autor: Przemysław Zamęcki
Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - już graliśmy! - Strona 2
Na zaproszenie polskiego oddziału firmy Ubisoft udaliśmy się na specjalny pokaz gry, na którym mogliśmy sprawdzić, jak z bliska prezentuje się Splinter Cell: Conviction.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - metamorfoza Sama Fishera
Siwiejący, trochę zgorzkniały starszy pan nie powinien zwracać na siebie uwagi. Nie wtedy, kiedy spaceruje spokojnie pomiędzy straganami. To jednak tylko pozory. Jego czujne oczy obserwują otoczenie, a umysł analizuje, gdzie może czaić się niebezpieczeństwo. Kiedy w grę wchodzą sprawy osobiste, Sam Fisher staje się groźniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Na zaproszenie polskiego oddziału firmy Ubisoft udaliśmy się na specjalny pokaz gry, na którym z padem w dłoniach mogliśmy sprawdzić, jak z bliska prezentuje się Splinter Cell: Conviction.
Okazja była nielicha, bowiem jako jedni z pierwszych na świecie dziennikarzy mieliśmy szansę poznać nowe wcielenie Sama. Pokaz przyszykowano w jednym z warszawskich klubów jedynie dla garstki mediów, a to, czego się na nim dowiedzieliśmy, z przyjemnością przekazujemy naszym Czytelnikom.
Od pierwszych zapowiedzi następcy Double Agent minął już szmat czasu i po ogłoszeniu przerwania prac nad Conviction spora grupa graczy chyba postawiła już na tej serii krzyżyk. W tym samym czasie twórcy z Ubisoft Montreal pracowali nad zmianą koncepcji niemałej części gry, która tak na dobrą sprawę już w pierwotnej wersji, prezentowanej na licznych filmikach, mocno przyciągała uwagę. Wszyscy doskonale pamiętamy zarośniętego Sama Fishera, z przerzuconą przez ramię torbą, co po trosze upodabniało go do innego tuza wywiadu, serialowego Jacka Bauera. Coś jednak sprawiło, że wizja ta, będąca skrzyżowaniem 24 godzin i Assassin’s Creed, powędrowała do ponownej przeróbki. I oto naszym oczom ukazał się ten sam Fisher, którego poznaliśmy w czterech poprzednich edycjach serii, tyle tylko, że odrobinkę starszy. Albo bardziej doświadczony przez życie, bowiem punktem wyjścia do rozpoczęcia nowych przygód jest chęć znalezienia przez głównego bohatera sprawcy śmierci jego ukochanej córki. Co prawda informacja o śmierci Sary była już raz impulsem pozwalającym głównemu bohaterowi podjąć ogromne ryzyko w czasie infiltracji organizacji John Brown’s Army, ale teraz na światło dzienne wydostały się nowe fakty dotyczące tego wydarzenia. Sam zostaje wplątany w intrygę związaną z jego pracodawcą, czyli agencją wywiadowczą Third Echelon (która notabene zyskała nowego szefa) i tym razem zdany tylko na siebie będzie szukał prawdy i sprawiedliwości.
Sam został pozbawiony części gadżetów, które do tej pory pomagały mu w trakcie misji. Mniej znaczy więcej, a w tym przypadku chodzi głównie o płynność rozgrywki i szybszą akcję. Oczywiście w razie potrzeby nadal można zakłócić pracę kamer przemysłowych, aby następnie przemknąć obok nich niezauważenie czy też skorzystać z obrazu przesyłanego z kamery-pluskwy, ale zapomnijcie o agencie obładowanym workiem z elektroniką. Ot, choćby światłowodową kamerkę, dzięki której mogliśmy wcześniej podpatrywać, co dzieje się po drugiej stronie drzwi, zastąpił kawałek rozbitego lusterka samochodowego.