autor: Bartosz Sidzina
Army of Two - testujemy przed premierą - Strona 3
W Army of Two tryb kooperacji nie stanowi miłego dodatku do multiplayera, ale będzie grał pierwsze skrzypce w kampanii.
Przeczytaj recenzję Army of Two - recenzja gry
Czy znudziły się już Wam gry akcji i strzelanki, w których to niczym indywidualny wymiar sprawiedliwości zabijamy wszystko co się rusza w zasięgu wzroku? Tony wyrżniętego mięcha, w typowych grach - „nawalankach”, powoli zaczęły odchodzić do lamusa i jeśli nie są uzbrojone w porządny klimat i wciągającą fabułę, to zaraz trafiają na półkę wraz z innymi przeciętniakami. Widząc to, studio Electronic Arts w Kanadzie, postanowiło przygotować coś ekstra. Coś z zupełnie nową koncepcją. Coś, gdzie tryb kooperacji nie stanowi miłego dodatku do multiplayera, ale będzie grał pierwsze skrzypce w kampanii. Army of Two, bo o nim mowa, jest nastawioną na kooperację strzelaniną TPP, a więc cokolwiek byśmy nie robili, gdziekolwiek byśmy nie poszli, nigdy nie będziemy sami. Miałem okazję zagrać jakiś czas w betę na redakcyjnym „kombajnie”, dlatego chciałbym się z Wami nieco podzielić wrażeniami.
Może zacznijmy od początku. Akcja gry toczy się mniej więcej we współczesnych czasach. Władzę na świecie sprawują prywatne korporacje wojskowe (Private Military Corporation). Głównymi bohaterami Army of Two, a zarazem postaciami które przyjdzie nam animować, są Rios oraz Salem. Dwaj byli żołnierze piechoty morskiej, pracujący dla największego na świecie prywatnego dostawcy sprzętu wojskowego (Security & Strategy Corporation). Rios jest starszym i bardziej doświadczonym żołnierzem, pełniącym początkowo rolę mentora. Z kolei Salem jest młodszy, bardziej zapalczywy, woli najpierw działać, później myśleć. Projekt prywatyzacji wojska oraz konspiracja zagrażająca światu zmuszają bohaterów do walki nie tylko przeciw pewnej potężnej firmie, ale również przeciw własnemu pracodawcy, który, jak się okazuje, również nie ma czystych intencji. Generalnie rzecz biorąc, czeka na nas ciekawa i dosyć przeplatana fabuła w politycznych klimatach z dużą liczbą zaskakujących zwrotów akcji.
To, co wyróżnia tę grę spośród setek innych, to, jak już wspomniałem na początku, kooperacja. Army of Two to pozycja stworzona z myślą o dwóch graczach. Oczywiście nie znaczy to, że nie będziemy mogli sobie sami wygodnie zasiąść na fotelu i delektować się rozgrywką single player. Gdy żaden z kumpli nie będzie mógł dziś akurat wpaść pograć, to zagra za niego komputer. Sztuczna inteligencja w grze stoi naprawdę na przyzwoitym poziomie. Ponadto, mając połączenie z Internetem, zawsze można spróbować swych sił z graczami z całego świata dzięki Xbox Live!. Trybu online niestety nie było mi dane przetestować, gdyż płyta z betą na to nie pozwalała. Wracając do tematu, cała kwintesencja AoT tkwi właśnie w kooperacji. To silnik napędowy całej maszyny. Tak, trzeba powyrzynać wszystkich i wszystko, co się rusza. Nie odbywa się to jednak na takiej zasadzie, jak w innych TPP, gdzie jedyne czego nam trzeba do przejścia gry to dobra celność. Tutaj trzeba myśleć. Oj tak, szare komórki idą w ruch. Taktyczne myślenie oraz zgranie z partnerem to klucz do sukcesu.