autor: Maciej Makuła
Sniper: Ghost Warrior - pierwsze spojrzenie - Strona 3
Rodzime City Interactive szykuje nowego FPS-a. Sniper: Ghost Warrior ma wedle założeń reprezentować poziom, zbliżony do najlepszych strzelanin na rynku. Widzieliśmy już tę grę w akcji.
Przeczytaj recenzję Sniper: Ghost Warrior - recenzja gry
Snajperzy to często prawdziwa zmora w tytułach dla wielu graczy. Unikają walki z otwartą przyłbicą, preferują mało dynamiczne i tchórzliwe taktyki, nierzadko uchylają się od pracy w zespole – jeśli podzielacie to zdanie, możliwe, że niedługo będziecie świętować radosny koniec epoki takich praktyk. City Interactive tworzy bowiem produkcję zwaną Sniper: Ghost Warrior – która być może przyciągnie miłośników takiego grania, uwalniając tym samym od nich inne pozycje, a przy okazji wprowadzając firmę w świat gier o budżecie wyższym niż te, które do tej pory wydawała.
Dzięki uprzejmości City Interactive mieliśmy okazję spędzić trochę czasu z wczesną pecetową wersją gry Sniper: Ghost Warrior, zaprezentowaną przez jej producenta – Michała Sroczyńskiego. Był to nasz pierwszy kontakt z grą i owe pierwsze wrażenia zawiera niniejszy tekst.
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...
Na szybko poznaliśmy zarys fabuły – trafiamy do południowoamerykańskiego wyspiarskiego państewka, rządzonego przez pewnego dyktatora. Nie jest to wizyta, z której ów przywódca byłby zadowolony (gdyby o niej wiedział), gdyż jej celem jest pozbawienie go władzy przez umożliwienie mu wcześniejszego opuszczenia świata. Niestety, ku chwale dłuższej rozgrywki, coś idzie nie tak, naszej ofierze udaje się uciec i przeżyć ze świadomością zagrożenia, a nasze zadanie wyraźnie się komplikuje.
Przy okazji wychodzi na jaw, że wcielimy się w kilka postaci. W całej operacji bierze bowiem udział całkiem spora liczba osób i dane nam będzie obserwować rozwój akcji z perspektywy paru z nich. Na pokazie zaprezentowano dwóch bohaterów. Dla podbicia tempa rozgrywki 5% jej czasu przeznaczone zostało na grę członkiem zespołu szturmowego.
I tak – w jednej z misji, wręcz niezauważalnie inspirowanej podobną sceną z pewnej gry firmy Infinity Ward, atakowaliśmy platformę wiertniczą. Karabin dzierżony w rękach, umieszczanie ładunków wybuchowych na drzwiach, wysadzanie ich, wpadanie do pomieszczeń i eliminowanie w zwolnionym tempie czających się tam przeciwników – tak wyglądają marginalne fragmenty gry. Bo lwią jej część spędzimy w skórze snajpera.