Diablo 2 Resurrected wygląda obłędnie, ale to może nie wystarczyć
Miało go nie być, bo kod źródłowy przepadł, ale oto jest. Diablo 2 wraca, piękne jak nigdy, wskrzeszone przez Blizzarda. Ja się jaram, Ty się jarasz, jeśli masz więcej niż 22 lata. Nasi ziomkowie się jarają. Ale to może nie wystarczyć.
Przeczytaj recenzję Diablo II - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Nawet nie wiecie, jakie to uczucie zobaczyć grę, która cię wychowała, potraktowaną z należnym szacunkiem i miłością. Któż z nas nie wyobrażał sobie, że stareńkie Diablo 2 prezentuje się tak doskonale jak Diablo 2: Resurrected? Blizzard pokazał grę, która wygląda i brzmi tak siarczyście jak oryginał, a jednocześnie może zostać jednym z najładniejszych hack’n’slashy na rynku, kasując takich gigantów jak np. Path of Exile. Ale może też spaść w otchłań zapomnienia, do której zaglądają tylko takie dziady (i baby) jak my. Młodsi gracze pewnie z chęcią zobaczą, w co cięli ich praprzodkowie, ale mogą też zaryć w beton. A potem pójść gdzieś, gdzie jest wygodniej. I nie będzie w tym nic złego.
Młodzi gniewni
Żeby nie było. Nie chodzi o to, że macie mniej lat i nie liznęliście tej żelaznej klasyki typu Baldur’s Gate 2, Heroes 2, Unreal Tournament czy właśnie Diablo 2 – to wcale nie oznacza, że jesteście gorszymi graczami. Nie dajcie sobie wciskać takiego zrzędzenia, po prostu niektórzy nie radzą sobie z przemijaniem i się wyżywają.
Zostaliście wychowani na nowszych, wygodniejszych, bardziej odpicowanych grach z bardziej intuicyjnymi mechanikami. I na grach ładniejszych. To norma, to zdrowe. Wystarczy spojrzeć na postęp, jakiego dokonano między drugim a trzecim Diablo. W Diablo 3 zaimplementowano kilka patentów, bez których dziś trudno wyobrazić sobie wygodne granie w hack’n’slashe. Pewnie, „trójka” miała i ma mnóstwo problemów – z brakiem głębi i klimatu oraz słabą historią na czele – ale kilka rzeczy wyszło w niej znakomicie i dobrze, że przeszczepiają je do Diablo 4. Mowa o spektakularnym, wygodnym systemie walki, sterowaniu i dynamice rozgrywki. Oraz o mnóstwie drobnych usprawnień, bez których dziś nie wyobrażamy sobie gatunku. Jeśli twórcy połączą to z ciekawszą mechaniką i tym upiornym klimatem pierwszych odsłon (a na to się zanosi), to Diablo 4 najprawdopodobniej pozamiata.
Ale Diablo 2: Resurrected – to już trochę inna historia. Owszem, gra otrzyma przepiękną, utrzymaną w duchu oryginału grafikę ze świetnymi animacjami – i to już widać. Blizzard nie rusza, tylko podkręca ok. 70% projektów graficznych, poprawia zaś pozostałe (np. nowy model druida zmienionego w wilkołaka wygląda jeszcze bardziej dziko). Nowi twórcy wykopali nawet trochę nieużywanych artów z archiwum gry i zastanawiają się, co z nimi zrobić. Z blizzconowego wywiadu, który wczoraj przeprowadziłem, wnoszę, że w przeciwieństwie do Warcrafta 3: Refunded nie będą tutaj nic ugrzeczniać. Może nawet bryzgną trochę bardziej krwią tu i tam. A jak nam się nie będzie podobać nowa oprawa, to – niczym w StarCrafcie: Remastered – będziemy mogli wrócić do starej, dwuwymiarowej grafiki.
Blizzard wprowadza też kilka drobnych usprawnień, które uprzyjemnią weteranom rozgrywkę. Pojawi się między innymi opcja dzielenia skrzynki między postaciami na jednym koncie. Znakomita sprawa, wymiana przedmiotów między naszymi herosami już nie będzie wymagała żonglowania bohaterami i zakładania gier. Opcjonalnie będziemy mogli odpalić automatyczne zbieranie złota jak w Diablo 3. Kto przeklikiwał się przez pole złotych monetek np. w Opuszczonej Wieży, ten wie, jak męczące potrafi być zarabianie gotówki w Diablo 2. Dostaniemy też dodatkową zakładkę ze statystykami bohatera, które dotąd były niejawne. Dzięki temu łatwiej wyliczymy, jaką mamy szansę na znalezienie wyczesanej legendarnej zbroi. A poza tym – i grafiką, której nie powstydziłoby się prześliczne Pillars of Eternity 2 – na Zachodzie bez zmian.
