autor: Maciej Makuła
Guitar Hero: Aerosmith - zapowiedź - Strona 2
Fanów dobrego brzmienia ucieszy pewnie wiadomość, że wszystkie utwory Aerosmith usłyszymy w wersji oryginalnej. Oprócz nich znajdziemy też kawałki innych kapel, które inspirowały, są lubiane przez lub kiedyś grały razem z tytułowym zespołem.
Przeczytaj recenzję Guitar Hero: Aerosmith - recenzja gry
Nurt gier rytmicznych na czele z Guitar Hero uważam osobiście za jeszcze jeden wymiar odbierania i cieszenia się muzyką. Przekonałem się jednak do nich po długim okresie wielkiej nieprzychylności. Borykałem się wręcz z takimi myślami jak: „a nie lepiej wziąć prawdziwą gitarę i nauczyć się grać”, a także: „jakże to? - dobra i grywalna produkcja bez mnóstwa krwi, trupów i rodzajów broni?”.
Gruby lód mojej niechęci stopiła jednak błyskawicznie krótka partyjka, podczas której w rytm najukochańszych kawałków i z zabawną imitacją elektrycznej gitary w rękach byłem zbyt długo wystawiony na działanie magii tytułu. Krótko mówiąc zmiękłem i po prostu dobrze się bawiłem. O co przecież w tej branży chodzi. Jest to jedna z tych produkcji, której czar niezwykle trudno ubrać w słowa. Ale to w końcu muzyka i jak to ładnie ujął pewien zacny człowiek: „pisanie na temat muzyki jest jak tańcowanie na temat architektury”. Niemniej zaryzykuję.
Przypadek początkiem wielkiego przedsięwzięcia
Jak głosi przewijająca się w materiałach prasowych legenda – Joe Perry, snując się po swym mieszkaniu, dotarł w końcu do pokoju dziennego, gdzie zobaczył swą latorośl rozkoszującą się, w myśl pewnego mrocznego przysłowia o upadłych jabłkach, zabawą z pierwszą częścią Guitar Hero. Niespodziewanie jednak udzielenie reprymendy za marnowanie czasu na głupie gry wyparła z jego głowy myśl: „ciekawe, czy są tam jakieś nasze kawałki?”. Prawda okazała się jak zwykle bolesna – otóż, nie było. Niedługo po tym incydencie nasz bohater skontaktował się ze swoim menedżerem celem podjęcia kroków, które po latach doprowadziły do obecnego stanu rzeczy – Guitar Hero: Aerosmith, którego zespołu wspomniany pan jest gitarzystą.
Nie zmienić zbyt wiele i będzie dobrze
Samo Guitar Hero można już właściwie uznać za nowy sposób dystrybucji utworów muzycznych. W sieci bowiem od czasu do czasu pojawiają się nowe kawałki, już gotowe do pobrania i zagrania. Omawiany Guitar Hero: Aerosmith jest na ich tle odpowiednikiem różnych antologii w świecie wydawnictw płytowych. Wraz z grą na przykładzie wybranych utworów prześledzimy pozytywną część historii zespołu (czyt. żadnych narkotyków, przygodnego seksu i innych ekscesów) od koncertu w Nipmuc Regional High School w roku 1970 – po finał Super Bowl w 2001. A wszystko to w wirtualnym ciele jego gitarzysty – wspomnianego już Joe Perry’ego (do odblokowania czekają też Brad Whitford oraz Tom Hamilton). Fanów dobrego brzmienia ucieszy pewnie wiadomość, że wszystkie utwory Aerosmith usłyszymy w wersji oryginalnej, ewentualnie podciągnięte pod profil gry przez sam zespół.