. Domyślne ustawienia kontrolerów (z myszką w roli głównej) oraz niewygodne obłożenie klawiszy nie znajdą raczej zbyt wielu zwolenników wśród wieloletnich fanów serii.
Dalsze rozgrywanie spotkań w trybie single przypomina FIF-ę 10, przy czym autorzy pokusili się o płynne dostosowanie poziomu trudności. Gdy gramy w ligę, z początku komputerowi przeciwnicy prezentują żenujący poziom – dopiero po kilku kolejkach AI jest podkręcane adekwatnie do osiąganych przez naszego menadżera leveli – tak, abyśmy z każdym poziomem doświadczenia coraz bardziej się trudzili. Skutkuje to tym, że o ile przebrnięcie zwycięsko przez 1-2 sezony to dość prawdopodobny scenariusz, o tyle w następnym przeciwnicy nie pozwalają nam już na najmniejszy nawet błąd. Co istotne, wraz menadżerem rozwijają się też zawodnicy, jednak przeważnie to komputer dysponuje sportowcami o lepszych statystykach. Nam pozostaje sprowadzanie piłkarzy z zewnątrz, zakładając, że na kartach nagród po wygranym meczu uda się wylosować opcję podpisania kontraktu z wartościowym graczem.