Starzy wkurzeni
Są to nieinwazyjne usprawnienia, o które prosili starzy fani. Nic, co zniwelowałoby surowość i prostotę drugiego „Diabełka”. Zostaną takie antyki jak stamina czy możliwość używania tylko dwóch umiejętności naraz (oraz szybkiego przełączania się pomiędzy nimi za pośrednictwem skrótu – ale to mniej wygodne niż obsługa sześciu „umiejek” jednocześnie jak w Diablo 3). Blizzard trzyma się balansu z ostatniej wypuszczonej łatki, więc pośród przedmiotów, potworów, mocy bohaterów i synergii poczujemy się jak w domu. Znów jako przedstawiciel jednej z siedmiu klas zredukujemy populację piekła. Ruszymy do boju samotnie albo z nawet siedmioma kompanami. Ponownie będziemy się ścigać o to, kto pierwszy złapie „legendarkę”, która wypadła z Bhaala, ponownie będziemy przemierzać ten-poziom-którego-nie-ma. Będziemy zbierać baty, aż zmienimy się w będący wykalkulowanym buildem pluton egzekucyjny. No bajka.
Ja się jaram. Wy się jaracie. Ale komuś młodszemu, kto nie grał w tę grę dziesięć czy dwadzieścia lat temu, Diablo 2 może wydać się zbyt toporne, mimo wszystkich usprawnień i bajerów, które dodano w łatkach oraz teraz w Resurrected. Grafika to nie wszystko. Pomijając pojedyncze umiejętności, w większości walk nadal będziemy mieć wrażenie, że jedna figurka człowieczka wymachuje rękami z narzędziem ogrodowym w stronę armii mniejszych i większych figurek demonów. Pewnie, Blizzard podkręci efekty, przy tłuczeniu mobków padających od jednego czy dwóch strzałów to nie będzie razić, ale przy walkach z bossami... te z Diablo 2 odstają od spektakli, jakie serwują młodzi gniewni z nowszych generacji. To właśnie to – mniejszy i większy ludzik okładają się, stojąc w miejscu (ewentualnie jeden odbiega, by opróżnić flaszkę), aż któryś umrze, drąc się wniebogłosy. My kochamy tę prostotę bez parkourowej popisówy – ale czy przekona ona kogoś jeszcze?
Cóż, Blizzard najpewniej wie, co robi. Musiał udobruchać fanów, którzy wciąż młócą w „dwójeczkę” albo wzdychają do starego plakatu nad łóżkiem, a Diablo Immortal uważają za żart. Reszta pewnie poklika chwilę i wróci do swoich zajęć – choć mogę się mylić, hack’n’slashe potrafią wciągnąć jak bagno.
Ale wiecie co? Pora się z tym pogodzić. Jesteśmy 25-30-i-więcej-letnimi dziadami (niezależnie od płci). Choć mamy siłę nabywczą, powoli wypadamy z obiegu, bo mamy też swoje obowiązki. Miło, że ktoś jeszcze pamięta o naszych growych przyzwyczajeniach i upodobaniach. Diablo 2: Resurrected powstało dla nas. Może nas nie być aż tylu, zwłaszcza że nadciąga Diablo 4, a część ludzi pozostanie przy Path of Exile albo nawet przy Diablo 3. Pogódźmy się z tym i pokażmy, jak się balowało w piekle w 2001.
OD AUTORA
Jestem dobrej myśli, nawet mając w pamięci wtopę z Warcraftem. Wczorajszy wywiad nastroił mnie pozytywnie – za remaster odpowiadają ludzie, którzy kochają oryginał, mają dostęp do archiwów i kierują się podobnymi zasadami co ekipa stojąca za StarCraftem: Remastered. Który wyszedł całkiem grywalnie. Na pewno dam tej grze szansę.
...No i oczywiście, że zapytałem, czy jest w grze krowi poziom – każdy fan powinien raz w życiu usłyszeć od twórców Diablo magiczne „There’s no Cow Level”.