Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - Pierwsze wrażenia (E3 2009)
Wielu graczy sądziło, że Sam Fisher już nigdy nie powróci. Deweloperzy ze studia Ubisoft Montreal nie powiedzieli jednak jeszcze ostatniego słowa i szykują prawdziwie rewolucyjną odsłonę serii Splinter Cell.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - metamorfoza Sama Fishera
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Kolejna odsłona przygód Sama Fishera przeszła naprawdę długą drogę. Gra pierwotnie miała ukazać się na rynku pod koniec 2007 roku, ale koncern Ubisoft Entertainment, niezadowolony z efektów uzyskanych przez swoje studio z Montrealu, postanowił całkowicie zmodyfikować koncepcję i dać twórcom nowego Splinter Cell więcej czasu na przygotowanie czegoś ciekawszego. Wyniki tych zmian mogłem zobaczyć na tegorocznej edycji targów E3, gdzie uaktualniona wersja Conviction została po raz pierwszy zaprezentowana szerszej publiczności.
Pokazywany w Los Angeles fragment rozgrywki nie należy do najdłuższych, ale za to jest bardzo treściwy, gdyż można w nim ujrzeć wszystkie przygotowane przez autorów niespodzianki. Już w pierwszej otwierającej zmagania scenie studio z Montrealu pozwala zobaczyć w akcji system przesłuchań. Fisher chwyta za gardło jednego z przeciwników i żąda zdradzenia tożsamości osoby odpowiedzialnej za morderstwo jego córki. Uścisk jest na tyle mocny, że wróg nie jest w stanie się z niego wydostać, ale nie zmusza go to do przerwania milczenia. W tym momencie możemy spróbować wyciągnąć niezbędne informacje w bardziej radykalny sposób, mianowicie uderzając delikwentem o elementy wyposażenia wnętrz – w tym przypadku pisuar i drzwi. Sponiewierana ofiara nie wytrzymuje długo tych tortur i już po chwili Sam poznaje nazwisko zabójcy.
Akcja przenosi się do miasta, gdzie w jednym z budynków przebywa poszukiwany morderca. Po opuszczeniu szeregów Third Echelon nasz bohater nie dysponuje już cudownymi gadżetami, dlatego często musi improwizować. Tuż po wyjściu z samochodu, Fisher szybko tłucze boczne lusterko auta i chowa jego fragment do kieszeni. Po co? Kawałek rozbitego szkła przyda się w dalszej rozgrywce, za każdym razem, gdy zechcemy dowiedzieć się, czy ktoś nie czai się za zamkniętymi drzwiami.
Choć Fisher nie jest już agentem, wieloletnia praca w Third Echelon procentuje znakomitym przygotowaniem fizycznym. Sam potrafi wykonać kilka ewolucji, których nie powstydziłby się Altair z Assassin’s Creed, np. wspinać się po ścianach niektórych budynków, a także z gracją przesuwać się na boki, trzymając się rękami wysuniętego gzymsu. Wykorzystanie tych atutów ma duże znaczenie, gdyż dzięki swoim niebywałym umiejętnościom nasz bohater będzie w stanie zajść od tyłu przeciwnika i po cichu go wyeliminować, a także dostać się do miejsc niedostępnych normalną drogą, np. okien na piętrze willi, gdzie aktualnie przebywa morderca.
W parze z popisami atletycznymi byłego agenta idzie znakomite wyszkolenie w technikach zabijania. Sam potrafi świetnie posługiwać się bronią palną i fenomenalnie walczy w zwarciu, o czym przekonacie się za każdym razem, gdy wrogowie znajdą się w zasięgu jego rąk. Fisher umie również obezwładnić przeciwnika i wykorzystać go w charakterze żywej tarczy. Co prawda staje się on wówczas mniej mobilny, ale za to ma przed sobą dodatkową ochronę.