autor: Szymon Krzakowski
Blitzkrieg 2 - testujemy przed premierą - Strona 3
Blitzkrieg po raz pierwszy dane nam było poznać ponad dwa lata temu. Kilka zaledwie minut wystarczy poświęcić sequelowi, by przekonać się, że to twórcza kontynuacja, nie zaś zupełnie odrębny produkt. I bardzo dobrze!
Przeczytaj recenzję Blitzkrieg 2 - recenzja gry
Przyznam Wam szczerze, że trochę obawiałem się nowego Blitzkriega. W część pierwszą, która dziś wydaje się ciut archaiczna, grało mi się swego czasu naprawdę przyjemnie. Sequel zaś nie dość, że jawił się początkowo jako mocno zmieniony w stosunku do pierwowzoru (na szczęście z kilku nierozsądnych pomysłów szybko zrezygnowano), to jeszcze pojawi się w sklepach co najmniej pół roku później, niż planowano. Premiera, wyznaczona wstępnie na pierwszy kwartał bieżącego roku, przesunięta została bowiem na październik. Sami przyznacie – są powody do zaniepokojenia. Na szczęście właśnie trafiła w moje ręce wersja beta Blitzkrieg II, a to znakomita okazja, by przyjrzeć się grze z bliska.
War, war never changes
Blitzkrieg po raz pierwszy dane nam było poznać ponad dwa lata temu. Kilka zaledwie minut wystarczy poświęcić sequelowi, by przekonać się, że to twórcza kontynuacja, nie zaś zupełnie odrębny produkt. A mogło być inaczej, autorzy zamierzali w końcu rozbudować grę o elementy typowe dla tradycyjnych RTS–ów, np. zarządzanie surowcami. Skończyło się jednak na rozwinięciu idei pierwszej części oraz usunięciu irytujących błędów. I bardzo dobrze!
Churchill by się obraził
Zanim jednak weźmie się udział w bitwach II Wojny Światowej, trzeba najpierw opowiedzieć się po jednej ze stron. Do wyboru mamy trzy kampanie – niemiecką (w becie niemal kompletna), amerykańską (po części grywalna) oraz radziecką (ciągle w trakcie produkcji). Kto interesował się losami Blitzkrieg II, ten z pewnością zauważył już, że coś tu nie pasuje. I faktycznie – zamiast zapowiadanych niegdyś czterech kampanii dostaliśmy tylko trzy. Brak sił Wielkiej Brytanii może dziwić, ale większego wpływu na rozgrywkę nie ma. Brytyjczycy zresztą w grze się pojawiają, choć tylko jako sojusznicy bądź wrogowie.
Strategicznie
Po wyborze kampanii i ukończeniu pierwszej misji (niezbyt trudnej, za to wprowadzającej w klimat) ląduje się szybko na mapie strategicznej. Jeśli ktoś uważa się za niespełnionego stratega i zamierza dzięki swym umiejętnościom podbić Europę, może się srodze zawieść. Jedyne bowiem, co można tu zrobić, to wybrać kolejność rozgrywania misji. Wbrew pozorom w zupełności to jednak wystarcza, bo choć jest tylko namiastką nieliniowości, to w praktyce sprawuje się całkiem nieźle.
Poszczególne kampanie podzielone zostały na rozdziały, te zaś na pojedyncze misje, które wybieramy klikając w odpowiednie punkty na mapie. Gra sugeruje tak naprawdę, w jakiej kolejności można się tych zadań podejmować, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by robić to po swojemu. Za ukończenie każdej misji nagradzani jesteśmy nowymi rodzajami wojsk, z których z kolei możemy korzystać później – ale tylko wówczas, gdy zostało to przewidziane przez twórców. Ograniczenie nieco irytujące, bo w końcu nie po to walczy się o np. możliwość przyzwania samolotów, by w końcu nie móc z nich skorzystać. Pewna dowolność więc istnieje, ale w rzeczywistości i tak wykonuje się zadania w odgórnie ustalonej kolejności. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że w pierwszym Blitzkriegu nowe wojska zdobywaliśmy w trakcie generowanych losowo monotonnych misji, to jest to, co tu wiele mówić, zmiana jak najbardziej pozytywna.