autor: Marek Grochowski
FIFA 10 - już graliśmy na X360!
Pierwszy pokaz gry FIFA 10 w Polsce już za nami. Zobacz jak nowa produkcja EA Sports prezentuje się na trzy miesiące przed premierą.
Przeczytaj recenzję FIFA 10 - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
To już nasze drugie spotkanie z FIFA 10 - tym razem w dalece bardziej zaawansowanym stadium, niż miało to miejsce pod koniec kwietnia, kiedy w Londynie testowaliśmy nową kopankę EA Sports. Przed dwoma tygodniami w Warszawie odbyła się pierwsza w naszym kraju prezentacja nadchodzącego tytułu. Obecny na pokazie główny producent konsolowej „dziesiątki”, David Rutter, przedstawił nowości, jakimi będzie ona we wrześniu kusić fanów piłki. Po omówieniu najistotniejszych cech produktu zaprosił do sprawdzenia gry na rozstawionych tu i ówdzie konsolach. Nie omieszkaliśmy skorzystać z tej okazji, zwłaszcza, że już przed trzema miesiącami kolejna odsłona sportowej serii „Elektroników” zapowiadała się nadspodziewanie obiecująco.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy podczas rozgrywania meczu, jest o wiele ostrzejsza walka między zawodnikami, nawet w środku pola. Do opisywanych już przez nas bardziej realistycznych starć bark w bark dołączyły też częstsze i bardziej precyzyjne wślizgi. Naturalnie nie zawsze zagrania te są całkowicie czyste, ale po faulu możemy znacznie szybciej wznowić grę i ruszyć z atakiem na bramkę, zanim jeszcze przeciwnik zdąży wycofać się w do swojej strefy obronnej. Osobnika, który popełnił przewinienie, kara i tak nie ominie – zostanie jedynie wymierzona przy najbliższej przerwie w grze. Należy przy tym wspomnieć, że póki co sędziowie są dość pobłażliwi i na widok umyślnego ataku na nogi rywala potrafią ograniczyć się do wyciągnięcia z kieszeni zaledwie żółtego kartonika.
Kiedy nie w głowie nam jednak nieprzepisowe zagrania, możemy wypróbować w akcji nowy rodzaj przechwytu: przez wyraźne cofnięcie całej nogi z jednoczesnym przykucnięciem. Mimo że nie wygląda to najefektowniej i w prawdziwym świecie grozi zerwaniem więzadeł, daje kolejną szansę na zatrzymanie nawet najgroźniejszej kontry, szczególnie w sytuacji „dwóch na jednego” na naszą niekorzyść. A gdy sprawy, a wraz z nimi przeciwnicy, i tak zajdą za daleko, możemy ratować się natychmiastowymi wybiciami piłki wysoko w górę albo rozpaczliwymi wykopami z przewrotki. Ważne, że mniej w zabawie schematyzmu, a więcej spontaniczności, luźnego konstruowania akcji i ogólnego odejścia od szablonów.
Istotną cechą gry jest też przemodelowane zachowanie golkiperów. Bramkarze zachowują się w szesnastce pewniej niż w poprzedniej odsłonie serii. Widać teraz, że to oni rządzą w polu karnym i jeżeli napastnik chce zapisać na swoim koncie ładną bramkę, musi liczyć się ze zdecydowaną interwencją. W sytuacji sam na sam, gdy golkiper obroni pierwsze uderzenie, w mgnieniu oka wstaje do obrony ewentualnej dobitki, więc jeżeli nasz snajper ma zły dzień albo na trybunach za bramką pojawiły się akurat skąpo odziane dziewczyny, roztargnionemu pechowcowi mogą przydarzyć się dwa nieskuteczne strzały z rzędu.