The Settlers 7: Droga do Królestwa - już graliśmy! - Strona 3
Najnowsza strategia ekonomiczna, powstająca w studiu Blue Byte, zamierza podbić serca nowicjuszy oraz odzyskać sympatię weteranów. Mieliśmy okazję sprawdzić, jakie ma na to szanse.
Przeczytaj recenzję The Settlers 7: Droga do Królestwa - recenzja gry
Poza mrozami i tonami śniegu styczeń przyniósł także zaproszenie z siedziby polskiego oddziału Ubisoftu i okazję wypróbowania gry The Settlers 7: Droga do Królestwa. Na miejscu czekał główny producent Benedikt Grindel oraz jeden przemiły pan, który wydał mi się jakoś dziwnie znajomy. Dopiero po dłuższej chwili doznałem olśnienia i uświadomiłem sobie, że to nikt inny tylko Bruce Shelley, współtwórca Age of Empires i Civilization oraz prawdziwa legenda gier pecetowych. Celem, jaki postawiło sobie studio Blue Byte, gdy rozpoczynało prace nad siódmymi „Osadnikami”, był powrót do korzeni i jednocześnie zadbanie, by gra była atrakcyjna nie tylko dla weteranów serii. To właśnie zadanie pana Shelleya.
Gdy siadamy do nowej gry, pierwsze wrażenie zawsze dotyczy grafiki. Jest to ważne, zwłaszcza w tytułach takich jak The Settlers, gdzie przez większość zabawy z satysfakcją obserwujemy, jakie to piękne i uporządkowane miasteczko wybudowaliśmy własnymi kliknięciami. Jak przyznał Benedikt Grindel, Droga do Królestwa to największy i najbardziej ambitny projekt, jakiego w ciągu ponad dwudziestu lat swego istnienia podjęło się Blue Byte. Tak naprawdę nie musiał jednak o tym wspominać, bo to po prostu widać. Poprzednia część serii korzystała z silnika RenderWare. Tym razem zdecydowano się na technologię Vision Engine ze stajni Trinigy. Deweloperzy potraktowali ją jednak jedynie jako fundament, na którym poprzez modyfikacje i rozbudowę postawili własny zamek. To, co ukazało się moim oczom po zakończeniu ładowania danych, prezentowało się po prostu ślicznie. Z lotu ptaka wszystko wygląda niczym piękna makieta, z małymi domkami, między którymi krzątają się tyci osadnicy. Co ważne, uroda gry nie znika z przybliżeniem kamery. Nawet w maksymalnym dostępnym powiększeniu wszystkie tekstury pozostają ostre i pokryte wyraźnymi wybojami, a postacie zachowują budzący sympatię kreskówkowy styl. Także roślinność prezentuje się z bliska doskonale i nie zamienia w zbieraninę rzadko rozrzuconych bitmap o niskiej rozdzielczości. Wyraźnie widać pojedyncze źdźbła trawy oraz rosnące pomiędzy nimi kolorowe kwiatki. Nawet w grach akcji coś takiego nie jest częstym widokiem.
Poza tym, w przeciwieństwie do większości produkcji strategicznych, w The Settlers 7 możemy swobodnie rozglądać się po naszym królestwie. Nie ma tu jakże irytującego efektu mgły, która „zjada” brzegi ekranu, gdy tylko za bardzo oddalimy kamerę. W najnowszych „Osadnikach” mapy zrealizowane są jako kompletne światy. Posiadają niebo z animowanymi chmurami, na horyzoncie widać lasy i łańcuchy górskie, a obiekty pozostają widoczne nawet z daleka. Dbałość o stronę wizualną nie ogranicza się jedynie do aspektów technicznych. Widać wyraźnie, że nie poskąpiono środków na produkcję gry. Elementy dwuwymiarowe, twarze, animacja postaci – wszystko jest perfekcyjnie dopracowane. Nasze oczy często radują także małe drobiazgi. Przykładowo: za produkcje piwa odpowiada sympatyczna zaokrąglona osadniczka. Jeśli przyjrzymy się jej przez dłuższą chwilę, zobaczymy, że podczas warzenia trunku od czasu do czasu sama bierze łyczek albo dwa.