autor: Patrycja Rodzińska
Catwoman - przed premierą - Strona 2
„Catwoman” zauważalnie nawiązuje do przygód Lary Croft, którą twórcy Kocicy, bądź co bądź, zapewne chcieliby zdetronizować. Czy „Catwoman” spełni oczekiwania EA oraz swoich fanów, dowiemy się już niedługo.
Przeczytaj recenzję Catwoman - recenzja gry
Na ekranie monitora duży, niebieski zegar: 1 dzień, 5 godzin, 60 minut, 16, 15, 14... sekund.
Moje pierwsze skojarzenie, gdy to zobaczyłam? Pomyliłam adresy? Może jakiś ruch religijny odlicza dni do kolejnego końca świata? Nie, to tylko Fanclub Catwoman. Zostało już niewiele czasu.
23 lipca na ekrany kin wchodzi „Catwoman”, nowa produkcja Warner Bros. Równolegle do amerykańskiej premiery filmowej, do sklepów trafi single-playerowa gra na PC, PS2, Xboxa oraz GameCube’a, pod tym samym tytułem rzecz jasna, wydana z pomocą Argonaut przez Electronic Arts, który zakupił od koncernu filmowego licencję na wyłączność.
„Catwoman” to przedsięwzięcie dość ryzykowne. Batman, Superman, czy Spiderman są komiksowymi ikonami, na które zawsze można postawić i zaryzykować ekranizację. Filmowy business jest grząski, a doświadczenie uczy, że pieniądze można utopić nawet w takich tytułach jak „The Hulk” czy „Daredevil”. Czy Kocica przebije się?
Komiksowa femme fatale przez 64 lata (uuups, chyba przypadkiem zdradziłam wiek naszej bohaterki) uzbierała pokaźne grono wielbicieli. Dzisiaj, ich przedział wiekowy waha się w granicach od 8 do 80 lat i śmiem twierdzić, że ta wielopokoleniowa i wielonarodowa grupa fanów nie pozwoli utonąć Kocicy.
Popyt rodzi podaż, dlatego zaryzykuję stwierdzenie, że „Catwoman” spadnie na cztery łapy, na co wskazuje szum medialny, jaki powstał wokół filmu oraz zapotrzebowanie na wszystko, co jest z nim związane – od solniczek, zegarów ściennych i porcelanowych figurek począwszy, na grze EA skończywszy, a EA nie podejmuje się projektów, które nie mają szansy, jeśli nie na sukces, to choć na dużą sprzedaż.